Policjanci szczerze o marihuanie: Musimy ścigać za posiadanie, a sami palimy. Żyjemy w alternatywnych rzeczywistościach

Jeżeli chcesz mieć palenie najlepszej jakości w mieście, znajdź sobie kumpla policjanta. Najlepiej młodego. Takiego, który żyje w dwóch alternatywnych rzeczywistościach.

Jeżeli chcesz mieć palenie najlepszej jakości w mieście, znajdź sobie kumpla policjanta. Najlepiej młodego. Takiego, który żyje w dwóch alternatywnych rzeczywistościach. Tej, gdzie w pracy musi uparcie ścigać za posiadanie i tej, w której marihuana to nic dziwnego na spotkaniach z przyjaciółmi – słyszę od... pomorskich funkcjonariuszy. Którzy opowiadają mi, jak kuriozalnie z ich punktu widzenia wygląda antynarkotykowa krucjata władz, nijak mająca się do rzeczywistości nawet w ich przypadku.

Posiadanie miękkich narkotyków jest legalne w coraz większej liczbie państw Europy i świata. W Polsce nic jednak nie zapowiada szybkiej rewolucji w tej kwestii. Małej rewolty dokonał co prawda były minister sprawiedliwości i prokurator generalny Andrzej Czuma, dzięki któremu prokuratorzy dostali zachętę do tego, by przestać zajmować się zwykłymi konsumentami marihuany, którzy nieznaczne ilości używki posiadają na własny użytek. Czuma otworzył tę furtkę już sześć lat temu, ale dopiero teraz prokuratorzy zainteresowali się jasnym zdefiniowaniem "nieznacznej ilości środka odurzającego lub substancji psychotropowej".

 

Alternatywne rzeczywistości


Przez ekspertów z Katedry Kryminologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w przypadku marihuany maksymalna ilość na własny użytek została wyznaczona na 10 g suchej masy. Wciąż to jednak jedynie "oficjalna podpowiedź" dla prokuratorów, którzy nadal mogą swobodnie rozkręcać machinę postępowania karnego nawet za najmniejszego jointa. Nie umniejsza to też pracy moim rozmówcom, którzy na co dzień są zmuszeni do stanowczego reagowania nawet w przypadku posiadania najmniejszej ilości popularnej "trawki", choć sami mają do tej używki zupełnie odmienne od prawodawcy podejście. Tak sprawę opisuje mi Mikołaj, 34-latek z prawie ośmioletnim stażem w policji:

Podejście do marihuany w policji zmienia się z roku na rok. Im bardziej ubywa kolegów, którzy zaczynali karierę w milicyjnych mundurach, tym więcej jest osób męczących się z egzekwowaniem prawa dotyczącego posiadania marihuany. Ludzi, którzy nigdy nie mieli okazji trawki spróbować i nie mieli palących przyjaciół, łatwo było przekonać, że ktoś posiadający kilka gramów to prawdziwe zagrożenie. Do naszego pokolenia to nie przemawia. Wiemy, jak jest...

(Mikołaj, funkcjonariusz z Trójmiasta)


Narkotesty dla funkcjonariusz? Nikt nie zaryzykuje afery

 

– To byłoby przesadą stwierdzić, że trawa jest obecnie ulubioną używką mundurowych. Wciąż kultywuje się tu tradycję picia wódy. Choćby dlatego, że picia nikt się nie boi – stwierdza natomiast Krystian, który pełni służbę dopiero od kilku lat. Przyznaje on, że jeszcze w liceum popalał marihuanę i później okazjonalna słabość do tej używki pozostała. Ubiegając się o pracę w policji obawiał się więc, że wreszcie przyjdzie czas na narkotest. – Szybko dowiedziałem się jednak, że w sumie to nikogo tu nie obchodzi – wspomina. Jakiś czas temu na palaczy z jego jednostki padł jednak strach, bo zaczęto plotkować, że MSW zaleciło testy sprawdzające stosunek funkcjonariuszy do nielegalnych używek.

Tylko, że z teorii nikt nie przeszedł do praktyki, bo co mieliby zrobić z wynikami? Jakby one gdzieś wyciekły do mediów, to tylko pewnie byłaby wielka afera. Bo marihuana to nic, przy tym co niektórzy kumple wciągają nosem. Tak to już jest, że im masz lepszy kontakt do pewnego sprzedawcy, tym bardziej kusi. Chłopaki siedzący w narkotykach najmocniej, sami mają od ręki najlepszy towar. Myślę, że nie tylko w Trójmieście to tajemnica poliszynela, że jeśli chcesz mieć palenie najlepszej jakości, powinieneś sobie znaleźć kumpla policjanta.

(Krystian, 27-latek, policjant)

Mikołaj tłumaczy mi, że choć on i wielu jego kolegów po fachu jest przekonanych o co najmniej niedoskonałym charakterze przepisów dotyczących posiadania narkotyków, to sytuacji, w których policjanci mogą przymknąć oko w tej kwestii jest naprawdę niewiele. – W przypadkach interwencji, gdzie uczestniczy więcej niż jeden patrol, nikt sobie na to nie pozwoli z obawy przed donosem innych. Szczególnie, gdy to starsi koledzy, najbardziej cięci na posiadaczy jointów. Dla nich sugestia, by puścić luzem chłopaków popalających na ławce jednego lola na spółę, to jakby zaproponować lewy podział kontenera z koką. Mało kto odpuszcza, bo na tym łatwo nabić sobie statystyki. Szczególnie u nas, w sezonie – mówi młody trójmiejski funkcjonariusz.


Policyjny nos


Podobną ocenę ma Krystian. Przekonuje, że jedyne, co może zwykle zrobić dla posiadaczy, to udawać, że nie czuje woni marihuany. Na przykład tej latem mieszającej się z zapachem grilla, czy dobiegającej z knajpianych ogródków i pubów.


– Chociaż zdarza się, że można skórę komuś nawet na wezwaniu uratować. Latem ubiegłego roku na przykład dostaliśmy zgłoszenie, że ktoś wyczuwa od sąsiadów "narkotykową woń". Pojechaliśmy, zapukaliśmy, a tam normalna impreza studentek. Same sympatyczne dziewczyny, część okazała się studentkani prawa, z którymi można było pogadać o starych profesorach. Kazaliśmy im pozamykać okna i nie jarać na balkonie. Zgłosiliśmy, że zapach wyczuty przez sąsiada to była... spalona patelnia – wspomina.

*Imiona rozmówców zmienione w celu ochrony ich tożsamości.

Oceń treść:

Average: 9.7 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Brugmansia arborea
  • Brugmansia arborea
  • Pierwszy raz

wakacje, słoneczny dzień; wielkia, stara, magiczna, nadodrzańskia puszcza, mało ludzi; ciekawość i eksperymentalne nastawienie (,,Ciekawe co te szamany w Amazoni jedzą?")

 

  • Heimia salicifolia

Nazwa substancji: Sinicuichi / Sun Opener / Heimia salicifolia



Poziom doświadczenia użytkownika: mj, haszysz, gałka muszkatołowa, dxm, efedryna, amfetamina, lsa, absynt (domowy, a jakże:)), salvia divinorum, mdma, mnóstwo różnych ziółek, które albo nie działały (np. kanna) albo działały za słabo by uznać je za narkotyk (np. chmiel, marihuanilla).

  • Bieluń dziędzierzawa (datura stramonium)
  • Bieluń dziędzierzawa (datura stramonium)

Wydarzenia te miały miejsce w październiku 1997. Był dzień nauczyciela więc nie było szkoły i postanowiłem przyjechać do domu. I tak jakoś wyszło że znalazłem się na imprezie u kumpla. Nic nadzwyczajnego, każdy coś pił, leciala muza itp. W pewnym momencie kumpel wyciągnął kilka kasztanów. Rozłupał jednego i spytał czy chce. Nie czekając na odpowiedź zaczął wpieprzać jego zawartość. Skusiłem się i zeżarłem z pół kasztana. Smak był całkiem ok tylko suchość mnie później denerwowała.

  • Etanol (alkohol)
  • Marihuana
  • Marihuana
  • Mefedron
  • Miks
  • Tytoń

Byłem w kiepskim stanie psychicznym, dziewczyna mnie zostawiła, miałem ciąg parę dni alkoholu i tabletek psychotropowych, brakowało sił, ale to była impreza na którą byłem strasznie napalony, ja w ogóle nie chodzę na imprezy, także było to dla mnie bardzo ekscytujace wydarzenie i trochę się denerwowałem i czułem lek, że coś pójdzie nie po mojej myśli. To był mój dzień i na mówiłem dwóch kolesi, żeby tam ze mną poszli. O nich też się martwilem, bo wszystko dokładnie zaplanowałem, a oni mieli w dupie, to co ja chcę.

Na początek chciał bym poinformować, że tekst napisany przeze mnie, to żartobliwie napisana opowieść z mojego życia. Nie twierdzę, że jakie kolwiek substancje psychoaktywne są fajne. Pisząc ten epizod z mojego życia starałem się, możliwie realistycznie przedstawic jak myśli osoba uzależniona. 

randomness