Ludwik Dorn, Śmiechawa kołtuna

Prawicowa analiza wyników raportu "Polityki"pt. "Nabrani".

Tagi

Źródło

Nowe Państwo

Odsłony

3972

Tygodnik Polityka opublikował niedawno raport zatytułowany Nabrani (nr 20/2000), omawiający nowy, dość powszechny obyczaj "łagodnego grzania": narkotyzowania się (raczej z wyłączeniem heroiny) przez ludzi sukcesu, odstających od stereotypu brudnych i obszarpanych "narkomanów od Kotańskiego". Narkotyzują się studenci, naukowcy, przedsiębiorcy, konsultanci handlowi. Zasadniczą część raportu stanowią wypowiedzi początkujących narkomanów; mają od 24 do 34 lat i pełnią role społeczno-zawodowe związane z prawną bądź komunikacyjno-symboliczną obsługą rynku gospodarczego. To przede wszystkim prawnicy, pracownicy agencji reklamowych, dziennikarze, socjolodzy zajmujący się marketingiem. Oczywiście, respondenci Polityki nie stanowią reprezentatywnej próbki początkujących narkomanów, gdyż intencją autorów raportu było zwrócenie uwagi na nowe stosunkowo zjawisko społeczne. Jak trzeźwo zauważyła jedna z młodych czytelniczek tygodnika w liście do redakcji, raport może być odczytany, na pewno wbrew intencjom, jako mimowolna zachęta do narkotyzowania się, gdyż "grzanie" przedstawione jest jako nieodłączny element stylu życia ludzi, którzy odnieśli sukces, a nawet jako czynnik wspomagający osiągnięcie sukcesu.

Opublikowane wypowiedzi mogą budzić silną, negatywną reakcję moralną. Jest ona naturalna, gdy czytamy, jak 32-letni urzędnik państwowy zwierza się: "Myślę o momencie, kiedy mój sześcioletni syn podrośnie i za ileś tam lat będę mógł sobie z nim przypalić. Śmiechawa (to znaczy w slangu - niepowstrzymany chichot po marihuanie) z własnym dzieckiem, to jest to". Stwierdzenie, że narkotyzujący się respondenci są ułomni moralnie jest na tyle oczywiste, że banalne. Ale raport Polityki przynosi niesłychanie interesujące informacje nie tylko o zjawisku narkotyzowania się w wyższych warstwach społecznych, ale o ludziach, którzy się na nie składają. Otóż tym, co uderza w wypowiedziach respondentów Polityki, jest ich niesłychany prymitywizm językowy. Rafał, pracownik reklamy, lat 27 tak opisuje swoje weekendy: "Po ciężkim tygodniu, gdy przychodzi weekend, walę sobie koks. Że drogo? Fakt, dwie bańki za torebkę, ale stać mnie teraz na to, no i nie ma długiego zejścia jak po amfie. Dla mnie to czysta przyjemność: kokaina, kumple, gorzała i dobra muzyka. I wszystkim się gęba nie zamyka. Stany euforyczne".

Nie chodzi o styl życia, jaki rzeczony pan Rafał prowadzi, ale o kategorie, jakich używa do ich językowego opisu. Ktoś, kto miał do czynienia z socjologią języka, zwróci uwagę na ubóstwo składni i leksyki charakterystyczne na przykład dla górników walijskich, nad którymi kilkadziesiąt lat temu prowadzono badania, od jakich zaczęty się rozważania nad językową stratyfikacją społeczeństwa. Respondenci Polityki, wysoko wykwalifikowana siła robocza obsługująca gospodarkę rynkową, wypowiadają się, używając - według terminologii wprowadzonej przez Basila Bernsteina - nie "kodu otwartego" właściwego dla wyższych, lepiej wykształconych, innowacyjnych warstw społecznych, ale "kodu zamkniętego", którego używają ludzie z warstw niższych, pełniący role bierne i odtwórcze.

Warto przy tym zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, narkotyzowanie się nie jest dziś w najmniejszym stopniu powiązane z artystycznym awangardyzmem, jak bywało to mniej więcej do połowy dwudziestego wieku ani kulturową innowacją i bliżej nieokreślonym buntem, jak w przypadku bitników w latach pięćdziesiątych i hippisów w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Jest wyłącznie sposobem na zabijanie wolnego czasu, a narkotyk stał się - z punktu widzenia konsumentów - jedynie towarem.

Po drugie, jeśli przyjąć - co wydaje się sensowne - że prymitywizmowi językowemu towarzyszy na ogół prymitywizm umysłowy, a używanie "kodu zamkniętego" wyklucza innowacyjność, to bardzo ważne role społeczne związane z obsługą nastawionej na masową konsumpcję gospodarki rynkowej pełnią dziś ludzie prymitywni intelektualnie i nietwórczy. A jednocześnie nie widać jakichkolwiek oznak, by brak kreatywności i umysłowy prymitywizm składały się na cechy dyskwalifikujące ich pod względem zawodowym. Wydaje mi się, że obecnie obsługa rynku nastawionego na masową konsumpcję wręcz wymaga ludzi, u których sprawność techniczna łączy się z brakiem cech twórczych i niezdolnością do wprowadzania innowacji.

Powstaje warstwa, której członkowie łączą niegdyś wykluczające się cechy: umiejętność mobilizacji i dyscypliny związanej z charakterem wykonywanej pracy, sprawność techniczną w obsłudze mechanizmu rynkowego wymagającą wyższego wykształcenia i ciągłego dokształcania się, prymitywizm umysłowy charakteryzujący ciemnego chłopa z zabitej deskami wsi oraz luzactwo podmiejskiego chuligana. Jeżeli zaś przez naturalny konserwatyzm ("taj bude kak buwało" - jak mawiały w II Rzeczpospolitej środowiska "żubrów wileńskich") rozumieć odruchową niechęć do innowacji i obronę przed nimi, to ta właśnie opisana wyżej skrótowo warstwa postępowych ciemniaków stanowi dziś jego naturalną społeczną bazę.

Jest to pewien paradoks, bowiem funkcjonuje ona zawodowo w środowisku zmieniającym się niesłychanie szybko, uważanym za przesycone innowacyjnością. Warto, odpowiadając na to zastrzeżenie, zwrócić uwagę, że są to innowacje wyłącznie techniczne, które nie mają - inaczej niż bywało w przeszłości - społecznych i kulturowych konsekwencji. Pseudoliberalne przesądy, opisujące naturalne nastawienie życiowe tych wyedukowanych technicznie i ciemnych warstw społecznych, są dzisiaj znakiem, po którym można rozpoznawać nowe wcielenie dobrze znanego typu społecznego, niegdyś ochrzczonego mianem kołtuna.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

;) (niezweryfikowany)

Nie kryty krytyku, mistrzu przytyku. Racz zwrócić uwagę na to co prawie sprawę rozstrzyga. Rozumiesz chyba, że to co jednemu proste się zdaje, drugiemu zagwostke w sercu zadaje.
Prosto jest łajać innych za mowę. Trudniej zachęcić serdecznym słowem. ;)

Zajawki z NeuroGroove
  • Dekstrometorfan
  • Problemy zdrowotne

Własny pokój, kac DXM, nieprzeparta potrzeba spokoju.

Witam.

To nie jest Trip-Raport a próba opisu problemów występujących po ciągu DXM. Nie znalazłem w necie nic podobnego więc postanowiłem to tu opisać. Ku przestrodze.

Z DXM mam do czynienia z małymi przerwami od końca grudnia 2015r czyli dość krótko (około 3 miesięcy). Początkowo wcinałem dawki w granicach 300 mg dziennie. Większe mi szkodziły - źle się po nich czułem.

  • Dekstrometorfan
  • Hydroksyzyna
  • Inne
  • Kodeina
  • Uzależnienie

A wiec, moja ''przygoda'' z kodeiną zaczeła sie od czystej ciekawośći. Gdy miałem zobaczyć dlaczego zmarł Lil Peep (amerykański raper), przeszedłem do raportu o fentanylu itd, aż do artykułu o Kodeinie. Gdy dowiedziałem się że można legalnie kupić opakowanie w aptece, zainteresowało mnie to, aż do takiego stopnia, że musiałem następnego dnia udać sie do pobliskiej apteki.

 

  • MDMA (Ecstasy)

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jestem tym kretynem, który pisał pod ksywą kajot różne szczeniackie debilizmy - więc jeśli planujesz pochopnie skomentować ten raport - wyjdź.


XTC - Extasy czyli po polsku ekstaza. W internecie możemy znaleźć taką definicje tego słowa: stan niezwykłego uniesienia, zachwytu, połączony z oderwaniem uwagi od rzeczywistości; mistyczny trans. Myśle, że te słowa idealnie oddają ogólny stan wywołany mała tabletką.


  • Dekstrometorfan
  • Marihuana
  • Miks

Chciałem sprawdzić po raz drugi działanie mieszanki THC-DXM, aby potwierdzić poprzednie doznania. Pozytywne nastawienie, radość z czekającej mnie a la psych fazy. Sam w pokoju, w tle TV, dźwięki ulicy za oknem. Trochę chłodno ze względu na godzinę i poranny deszcz.

Witam, w tym raporcie opiszę połączenie THC i DXM. To drugi raz z tym miksem. Za pierwszym razem faza była bardzo specyficzna, działał w dużym stopniu na umysł. I to jest właśnie to, czego oczekują od DXM ;) Raport powstaje po 2 spotkaniu z tą mieszanką, bo chciałem potwierdzić wyniki z ostatniego razu. Takie małe badania xd.

-TXC-