Po odzyskaniu niepodległości władze ograniczyły w Polsce dostęp do alkoholu. Obywatele zastępowali go inną substancją - eterem. O przyczynach i skutkach tej sytuacji opowiedział w TOK FM Adrian Zandberg.
Tzw. “eteromania” rozpowszechniła się w Polsce po odzyskaniu niepodległości. W związku z prohibicjonistyczną polityką państwa alkohol stał się bowiem bardzo drogi.
- Eksplozja picia eteru wzięła się z nieprzemyślanej krucjaty antyalkoholowej, która szybko wyprodukowała produkt uboczny. Było nim przerzucanie się ludzi, którzy dotąd pili alkohol, na inne środki - tłumaczył w TOK FM Adrian Zandberg, historyk, najbardziej znany jako lider partii Razem.
Jak mówił, eter funkcjonował na ziemiach polskich jako środek psychoaktywny od XIX wieku, kiedy granica między lekarstwem a używką była jeszcze płynna. Można go było kupić nawet w aptece, taniej niż alkohol. Eter miał jeszcze jedną przewagę nad alkoholem - żeby uzyskać stan upojenia, trzeba było spożyć go znacznie mniej.
Substancja ma silne właściwości lotne, dlatego mieszano ją między innymi z mlekiem, kawą.
Nowe elity
- W pierwszej połowie XX wieku w siłę rosły ruchy prohibicjonistyczne, głównie w USA, ale też w krajach europejskich. To byli aktywiści, którzy mieli słaby tytuł do tego, żeby występować w roli ekspertów, ale i tak szybko wskoczyli w takie role - tłumaczył Zandberg. W efekcie ich działań, państwo zaczęło ograniczać dostęp do półproduktów potrzebnych do produkcji alkoholu i w związku z tym alkohol mocno podrożał.
Eter był substancją bardzo popularną, duże było też przyzwolenie społeczne na spożywanie tego środka - stał na stołach podczas wesel, potańcówek, a nawet chrzcin.
Picie eteru oraz płynów pochodnych (kropli Hoffmanna, anodynki) było rozpowszechnione na masową skalę przede wszystkim na Górnym Śląsku. Zgodnie z badaniami realizowanymi w latach 30. XX wieku, w niektórych śląskich wsiach eter piło nawet kilkadziesiąt procent uczniów szkół powszechnych. Były gminy, w których odsetek pijących uczniów sięgał aż 80 procent.
Wybuchowy interes
W 1923 Sejm RP zakazał sprzedaży eteru na cele konsumpcyjne. W 1928 środek został zakwalifikowany oficjalnie jako narkotyk, został więc objęty przepisami prawa antynarkotykowego. Surowe kary, nawet do 5 lat więzienia i wysokie grzywny obowiązywały od tamtego czasy nie tylko za przemyt (głównie z Niemiec) i handel eterem, ale także za samo jego posiadanie.
Sytuację zmieniło dopiero dopiero obniżenie cen alkoholu. Ale konsumpcja eteru trwała do czasu II wojny światowej.
Zdaniem Zandberga, "panikę moralną" władz, która w latach dwudziestych doprowadziła do ograniczenia dostępu do alkoholu, porównać można z zaostrzeniem ustawy antynarkotykowej, która wprowadziła kary za posiadanie nawet niewielkiej ilości marihuany.
- Histerią wokół marihuany "wychowaliśmy" sobie dopalacze - ocenił historyk, lider partii Razem.
Komentarze