Czy ekwadorscy wieśniacy byli truci w ramach Wojny z Narkotykami?

Do finału zbliża się 15-letnia prawna batalia dotycząca tego, czy wykonawca zlecenia rządu USA powinien wypłacić odszkodowania około dwu tysiącom ekwadorskich rolników, którzy twierdzą, że zostali zatruci podczas oprysków glifosatem, przeprowadzonych w ramach równie uporczywej, co bezskutecznej kampanii zwalczania upraw koki.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

High Times
Maureen Meehan

Odsłony

161
15-letnia prawna batalia dotyczy tego, czy wykonawca zlecenia rządu USA powinien wypłacić odszkodowania około dwu tysiącom ekwadorskich rolników, którzy twierdzą, że zostali zatruci podczas opryskówglifosatem, przeprowadzonych przez współpracujące USA i rząd kolumbijski w ramach uporczywej, jakkolwiek w dużej mierze bezskutecznej kampanii zwalczania upraw koki.

Od 1994 roku nad ponad 7,8 mln mil kwadratowych upraw koki rozpylono glifosat, który z wiatrem przedostawał się na południe przez granicę Kolumbia-Ekwador.

Glifosat, aktywny składnik produkowanego przez Monsanto środka chwastobójczego o nazwie Roundup, podejrzewany jest o działanie rakotwórcze.

Obrady sadu zbliżają się wreszcie do finału, a zatem określenia, czy wykonawca oprysków, pochodząca z Virginii firma DynCorp International, odpowie za zatrucie ekwadorskim rolników i będzie musiał wypłacić odszkodowania, z uwagi na działanie „w złej woli” - jak określili je we wtorek w waszyngtońskim sądzie pełnomocnicy strony skarżącej.

Większość rolników jest w tej sprawie reprezentowana przez prawników z International Rights Advocates. Twierdzą, że ich rodziny, zwierzęta i rośliny dotknięte zostały [w związku z opryskami] poważnymi skutkami ubocznymi.

Tylko jeden z poszkodowanych dysponował środkami umożliwiającymi mu do uzyskania wizy i podróż do Waszyngtonu, aby zeznawać osobiście; reszta zeznań zarejestrowana została na wideo.

„To historyczna sprawa” - powiedział "Washington Post" pełnomocnik poszkodowanych i dyrektor International Rights Advocates, Terrence P. Collingsworth. - „Ława przysięgłych zdecyduje wreszcie, czy DynCorp rozpylało w powietrzu toksyczną truciznę nad tysiącami ekwadorskich gospodarstw, niszcząc uprawy, zatruwając zwierzęta i powodując nieopisane cierpienia rolników i ich rodzin.”

W dokumentach sądowych oraz zeznaniach rolników opisane zostały spowodowane przez opryski mające miejsce w północnym Ekwadorze przypadki poważnych problemów zdrowotnych, w tym śmierć czterech niemowląt oraz przypadki wysokiej gorączki, wymiotów, biegunek i problemów skórnych.

Władze Ekwadoru poinformowały w pewnym momencie, że rozpylanie glifosatu zmusiło co najmniej 60 procent rolników mieszkających przy granicy do opuszczenia swoich gospodarstw i wstrzymania większości upraw, z których się utrzymywali.

„Oprysk dostawał się do domów i osiadał na nas [...] jak deszcz. Tak właśnie trafiało to do moich dzieci” - mówi Laura Sanchez (zeznanie z pliku pozostającego w dyspozycji sądu), której gospodarstwo znajdowało się około mili od granicy.

Inni opisują chmury pestycydu zasnuwające wszystko i przywierające do ich skóry.

Adwokaci Ekwadorczyków powiedzieli, że DynCorp powinno zostać pociągnięte do odpowiedzialności za rolę, jaka odegrało w tych nadużyciach jako wykonawca podczas Planu Kolumbia – długotrwałej akcji, rozpoczętej w ramach Wojny z Narkotykami przez rząd USA w latach 90., która pochłonęła 10 miliardów dolarów.

Plan Kolumbia, największą inicjatywę rządu USA w Ameryce Południowej, miał na celu zwalczanie narkotyków i dążenie do pokoju — głównie za pomocą środków militarnych. Zdecydowana większość z ponad 5 miliardów dolarów pomocy, jakie Stany Zjednoczone przekazały Kolumbii, według Amnesty International przypadły w udziale wojsku i policji.

DynCorp utrzymuje rzecz jasna, że problemy zdrowotne rolników nie były spowodowane wykonywanymi przez nich misjami rozpylania glifosatu i że rozpylanie go przy granicy nigdy nie miało miejsca.

Na szczęście, przy wsparciu prezydenta Kolumbii Juana Manuela Santosa, który otrzymał w ubiegłym roku Nagrodę Nobla, rząd kolumbijski ogłosił w roku 2015 koniec oprysków glifosatem, powołując się na obawy związane z jego związkiem z rakiem.

Oceń treść:

Average: 8.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne

Pod koniec kwietnia pojechałam na odludzie-niesamowicie piękna

okolica,las,jezioro,mała plaża.Nie wiedziałam za bardzo,czego się spodziewać,na

wszelki wypadek wzięłam kanapki i soczek Kubuś :).Nastawiłam się głównie na

pływanie i zjednoczenie z wodą,więc rozebrałam się do stroju kapielowego i

położyłam na kocu.Głowę miałam nabitą ostrzeżeniami,ze grzybki to duszki i jak

nie będę ich szanować,to mi wkręcą taką jazdę,że zwariuję.Wzięłam 30,zagryzając

  • Dekstrometorfan
  • Pozytywne przeżycie

okoliczności: powrót po latach do domu, niedawne wyjście z psychiatryka nastawienie: raczej pozytywne, było mi wszystko jedno, kiedy i jak się to skończy

Słowem wstępu: wyszedłem właśnie z psychiatryka, gdzie byłem, bo hmm... bo podobno mogłem umrzeć, z raczej nieistotne jakich powodów i przez różne jednostki chorobowe mojego mózgu. Bywa i tak, nieważne. W każdym razie po 3 latach liceum w innym mieście i zdanej mimo wszystko na psychotropach maturze (nie wiem jak, nie pamiętam swojej matury) wróciłem wreszcie do domu próbować chociaż trochę posklejać życie do kupy.

  • LSD-25

Jako ze opisywane wydarzenia działy sie ponad rok temu a moja pamięć nie należy do doskonałych to chronologia może nie być idealna, jednak postaram się oddać wrażenia jak najbardziej subiektywnie i autentycznie.

 

  • Alkohol
  • Golden Teacher
  • Grzyby halucynogenne
  • Klonazepam
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Do samego tripa nastawiony byłem bardzo pozytywnie, przed zjedzeniem popytałem wielu znajomych, którzy wcześniej mieli kontakt z psychodelikami — szczególnie grzybami — o m.in. czas działania, przebieg, możliwe problemy, dawkowanie itd. Wszystkie informacje pokrywały się ze sobą, więc czułem się pewnie i zdecydowanie. Grzybki miały zostać zjedzone na terenie bardzo spokojnej dzielnicy na obrzeżach dużego miasta — kilka bloków, w większości szerokie ulice i domki jednorodzinne. Znajduje się tam niewielki park, wieczorem i w nocy praktycznie zawsze pusty, w którym często przesiadujemy paląc ziółko i nigdy nie było tam żadnego przypału, a więc idealne miejsce na początek tripa. Tamta noc była w miarę chłodna - około 10 stopni na plusie, ale byłem ciepło ubrany, miałem również plecak a w nim 3 litry wody, chusteczki do nosa i trochę jedzenia. Ulice w tej okolicy po zmroku są cały czas puste, rzadko spotyka się nawet pojedynczy samochód, a co dopiero pieszego. Jest to w miarę zielona okolica, przy prawie wszystkich ulicach rosną drzewa i krzaki, jest też kilka parków i skwerów.

Czekałem na tę chwilę od dobrych kilku dni, od kiedy kolega (dalej będzie nazywany B.), który swoją drogą zawsze bał się psychodelików, nigdy nie brał i unikał ich, po raz pierwszy przyjął u znajomego łącznie około 4 gramów nieznanego gatunku grzybów — najpierw 1,5g, a po wejściu fazy kolejno 1,5 i 1 na dorzutkę. Po tamtym wieczorze skontaktował się ze mną i oznajmił, że nigdy w życiu nie przeżył czegoś tak niezwykłego — że jest to stan nieporównywalny do MDMA, amfetaminy, koksu, zioła ani niczego innego co kiedykolwiek próbowałem.