Kraj wyczerpującej się tolerancji

Stereotypy na temat państwa żyją dłużej niż kraj, który je wytworzył.

Tagi

Źródło

Tygodnik Powszechny

Odsłony

5667

Gdyby Holandii nie było, trzeba byłoby ją wymyślić. Przynajmniej na użytek polskich eurosceptyków. Gdzie łatwiej niż na przykładzie Holandii udowodnić, że naprawdę istnieje pogańska Europa, wyzuta z wszelkich wartości i świętości, która pragnie Polskę pozbawić duszy i tożsamości?

Holandia, sądząc po przeglądanych artykułach prasowych z ostatnich lat, to: eutanazja, legalizacja prostytucji, lekkich narkotyków i aborcji. To opór przeciwko rozszerzeniu Unii Europejskiej, antypolskie wybryki w parlamencie i statek “kobiet na fali” pragnących Polkom ułatwić obejście ustawy antyaborcyjnej. Holandia to kraj, którego mieszkańcy jeszcze w latach 80. obrzucali polskiego papieża jajkami, kraj pustych kościołów i liczących każdy grosz zimnych kupców. To chyba ją Jan Paweł II miał na myśli, kiedy mówił o cywilizacji śmierci.

Prawo reguluje współżycie między obywatelami, natomiast nie wtrąca się w to, co robią u siebie w domu, jeżeli to nie ma negatywnych skutków dla innych. Ten wyrosły na kalwinizmie pragmatyzm objawia się również tym, że państwo często rezygnuje z karania za czyny zabronione (które pozostają nielegalne!), jeżeli kara ma gorsze skutki społeczne niż tolerowanie faktycznego bezprawia. Dlatego dopuszcza się konsumpcję lekkich narkotyków - utrudniając w ten sposób “przechodzenie” od lekkich do twardych. To samo dotyczy legalizacji aborcji i prostytucji. Teraz prostytutki mają związek zawodowy, ubezpieczenie społeczne, domy publiczne koncesje i wszyscy uczestnicy tej branży płacą podatki.

Pragmatyzm i wartości

Z (auto)stereotypem na temat pragmatyzmu Holendrów wiązało się przekonanie o ich braku emocji i lekceważeniu wartości. Od samych Holendrów można usłyszeć opinie, że uważają swój kraj za nudny: bez polotu i politycznych antagonizmów, gdzie kontrowersje są rozstrzygane za kulisami, a dylematy rozwiązywane przez fachowców wedle naukowych i dyplomatycznych kryteriów.

Świat jednak zmienił się po 11 września 2001, kiedy terroryści zaatakowali World Trade Center. Przez Holandię przetoczyła się wtedy fala podpaleń obiektów kojarzonych z islamem (meczety i szkoły muzułmańskie). Populista Pim Fortuyn rozpoczął zwycięski marsz, zanim - 6 maja 2002 roku - został zamordowany przez fanatycznego obrońcę środowiska. Czy to faktycznie zimna Holandia bez emocji, gdzie wszystko rozstrzygane jest pragmatycznie.

Nastroje panujące w Holandii szczególnie dobrze widać dziś na tle zabójstwa szwedzkiej minister spraw zagranicznych Anny Lindt - w sprawie szwedzkiego referendum o przystąpieniu do strefy euro. Zabójstwo Lindt wstrząsnęło Szwecją, ale ani o jotę nie zmieniło stanowiska Szwedów. Po zabójstwie Fortuyna jego zwolennicy zachowywali się tak, jak polscy katolicy po zabójstwie księdza Popieluszki - budując (świeckie) ołtarze z kwiatów przed jego domem, dedykując mu wiersze i wyprawiając królewski pogrzeb. Krążyły spiskowe teorie, wzrosła nieufność wobec rządu, a partii Fortuyna jego śmierć przyniosła największy sukces wyborczy w powojennej historii Holandii. Przez kilka miesięcy Holandia była najbardziej rozhisteryzowanym krajem Europy. Kiedy emocje opadły, władzę zdobyła chrześcijańska demokracja (razem z liberałami) i zaczęła rządzić pod hasłem ponownego wprowadzenia “norm i wartości” do polityki.

Rządy nowej koalicji obaliły też kolejny stereotyp - ten o tolerancyjnej Holandii. Dziś kraj ten jest jednym z najbardziej restrykcyjnych wobec szukających azylu uchodźców, prawo staje się bardziej represyjne i integracja obcokrajowców jest widziana bardziej jako obowiązek przybyszów niż zadanie dla państwa. Nie wszystko to jednak jest tylko skutkiem zmiany warty w Binnenhof, siedzibie holenderskiego rządu w Hadze. Zaostrzenie przepisów imigracyjnych wprowadzono już za czasów rządów socjaldemokratycznego premiera Wima Koka.

Tęsknota za wartościami w polityce dała o sobie znać przed zmianą władzy spowodowaną sukcesami Pima Fortuyna. Jednym z dowodów na to było ustąpienie całego gabinetu Koka wiosną 2002 r. na skutek opublikowania raportu Niderlandzkiego Instytutu Dokumentacji Wojny (NIOD) o roli poprzednich rządów i wojska w upadku bośniackiej enklawy Srebrenica. Latem 1995 r. słabo uzbrojeni, pozbawieni wsparcia innych krajów żołnierze holenderskich błękitnych hełmów bezczynnie przyglądali się ludobójstwu bośniackich Serbów na muzułmańskich mieszkańcach miasta. Instytut krytykował niedostateczne przygotowanie żołnierzy i brak rozeznania rządu. Zarzucił też szefowi armii ukrywanie przed rządem informacji o ludobójstwie. Mimo że chodziło o inny rząd, mimo że gabinet Koka liczył jedynie kilku członków, którzy mieli wpływ na decyzje gabinetów krytykowanych przez NIOD, cały gabinet w końcu ustąpił, biorąc moralną odpowiedzialność za wspólnotę międzynarodową, która chciała zapomnieć o ludobójstwie.

Ziarno prawdy

Zastanawiające jednak, jak bardzo polskie stereotypy różnią się od stereotypów sąsiadów Holandii - Niemiec i Belgii. Od Holandii można się wiele nauczyć. To przecież kraj tolerancji i gościnności, który zawsze jest parę lat do przodu i robi to, o czym my dopiero dyskutujemy. Kiedyś flamandzki poseł, z którym dyskutowałem o skrajnej prawicy w Belgii i Holandii, wyjaśnił, że “to, co się teraz dzieje w Holandii, za 10 lat będzie we Flandrii”. Nie miał na myśli, że to Flandria jest o10 lat opóźniona. Belgia od 1991 roku ma skrajną prawicę w parlamencie. Holandia potrzebowała dekady, aby ją pod tym względem dogonić. Wtedy jednak jej pojawienie się bardziej zdestabilizowało Holandię niż jakikolwiek dotychczasowy sukces. Vlaams Blok zdołał wytrącić z równowagi Belgię.

Zadziwiające, jak bardzo autostereotyp Holendrów odpowiada obrazowi panującemu w sąsiednich krajach. Holendrzy, Niemcy i Belgowie są przekonani, że Holandia to bardzo tolerancyjny kraj. Między innymi dlatego, że rzeczy, które gdzie indziej są zakazane, jak lekkie narkotyki, domy publiczne i dokonywanie aborcji, w Holandii są legalne. Holandia to również kraj przychylny emigrantom, dumny ze swojej wielokulturowości. Kraj bez skrajnej prawicy i ksenofobii, gdzie rasizm jest skutecznie tępiony.

Holandia to kraj bardzo pragmatyczny, gdzie zamiast protestów, strajków i przeciągania reform każdy z każdym łatwo dochodzi do porozumienia. Tam - według stereotypu - nie ma “Reformstau” ani - to znowu podkreślają Flamandowie - nadmiernej biurokracji. Nie wolno też zapominać o “holenderskim cudzie rynku pracy”, który podziwiała cała Europa: w czasie, kiedy większość krajów europejskich notowała dwucyfrowe wskaźniki bezrobocia, Holandia miała 2 proc. bezrobotnych!

Stereotypy mają to do siebie, że zawierają ziarno prawdy. Nigdy jednak nie mówią całej prawdy. I najczęściej stereotypy wiodą dłuższe życie niż owo ziarnko. Tak się składa, że ostatnie dwa lata obaliły niemal wszystkie krążące na temat Holandii opinie - zarówno pozytywne, jak i negatywne.

Druga strona cudu gospodarczego

Faktem jest, że Holendrom udało się wcześniej zreformować rynek pracy niż większości krajów europejskich. Na początku lat 80. pragmatyczne związki zawodowe zgodziły się na kompromis: niższy wzrost wynagrodzeń w zamian za więcej miejsc pracy. Wkrótce dwunastoprocentowe bezrobocie przekształciło się w faktyczny brak rąk do pracy, który utrzymał się do 2002 r. Likwidowano państwowy monopol pośrednictwa pracy, liberalizowano rynek pracy czasowej, dbając jednocześnie o to, aby pracownicy tego sektora nie wypadli z systemu ubezpieczeń społecznych. Dziś całe pośrednictwo pracy jest prywatne.

Entuzjaści modelu holenderskiego przeoczyli jednak bardzo kosztowny szczegół reformy, polegający na możliwości upychania części bezrobotnych w systemie wcześniejszych emerytur kosztem płatników składek ubezpieczeniowych i podatników. Od kiedy Holandia musi dotrzymywać umów z Maastricht, nie stać jej w warunkach recesji na takie działania. Dziś bezrobocie w Holandii wzrosło już do 5 proc. i wykazuje największą dynamikę w UE.

Pragmatyzm może się okazać kosztowny, niemniej leży on Holendrom na sercu. Prawo w Holandii musi przede wszystkim umożliwić współżycie dużej liczby ludzi na stosunkowo małym terenie. Na prowadzenie sporów ideologicznych o ostateczne prawdy mogą sobie pozwolić kraje o większym obszarze. Holenderskie społeczeństwo ukształtowało się w walce z morzem (ok. 40 proc. przestrzeni kraju została przez wieki zdobyta na morzu) i w warunkach skrajnej ciasnoty. W takiej sytuacji lepiej ograniczyć spory do minimum, bo mogą na nich tracić wszyscy.

Sprawne państwo

Co dziś jeszcze zostaje ze stereotypów o Holendrach? Każdy, kto śledził debaty na temat rozszerzenia UE w holenderskim parlamencie, musiał zauważyć, że holenderscy posłowie uważają swój kraj za ostoję praw obywatelskich, kraj odporny na korupcję, w którym wszyscy są równi wobec prawa. Do tego wizerunku pasuje fakt, że niemal wszyscy w Holandii zwracają się do siebie na “ty”: hierarchie są płaskie, decyzje zapadają kolektywnie i na zasadzie porozumienia.

Holandia ma bardzo restrykcyjne prawodawstwo przeciwko dyskryminacji kobiet, dzieci, obcych, homoseksualistów, przedstawicieli innych religii. Jednak w tym samym czasie, kiedy parlament wytykał krajom kandydującym kolejne uchybienia w dostosowaniu do unijnego prawa, posłowie komisji śledczej przygotowali raport na temat jednej z największych afer gospodarczych ostatnich lat. Grupa największych holenderskich firm budowlanych przez kilka lat utrzymywała całkiem oficjalnie struktury kartelowe, przy pomocy których “doiła” rządowe i komunalne budżety, umawiając się przed przetargami, by później dzielić się wyśrubowanymi zyskami. Podczas publicznych przesłuchań komisji obywatele mieli okazję poznać kulisy podejmowania decyzji zgodnie z niemal wolnym od konfliktu modelem holenderskim. Okazało się, że choć wszyscy są równi, niektórzy są równiejsi, gdy za kulisami ustalają między sobą to, co potem przyjmowane jest oficjalnie jako “konsensus”.

W ostatnim czasie ucierpiał też autostereotyp na temat otwartości Holandii wobec świata: kartel nie służył tylko do windowania cen, ale i do likwidowania konkurencyjnych firm z innych krajów UE. Śledztwa mediów pokazały, że dzieje się tak też w innych branżach: między sobą dogadują się producenci rowerów, a nawet hotelarze i restauratorzy. Dlatego wzrost cen po wprowadzeniu euro w gastronomii był tak wysoki. Średnio wszystko poszło w górę o 8 proc!

Pod względem dotrzymywania kryteriów z Maastricht, Holandia od początku należała do prymusów UE. Ale płaciła też za to wysoką cenę. Brak dofinansowania służby zdrowia i infrastruktury kolejowej doprowadził do zjawisk znanych z krajów komunistycznych: w szpitalach powstały długie listy oczekujących na operacje, ubezpieczenia zaczęły wysyłać pacjentów do Belgii i Niemiec. Nie ma tygodnia, w którym nie dochodziłoby do jakiejś spektakularnej awarii ciągle opóźnionych pociągów. Zdarza się, że ważne połączenia kasowane są z dnia na dzień.

Rozdwojenie jaźni

W ostatnich latach Holandia normalniała. Nie oznacza to jednak, że stereotypy przestały krążyć. Albo że sami Holendrzy dramatycznie zmienili zdanie na swój temat.

Nadal większość ankietowanych uważa tolerancję za istotny składnik holenderskiej tożsamości, choć jednocześnie rośnie liczba zwolenników &"państwa karzącego twardą ręką";. Sondaże wciąż pokazują, że rośnie liczba przeciwników tolerowania bezprawia czy ksenofobii: 51 proc. nieislamskich Holendrów boi się zwiększenia napływu muzułmanów; 85 proc. uważa, że muzułmanie robią za mało, aby się zintegrować. Jednocześnie dwie trzecie Holendrów opowiada się za mniej restrykcyjną polityką azylową. Nowy rząd chce zweryfikować dotychczasową politykę wobec eutanazji i aborcji. Wiele miast nie zezwala na funkcjonowanie domów publicznych ani słynnych "coffie shops";, gdzie bezkarnie można się zaopatrywać w lekkie narkotyki. O wizerunku Holandii za granicą decyduje nadal Amsterdam z niezliczonymi "coffie shops"; czy słynną dzielnicą Czerwonych Latarń.

Stereotypy zawsze żyją dłużej niż rzeczywistość, która je wytworzyła. Holendrzy nie starają się ich obalać. Na przekonaniu o otwartej na świat, pragmatycznej i tolerancyjnej Holandii korzysta holenderska gospodarka. Dlatego kraj nie tylko nie stara się o zmianę wizerunku, ale wręcz kultywuje przestarzałe już nieco opinie na swój temat.

I tak państwo, w którym tradycyjnego rolnictwa od dawna nie ma, a rolnicy masowo emigrują za granicę, sprzedaje sery oferowane w telewizji przez młode, pulchne dziewczyny w strojach ludowych, z kunsztownymi warkoczami, które na dowolnej ulicy holenderskiego miasta wzbudziłyby śmiech i kpiny. Obraz Holandii w świetle holenderskiej reklamy (pokazywanej wyłącznie za granicą) to kraj starych młynów, pełen pól kwitnących tulipanów i romantycznych grachtów - wizerunek totalnie sprzeczny z obiegowymi stereotypami o Holandii. Ale statystyka handlu zagranicznego i turystyki dowodzą, że na tym rozdwojeniu jaźni korzystają Holendrzy.

Klaus Bachmann jest korespondentem prasy niemieckiej, mieszka w Brukseli. Stale współpracuje z TP.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

.chudy. (niezweryfikowany)

Holandia to...., Holandia tam to... a Polska nie lepsza.

t (niezweryfikowany)

bełkot katolickiego scierwa, nienawidze pieprzonych katolikow!!!

toksykomaniak 666 (niezweryfikowany)

bełkot katolickiego scierwa, nienawidze pieprzonych katolikow!!!

FruvaQ (niezweryfikowany)

bełkot katolickiego scierwa, nienawidze pieprzonych katolikow!!!

stella_maris (niezweryfikowany)

kurwa ten artykuł był zamieszczony w idiotycznym katolickim pisemku, które ma stronniczy pogląd na każdą sprawę...to gazeta propagandowa ligi polskich rodzin, ex chadecji, to chyba mówi samo za siebie. już Juilan tuwim mówił, żeby w dupę go pocałował "głupi endecki pismak" :)

Armageddon (niezweryfikowany)

Bardzo zrównoważony artykuł ale widzę że stereotypy u komentujących rulez :/ Nawet nie zauważyłem, że to z katolickiego czasopisma - dowiedziałem się o tym z komentarzy.

Armageddon (niezweryfikowany)

Bardzo zrównoważony artykuł ale widzę że stereotypy u komentujących rulez :/ Nawet nie zauważyłem, że to z katolickiego czasopisma - dowiedziałem się o tym z komentarzy.

Armageddon (niezweryfikowany)

Bardzo zrównoważony artykuł ale widzę że stereotypy u komentujących rulez :/ Nawet nie zauważyłem, że to z katolickiego czasopisma - dowiedziałem się o tym z komentarzy.

Armageddon (niezweryfikowany)

Bardzo zrównoważony artykuł ale widzę że stereotypy u komentujących rulez :/ Nawet nie zauważyłem, że to z katolickiego czasopisma - dowiedziałem się o tym z komentarzy.

Bułgar z Indochin (niezweryfikowany)

...kto da więcej...
1. polacy są za tępi,
2. sami katolicy zaślepieni tu mieszkają,
3. ciemnogród
4. nic się nie zmieni, bo są "głupi"
...

zolant (niezweryfikowany)

Nienawidzą Holendrów. Z niecierpliwością czekam aż ich p...ki kraj zaleje morze!!!

Zajawki z NeuroGroove
  • Etanol (alkohol)
  • LSD-25
  • Przeżycie mistyczne

pokój

Zaczęło się od spotkania z M. w jednym z pubów w miejscowości X pewnego chłodnego, grudniowego wieczoru. Szłam na to spotkanie targana sprzecznymi uczuciami- w końcu nie widzieliśmy się już jakiś czas, a nasza relacja była dziwna i pełna niedomówień. No i miałam nadzieję, że skończę to spotkanie mimo wszystko o w miarę przyzwoitej porze, a nie jak zazwyczaj wieczorem- następnego dnia, z olbrzymim kacem.

  • Kodeina
  • Uzależnienie

Dobijający trzeci dzień odstawki. Raport zacząłem pisać w momencie przyjęcia pierwszej tabletki.

Czy ja dobrze myślę? Czy mi się coś miesza? Czy ja rzeczywiście chciałbym zostać malarzem? A może to tylko kolejny wymysł? Kolejne marzenie? Które powstało pod wpływem działania kodeiny trzy dni wcześniej i przy odstawieniu wydawało się jedyną sensowną opcją na życie? Tak. To już trzeci dzień bez kodeiny, nigdy nie miałem tak dotkliwych fizycznych objawów odstawienia, nieźle jak na kodeinowca z 7 letnim stażem. Hmm... Każdego taki stan dopada? Widać racja. 7 lat stażu nigdy nie byłem w ciągu, dla jednych to bajka, dla innych powód do wkurwienia.

  • Szałwia Wieszcza

A wiec na poczatek troche o salvii divinorum. Palilem ja wczesniej

okolo 10 razy, zawsze z fajki wodnej i czasem w dosc duzych ilosciach.

Zdarzylo mi sie np. zapalic na raz 2g. Niestety, poza duzym wyciszeniem,

zrelaksowaniem i cieplem nic nie czulem. Towar byl ok, jako ze moi

znajomi mieli po tym calkiem ciekawe jazdy. Jestem oporny :(

  • LSD-25


Miało to miejsce gdzieś w roku 1997-98.


Pewnego razu wraz z dwoma kolesiami postanowiliśmy zażyć papiera.


Udaliśmy się do Szczecina moim maluszkiem(mieszkam nie daleko) i zakupiliśmy

jeden blotter Panoramixa. Pierwsze wrażenie - `kurwa i to na trzech?!!! No

trudno. powalczyliśmy z żyletką i po chwili każdy ssał namiętnie malutki

kartonik.


Śmieliśmy się z własnej naiwności twierdząc, że można było za tę sumę (35,-)

kupić sobie ziółka.