Bardzo dawno temu wybrałem się na obóz żeglarski nad Wdzydze (to takie duże jezioro koło Kościeżyny - woj. gdańskie). Oczywiście na obozie ponowały jasne zasady: żadnego alkoholu, fajek, nie mówiąc już o dragach. A że organizator był trochę pojebany to przestrzegał tych zasad, w każdym razie trzeba było strasznie uważać. Do wyjazdu długo się przygotowywałem i ostatecznie zabrałem kilka lufek i ze 4 gramy dobrego skunika. Jedengo wieczora uznałem, że czas już iść przypalić. Było już ciemno i niepostrzeżenie mogłem się oddalić z obozu.
Alkoholizm i narkomania u lekarzy
Krytyczny głos w sprawie picia i ćpania wśród lekarzy.
Tagi
Źródło
Odsłony
3945Uzależnienia od alkoholu i narkotyków są niestety problemem dotyczącym również środowiska lekarskiego. Jest to temat przemilczany, nieco wstydliwy. Okręgowa Rada Lekarska często staje przed bardzo trudnym dylematem zawieszenia prawa wykonywania zawodu lekarzowi alkoholikowi lub lekarzowi narkomanowi. Oczywiście zasięgamy opinii komisji orzekających, w skład których wchodzą specjaliści i eksperci, mimo to podjęcie decyzji jest dla rady bardzo trudne. W burzliwych dyskusjach członkowie rady wyrażają swoje zdanie, które często jest diametralnie różne. Z jednej strony jesteśmy świadomi, że będący pod wpływem działania narkotyku lub alkoholu lekarz może wyrządzić krzywdę pacjentowi, a jednocześnie, postępując w ten sposób kształtuje złą opinię o środowisku lekarskim. Z drugiej strony wiemy, że zawieszenie prawa wykonywania zawodu koledze lekarzowi może całkowicie zniszczyć jego życie, odebrać mu motywację do pozostawania w abstynencji. O tej trudnej decyzji przesądza wynik głosowania rady. Każdorazowo wraca problem, czy winniśmy bezdyskusyjnie i schematycznie podejść do zagadnienia, że uzależniony lekarz nie ma prawa do wykonywania zawodu, czy też
- oceniając indywidualnie stadium uzależnienia, chęć i motywację wyjścia z nałogu
- dać koledze szansę.
Ponieważ temat dotyczy naszych kolegów prosimy o opinie i wypowiedzi. Czy w imię przyjaźni i lojalności my lekarze nie zauważamy problemu uzależnienia u kolegi i "kryjemy" go? Czy jest to dobrze rozumiana przyjaźń i koleżeńskość? W jaki sposób możemy im pomóc? Czy powinniśmy w swoich decyzjach być radykalni i wykluczać ich z grona lekarzy?
Poniżej przytaczamy opinie naszych ekspertów, którzy uczestniczyli w obradach Okręgowej Rady Lekarskiej poświęconych temu zagadnieniu 16 listopada 2000 r.
Dr n. med. Barbara Sarankiewicz-Konopka
Tytuł mojego krótkiego artykułu może Czytelników Biuletynu Informacyjnego OIL w Gdańsku zaszokować. Efekt ten był jednak zamierzony. Wyjaśnię to poniżej. W dniu 16 listopada 2000 r., na zaproszenie Przewodniczącej Okręgowej Rady Lekarskiej w Gdańsku - dr n. med. Barbary Sarankiewicz-Konopki, wziąłem udział w posiedzeniu ORL. W punkcie poświęconym problemowi "uzależnień wśród lekarzy" zadano mi pytanie, jaka jest moja opinia w tej sprawie. Chciałbym tę opinię na łamach Biuletynu powtórzyć, rozwijając niektóre jej fragmenty. Zanim to uczynię, pragnę podzielić się z Kolegami głębszą refleksją, ściśle związaną z poruszanym zagadnieniem. Zacznę od stwierdzenia, że używanie, nadużywanie i uzależnienie od środków psychoaktywnych, w tym alkoholu, jest olbrzymim i wieloaspektowym problemem, z którym zmagają się wszystkie państwa. Nie będzie przesady w twierdzeniu, że w żadnym kraju nie znaleziono skutecznej recepty na rozwiązanie zjawiska uzależnień, chociaż tworzy się programy, prowadzi badania naukowe, powołuje do życia różne organizacje służące rozwiązywaniu problemu uzależnień, nie mówiąc o licznych inicjatywach legislacyjnych. Piszę o tym nie dlatego, żeby usprawiedliwiać nikłe sukcesy w tym zakresie w naszym kraju, ale aby uświadomić wszystkim wagę i skalę problemu. Nie będę Czytelników Biuletynu zanudzał statystykami. Wszyscy je śledzą w mediach. Dane liczbowe są zatrważające, tym bardziej, że obniża się granica wieku osób nadużywających napojów alkoholowych i padających ofiarą nieuczciwych dealerów rozprowadzających w szkołach zarówno tzw. miękkie, jak i twarde narkotyki. Nadużywanie środków psychoaktywnych stało się groźnym elementem subkultury młodzieżowej, ale czy tylko?
Często zastanawiamy się, jakie są źródła różnych patologicznych zachowań wśród młodzieży. Mam tutaj na myśli nie tylko używanie i nadużywanie alkoholu i narkotyków, ale wpływ tych środków na gwałtowny wzrost przestępczości wśród młodzieży. Skąd się to bierze? Przyczyn jest wiele. Niektóre z nich to degradacja autorytetów, brak wzorców wychowawczych, propagowanie przez komercyjne media filmów skłaniających do naśladownictwa. W filmach tych elementem przyciągającym uwagę widzów jest np. agresja. Mój 5-letni wnuk nie jest zainteresowany oglądaniem kreskówek o zwierzątkach, mądrych bajek zawierających wychowawczy morał, ale wybiera filmy, w których strzelają, biją i zabijają. Oczywiście rodzice i dziadkowie starają się selekcjonować te obrazy. Do czego zmierzam? Chodzi o to, że wychowanie społeczeństwa nie odbywa się poprzez umoralniające prelekcje, publikacje i szlachetne w swoich założeniach ustawy, np. "Ustawę w sprawie zapobiegania narkomanii" czy "Ustawę o przeciwdziałaniu alkoholizmowi i wychowaniu w trzeźwości". Wszystkie te wysiłki idą na marne, jeżeli społeczeństwo na każdym kroku widzi rozdźwięk między pięknymi hasłami a rzeczywistością. Mam na myśli systematyczne propagowanie napojów "bezalkoholowych", liberalne traktowanie ludzi, zwłaszcza polityków, łamiących prawo pod wpływem alkoholu, nieszczery w realizacji program zwalczania alkoholizmu, co załamuje nawet tak zdeterminowanego i konsekwentnego w swoich działaniach dr Jerzego Melibrudę, pełnomocnika Ministra Zdrowia ds. rozwiązywania problemów alkoholowych. Nieszczerość ta wynika z ekonomicznego faktu, że produkcja i handel napojami alkoholowymi przynoszą państwu krociowe zyski. Przechodząc do spraw nas lekarzy tyczących. Uskarżamy się często, że prestiż zawodu lekarza powoli i stopniowo obniża się. Czy winne są temu znowu media? Prawdą jest, że lekarzy i pracowników ochrony zdrowia obwinia się za niepowodzenie we wdrażaniu reformy. Jest to krzywdząca nasze środowisko naganna manipulacja polityczna. Ale czy my, sami lekarze, nie przyczyniamy się również do spadku prestiżu naszego zawodu? Uczestnicząc od wielu lat w różnego rodzaju zjazdach, sympozjach i konferencjach naukowych, byłem wielokrotnie świadkiem gorszących scen, kiedy w czasie tzw. bankietów lekarze nadużywali napojów alkoholowych, a ich zachowanie nie licowało z godnością tego zawodu. Ktoś może powiedzieć, że to ich prywatna sprawa. Otóż zdecydowanie nie. Do takich zdarzeń dochodziło w miejscach publicznych, a nie w mieszkaniach prywatnych. Krótko mówiąc, niektórzy lekarze ulegli temu, co nazywamy obyczajowością - w najgorszym tego słowa znaczeniu.
Niestety, problem nie dotyczy wyłącznie bankietów. Ile było wypadków, nagłaśnianych później przez media, że lekarz był pijany i nie był w stanie udzielić pomocy doraźnej w czasie pełnienia dyżuru lekarskiego czy w innych sytuacjach zawodowych? Z dyskusji w czasie wspomnianego posiedzenia Okręgowej Rady Lekarskiej odniosłem wrażenie, że niektórzy dyskutanci stawiali znak równości między pijaństwem a uzależnieniem od alkoholu. Tutaj chciałbym się wyraźnie określić. Lekarz pijący alkohol w czasie wykonywania obowiązków zawodowych nie może być traktowany ulgowo. Wobec takiego człowieka należy wyciągnąć jak najsurowsze konsekwencje dyscyplinarne, do usunięcia z pracy włącznie. Inaczej ma się sprawa z uzależnieniem od alkoholu czy innych środków psychoaktywnych. Ten problem trzeba jednak rozpatrywać indywidualnie. Inaczej należy traktować człowieka, który składa kolejne deklaracje dobrych intencji poddania się leczeniu, chociaż nic w tym kierunku nie robi, a inaczej lekarza, który podjął leczenie i zachowuje rzeczywistą, a nie deklarowaną abstynencję. Znany mi jest przypadek lekarza uzależnionego od opiatów, który poddał się długotrwałemu leczeniu i zachowywał abstynencję do czasu, kiedy podburzana przez kolegów lekarzy (chcących mu zaszkodzić w myśl łacińskiej maksymy: homo homini lupus, medicus medico lupissimus) opinia publiczna nie zaszczuła go. Ofiarą stała się także jego rodzina, w lokalnej prasie ukazały się szkalujące go artykuły, aż ostatecznie "puściły mu nerwy" i sięgnął po środki psychoaktywne. To samo zróżnicowanie stosuję wobec lekarzy z zaburzeniami psychicznymi. Schematyczne, bezduszne podejście niektórych kolegów orzekających o niezdolności do wykonywania zawodu lekarza do osoby, która przebyła wprawdzie epizod psychotyczny, ale leczy się systematycznie, zażywa podtrzymujące dawki leków przeciwpsychotycznych i jest w stanie pełnej remisji, nigdy nie znajdzie w moich oczach aprobaty. Nie akceptuję również źle pojętej, żeby nie powiedzieć fałszywej, solidarności wobec osoby, która zdradza zaburzenia psychiczne, pije w pracy alkohol czy nadużywa środków psychoaktywnych i nie chce się poddać leczeniu. W moim przekonaniu, wobec lekarza uzależnionego, a więc chorego, należy zawsze i w każdym przypadku stosować podejście indywidualne, dając mu szansę. Jeżeli tej szansy nie wykorzysta, można go zmusić do poddania się leczeniu, zawieszając na ten okres prawo wykonywania zawodu. W przypadkach, gdy z powodu uzależnienia, przy negatywnym stosunku do propozycji leczenia, naruszone zostało prawo, należy stosować najsurowsze konsekwencje, tj. pozbawiać możliwości wykonywania zawodu. Czytelników Biuletynu nie muszę uświadamiać, że zawód lekarza wiąże się ze szczególną odpowiedzialnością. Kto tego nie rozumie, nie powinien był podejmować studiów lekarskich.
Prof. dr hab. Adam Bilikiewicz
Kierownik Katedry Chorób Psychicznych
Akademii Medycznej w Gdańsku
Specjalistyczny Psychiatryczno-Neurologiczny
Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej
ul. Srebrniki 1, 80-282 Gdańsk
centrala 341-80-81 tel./faks 341-87-55
Szanowna Pani
dr n. med. Barbara
Sarankiewicz-Konopka
Przewodnicząca Okręgowej Rady Lekarskiej
w Gdańsku
W odpowiedzi na Pani prośbę przesyłam krótką opinię na temat problemu uzależnień wśród lekarzy.
Nadużywanie, jak i uzależnienie od alkoholu i różnych substancji psychoaktywnych stanowi dziś powszechny problem w społeczeństwie, lekarze nie są tu wyjątkiem. Niektóre aspekty tego zawodu, szczególnie stres związany z nieprzeciętną odpowiedzialnością, czynią lekarza szczególnie predysponowanym do uzależnienia od alkoholu i środków psychoaktywnych. Postępowanie z lekarzami uzależnionymi jest wyjątkowo trudne, a wynika to z kilku przyczyn. W większości przypadków bardzo długo ukrywają swój problem; fakt, że są ciężko uzależnieni wychodzi na jaw dopiero, gdy już nie są w stanie zachować minimum zawodowych umiejętności. Otoczenie lekarza w imię fałszywie pojętej solidarności rozciąga nad nim "parasol ochronny", tuszując błędy popełnione w związku z piciem alkoholu lub przyjmowaniem substancji psychoaktywnych.
Kolejną przyczyną późnego podejmowania leczenia odwykowego są trudności diagnostyczne. Lekarze często negują oczywiste fakty lub bagatelizują ich znaczenie, utrudnia to kontakt terapeutyczny. Niechętnie biorą udział w najbardziej skutecznych grupowych formach psychoterapii, nie chcąc ujawniać się ze swoim problemem. Wymienione wyżej przyczyny powodują, że lekarze zgłaszają się na leczenie w zaawansowanym stadium uzależnienia. Często przyczyną zgłoszenia są konflikty z prawem lub przełożonymi.
W naszym kraju życzliwy stosunek do kolegów lekarzy z problemami zdrowotnymi jest dość powszechny. Należałoby uświadomić lekarzom, że jeśli jego kolega cierpi z powodu uzależnienia, to nie należy poddawać się manipulacjom, a konsekwentnie dążyć do tego, aby podjął leczenie specjalistyczne. Takie leczenie mogłoby się odbywać w ramach specjalnie opracowanego regionalnego lub krajowego programu kompleksowej opieki nad lekarzami, z zapewnieniem tajności i anonimowości. Odmowa wzięcia udziału w takim programie mogłaby być powodem cofnięcia lub zawieszenia prawa wykonywania zawodu.
Z poważaniem
Dr n. med. Leszek Trojanowski
Specjalista psychiatra
Komentarze
strona bardzo mi się podoba.profesjonalne artykuły.. tego właśnie potrzebowałam a nie tylko encyklopedycznych definicji.jak będę miała więcej czasu to na pewno jeszcze tu zajrzę, a teraz biegnę na egzamin opowiedzieć czego się dowiedziałam o immunoterapi uzaleznień
he he wlaśnie było winko i palonko :->>>
kiedy byłem na pierwszym roku medycyny to ludzie glownie chlali wódę, a ja i kilku kolegow ziolko. A teraz po 5 latach wieksszosc chlajacych przerzucila sie na ziele. I to jest bardzo pozytywne, i to uwazam za sukces ich 6 letniej edukacji :-)))
no cóz lekarze też ludzie i swoje potrzebują zapalić, w sumie chciałbym aby zamiast przysłowiowego koniaku od pacjenta abym dostal jakies zajebiste palonko :-)
pozdrawiam
gbpi
A czy kierowca -alkoholik ma prawo do wykonywania zawodu czy też nie.