75 proc. zażywających heroinę Amerykanów mówi, że pierwszym opioidem, który zażyli, był ten przypisany im przez lekarza. Daniel Schneider, bohater serialu dokumentalnego "Farmaceuta", próbuje dociec, dlaczego w jego miasteczku młodzi ludzie zaczynają masowo umierać z przedawkowania leków i dlaczego nikt nie reaguje, gdy lokalna lekarka wypisuje tysiące recept na silnie uzależniający opioid.
Danny Schneider Jr wyszedł do kolegi, żeby uczyć się do kolokwium. Gdy o drugiej nad ranem policja zapukała do drzwi państwa Schneiderów, jego matka Annie była przekonana, że chłopak śpi w swoim łóżku. Żeby to udowodnić, weszła do pokoju syna. Danny'ego nie było. Rodzina pojechała zidentyfikować zwłoki.
Danny Jr nie szedł się uczyć. Swoim nowym pickupem pojechał do Dziewiątej Dzielnicy Nowego Orleanu, gdzie biali to albo policjanci, albo szukający cracku klienci dealerów. Danny był jednym z nich. Został zastrzelony na środku skrzyżowania, gdy kupował narkotyki. Pytanie, kto go zabił i dlaczego nie zaprzątało lokalnej policji, ale stało się obsesją ojca. Daniel Schneider senior, tytułowy farmaceuta, we wszystkim, co robi, wyróżnia się wyjątkową - graniczącą z manią - determinacją. Przyrzekł sobie, że odkryje prawdę.
Czteroodcinkowy dokumentalny serial pt. “Farmaceuta” to opowieść o człowieku, którego zaangażowanie zmienia świat. Historia rozpoczyna się w 1999 roku w parafii St. Bernard pod Nowym Orleanem w Luizjanie od potrzeby wyjaśnienia bezsensownej śmierci młodego człowieka. Daniel Schneider odnalazł zabójcę syna i doprowadził do jego skazania, ale to nie przyniosło mu ukojenia, farmaceuta jest bowiem świadkiem i bezpośrednim uczestnikiem nowego tragicznego rozdziału w historii Ameryki - początku epidemii opioidów.
Legalna heroina na receptę
Podczas gdy rząd Stanów Zjednoczonych walczył z narkotykami, w cieniu heroinowego uzależnienia pojawiło się nowe, całkowicie legalne i reklamowane - OxyContin, silny lek przeciwbólowy na bazie kodeiny od 1996 roku produkowany przez firmę Purdue Pharma. “Na poziomie molekularnym OxyContin właściwie nie różni się od heroiny” - tłumaczy dr Anna Lembke, specjalistka uzależnień w dokumencie, który powstał w 2019 roku. Ale 10 lat wcześniej tabletki wydają się cudownym środkiem rekomendowanym przez lekarzy i szeroko reklamowanym.
Wszystko to dzieje się w chwili, gdy po latach lobbingu zmienia się klasyfikacja bólu - w 1998 roku został określony jako jeden z pięciu tzw. parametrów życiowych obok ciśnienia, temperatury ciała, oddychania i tętna. Ból miał przestać wykluczać ludzi z normalnego funkcjonowania. Społeczeństwo miało mieć prawo do życia bez bólu. Jednak o ile jednak temperaturę ciała czy ciśnienie można zmierzyć, w przypadku bólu lekarze byli zdani na subiektywne odczucie pacjenta, który miał określić jego siłę w skali od 0 do 10 w przypadku dorosłych i zadowolonych lub wykrzywionych buziek w przypadku dzieci. Im wyżej na skali lub bardziej wykrzywiony wyraz twarzy - tym silniejszy był przypisywany środek. Lekarze musieli wierzyć pacjentom, że jeśli skarżą się na ból - ten jest dla nich nie do zniesienia. Trendowi temu towarzyszyła ogólnokrajowa dyskusja na temat uzależniającej mocy opiatów, substancji zarówno pochodzenia naturalnego, półsyntetycznego, jak i syntetycznego, których działanie polega na pobudzaniu receptorów opioidowych w ośrodkowym i obwodowym układzie nerwowym. Mają działanie przeciwbólowe, ale ich stosowanie grozi uzależnieniem. Ten ostatni aspekt zaczął być poddawany w wątpliwość. Coraz więcej lekarzy było zdania, że ich podawanie w warunkach kontrolowanych nie prowadzi do uzależnienia. Powstawały także nowe przepisy prawne, które wyłączały lekarzy z odpowiedzialności karnej, jeśli przepisywane opiaty były częścią zakresu leczenia bólu.
“Fizyczne uzależnienie nie czyni cię narkomanem”
Purdue Pharma wyczuła swój moment i rozpoczęła szeroką kampanię reklamową, która mówiła ludziom, że nie jest prawdą, że muszą nauczyć się żyć z bólem. Firma zapewniała, że ryzyko uzależnienia od OxyContinu jest bardzo niskie i wynosi zaledwie 1 proc., a skuteczność uśmierzania bólu - wysoka. Przedstawiciele Purdue Pharma mówili też o “pseudouzależnieniu”, które polegać miało na tym, że “pacjent, który wygląda na narkomana sprawia takie wrażenie, gdyż korzysta z leczenia bólu, czyli nie jest uzależniony, ale cierpi z powodu bólu”. “Uzależnienie to niekontrolowane, kompulsywne zażywanie substancji, pomimo że ta substancja nam szkodzi. To coś innego niż uzależnienie fizyczne. Uzależnienie fizycznie brzmi źle, ale oznacza tylko tyle, że jeśli przestaniemy stosować dany lek będziemy mieć objawy głodu. Ale to nie ma nic wspólnego z nałogiem, bo nie ma tu elementu psychologicznego” - mówi w nagraniu z 1998 roku Alan Spanos, rzecznik firmy farmaceutycznej.
Kraj został zalany przez przedstawicieli handlowych, którzy opłacani byli w sposób premiowy - im więcej lekarzy wypisywało recepty na OxyContin, tym więcej zarabiali. Na początku lat 00. środek przypisywany był na wszelkiego rodzaju bóle, nie tylko nowotworowe.
W roku 2000 zysk ze sprzedaży OxyContinu wyniósł miliard dolarów i był najczęściej używanym lekiem w Stanach Zjednoczonych, większość recept wypisywali lekarze pierwszego kontaktu. Zanim lek stał się synonimem kryzysu, uzależnił w Stanach Zjednoczonych setki tysięcy ludzi. Większość lekarzy i pacjentów nie była świadoma tego ryzyka.
“Dr Clegget zrobiła z St. Bernard stolicę przedawkowań”
Niewielkie, 75-tysięczne St. Bernard było jednym z tych miejsc, gdzie popyt na tabletki oksykodonu okazał się bardzo wysoki. Do apteki w której pracował Daniel zaczęli masowo przychodzić młodzi ludzie z receptami na OxyContin. Lek, nazywany potocznie “heroiną w pigułce”, wszystkim przypisywała ta sama pani doktor. “Pewna lekarka nadużywała swojej pozycji, by dziesiątkować moją społeczność. Nie mogłem tego zignorować” - tłumaczy bohater dokumentu. Lekarką, która masowo wypisywała recepty na OxyContin była pediatra dr Jacqueline Cleggett.
Liczba przedawkowań OxyContinu i innych leków na bazie opiatów w St. Bernard była niespotykana na skalę krajową. To nie był powolny proces, epidemia wybuchła nagle, z dnia na dzień, od czasu, gdy Dr Cleggett otworzyła swoją “klinikę leczenia bólu” w jednej z najgorszych dzielnic miasta. Lekarka przyjmowała tylko po zmroku, kolejka ustawiała się około 22 i trwała do rana. Chris Davis, jeden z przedstawicieli handlowych Purdue Pharma wspomina w filmie, że miejsce zszokowało go swoim wyglądem - budynek był zapuszczony, a w okolicy unosił się smród niemytych od tygodni ciał. W ciągu jednej nocy dr Jacqueline Cleggett wydawała recepty setkom ludzi. Bez badania, bez zbędnych pytań. Recepty czekały gotowe, już podpisane, personel dodawał jedynie aktualną datę i kasował pieniądze, przyjmowali tylko gotówkę. Wizyta kosztowała 250 dolarów, za dodatkowe 100 dolarów omijało się kolejkę.
Dan próbował ograniczyć sprzedaż OxyContinu przynajmniej w aptece, w której pracował, ale to nie spodobało się właścicielowi. Pan Claude tłumaczył pracownikowi, że jeśli klient przychodzi z receptą, ten nie ma prawa odmówić mu jej wydania, nawet gdy podejrzewa, że ten nie przyjmuje leku w celu uśmierzenia chronicznego bólu, a jest po prostu uzależniony. “Nie czuj się współwinny, to legalnie wypisane recepty” - argumentował. Farmaceuta jednak nie miał zgody na to, że sprzedaje środki, które zabijają - w większości młodych - ludzi. Każdemu, kto przychodził do niego z receptą próbował tłumaczyć, jakie będą konsekwencje przyjmowania tabletek, co mijało się z celem, gdyż większość klientów była tak silnie uzależniona od oksykodyny, że nic poza przyjęciem dawki się dla nich nie liczyło. Coraz częściej dochodziło do napadów na apteki, także z bronią w ręku. Część uzależnionych, których nie stać było już na legalne leki przerzucała się na tańszą od tabletek - i nielegalną - heroinę. Często handlowali zdobytymi pigułkami, by za pieniądze kupić większą ilość narkotyków. “OxyContin wywołał rosnący popyt na heroinę wśród białych z klasy średniej i wyższej” - zauważa Sam Quinones kronikarz kryzysu opioidowego w Ameryce, autor książki “Dreamland. Epidemia opiatów w USA”.
Lista śmierci od opiatów
St. Benard miało najwięcej przedawkowań na mieszkańca w Luizjanie, całym południowym wschodzie kraju i prawdopodobnie w dużej części Stanów Zjednoczonych. “W aptece czytaliśmy nekrologi. Mieliśmy swoją listę ludzi, śmierci których wkrótce się spodziewaliśmy. Odhaczaliśmy te nazwiska” - mówi Dan. Lokalny szpital we wschodnim Nowym Orleanie nie mógł przyjmować chorych na serce starych ludzi, bo wszystkie miejsca zajęte były przez tych, którzy przedawkowali leki wydawane na receptę. Tych, którzy nie otrzymali pomocy znajdowano martwych w samochodach, łóżkach, miejskich parkach.
“Wielu moich znajomych przedawkowało. Nie chcieli umierać, po prostu byli uzależnieni od narkotyków. Zaczynało się od tzw. grzechotania śmierci, kiedy zażywający opioidy zażyje za dużo, próbuje oddychać i wydaje z siebie taki dźwięk, oczy wywracają mu się białkami do góry. Widziałam to nie raz, przerażające” - opowiada była narkomanka.
Tabletkowy młyn dr Cleggett
Daniel Schneider nocami kręcił się wokół kliniki dr Cleggett, nagrywał ją, chroniących obiekt funkcjonariuszy lokalnej policji, klientów. Był świadkiem przedawkowań i śmierci. Sprawą próbował zainteresować FBI, DEA, policję, ale w sprawie miesiącami nic się nie działo. Klinika nadal funkcjonowała, “tabletkowy młyn” kręcił się dalej.
Wielką siłą dokumentu są materiały, które farmaceuta gromadził przez lata. Schneider pracował na pełny etat, by pokonać dr Cleggett. Każde spotkanie było przez niego rejestrowane, klienci apteki, rozmowy telefoniczne, własne spostrzeżenia - farmaceuta praktycznie nie rozstawał się z dyktafonem, czasem zabierał ze sobą amatorską kamerę. Dzięki tym nagraniom serial Julii Willoughby Nason i Jennera Fursta nabiera niezwykłego autentyzmu. W filmie słyszymy nagrania rozmów z agentami DEA, którzy albo zbywają Schneidera, albo wprost zakazują mu prowadzenia własnego śledztwa w tej sprawie. Farmaceuta zaczął nawet podejrzewać, że wszystkie te organy są w zmowie z dr Cleggett. Ostatecznie twórcom udaje się także przekonać lekarkę do wystąpienia w produkcji.
Po latach przedstawiciele organów ścigania tłumaczą, że sprawa wydawania tysięcy recept przeciągała się z braku dowodów, na początku wieku nie istniał żaden system monitoringu recept i by potwierdzić doniesienia Schneidera, funkcjonariusze musieli fizycznie pojawić się w aptekach. Weryfikacja tylko 10 okolicznych aptekach pokazała, że w ciągu jednego roku lekarka wypisała recepty na 182 tys. tabletek OxyContinu, a przecież pacjenci przyjeżdżali do niej także z innych stanów i kupowali leki w aptekach na terenie całego kraju. Potencjalnie dr Cleggett mogła wypisać miliony recept. Przez lata nikt nie przeszkadzał jej w prowadzeniu szemranej kliniki. Takich lekarzy, którzy stali się dealerami w białych kitlach, w całych Stanach Zjednoczonych były tysiące. A prokuratura wciąż ociągała się z oskarżeniami powołując się na brak dowodów.
Media zajęły się szczerzej kryzysem opioidowym w 2001 roku. Zaczęto głośno mówić, że OxyContin prowadzi do śmierci tysięcy Amerykanów. Do lekarzy w całym kraju zaczęła docierać skala problemu, a szefów Purdue Pharma wezwano przed Kongres w sprawie nadużyć. Paul Goldenheim, główny lekarz Purdue Pharma i szef ds. badań i rozwoju, przekonywał, że lek jest bezpieczny pod warunkiem, że używa się go zgodnie z zaleceniami pod kontrolą lekarza i że firma nie bierze odpowiedzialności za inny sposób podawania - wstrzykiwanie lub miażdżenie tabletki, popijanie jej alkoholem czy mieszanie z kokainą. Tak samo, jak nie bierze odpowiedzialności za to, że gdzieś znaleźli się lekarze-przestępcy, którzy handlują receptami tworząc tzw. młyn pigułek. Chris Davis pytany po latach skruszony przedstawiciel handlowy firmy przyznaje, że regionalni handlowcy tacy jak on, doskonale wiedzieli, którzy lekarze są “łatwym celem”, posiadali dokładne dane, który z lekarzy jest w stanie wypisać nieograniczoną ilość recept. I korzystali z tej wiedzy. Regionalny przedstawiciel handlowy mógł zarobić 800 tys. dolarów rocznie, jego premia kwartalna osiągała wysokość nawet 40 tys. dolarów, a firma na sprzedaży leku (legalnej i nie) zarobiła w sumie 35 miliardów dolarów. “Nikt z pracowników firmy od samej góry do przedstawicieli regionalnych na samym dole nie był głupi. Nie jestem głupi, ludzie nade mną też nie, ci nad nimi też nie byli durniami, aż po samo Connecticut, gdzie znajdowała się centrala - nikt nie był, ale wszyscy rżnęliśmy głupa” - podsumowuje Davis.
Przełom w sprawie dr Claggett nastąpił wiosną 2001 roku, gdy Schneider zobaczył w telewizji informację o aresztowaniu lekarza z Portsmounth w Ohio, którego aresztowano za “młyn pigułek”, proceder, który od lat uskuteczniała. To prokurator podpowiedział Danowi, jak wykazać nielegalne działania i pozbawić ją licencji. Zbierane przez lata dokumenty, nagrania i dowody miały wkrótce przydać się w sądzie. Jednak minie jeszcze 10 lat zanim Ameryka przyzna rację Danielowi Schneiderowi i powtórzy za nim, że kraj ma problem z epidemią opiatów.
Ameryka vs Purdue Pharma
W ciągu ostatnich lat przeciwko Purdue Pharma wytoczono około 2000 pozwów. Firmie, której właścicielami jest rodzina Sacklerów, zarzuca się reklamowanie produktu niezgodnie z prawdą i korumpowanie lekarzy. Niektóre ze stanów uzyskały wysokie odszkodowania (rekord padł w Oklahomie, która wywalczyła 270 mln dolarów) w związku z pieniędzmi, które władze musiały wydać na walkę ze skutkami epidemii wywołanej przez koncern farmaceutyczny. Za sprawą pozwów Purdue Pharma ogłosiła bankructwo.
400 tys. opioidowych śmierci
Przez ostatnich 20 lat, czyli od momentu, w którym Daniel Schneider zainteresował się sprawą opiatów dostępnych na receptę, jak podaje agencja CDC, w wyniku przedawkowania leków w Stanach Zjednoczonych zmarło ponad 400 tys. ludzi. Mimo dużo większej świadomości, kryzys opioidowy w USA wcale nie został powstrzymany. Narodowy Instytut ds. Nadużycia Leków określa, że uzależnieniem zagrożonych jest do 20 proc. stosujących leki opioidowe, a po heroinę sięga do 6 proc. pacjentów, którzy uzależnili się od farmaceutyków. Prezydent Donald Trump zainicjował tzw. Safer Prescribing Plan, którego celem jest ograniczenie recept na opioidy o jedną trzecią i zwiększenie świadomości społecznej w tym temacie. Poszczególne stany wprowadziły ograniczenia kuracji opioidami do tygodnia.
Tymczasem na czarnym rynku pojawiły się nowe substancje, a wśród nich szczególnie niebezpieczny fentanyl, substancja od 50 do 100 razy silniejsza niż heroina i morfina.