na początku zahaczmy o sprawy techniczne, będzie więc króciutko o organizacji tego tekstu: część pierwsza pobieżnie opowie ci, co w części drugiej znajdziesz dokładny opis |
Zło w strzykawce
Streszczenie artykulu Der Spiegel o narkomani, narkotykach, mafii, legalizacji, itp.
Tagi
Źródło
Odsłony
6517SPOJRZENIE
_______________________________________________________________________
Czwartek, 8.04.1993
ISSN 1067-4020 nr
70
_______________________________________________________________________
Jerzy Remigioni ZLO W STRZYKAWCE [cz. I]
Po drugim uderzeniu na wiosne ubieglego roku na dworcu kolejowym w
Hamburgu powstal prawdziwy, choc przejsciowy deficyt narkotykow. Cena
za gram heroiny skoczyla z 80 marek na 150.
Aresztowano rowniez posrednikow, w tym niejaka Marcelle Pappenmeyer,
ktora chciala kupic heroine dla swej uzaleznionej 25-letniej corki.
Grozi jej za to kara do 4 lat wiezienia. Wszystko sie zgadza, kazdego
roku wszczyna sie 90 tysiecy spraw karnych o posrednictwo w handlu
narkotykami, 2 tysiace detektywow aresztuje kazdego dnia przecietnie
250
handlarzy, w ciagu ostatniego roku skonfiskowano 15 ton srodkow
odurzajacych.
Tylko, ze wszystko to nic nie pomaga.
Liczba uzaleznionych ciagle wzrasta, narkotykow jest coraz wiecej -
i
coraz wiecej jest zgonow. W 1991 roku 2125, do lipca 1992 - 1180. W
tym
szalenstwie, zdaje sie, jest metoda.
Ze metoda ta nie dziala, mowi sie juz wsrod policjantow i politykow.
Coraz czesciej twierdza oni, wespol z prokuratorami i sedziami, ze
czas
skonczyc te zabawe w policjantow i dealerow.
"Legalizacja" - brzmi kluczowe i prowokacyjne slowo, kiedys nalezace
do
skrajnej lewicy, a dzis znajdujace zwolennikow wsrod establishmentu
policyjno-prawniczego. `Widzimy codzien, ze nasza praca do niczego
nie
prowadzi - mowi szef policji w Dortmundzie. `Trzeba zezwolic na legalna
dystrybucje nie tylko haszyszu, ale rowniez i twardych narkotykow,
w tym
heroiny.
Zdanie to podzielaja rowniez lekarze. Ankieta prawicowego instytutu
badania opinii wsrod 2 tysiecy hamburskich lekarzy wykazala, ze co
drugi
popiera dystrybucje narkotykow przez panstwo. Wedlug przewodniczacego
berlinskiej izby lekarskiej, "haszysz i marihuana sa mniej szkodliwe
od
alkoholu".
Wladze Hamburga naleza do grona wladz osmiu wielkich miast niemieckich,
ktore oswiadczyly, ze "proba wyeliminowania popytu i podazy narkotykow
nie powiodla sie". Zdanie to podzielaja politycy nalezacy do SPD w
wielu landach. Politycy CDU/CSU maja inna opinie: "Kto mowi o
liberalizacji handlu narkotykami, ten popada w niebezpieczne
szalenstwo". Wedlug politykow prawicowych rozpowszechnianie takich
pogladow jest rownie niebezpieczne, jak sam handel narkotykami.
Kanclerz republiki zapowiada dalsze zaostrzenie walki z dealerami.
Polityka eskalacji uzycia sily przeciw handlarzom narkotykow i samym
narkomanom przyszla - podobnie jak sam problem uzywania narkotykow
- z
USA. Ale w naszym kraju polityka ta napotyka rosnacy sprzeciw,
szczegolnie zas ograniczenia praw obywatelskich, ktore sie z nia wiaza.
Areszty i przeszukiwania podejrzanych bez nakazow sadowych, bedace
na
porzadku dziennym, wydaja sie zbyt wysoka cena, jaka za to placi panstwo
prawa.
Kryminolog z Bremy, prof. Boellinger pisze m.in.:
`Kryminalizacja prowadzi do powstania dzikiego czarnego rynku i winduje
na niebotyczne poziomy ceny, powoduje zwiekszenie ilosci zgonow przez
kierowanie popytu na nowe i zanieczyszczone substancje, nieregularne
dawkowanie i "politoksymanie", czyli uzaleznienie od wiekszej ilosci
zwiazkow. Oprocz tego prowadzi do wtornej kryminogennosci, gdyz
narkomani, potrzebujac duzej ilosci pieniedzy, zdobywaja je poprzez
przestepstwa.
Boellinger uwaza, ze przejete z USA metody walki z narkomania powoduja
nieobliczalne szkody spoleczne i kulturowe. Statystyka dowodzi, ze
jeden
narkoman, potrzebujacy na zaspokojenie nalogu przecietnie 200 DM
dziennie, musi - przy obowiazujacych stawkach paserskich 1:10 - ukrasc
dobr za 2 tys. DM i wyrzadzic przy tym drugie tyle szkod materialnych.
Na konto narkomanii mozna w tej chwili zaliczyc w Niemczech co drugie
wlamanie do samochodu, co trzecie wlamanie do mieszkania i co piaty
napad rabunkowy. Nawet rezygnacja z wieczornego spaceru przez
mieszkancow miast, ktorzy obawiaja sie napadu, liczy sie jako cena
spoleczna prohibicji narkotykowej.
W porownaniu z ta cena sukcesy sa mniej niz znikome. Sposrod
aresztowanych w ubieglym roku 90 tys. podejrzanych o handel narkotykami,
jedynie 10% zostalo postawionych w stan oskarzenia.
Spektakularna kleska dotychczasowych usilowan walki z narkomania nie
jest spowodowana zbyt liberalnymi przepisami, ale specyfika
przestepstwa. Jesli ktos zostaje okradziony, zglasza skarge policji.
Jesli ktos placi olbrzymia sume handlarzowi narkotykow, po to, aby
je
sam zazyc, jest tez okradany, ale skargi nie zglosi. Zadne inne
przestepstwo - z wyjatkiem zdrady stanu - nie jest tak trudne do
udowodnienia.
Pytanie, ktore zadaje sie powszechnie w Bundesrepublice, brzmi:
"Dlaczego dorosly obywatel nie moze kupic dajmy na to kokainy tak samo,
jak kupuje alkohol albo kawe?" W licznych przypadkach spraw sadowych
o
posiadanie haszyszu i marijuany stanowisko takie zaczynaja juz zajmowac
nawet sady. Zgodnie z uzasadnieniem wyroku w jednym z sadow "Rausz,
podobnie jak jedzenie, picie i seks, nalezy do podstawowych potrzeb
czlowieka".
Idee takie sa naturalnie naiwne w swym radykalizmie. Powyzszy wyrok
sadu wzbudzil protesty nawet wsrod kolegow orzekajacego zespolu
sedziowskiego.
Tym niemniej niekonsekwencja polityki panstwa jest uderzajaca.
Narkotyk, ktorym jest alkohol, pochlania 40 tys. ofiar smiertelnych
rocznie, a cieszy sie tolerancja. Haszysz, w zwiazku z ktorym nikt
jeszcze nie slyszal o ofiarze smiertelnej, zwalczany jest bezlitosnie.
Cos tu nie gra.
Arbitralnosc rozrozniania, jakie narkotyki sa dozwolone, a jakie
karalne, ma dluga historie. Angielski krol Jakub I (1603-1625)
rozpoczal gwaltowna akcje przeciw sprowadzanemu z Ameryki narkotykowi
-
tytoniowi. W Lueneburgu, podobnie jak w Turcji, karano w XVII wieku
za
palenie tytoniu smiercia. Ale zwycieskiego marszu tego "bezboznego
zielska" to nie przerwalo.
Najbardziej znanym przykladem nieskutecznosci zakazu spozywania
narkotykow jest prohibicja alkoholowa w USA w latach 1920-33, ktora
nikomu nie przyniosla pozytku - poza mafia. Przyklad USA pokazuje,
ze
definicja narkotyku jest zawsze formulowana przez Zeitgeist. Tak wiec
kokaina i heroina byly kiedys powazanymi srodkami leczniczymi. Czysta
kokaina mogla byc przed 1884 rokiem kupowana i spozywana przez obywateli
USA bez ograniczen.
Potem wiara w kokaine jako uniwersalny srodek leczniczy zaczela sie
zalamywac. W 1903 roku komisja badajaca powstawanie nalogu stwierdzila,
ze kokaine spozywaja "szulerzy, wariaci, wlamywacze i podobni". Trzy
lata pozniej firma Coca-Cola zaprzestala dodawania kokainy do swojego
produktu. Trwalo jednak jeszcze osiem lat, zanim srodek ten zostal
uznany prawnie za narkotyk, obrot ktorym jest scisle reglamentowany
przez panstwo.
W tym samym czasie rowniez heroina, dotad produkowana przez niemiecka
firme farmaceutyczna Bayer i uwazana za remedium na cukrzyce, koklusz
i
grype, trafila na czarna liste. W 1924 na przesluchaniach odpowiedniej
komisji Kongresu, stwierdzono, ze heroina "zamienia ludzi w niemoralne
bestie". W ten sposob narkotyki staly sie symbolem zla emanujacego
z
natury ludzkiej.
W USA walka z narkotykami nasilila sie znacznie za administracji Nixona
i byla polaczona z reakcja na ruchy spoleczne hippisow, beatnikow itp.
Krucjata przeciw marijuanie skonczyla sie - jak wszystkie inne - kleska,
ale represje przeciw uzytkownikom niewinnych narkotykow, jakimi sa
haszysz i marijuana, spowodowaly jako reakcje niebywale rozkrecenie
handlu narkotykami "twardymi". Wtedy to zaczal sie prawdziwy problem,
ktory przywedrowal tez i do Europy.
Od tego czasu nie chodzi juz o prawo do szmerku w glowie - cala debata
obraca sie wokol problemu: jak mozna spowodowac plajte miedzynarodowego
koncernu, ktorego roczne obroty oscyluja wokol sumy 500 miliardow
dolarow, czyli okolo cztery razy wiecej niz General Motors?
Odpowiedzia moze byc uwolnienie dystrybucji narkotykow spod zakazu.
Jednym z najbardziej znanych zwolennikow tego pomyslu jest amerykanski
ekonomista, Milton Friedman, ktory uwaza, ze pomysl ten spowoduje upadek
mafii. Konsument - argumentuje Milton - tez odniesie z tego korzysc:
legalne narkotyki beda o wiele czystsze, niebezpieczenstwo
przedawkowania znacznie mniejsze.
Ale w opanowanych wojna z narkotykami Stanach Zjednoczonych pomysly
takie nie maja w tej chwili najmniejszej szansy. Idea wolnej sprzedazy
musi przyjsc ze Starego Swiata - mowi socjolog E. Nadelman.
Tlum. Jerzy Remigioni Piatek, 16.04.1993
ISSN 1067-4020 nr
71
________________________________________________________________________ Przeciwnicy legalizacji twierdza, ze gdy sie do niej dopusci, cala
Europa bedzie wygladala jak madryckie przedmiescie La Celsa.
Tam wlasnie, na skraju stolicy Hiszpanii, w nedznej dzielnicy bedacej
pozostaloscia po nieudanym programie socjalnym, pomiedzy wysypiskami
smieci gromadza sie dziesiatki "junkies", aby zaaplikowac sobie strzal
w
zyle. Potem wracaja do srodmiescia - autobusem nr 130, zwanym przez
Madrilenos "linia smierci". Szprycuja sie zreszta nie tylko tam, takze
w
srodmiesciu i w metrze. Policja nie robi nic, poniewaz zazywanie
narkotykow nie jest karalne - nie tyle zgodnie z prawem, co zgodnie
z
obowiazujaca praktyka.
Podobnie tolerancyjna byla do niedawna policja zurychska, gdzie
funkcjonowal lokalny "Needle Park". Skonczylo sie to w styczniu
ubieglego roku, gdyz podstawowy problem nie zostal rozwiazany: kupno
i
sprzedaz narkotykow w dalszym ciagu pozostawaly nielegalne, a wiec
kwitl
czarny rynek.
Wiekszym powodzeniem cieszy sie pomysl Holendrow. W ich kraju nie jest
przestepstwem posiadanie, kupno ani sprzedaz haszyszu w ilosci do 30
g.
Juz to male poluznienie prawa spowodowalo znaczne zlagodzenie sytuacji
na rynku narkotykowym. W Holandii istnieje okolo 2 tysiecy "kawiarni
haszyszowych". Centra mlodziezowe maja swoich wlasnych sprzedawcow,
niektore szklarnie przerzucily sie z uprawy jarzyn czy kwiatow na
rodzimy cannabis, stanowiacy juz 50% zapotrzebowania kraju.
Polityka ta spowodowala znaczne *zmniejszenie* sie liczby
konsumentow haszyszu. O ile na poczatku lat 70-tych, przed jej
wprowadzeniem, jeszcze 10% 18-latkow holenderskich odpowiadalo w
ankietach, ze probowalo "trawki", to aktualnie procent ten wynosi 2.
W
istocie, niewiele jest rozsadnych argumentow, ktory moglbyby podwazyc
celowosc legalizacji "miekkich" narkotykow. Ale rownoczesnie polityka
ta
w niczym nie rozwiazala problemow zwiazanych z narkotykami "twardymi".
Tylko legalizacja heroiny, ktora jest przyczyna smierci zdecydowanie
najwiekszej liczby ofiar narkotykow w Europie - jak twierdza eksperci
kryminalistyki - moze rozwiazac problem zwalczania narkotykow "twardych".
Wedlug projektu szwajcarskiego, kazdy obywatel kraju powyzej 16
lat mialby prawo otrzymac w swym kantonie "karte narkotykowa", na ktora
moglby legalnie kupowac w aptekach srodki odurzajace, oczywiscie "na
wlasne potrzeby". Aby zminimalizowac niewlasciwe uzywanie tych
substancji, kazdy otrzymywalby dokladna instrukcje na temat dawkowania
i
ryzyka, podobnie jak to jest przyjete przy kupnie innych lekarstw.
Dodatkowo obowiazywalby zakaz ich reklamowania.
Zachowanie monopolu i kontroli panstwowej sprawiloby, ze nie bylby to
system calkowicie swobodnego handlu a la Milton Friedman. To bylaby
glowna strona pozytywna. Stron negatywnych byloby jednak wiecej. Z
"tabu
narkotykowego" powstaloby szybko "obywatelskie prawo" posiadania srodkow
odurzajacych. Jezeli cos jest rozprowadzane przez panstwo, to nie moze
byc szkodliwe. I kazdy ma do tego "czegos" prawo.
Czyli: prawo do szmerku w glowie. Debata zaczyna sie od poczatku.
Wedlug wszystkich projektow liberalizacji narkotykow problem jest
podobny: nie mozna jej wprowadzac "po trochu". Jezeli sie dopusci do
obrotu heroina, nie bedzie juz odwrotu. Co sie wtedy stanie, nie potrafi
nikt przewidziec.
Wolny rynek, jesli sie go juz calkowicie zliberalizuje, potrafi rzadzic
sie prawami, ktorych nie powstydzilaby sie mafia. Szwajcarski tygodnik
"Weltwoche" zartuje, przewidujac produkt narodowego koncernu "Nestle"
pod nazwa "Nescrack".
Takze mafiosi nie pozostaliby bezczynni. Mogliby na przyklad zalac rynek
"crackiem" - przerobiona kokaina, ktora na poczatek kosztuje grosze,
ale
bardzo szybko powoduje uzaleznienie i olbrzymi wzrost wydatkow.
Zgodnie z roznymi scenariuszami wydarzen, po uwolnieniu rynku
narkotykowego cena heroiny powinna spasc do okolo 1% dzisiejszego
poziomu. Czy heroina rozpowszechni sie tak, jak alkohol? Czy twarde
narkotyki uda sie trzymac przed dziecmi lepiej, niz papierosy? Jak
duza
bedzie liczba uzaleznionych na rynku pracy, w ruchu drogowym, ile
wyniosa koszta i szanse na powodzenie ich terapii?
Odpowiedzi na te pytania przypominaja wrozenie z fusow. Glownie dlatego,
ze zasadniczy problem, uzaleznienie, jest prawie niezbadany.
Co to jest uzaleznienie, jak do niego dochodzi, i jak je zakonczyc,
sa
to ciagle wielkie niewiadome dziedziny nauki, bedacej na pograniczu
medycyny, psychologii i socjologii. Poniewaz tak malo wiadomo o tym
zjawisku, tym bardziej nie wiadomo, jak na nie wplywac. Podobnie
zagadkowe jest zjawisko zaniku uzaleznienia. Terapeuci narkotykowi
dzialaja na zasadzie "czarnej skrzynki": wiedza wprawdzie, ze czasami
ich
usilowania spotykaja sie z sukcesem, ale nie wiedza, dlaczego. Nigdzie
w
Republice Federalnej nie ma zadnej instytucji badan podstawowych, ktora
zajmowalaby sie tym i podobnymi problemami. Wszystkie badania
prowadzone sa pod auspicjami Glownego Urzedu Kryminalnego, czyli pod
haslem "wojny z narkotykami".
Spoleczenstwu, ktore tak niewiele wie na temat prawdopodobnie
najpowazniejszego problemu, jaki je dreczy, nie wolno pojsc na ryzyko
swobodnej dystrybucji heroiny. Bylby to eksperyment na - zywych -
ludziach. I nikt nie bylby w stanie eksperymentu tego zatrzymac w
dowolnej fazie, albo zadeklarowac zakonczonym.
Natomiast istnieja juz wyniki eksperymentow na nizszym poziomie,
odpowiadajacym ograniczonej i scisle kontrolowanej dystrybucji
narkotykow wsrod ludzi juz uzaleznionych. W angielskim miasteczku Widnes
kolo Liverpoolu od kilku lat sprzedaje sie "twarde" narkotyki na
recepty. W ramach tego projektu rozprowadza sie bezplatnie heroine,
kokaine, morfine, amfetamine i metadon.
"Nie czynimy tego, aby kazdy, kto chce, mogl pojsc do lekarza i poprosic
o kilka gramow - na przyklad - heroiny, bo ma taka ochote" - mowi
kierownik tego programu. "Jest to alternatywa: narkotyki od lekarza,
albo narkotyki z czarnego rynku". Recepty sa wypisywane pod scisla
kontrola lekarska i tylko w wypadku, gdy zazywanie srodkow odurzajacych
moze prowadzic do unormowania sie stylu zycia uzaleznionego pacjenta.
Stopien jego uzaleznienia sprawdza sie wielokrotnie przez analizy krwi
i
moczu. W wypadku potwierdzenia uzaleznienia, wypisuje sie recepty co
tydzien, n.p. na 28 ampulek po 100 mg heroiny lub 42 nasycone heroina
papierosy, ktore sa sporzadzane w specjalnie upowaznionych aptekach.
Za
papierosy placi sam pacjent, za narkotyk - panstwo.
Pomimo, ze nikogo z korzystajacych z tego programu nie naciska sie,
aby
sprobowal zerwac z nalogiem, w ciagu 9 ostatnich lat odnotowano 22%
przypadkow wyleczen. Nie tylko zreszta program ten pomaga narkomanom
- w
tym samym czasie w miasteczku znaczaco spadla przestepczosc.
Podobny eksperyment mial byc przeprowadzony od jesieni ubieglego roku
w
Szwajcarii: w kilku wiekszych miast miano rozpoczac dystrybucje
narkotykow miedzy ok. 250 uzaleznionych osob.
Profesor ekonomii z Saarbruecken, W. Pommerehne, widzi w tej metodzie
mozliwosc calkowitego "wysuszenia" kryminogennego rynku narkotykowego:
poprzez zaopatrzenie dokladnie tych osob, ktore sa juz uzaleznione,
odbierze sie gangom ich glowna grupe klientow. Cena rozprowadzanych
srodkow nie gra tutaj zadnej roli: koszta ich wytwarzania oscyluja
wokol
liczby 0.8% ceny czarnorynkowej. Znacznie wiecej musialaby kosztowac
kontrola nad aparatem dystrybucji narkotykow, ktory musialby byc
odpowiednio dobrze zorganizowany i operowac wedlug zasad obowiazujacych
w handlu bronia. Mozliwosc korupcji jest tutaj bardzo powazna.
W Niemczech szanse na wprowadzenie podobnych eksperymentow sa znikome.
Wprawdzie sa one silnie popierane przez specjalistow od kryminalistyki,
jak rowniez powazna czesc poslow SPD, odpowiednie ustawy nie maja szansy
jednak przejscia przez Bundesrat [izbe wyzsza parlamentu - J.R.], w
ktorej wiekszosc maja partie chadeckie. Wedlug ministra spraw
wewnetrznych Bawarii, "totalna kapitulacja przed mafia narkotykowa
nie
wchodzi w gre".
Przeciwnicy projektu wysuwaja m.in. nastepujace argumenty:
- Jesli panstwo staje sie samo handlarzem narkotykow, usprawiedliwia
tym
samym konsumpcje tychze;
- Przez wydzielanie uzaleznionym twardych narkotykow, przedluza sie
ich
cierpienia, zamiast ich leczyc;
- Akcja grozi wpadnieciem wielu przypadkowych uzytkownikow narkotykow
w
pelne uzaleznienie.
Argumenty te sa powazne, ale nie do konca przekonywujace. Przede
wszystkim nie dotycza one programow, ktore polegac maja na wydawanie
narkotykow wylacznie osobom juz uzaleznionym. Kontrolowana dystrybucja
narkotykow nie "przedluza cierpien", lecz jedynie podtrzymuje
uzaleznienie. Wielu lekarzy przy tym uwaza uzaleznienie od heroiny,
jezeli jest ona dostatecznie czysta i przyjmowana w higienicznych
warunkach, za zlo do przyjecia. Heroina nie prowadzi, nawet przy
regularnym jej zazywaniu, do trwalych uszkodzen organicznych. Wbrew
rozpowszechnionej opinii, uzalezniony od heroiny nie znajduje sie
na pewnej drodze ku smierci.
Wedlug dosc zgodnej opinii zarowno zwolennikow, jak i przeciwnikow
liberalizacji, decyzja w tej dziedzinie bedzie musiala byc podjeta
szybko, gdyz przy zachowaniu status quo liczba zgonow w wyniku
przedawkowania heroiny bedzie wzrastac lawinowo. Zwolennicy twierdza,
ze
w koncu stanie sie jasne, ze nie bedzie zadnej rozsadnej alternatywy.
Jezeli przepowiednia ta sie spelni, pani Papenmayer, o ktorej bylo na
poczatku tego artykulu, nie bedzie musiala kupowac heroiny dla swej
uzaleznionej corki na dworcu hamburskim. "Legalizacja - mowi zrozpaczona
matka - bedzie dla mnie oznaczac, ze wreszcie bede mogla w nocy spac
spokojnie".
O ile oczywiscie jej corka bedzie jeszcze zyla.
Tlum. Jerzy Remigioni Natomiast trudno sie nie zgodzic z teza, ze *cos* z tym masowym juz
zjawiskiem spolecznym trzeba zrobic. Wystarczy sie przejsc w okolice
dworca kolejowego w Stuttgarcie, czy szczegolnie we Frankfurcie,
oraz postudiowac rubryki kryminalne w lokalnej prasie. Ostatnio
pojawil sie nowy, polski element: w Republice Federalnej zaczyna
robic kariere polski "kompot", czyli wyjatkowo brudna forma
heroiny. Przed paroma tygodniami nakryto gang przemycajacy ten produkt
w butelkach po Coca-Coli (barwa sie zgadza) autobusami turystycznymi
z Polski. Stalo sie to po tym, gdy dwaj polscy kurierzy dojechali
do miejsca przeznaczenia juz jako denaci - nie wytrzymali glodu i
wstrzykneli sobie zbyt duza albo zbyt brudna dawke po drodze.
J.R. Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1993. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.
Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.
Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous
FTP i gopher, adres:
================
("Der Spiegel" 34/1992, wolne tlumaczenie / streszczenie)
ZLO W STRZYKAWCE [cz. I]
Dla hamburskiego komisarza policji Wolfgana Sielaffa akcja
byla
olbrzymim sukcesem. Skonfiskowano 100 kg czystej heroiny, co sie nie
zdarza kazdego wieczora (wystarcza to na 200 tysiecy dawek). Na sukces
ten
pracowalo 100 specjalistow, jak rowniez wywiadowcow i policjantow
Odzialu Walki z Narkotykami. Aby rozpracowac turecki gang zaliczyli
oni 5
tysiecy nadliczbowych godzin pracy. Aresztowano 54 handlarzy.
ZLO W STRZYKAWCE [cz. II]
Na Starym Kontynencie natomiast trwaja intensywne debaty
na temat
legalizacji narkotykow. Pojedyncze proby jak dotychczas skonczyly sie
niepowodzeniem, czy to z powodu intensywnego nacisku ze strony USA,
czy
tez niekonsekwencji w postepowaniu.
Od tłumacza dyzurnego
Spedzilem troche czasu nad powyzszym tlumaczeniem glownie z tej
przyczyny, iz artykul "Spiegla" wydal mi sie kawalkiem dobrej roboty
dziennikarskiej. Poglady redakcji sa dosc jasno zaprezentowane - jest
ona za liberalizacja dostepnosci do srodkow odurzajacych. Ale
rownoczesnie przedstawione zostaja uczciwie argumenty przeciwnej
strony sporu, strony sprzeciwiajacej sie zmianom.
Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu)
Jurek Karczmarczuk (karczma@univ-caen.fr)
Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)
stale wspolpracuje: Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)