Mateusz Klinowski: ateista, naukowiec, burmistrz papieskich Wadowic, który… nie stroni od narkotyków

Ateista, społecznik, zwolennik legalizacji marihuany, który w papieskich Wadowicach wygrał wyścig o fotel burmistrza. Z nowoczesnym podejściem do pełnienia funkcji publicznej, które przysporzyło mu tyle samo zwolenników, co przeciwników. Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktor nauk prawnych. Medialne objawienie ostatnich wyborów samorządowych, stawiane na równi z sensacyjnym objęciem przez Roberta Biedronia fotela prezydenta Słupska.

Tagi

Źródło

Onet
Łukasz Gnat

Komentarz [H]yperreala

Bardzo ciekawi jesteśmy ciekawi co będzie się działo w Wadowicach dalej.

Odsłony

2173

Ateista, społecznik, zwolennik legalizacji marihuany, który w papieskich Wadowicach wygrał wyścig o fotel burmistrza. Z nowoczesnym podejściem do pełnienia funkcji publicznej, które przysporzyło mu tyle samo zwolenników, co przeciwników. Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktor nauk prawnych. Medialne objawienie ostatnich wyborów samorządowych, stawiane na równi z sensacyjnym objęciem przez Roberta Biedronia fotela prezydenta Słupska.

Zadomowił się Pan już w nowym gabinecie?

Jeszcze długo się nie zadomowię.

Co Pan zmienił jako pierwsze?

Wyprałem dywan. Sądząc po zapachu, musiała się tutaj znajdować urzędowa palarnia.

Z czego wynikały Pańskie starania o objęcie urzędu burmistrza Wadowic?

Mniej więcej w 2009 roku zorientowałem się, że moje miasto jest zarządzane przez ludzi bez potrzebnych kompetencji, którzy wpędzają je w coraz większe tarapaty.

Pańską oponentkę, która piastowała urząd przez ponad dwie dekady, nazywano carycą. Twierdzi Pan, że to nie były dobre rządy. Co chciałby Pan osiągnąć w wymiarze politycznym, ekonomicznym i gospodarczym?

Chciałbym, żeby mieszkańcy poczuli, że władza jest dla nich, a nie odwrotnie. Chciałbym, żeby w jak największym zakresie partycypowali we wszystkich zapadających w samorządzie decyzjach.

To rządzenie nie będzie łatwe – musi Pan współpracować z opozycyjną Radą Miejską.

W radzie jest dużo osób nowych, które startowały z komitetu poprzedniej burmistrz, ale nie reprezentują jej, tylko mieszkańców swojego okręgu. To daje pole do współpracy.

W jaki sposób przekonał Pan tych polityków do siebie? Pochodzicie przecież z dwóch skrajnych ugrupowań.

Pokazałem, co chcę zrobić, tłumaczę się im z każdej decyzji, więc mają kontrolę nad tym, co dzieje się w gminie. Do tego cały czas zachęcam ich do współpracy.

Jest Pan autorem pomysłu transmisji posiedzeń rady w internecie - to obywatelski ukłon w stronę wyborców czy może sprytny zabieg i rodzaj nacisku na polityków wchodzących w skład rady?

Jeżeli nacisk, to opinii publicznej, normalny przecież w demokracji. Przykładowo, jeżeli radni chcieliby utrudniać proponowane i obiecane przeze mnie mieszkańcom reformy, będą musieli się z tego jakoś wytłumaczyć.

Co chciałby Pan powiedzieć wadowickim blogerom i lokalnym mediom, które nie przebierają w środkach, żeby Pana zdyskredytować?

Każda władza potrzebuje rozliczających i oceniających. Ubolewam jedynie nad poziomem tych rozliczeń. Ciężko jest dyskutować z kimś, kto dyskutować nie umie i nie chce. Lokalni komentatorzy to przecież współpracownicy polityków, którzy potracili w wyniku wyborów swoje stanowiska. Dla nich kampania wyborcza ciągle trwa.

W internecie nazywano już Pana anarchistą, ćpunem, gejem, komuchem...

Było tego znacznie więcej, bo wyobraźnia lokalnych mediów i polityków zdaje się nieograniczona.

A Pan jak widzi samego siebie?

Jestem działaczem społecznym, aktywistą miejskim, który zorganizował oddolny ruch ludowy ponad politycznymi podziałami i zdemontował lokalny, patologiczny układ władzy, wywołując ogólnokrajową sensację. Mam nadzieję, że moje metody zostaną skopiowane przez innych społeczników, którzy borykają się z podobnymi problemami u siebie w gminach – małych czy dużych. Jestem jednak również naukowcem, publicystą, dziennikarzem obywatelskim, który został przez okoliczności zmuszony do piastowania funkcji burmistrza miasta i wikłania się w politykę, która w naszym kraju nie wygląda zbyt przyjemnie. Dotykam więc jądra ciemności, z którym nikt normalny nie chciałby mieć nic wspólnego. Panuje przekonanie, że polityka to jedno wielkie bagno. Teraz, gdy jestem już w jego środku, dociera do mnie, jak bardzo jest ono mętne. Znacznie bardziej mętne niż mógłby przypuszczać przeciętny obywatel. Ale jeżeli ów przeciętny obywatel nie zacznie działać, nie zaangażuje się lokalnie, bagno będzie się rozrastać, obejmując swoim zasięgiem kolejne obszary życia.

Powiedział Pan kiedyś o sobie, że jest zdeklarowanym konsumentem narkotyków.

Wzięło się to stąd, że kiedyś brałem udział w akcji „Fajni ludzie biorą narkotyki”, której celem było zwrócenie uwagi na problem represyjnego prawa wymierzonego w osoby sięgające po niedozwolone środki. Chodziło o pokazanie, że konsumentem zakazanego dzisiaj, a legalnego kiedyś środka, może i jest każdy – prawnik, lekarz, nauczyciel, policjant. Tymczasem na potrzeby polityków robi się z nas narkomanów i wsadza do więzień, choć akurat tutaj ofiarami padają głównie osoby o niskim statusie społecznym, stanowiące łatwy cel represji. W warunkach polskich chodzi głównie o młodzież z tzw. nizin. Takie działanie nie ma sensu i z pewnością nie zapobiega narkomanii. Wiedzą o tym wszyscy specjaliści, ale politycy nie przyjmują tego do wiadomości.

Pan zażywa czy nie?

Media i przeciwnicy w wyborach okrzyknęli mnie narkomanem, więc pozostaje mi jedynie z godnością nieść i ten krzyż. Zwłaszcza że regularnie sięgam po najgroźniejsze z narkotyków – nikotynę i alkohol. Używki całkowicie legalne i wręcz gloryfikowane.

Przeprowadził Pan w urzędzie czystki?

Nic podobnego, choć kilka osób rzeczywiście straciło pracę. Przede wszystkim dziennikarze lokalni, zatrudnieni na stanowiskach asystentów i doradców poprzedniej burmistrz. Ich etaty wygasły same. Kilka osób samo odeszło z urzędu na wieść o moim wyborze czy wskutek wygaśnięcia umów czasowych. W sumie stan zatrudnienia zmniejszył się o ok. 10 osób. Ale zdaję sobie sprawę, że mieszkańcy oczekują czystek.

Teraz zatrudnia Pan ludzi z zewnątrz, głównie z Krakowa.

Tak, w jednym celu – żeby nie zostać posądzonym o zatrudnianie kolegów ze stowarzyszenia, z którym walczyliśmy w wyborach, bo obiecałem tego nie robić. Zatrudniłem osoby z zewnątrz na stanowiskach asystentów i wiceburmistrz. Są to osoby spoza lokalnych układów, osoby, które znałem, bo taka jest specyfika najbliższych współpracowników – nie wyobrażam sobie, aby wiceburmistrzem została osoba, do której nie miałbym zaufania. Natomiast rozpisuję konkursy na stanowiska urzędnicze, także takie, gdzie konkurs nie jest wymagany. W drodze konkursu chcę też znaleźć członków rad nadzorczych naszych spółek. Wprowadzam nowe standardy przejrzystości urzędu, podejmowanych decyzji.

Niemalże od początku kadencji towarzyszą Panu głośne afery. Pierwszą z nich była „afera aniołkowa” (burmistrz Klinowski zatrudnił w Urzędzie Miasta Dorotę Wyganowską, 24 l. - asystentkę ds. komunikacji społecznej, Karolinę Czyżowicz, 25 l. - asystentkę ds. prawnych oraz Ewę Całus, 27 l. – wiceburmistrz – przyp. red.). Co 27-latka może wiedzieć o pełnieniu tak odpowiedzialnej funkcji publicznej?


To przecież jeden z moich najzdolniejszych studentów. Przez długie lata działała w Samorządzie Studentów UJ, w przyszłym roku będzie już radcą prawnym. Doświadczenia zdobywała w Dziale Rekrutacji UJ. Fakt, że zatrudnienie młodych kobiet z wyższym wykształceniem wywołało oburzenie mediów, wystawia naszemu społeczeństwu nie najlepsze świadectwo.

Nieoficjalnie mówi się, że uposażeniem miesięcznym wiceburmistrz będzie ponad 8 tys. złotych brutto.

Moim zdaniem to nie jest dużo. Pani Karolina, aplikant adwokacki po studiach prawniczych, zarabia ok. 3,3 tys. złotych brutto, a pani Dorota mająca wykształcenie wyższe – 2,7 tys. brutto, czyli porównywalnie do tego, co dostaje zatrudniany przez nas robotnik gospodarczy czy sprzątaczka.

A dla Pana 11 tysięcy brutto to za mało?

Skądże! To więcej niż zarabiałem do tej pory na uczelni i to dobry pieniądz, biorąc pod uwagę średnie wynagrodzenie w kraju. Ale, jak podkreślałem wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat, pieniądze nie są i nigdy nie były dla mnie motywem działania. Tym bardziej więc smuci puszczona przez ogólnopolskie media kaczka dziennikarska o moich finansowych żądaniach. Przekręcenie moich wypowiedzi i publiczna nagonka nie przysłużą się jakości polskiej polityki. Cała sprawa podziała bowiem odstraszająco na tych polityków, którzy chcieliby iść w moje ślady i rozwijać politykę jawności. Po co to robić, skoro nie dorosły do tego ani media, ani opinia publiczna? Można na tym tylko stracić.

Przysługuje Panu prawo rezygnacji ze stanowiska...

Startując w wyborach, zobowiązałem się, że będę je piastował przez okres kadencji.


Ostatnio światło dzienne ujrzała dość żenująca „afera kanapkowa”. Jest Pan jedynym burmistrzem w Małopolsce, który ogłosił przetarg na catering na własne potrzeby.

Konkurs ofert nie dotyczył cateringu na moje potrzeby, tylko zakupu kanapek dla moich pracowników i gości w miejsce ciastek i cukierków. Ale chciałbym, żeby jedyne afery, jakie będzie można mi przykleić, to „afera kanapkowa” i zatrudnienie młodych kobiet. To by znaczyło, że nie dałem się skorumpować i nigdzie nie popełniłem większych błędów. Ujawniam wszystkie umowy, które zawieramy i zdawałem sobie sprawę, że kanapki zostaną natychmiast wyciągnięte przez te same osoby, które na koszt urzędu niejeden raz jadły za czasów poprzedniej burmistrz. Tylko co z tego? W każdej firmie przełożony ma zapewnić odpowiednie warunki swoim pracownikom. Dla mnie te kanapki za 3 zł to inwestycja, zamiast kawy i ciastek, które kupowała poprzedniczka, o wydatkach w restauracjach nie wspomnę. Fakt, że muszę się z tego tłumaczyć jest żenujący.

A jeśli przyjadą goście z miast partnerskich lub biskup z wizytacją…

…dostaną kanapkę (śmiech).

Z nowego burmistrza podobno nie są zadowoleni lokalni proboszczowie…

Postanowili się z nami nie spotykać, chociaż mieliśmy razem organizować Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku i zapraszać papieża Franciszka. Zaprosiłem wszystkich w pierwszym tygodniu urzędowania, ale niestety żaden z proboszczów nie przyjął zaproszenia. Zjawiło się za to kilku wikariuszy, którzy będą z nami współpracować przy tym projekcie.

Co z bardziej opornymi księżmi? Czy da się połączyć te dwie planety światopoglądowe tak, jak w przypadku nieprzychylnej Rady Miejskiej?

Jestem otwarty na dialog. Karol Wojtyła wywodzący się z tego miasta był papieżem dialogu i liczę na to, że proboszczowie przyswoją sobie wreszcie jego nauki.

W Wadowicach istnieje dość silny ładunek religijno-historyczny, to krwiobieg tego miasta. Będzie Pan chciał umacniać jego papieskość?

Ona już jest silna. Chciałbym, żeby nie była jedynie sloganem. Chciałbym, żeby to czyny świadczyły o podążaniu śladem myśli Jana Pawła II, a nie hasła i nomenklatura. Poprzednia władza wykorzystywała Jana Pawła II do swoich politycznych celów. Ja nie zamierzam tego robić, choć chciałbym, żeby postać JPII była istotnym elementem promocji gminy Wadowice.

Ale w holu Urzędu Miasta stoi popiersie Jana Pawła II. Czy to Panu, jako ateiście pełniącemu funkcję publiczną, nie przeszkadza?

Zupełnie nie. Podobnie jak krzyż wiszący w moim gabinecie.

Oceń treść:

Average: 8 (1 vote)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

cala polska klasa polityczna jest do wymiany,od sejmu po sejmiki i jeszcze nizesz,to pokolenie musi odejsc,czym predzej to sie stanie tym lepiej dla nas mlodych jak i dla calego spoleczenstwa.

Anonim (niezweryfikowany)

Wspaniały człowiek o bardzo zbliżonych poglądach do moich, mam nadzieję że jest w tym kraju wystarczająco dużo takich ludzi.

Obawiam się jednak że wielu młodych ludzi jest zarażonych obecnym podejściem do świata. I dużo wody w Wiśle upłynie zanim wypleni się taką podstawe :-\

Anonim (niezweryfikowany)

Wychodzi na to, że piastując stanowisko burmistrza i biorąc czynny udział (z tego tytułu) w lokalnej rozgrywce politycznej, można być człowiekiem światłym, zoorganizowanym i otwartym na ludzkie problemy ;)

Anonim (niezweryfikowany)

Oby więcej takich ludzi na wyrzszych stanowiskach.

Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby Psylocybinowe
  • Pierwszy raz
  • Psylocybina

Las łąka i chatka nad stawem.

Luty 2020 , poniedziałek tuż po sobotniej studniówce, zerkam na telefon wiatr i brak optymistycznych prognoz.

Lecz to nie prognoza pogody trzyma mnie w napięciu, to myśl o tym dniu na, który czekałem.

Pierwsze doświadczenie psychodeliczne, a role główne grają PsilocybeCubensisMexican wyhodowane z growboxa.

Ta myśl, doświadczenie tego co inni opisywali, a jednocześnie obawa, mimo to pierwsze skrzypce grała ekscytacja na nowe doświadczenie .

  • Narkoza

doświadczenie: zero


set und setting: jasne, sterylne pomieszczenie








no ja w sumie pierwszy raz mialem kontakt z dragami konkretnymi jakimis

wlasnie na stole operacyjnym. jak mialem 7 lat zlamalem sobie reke, a

tydzien wczesniej pies ugryzl mnie pod lewym okiem i jakby mnie dziabnal z

0.5 cm wyzej to bym byj jednookim bandytom :> bo na wsi bylem wtedy a tam

rozne rzeczy sie dzieja. i wlasnie ta reke sobie zlamalem, w trzecim czy

  • alfa-PVP
  • Ketony

Różnie.

Uwaga! Od dnia 1 lipca 2015 roku substancja w Polsce NIELEGALNA.

 

Kolejną z opisywanych przeze mnie substancji będzie α-Pirolidynopentiofenon, znany również jako a-Pirolidynowalerofenon, a także (RS)-1-fenyl-2-(1-pirolidyno)-1-pentanon.

  • Szałwia Wieszcza

Autor: electrofreak

Set & settings: własny pokój, sam w domu, paliłem przez okno

Dokładne dawkowanie: SD ekstrakt x10, ile nie wiem dokładnie - więcej w TR

Wiek: 21

Doświadczenie: salvia po raz pierwszy, tzn. paliłem susz brak efektów, wcześniej MJ, pixy, benzydamina, GBL, LSD, najróżniejsze stymulanty, różne mixy, sporo w szpitalu na różnych opiatach, coś tam jeszcze było, generalnie różnorodne, ale bez szału

randomness