Członek UKCIA, Terwur, cierpi na klasyczną
migrenę. To jest list, który napisał do Clare Hodges z ACT. Chciał aby dodać jego
opinię do innych zebranych przez ACT na temat medycznych zastosowań marihuany.
|
Cierpię na klasyczną migrenę od 15 lat, od 14 roku życia. Symptomy migreny
obejmują silne zaburzenia widzenia, ostrą depresję, odrętwienie i uczucie przebywania
"poza ciałem", intensywny, pulsujący ból głowy, wzmożoną wrażliwość na światło,
mdłości i uczucie jakby mnie ktoś kłuł w oczy ostrymi kostkami lodu! Ataki powodowane
są przez stres i czasami ponawiają się przez kilka dni z rzędu. Innymi razami kolejne
ataki pojawiają się nawet dopiero po 3 miesiącach.
Wydaje mi się, że próbowałem wszystkich preparatów sprzedawanych bez recepty. Byłem
wielokrotnie u mojego lekarza, który zresztą nie wie za dużo o migrenach więc boi się
przepisywać mi wielu lekarstw ze względu na ich możliwe skutki uboczne. Moja zwykła
reakcja na atak migreny to dawka 4 paracetamoli, a potem co najmniej po 2 co godzinę.
Niestety takie działania niwelują ból tylko w jakichś 60% i nie mają wpływu na inne
efekty migreny. Musi też być jakaś granica ile razy mogę powtórzyć taką kurację zanim
moja wątroba nie zacznie się uszkadzać w znaczącym stopniu. Próbowałem też innych
środków przeciwbólowych z miernymi rezultatami.
Kilka lat temu ktoś napomknął, żebym spróbował marihuany, aby kontrolować migrenę.
Przeczytałem wszystko, co mogłem znaleźć na Internecie i znalazłem sporo o wpływie
marihuany na migrenę w jej pierwszym stadium.
Zdobyłem małą ilość żywicy krzaka marihuany i czekałem na następny atak. Nie trwało
to długo i jak tylko wiedziałem, że nadchodzi - spaliłem małą dawkę narkotyku i
czekałem. Uczucie zbliżającej się migreny szybko znikło, a mój nastrój znacznie się
poprawił. Uczucie bycia poza ciałem i odrętwienia także mnie opuściło i zacząłem
zastanawiać się czy w ogóle miałem atak! Nie wypaliłem tyle, żeby się porządnie
oszołomić, co pozwala przypuszczać że lecznicza dawka, którą przyjąłem jest odpowiednia
aby uniknąć "efektów ubocznych" w postaci "odlotu".
Od tamtej pory regularnie używam marihuany do zwalczania moich napadów migreny i nie
boję się już zbliżających się ataków. Właśnie wczoraj po południu zapobiegłem w ten
sposób kolejnemu napadowi i po jakiejś pół godzinie mogłem wrócić do pracy i pracować aż
do wieczora.
Mam nadzieję, że moje doświadczenia będą interesujące dla tych, którzy walczą, aby
marihuana była uznana jako ważny i bezpieczny medykament, którym rzeczywiście jest.
|
Komentarze
ładna ściema:P
Ja równiez palę marihuanę,dgy mam migrenę,tylko to mi pomaga:)
ja nie mam migreny ale również palę marihuanę :)
Sam nie palę, ale mam znajomego z którym znam się od 8 roku życia. Teraz ma 36 lat. Od wielu lat miał podobne problemy z migreną. Również zaczął palić niewielkie dawki gdy nadchodził atak. Co się okazało, że ta 'diabelska' używka zniwelowała jego problem do 0.
Oczywiście długotrwałe i nagminne palenie marihuany ma skutki uboczne, jednak są one o wiele mniejsze niż szkody jakie wyrządza alkohol lub papierosy. I powiedzmy sobie szczerze, zarówno papierosy jak i alkohol na pewno nie mają żadnych właściwości leczniczych a prowadzą tylko do trwałego uszkodzenia psychicznego i uszkodzenia organizmu. Niestety społeczeństwo w naszym kraju daje przyzwolenie na palenie papierosów i picie alkoholu, to trochę smutne.
Nie jestem za całkowitą legalizacją, ale można by jej używać w specjalnych przypadkach jako środek leczniczy.