To już mój kolejny raport w ostatnim czasie, ale tak się jakoś złożyło :-)
Zatem jedziem!

Artykuł/felieton z uczelnianiego miesięcznika Uniwersytet Kulturalny. wybledzony akapit można olać - to jakaś osobista wycieczka, za to reszta ciekawie traktuje o tradycji zażywania etanolu.
Nie sposób udawać że młode pisarki z kolorowymi włosami raczą się wyłącznie kolorowymi drinkami. Już nie preferują wyborowej, czystej jak kryształ polskiej okowity. Nie sposób też udawać, że się nie zauważa. Fakt - w polsce alkohol nie lesbijka [autor nawiązuje do innego artykułu w tym samym piśmie], więc rzadko ubiera się w czapkę niewidkę, dzięki czemu nie można narzekać na brak spektakulamych ekscesów w wykonaniu ludzi płci obojga i, rzecz istotna, rekrutujących się ze wszystkich warstw społecznych. Ale coraz mniej polskie, coraz mniej nasze są te ekscesy. I tego przeoczyć nie sposób, skoro nawet nasza młoda literatka, korzystając z "nafalizmu" pisząca felietony w znanym ekskrakowskim magazynie z tradycjami, posuwa się w sprawach alkohoIizowania do godnego krytyki kosmopolityzmu. Literatka owa zasłynęła debiutem stanowiącym celną, nakreś1oną strumieniem świadomości, socjologiczno-antropologiczną analizę rodzimej subkultury młodzieżowej. Jednak w twórczości publicystycnej, w której narratora gładko można utożsamiać z autorem, dokonuje rzeczy karygodnej - promuje obce, koloryzowane trunki, stanowiące silną konkurencję dla rodzimej wyborowej. To prawda, że można bronić autorki, bo w posiadanie wspomnianych napojów nie weszła poprzez świadome przeznaczenie części swego honorarium na ich zakup - butelki z zawartością były jedynie prezentem od innej znanej osobistości ze świata mediów (a znając życiorys tej osobistości oraz charakter wydawanego przezeń "dziennika cotygodniowego" można nawet zaryzyować twierdzenie: "mediów alternatywnych"). Czym jednak bronić kulminacji opisanej w felietonie historii, jeśli nie było nią nic innego niż ordynarne wydalenie nieprzetrawionych strzępów jedzenia, którego dokonał pewien poeta o ekstrawaganckiej fryzurze - jak dotąd nieznany szerzej przedstawiciel młodej stołecznej bohemy artystycznej zwanej niekiedy "warszawka"? Oczywiście stymulatorem były pochodzące z darowizny zachodnie Wynalazki, więc okolicznością łagodzącą nie może być nawet fakt, iż rzecz miała miejsce na ulicy Piwnej.
To już mój kolejny raport w ostatnim czasie, ale tak się jakoś złożyło :-)
Zatem jedziem!
Chęć doświadczenia Cienia dostrzeżonego podczas poprzedniej podróży. Nie pierwszy raz taka dawka. Środek lasu, dom.
Jest 03.03.2019, 17:56.
Powykręcanymi z bólu palcami, stawiając czerwone stemple o metalicznym zapachu zaczynam pisać sprawozdanie z podróży. Każde uderzenie w klawiaturę wysyła przez ciało falę ognia i lodu. Smak palonego mięsa i łez, ból w kościach, ogień w płucach.
Zacznę od tego czym kończę podróże, od dialogu z samym sobą.
- Jak myślisz czym to jest?
- Ciężko powiedzieć. Autonomicznym bytem, częścią jakiegoś większego, może całkowicie nieświadomym tworem.
- Wydaje mi się raczej, że to druga strona medalu, yin, brakujące ogniwo...
Środek: Acodin w tabletkach - 450mg DXM HBr
Okoliczności: dom, noc, sam
Psychika: negatywnie nastawiony do DXM, wcześniejsze próby z DXM poniżej 300mg.
22:15 - 23:00
Zjadłem 10 tabsów i po 5 co kilka minut. (w sumie 30)
W piatek skonczylem lekcje okolo 14. Wiedzialem, ze najprawdopodobniej
caly
wieczor
spedze sam w domu, wiec czemu by nie sprobowac czegos nowego ? Wszedlem
wiec
po drodze do apteki i za 2zl76gr stalem sie szczesliwym posiadaczem listka
Tussipectu.
Potem jeszcze tylko wizyta w cukierni, gdzie zakupilem mala butelke
pomaranczowego
Frugo (zielony sie niestety skonczyl :( Wyszedlem i zapodalem na dobry
poczatek 4
Komentarze
Dlaczego Mcdonaldyzacja?????
... bo płynie z tego prosta racja