Czy państwo może być dostawcą heroiny? Przed takim dylematem stanęli Holendrzy. W 1998 r. władze rozpoczęły pilotażowy program rozdawania heroiny narkomanom, którzy nie potrafią wyzwolić się z nałogu. Chodziło o to, by nie musieli kraść, będąc na głodzie. Dziś z programu korzysta 1,6 tysiąca osób. W wyznaczonym punkcie odbierają działkę, a w specjalnie przygotowanych pomieszczeniach wstrzykują sobie narkotyk. W lipcu, po długiej i gorącej debacie, rząd zgodził się, by kontynuować kontrowersyjny program, który kosztuje holenderskich podatników 15 mln euro rocznie.
Ale dyskusja o darmowej heroinie była zażarta. Holendrzy mają coraz większe wątpliwości co do skuteczności swojej liberalnej polityki narkotykowej. Jej autorzy mieli nadzieję, że swobodny dostęp do trawki w specjalnych kawiarniach - czyli coffee shopach - pozwoli trzymać młodzież z dala od ciemnego światka dilerów kokainy czy heroiny oraz kontrolować handel i przemyt twardych narkotyków.
Po prawie 30 latach okazuje się jednak, że Holendrzy wcale nie ćpają mniej niż inni Europejczycy, a w ich kraju kwitnie narkobiznes. Konserwatywny rząd zastanawia się, w jaki sposób można politykę reformować, nie rezygnując z niej jednak zupełnie.
Tego, że liberalna polityka nie spełniła pokładanych w niej nadziei, dowodzą statystyki. Holendrzy sięgają po twarde narkotyki równie często jak na przykład Duńczycy czy Niemcy, gdzie podejście do środków odurzających jest znacznie bardziej restrykcyjne. Co gorsza, z najnowszych danych amsterdamskiego Centrum Badań nad Narkotykami (CEDRO) wynika, że bierze je coraz więcej młodych Holendrów. W 1997 roku do zażywania kokainy przyznawało się 4 proc. Holendrów w wieku 20-24 lata, cztery lata później już 9 proc.
Liberalne podejście do narkotyków nie podoba się sąsiadom Holendrów i państwom zaangażowanym w walkę ze zorganizowanym narkobiznesem.
W 1997 r. prezydent Jacques Chirac zagroził, że jeśli holenderska policja nie zacznie poważnie deptać po piętach przemytnikom, Francja - wbrew założeniom układu z Schengen - nie zniesie kontroli na swej granicy z Belgią. Zdaniem Paryża to z Holandii, przez Belgię, trafia do Francji 90 proc. narkotyków.
Więcej o holenderskiej debacie na temat dostępności narkotyków słuchaj w Radiu Zet w środę 20 sierpnia o godz. 11
Joanna Kowalska (
jkowalaska@newsweek.pl)
Komentarze