Leki w sklepie jak dopalacze. Bez żadnej kontroli

Faktyczny nadzór sprawowany przez inspekcję farmaceutyczną dotyczy zaledwie 4 proc. rynku medykamentów. Stacje benzynowe czy poczty są poza jakąkolwiek kontrolą.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Gazeta Prawna
Patryk Słowik

Komentarz [H]yperreala: 
Czyżby wychodziło na to, że czas wytoczyc przeciw stacjom benzynowym mi spożywczakom te same paragrafy o stwarzaniu zagrożenia dla zdrowia i życia, co przeciw dopalaczom?

Odsłony

815

Faktyczny nadzór sprawowany przez inspekcję farmaceutyczną dotyczy zaledwie 4 proc. rynku medykamentów. Stacje benzynowe czy poczty są poza jakąkolwiek kontrolą.

 

Artykuł 71 ustawy – Prawo farmaceutyczne (t.j. Dz.U. z 2008 r. nr 45, poz. 271 ze zm.) stanowi, że poza aptekami i punktami aptecznymi obrót detaliczny produktami leczniczymi wydawanymi bez przepisu lekarza, z wyłączeniem produktów leczniczych weterynaryjnych, mogą prowadzić między innymi sklepy ogólnodostępne. Oznacza to, że sprzedażą niektórych leków, w tym wielu przeciwbólowych, zajmuje się ponad 300 tys. placówek handlowych. Produkty wydaje personel bez właściwego przeszkolenia, a medykamenty przechowywane są częstokroć w niewłaściwych warunkach.

Szokująca bezradność

Na problem od wielu lat zwracają uwagę farmaceuci. Niedawno intensywniej zainteresowali się nim także politycy. Posłowie z sejmowej komisji zdrowia przyznają, że obecne regulacje mogą prowadzić do wielu zatruć lekami.

Z raportu dla Reckitt Benckiser wynika, że 489 mln tabletek przeciwbólowych rocznie kupujemy poza apteką. Głównie w osiedlowych sklepach, hipermarketach, kioskach i na stacjach benzynowych. Ile jest zatruć spowodowanych przedawkowaniem lub nieodpowiednim zażywaniem produktu – tego nie wiadomo.

Poseł PO Rajmund Miller zapytał więc głównego inspektora farmaceutycznego (GIF) o pozaapteczny obrót produktami leczniczymi. Odpowiedzi mogą szokować. Wynika z nich, że organy państwa nie mają nawet informacji o liczbie miejsc objętych ustawowym określeniem „sklepy ogólnodostępne”. Placówki te nie mają bowiem obowiązku zgłaszania prowadzenia obrotu lekami.

Ani inspekcja farmaceutyczna, ani sanepid nie mają możliwości skontrolowania, czy punkty sprzedaży funkcjonują prawidłowo oraz czy leki są właściwie przechowywane. Sanepid nie może tego zrobić, gdyż w zakresie obrotu lekami właściwa jest inspekcja farmaceutyczna. Ta zaś też jest bezsilna, gdyż zgodnie z art. 37at ust. 1 prawa farmaceutycznego „organ zezwalający jest uprawniony do inspekcji lub kontroli działalności gospodarczej, na którą zostało wydane zezwolenie”. Sklepy nie muszą ubiegać się o uzyskanie zezwolenia na sprzedaż leków w obrocie pozaaptecznym, więc przepis ten – jak przyznaje GIF – nie ma zastosowania.

Kolejna kwestia: kary. Jak czytamy w informacji przekazanej przez GIF: „Państwowa Inspekcja Farmaceutyczna nie ma uprawnień do nakładania kar na przedsiębiorców prowadzących sklepy ogólnodostępne sprzedające leki niezgodnie z przepisami”.

Innymi słowy, w Polsce każdy sklep może handlować lekami. Zażycie większości z tych produktów w nadmiernej dawce grozi nawet śmiercią. Państwowe organy zaś nie mają uprawnień, aby przeciwdziałać nieprawidłowościom na rynku.

Małe możliwości

Nawet jednak gdyby inspekcja farmaceutyczna mogła kontrolować sklepy, w praktyce nie byłaby w stanie tego robić. Na niedawnej konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Leki Tylko z Apteki prelegenci zwracali uwagę, że aby istniała realna możliwość weryfikacji funkcjonowania ogromu placówek handlowych, trzeba by zatrudnić na stanowisku kontrolerów połowę wszystkich polskich farmaceutów. To zaś – biorąc pod uwagę, że wymogi w stosunku do inspektora farmaceutycznego są zbliżone do tych, które musi spełniać kierownik apteki – oznaczałoby konieczność zamknięcia wszystkich aptek w Polsce.

– Przewrotnie można rzec, że skoro pracownik stacji benzynowej może sprzedawać leki, to farmaceuci powinni móc sprzedawać benzynę w kanistrach i olej silnikowy w butelkach oraz chipsy i alkohol. Jaki sens ma uniwersyteckie kształcenie farmaceutów, skoro bez jakiegokolwiek nadzoru w sklepach leki może sprzedawać człowiek nawet bez zawodówki? – pyta retorycznie Mariusz Politowicz, kierownik apteki Pod Wagą w Pleszewie.

Dwa rozwiązania

Pozostaje pytanie, jak rozwiązać ten problem. Część farmaceutów uważa, że recepta jest bardzo prosta: wystarczyłoby z przepisów prawa farmaceutycznego wykreślić możliwość sprzedaży leków przez sklepy ogólnodostępne. Wtedy produkty lecznicze wydawaliby wyłącznie farmaceuci.

Rajmund Miller uważa jednak, że takie rozwiązanie nie zyskałoby społecznego poparcia. Jak mówi, realną do wprowadzenia zmianą jest ograniczenie wielkości opakowań w sklepach do nieprzekraczających dawki maksymalnej. Na przykład zamiast opakowania zawierającego 50 tabletek paracetamolu w opakowaniu będą zaledwie 2–3 tabletki.

– Ale jeszcze ważniejsze jest to, by te placówki były kontrolowane. Dlatego dobrze byłoby wprowadzić dla nich konieczność uzyskania zezwolenia na sprzedaż leków – tłumaczy poseł Miller.

Dodaje, że dla sklepów restrykcje nie byłyby nadmiernie dotkliwe, a na zmianach skorzystaliby przede wszystkim pacjenci.

Przyjmujemy fikcję, że miliony Polaków znają się na lekach 

Ustawodawca zakłada, że „w sklepach ogólnodostępnych osoby wydające produkty lecznicze muszą posiadać wiedzę z zakresu: zastosowania, przechowywania sprzedawanych produktów leczniczych, nabytą z informacji zawartych w ulotkach załączanych do produktów leczniczych”. Skoro ustawodawca tak napisał, to na pewno posiadają. A w praktyce? Komentarzem niech będzie wieszanie w wielu sklepach paracetamolu na butelkach wódki, czyli mówiąc wprost – usiłowanie zabójstwa. Mamy egzaminy na kartę rowerową i pływacką, ale przyjmujemy fikcję, że na lekach kilkadziesiąt milionów Polaków zna się z automatu. Na tej samej zasadzie można by spytać, po co egzamin na prawo jazdy, skoro wystarczy napisać, że kierujący pojazdem musi mieć wiedzę nabytą z przepisów prawa drogowego? Uprawnienia kontrolne inspekcji farmaceutycznej są mniejsze niż kontrolera w tramwaju. W dodatku nie wiadomo, gdzie iść na kontrolę, bo nie ma rejestrów. Obecny stan prawny i faktyczny można porównać z sytuacją, w której policja nie wiedziałaby, ilu jest kierowców, samochody nie muszą być rejestrowane i nie przechodzą badań technicznych, kierujący nie muszą zdawać egzaminu, a drogówka liczy kilka osób. W dodatku nie istnieją mandaty i fotoradary, ale wciąż upieramy się, że wszyscy na pewno jeżdżą grzecznie i bezpiecznie. Takie właśnie podejście prezentuje państwo w stosunku do obrotu lekami.

Oceń treść:

Average: 9.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Gałka muszkatołowa

Stan, warunki etc.: Generalnie nastrój ani specjalnie zły, ani dobry. Siedzę w domu, sierpień. Lekki ból głowy. Zaciekawienie ralacjami o gałce, na które przypadkiem wpadłem na hyperreal.



Doświadczenie: to było dawno i nieprawda ;) A co do gałki, lata temu zjadłem półtorej i nic, uznałem wtedy pogłoski o jej tajemniczej mocy za jakąś miejską legendę ;)


  • Inne
  • Pierwszy raz

Różny. Głównie wieczorne testowanie herbatek i palenie skrętów

No i tu znów krótko i zwięźle. I znów - pokazywanie, że można względnie zdrowo, że są fajne, naturalne dobra, które można wykorzystywać zamiast ćpania różnych chemicznych świństw. I mówię to jako osoba (co widać po lewej stronie w Doświadczeniu), która dość dużo próbowała i, która w pewnym momencie swojego życia powiedziała DOŚĆ. Od tamtego czasu zainteresowałem się wąsko (wiadomo w jakim sensie) pojętą botaniką.
Ale dość biadolenia o mnie. Miało być o tej fantastycznej roślinie. No to jedziem.

  • Dekstrometorfan
  • Pozytywne przeżycie

Bardzo pozytywne nastawienie w stosunku do nadchodzącego tripa. Sam w mieszkaniu.

Zakładam swoje ulubione bokserki z myszką Miki.
Czuję się taki męski.
Jestem w nich niczym superbohater.
Narkotyk już powoli wchodzi. Stopniowo zaczyna mnie smyrać swoimi niematerialnymi mackami po odbycie świadomości.
Tra ta ta, muzyka gra
Skaczę. Skoczno mi.
Podaj mi moje sandały,
Znaczy narty. Ale bym chciał w stanie upojenia deksem
Wyjebać się na nartach. Achhh.
Czuję się jak Adam Małysz.

  • Gałka muszkatołowa
  • Przeżycie mistyczne

Dobre towarzystwo, miejscówka spokojna, nastawienie pozytywne, tylko zmęczenie lekkie, bo spałem ledwie 6 godzin.

A więc tak- siedzę teraz tak spizdgany, jak nigdy. Tylko cudem udaje mi się nie popaść w obłęd. Tylko skupienie na czymś uwagi choć przez chwilę mnie koi. Strach i panika w obliczu tego wszystkiego, co nas tworzy.

 

W obliczu nowego oblicza otoczenia i mnie samego. 

 

 

randomness