Ed Belanger, Pastor Kościoła Druidów Reformowanych, jest człowiekiem z
misją -- aby używać i rozprowadzać konopie jako sakrament i uświadamiać
ludziom ich prawa. W trakcie realizacji swojej misji był świadkiem
wcześniejszego odejścia sędziego na emeryturę i rezygnacji oficera policji
kanadyjskiej w proteście przeciwko jego niezwykłym metodom używania prawa,
aby ominąć prawo. Zaczepiany przez policję lub urzędników sądowych
48-letni pastor szybko cytuje paragraf za paragrafem, doprowadzając swoich
przeciwników do białej gorączki ezoterycznymi odniesieniami i eklektyczną
taktyką.
Gdy 1 października, podążając na ceremonię konopi, Belanger został
zatrzymany przez oficera policji w St. Albert w stanie Alberta, odmówił
wyjścia z pojazdu.
"Powiedziałem oficerowi, że zgodnie z artykułem 39 Kodeksu karnego jestem
w posiadaniu mojego pojazdu i że mam prawo do tego nawet wobec osoby
egzekwującej prawo" - powiedział Belanger. "Zapytałem go, czy został
naruszony pokój, na co nie miał odpowiedzi".
Zgodnie z artykułem 39 Kodeksu karnego, jak wyjaśnia Belanger, policjant
nie może odebrać obywatelowi jego własności, chyba że powoduje to
naruszenie pokoju. "W celu ochrony własności można użyć dowolnej siły,
jaka okaże się konieczna. Tak jest napisane w Kodeksie karnym i nie
naginam w tym momencie jego treści".
Jak stwierdził Belanger, oficer nadal żądał wykonania polecenia, ale Belanger
miał szybę opuszczoną jedynie częściowo. "Powiedziałem: 'Jestem Duchownym
Kościoła Druidów Reformowanych i marihuana jest naszym świętym
sakramentem. Jeśli nie chce pan popełnić przestępstwa dyskryminacji
religijnej, to -- zgodnie z artykułem 176 Kodeksu karnego -- ma obowiązek
pozwolić mi kontynuować, ponieważ nie ma pan nade mną jako
Sługą Bożym jurysdykcji'".
Zgodnie z artykułem 176 nie wolno zatrzymywać członków kleru za
przestępstwa cywilne, gdy są w trakcie wykonywania obowiązków religijnych.
Przestępstwa takie obejmują, jak powiedział Belanger, "brak prawa jazdy,
ubezpieczenia, dowodu rejestracyjnego, a także posiadanie marihuany".
Belanger zrelacjonował, jak zdenerwowany oficer policji, oszołomiony
niezmordowaną odwagą i wiedzą prawniczą pastora, zaczął walić w szybę
samochodu. W odpowiedzi Belanger odjechał, zapraszając oficera, aby
podążył za nim do jego prywatnej posiadłości w celu dalszego
przedyskutowania sprawy. Zanim Belanger zaparkował na pobliskiej
posiadłości swojego przyjaciela, były tam trzy samochody i policjanci
wymachujący bronią i krzyczący, aby położył się na ziemi i oddał im
kluczyki do samochodu.
Policja znalazła w jego samochodzie 30 gramów "mszalnej" marihuany.
Na posterunku Belanger odmówił dmuchania w policyjny alkomat.
Podczas rozprawy sądowej o "odmowę dmuchania" Belanger zacytował artykuł
32 Konstytucji kanadyjskiej, w którym jak twierdzi wyraźnie stoi, iż prawa
kanadyjskie dotyczą tylko członków rządu, do którego on nie należy.
Belanger następnie zarzucił, iż jego imię zostało umieszczone po nazwisku, a
na dodatek całe imię i nazwisko zostało napisane dużymi literami, co jest
prawną fikcją. Zmusił tym sąd do napisania imienia przed nazwiskiem i z
prawidłową wielkością liter, jak zostało to określone w dokumencie zwanym
Styl kanadyjski, który stosuje się do wszystkich dokumentów mających moc
prawną. Następnie zapytał sędziego, czy uznaje preambułę Konstytucji,
która uznaje "zwierzchnictwo Boga".
"Sędzia odmówił, strasznie się zirytował, a następnie zaczął krzyczeć i
wrzeszczeć na mnie" - powiedział Belanger. "Wtedy spytałem: czy zamiarem
sądu jest lżenie mojej osoby? Po tych słowach sędzia prawie się nie
odzywał. Następnie w trybie przyspieszonym uznał mnie za winnego.
Przez cały czas mówiłem: 'Sąd nie ma w tym przypadku jurysdykcji i jego
czynności są zdradą stanu. Bez uznania zwierzchności Boga sąd łamie
Konstytucję, odrzuca ją i działa jako prywatny trybunał, co jest zdradą
stanu'. Sędzia zasądził grzywnę 380 dolarów i powiedział, że jeżeli nie
zapłacę, pójdę do więzienia na miesiąc".
Ed Belanger odmówił zapłaty. Opowiedział, jak przy wyjściu z sali sądowej
urzędniczka próbowała nakłonić go do podpisania dokumentu stwierdzającego
uznanie wyroku i zobowiązującego do realizacji postanowień sądu.
"Powiedziałem, że podpiszę, jeśli ona przedstawi jakikolwiek zapis prawny,
który zobowiązuje mnie do zawarcia umowy z nią. Nie potrafiła. Straszyła
mnie mówiąc, że jeżeli nie podpiszę, zostanie wydany nakaz aresztowania.
Odparłem: 'Proszę przedstawić zapis prawny, w którym jest to napisane'.
Oczywiście, również nie potrafiła".
Trzy miesiące później, gdy minął termin zapłaty kary i Belanger zjawił się
w sądzie, okazało się, że sędzia prowadzący jego sprawę natychmiast po
rozprawie odszedł na emeryturę. Poza tym urzędniczka już nie chciała go
aresztować, mówiąc Belangerowi, że jeśli ma być aresztowany, powinien
pójść do sędziego i zażądać tego.
Oskarżenie o marihuanę zostało zawieszone, gdy Belanger napisał listy do
prokuratora koronnego oraz federalnego ministra zdrowia, Alana Rocka. W
listach opisał szczegółowo, jak w nadchodzącej rozprawie ma zamiar zapytać
sędziego, czy uznaje "zwierzchnictwo Boga", a jeśli tak, to do materiału
dowodowego włączyłby cytat z Księgi Rodzaju 1:29: "Daję ci wszelką
roślinę dającą nasiona i wszelkie drzewa z owocami zawierającymi nasiona,
aby były dla ciebie pożywieniem" [nie mam Biblii pod ręką - może ktoś
poprawi - przyp. tłum.].
"Muszą powiedzieć tak, albo nazwą Boga kłamcą i zakwestionują całe
Chrześcijaństwo" - stwierdził Belanger. "Następnie miałem zamiar zapytać
w sądzie, kto dał mu prawo do odbierania darów Boga. W ciągu 24 godzin od
otrzymania listu oskarżenie przeciwko mnie zostało wycofane".
Starożytne prawo zwyczajowe
Nie był to jedyny raz, gdy Belanger wdał się w spór z policją i władzami.
W marcu 2000 roku odmówił zapłacenia podatku od nieruchomości, ponieważ
część podatku szła do szkół, które umieszczają na swoim terenie maszyny z
hamburgerami. Jak stwierdził Belanger, szkodliwe "śmieciarskie
jedzenie" łamie Ustawę o szkolnictwie, która jasno mówi, iż szkoły powinny
chronić zdrowia dzieci. Gdy miasto zagroziło zajęciem domu za
niezapłacone podatki, Belanger napisał list do wicegubernatora
ostrzegając, że będzie gotowy do obrony swojego domu, nawet jeśli będzie
musiał "oddać za niego życie".
Wkrótce potem policja aresztowała go na podstawie skargi wicegubernatora i
przeszukała jego dom z podejrzeniem przechowywania broni. Podczas
rewizji, jak powiedział Belanger, zagrozili jego żonie, że jeśli znajdą
konopie, aresztują ją i odbiorą im dzieci. Gdy sprawa trafiła do sądu,
Belangera uznano za niewinnego, a policji udzielono nagany za sposób
przeprowadzenia rewizji. Oficer odpowiedzialny za przeszukanie wyszedł z
sali rozpraw i zwolnił się z pracy.
"To, czego uczę, to starożytny przekaz" - powiedział Belanger magazynowi
Cannabis Culture. "Wszystko, co człowiek robi, nie szkodząc innym ludziom
ani ich własności, jest dozwolone. Daje to każdemu swobodę robienia czego
chce pod warunkiem, że nie krzywdzi innych. To starożytne prawo
zwyczajowe".