Puk puk!
Kto tam?
Wchodzisz. Czytasz. Jesteś tu. Ze mną. No i jak się czujesz?
- Z naltreksonem jest dziwnie. Pijesz i czujesz efekt alkoholu, ale nie ma tej magii. Jeśli za każdym razem, gdy podejmujesz jakieś zachowanie uwalniane są endorfiny i takie zachowanie się utrwala, to gdy wyeliminujesz uwalnianie endorfin, przymus powtarzania zachowań słabnie. Były pijak może korzystać z alkoholu w sposób kontrolowany.
Pani M. nie jest pewna, kiedy ostatnio upiła się do nieprzytomności, ale było to jakieś pięć lat temu. Wypijała wówczas jedną - dwie butelki dziennie. Picie było jedyną metodą rozwiązywania problemów. Gdy rozmawiałem z nią w zeszłym tygodniu, od czterech dni nie wypiła ani drinka, ale zamierzała wypić kilka kieliszków wina w piątkowy wieczór i w sobotę.
- Cieszę się dobrym winem. Smakuję je. Ale nie czuję nieodpartego pragnienia. Dla każdego, kto zetknął się z alkoholizmem może to brzmieć zbyt pięknie. Wiemy, że jedyny sposób w jaki alkoholik może prowadzić normalne życie to absolutna abstynencja, bo alkoholicy mają nawyk ponawiania swoich ekscesów już po jednym drinku. Alkoholikiem jest się do końca życia. Jak więc tego dokonała ? Chodzi o lek zwany naltreksonem, który pani M. bierze przed piciem. Lek zakłóca szlaki, dzięki którym alkohol pozwala czuć przyjemność związaną z wydzielaniem endorfin w mózgu.
Jak to ujmuje inny zdrowiejący alkoholik, Matt:
- Z naltreksonem jest dziwnie. Pijesz i czujesz efekt alkoholu, ale nie ma tej magii. Jeśli za każdym razem, gdy podejmujesz jakieś zachowanie uwalniane są endorfiny i takie zachowanie się utrwala, to gdy wyeliminujesz uwalnianie endorfin, przymus powtarzania zachowań słabnie. Były pijak może korzystać z alkoholu w sposób kontrolowany.
Takie są teoretyczne podstawy metody Sinclaira - od nazwiska Davida Sinclaira, który ją odkrył i według którego daje ona 78- procentową szansę na kontrolowane picie w bezpiecznych granicach lub abstynencję. W Finlandii, gdzie Sinclair pracuje w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego, jego metoda stała się częścią głównego nurtu leczenia. Od roku 1995 skorzystało z niej 100 000 ludzi. W USA jest stosowana przez 2 procent lekarzy, którzy leczą alkoholizm. W Wielkiej Brytanii naltrekson został zarejestrowany do leczenia uzależnienia od heroiny, ale nie alkoholizmu. Mieszkająca w Szkocji pani M. ma na szczęście dostęp do lekarza, który uzyskał zezwolenie, by leczyć problemy alkoholowe u 50 starannie dobranych pacjentów w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Dwa miesiące temu w USA została opublikowana książka "The Cure for Alcoholism", głosząca zalety metody Sinclaira, ale media nie poświęciły jej uwagi.
Autor, psycholog Roy Eskapa, współpracował z Sinclairem od lat 90. XX wieku i nazywa go geniuszem godnym Nobla za znalezienie leku na najbardziej zabójczą z chorób. Według WHO uzależnienie od alkoholu zabija rocznie 1,8 miliona osób. Zdaniem Eskapy prace Sinclaira mogłyby zmienić sposób, w jaki społeczeństwo postrzega uzależnienie, czyniąc je uleczalnym. Takie twierdzenia można by uznać za niedorzeczne. Ale najbardziej godnym uwagi aspektem historii, która rozpoczęła się jakieś 40 lat temu jest to, że choć Sinclair może wymienić 76 badań klinicznych udowadniających skuteczność i bezpieczeństwo jego metody, większość ekspertów od alkoholizmu nie wie o niej albo ją odrzuca. - Nikt, kto twierdzi, że znalazł „lek na alkoholizm” nie może być brany poważnie - mówi jeden z doradców brytyjskiego rządu. W roku 1964, jako student University of Cincinnati, Sinclair brał udział w badaniach dotyczących alkoholu i szczurów. Szczurom, którym odmawiano alkoholu przez dwa tygodnie, dał do wyboru roztwór alkoholu oraz wodę. Choć było to w ciągu dnia, szczur obudził się i zaczął pić roztwór alkoholu niemal z ręki. Dołączyły do niego kolejne. Wkrótce Sinclair zaczął rozumieć, że im dłużej szczury były pozbawione alkoholu, tym bardziej go pragnęły.
- Wcześniej nikt nie zaobserwował u szczurów motywacji do picia - mówi. - To zmieniło sposób rozumienia alkoholizmu. Niemal wszyscy eksperci przyjmowali, że picie alkoholu nie daje tak dużej przyjemności, by skłonić alkoholika do picia. Przyjemność nie równoważyła przykrości, teoretyzowano że pragnienie wynika z fizjologicznej zależności i alkoholicy piją, by uniknąć objawów odstawienia. Główną metodą leczenia było posłanie alkoholika na odwyk w nadziei, że potem nie będzie miał powodów do picia. To powinno skutkować - ale nie pomagało. - Alkoholizm jest wyuczony. Nikt nie rodzi się alkoholikiem, ale gdy wypije, uwalniają się endorfiny. Z przyczyn genetycznych na niektóre osoby alkohol działa bardzo mocno i ryzyko alkoholizmu jest wysokie. To wynika ze struktury nerwowej, pragnienie staje się silniejsze za każdym razem - u niektórych ludzi tak silne, że nie potrafią go kontrolować. Jedynym rozwiązaniem jest osłabienie w jakiś sposób tego zachowania.
Sinclair przeniósł się do Finlandii w roku 1972 i po wielu badaniach zadecydował, że najlepszym lekiem tłumiącym pragnienie jest naltrekson. Nie uzależnia, w dawce 50 miligramów jest bezpieczny, nie wymaga detoksykacji i jest tani - zapas na trzy miesiące kosztuje około 170 funtów. Jednak lek nie działa, gdy zaczyna się go przyjmować w okresie abstynencji. To specyficzna metoda: naltrekson plus alkohol równa się lekarstwo. Bierze się go tylko w te dni, w których się pije, a wraz z malejącym pragnieniem pije się coraz mniej. Jeśli w końcu zdecydujesz się nie pić, nie będziesz brać naltreksonu.
Konieczność kontynuowania picia na początku to główny powód odrzucania metody przez wielu specjalistów. Większość jest przywiązana do propagowanej przez „Program 12 kroków” Anonimowych Alkoholików idei, zgodnie z którą leczenie musi się opierać na abstynencji. Naltrekson został zatwierdzony do stosowania w alkoholizmie przez World Health Organisation w roku 1994, a US Food and Drug Administration w 1995. W roku 2006 American Medical Association zaleciła go do leczenia alkoholizmu, jednak wielu lekarzy czuje się niekomfortowo zalecając pacjentom łączenie leku z alkoholem, toteż gdy go przepiszą, nalegają na abstynencję. Sinclair i Eskapa wierzą też, że w grę wchodzą interesy przemysłu farmaceutycznego (to lek generyczny) oraz przynoszącego 4 miliardy dolarów rocznie biznesu odwykowego. W Wirginii po obejrzeniu prezentacji Sinclaira jeden z lekarzy zapytał - No dobrze, ale jak zarobimy na życie?
Czy metoda Sinclaira mogłaby zniszczyć przemysł odwykowy? Jego zdaniem - tak, chociaż niektóre osoby nadal potrzebowałyby detoksykacji, gdyby ich wątroba była zbyt zniszczona. David Bremner, dyrektor medyczny Winthrop Hall w Kent stosuje kombinację behawioralnej terapii kognicyjnej, terapii rodzinnej oraz programu 12 kroków, „ponieważ wykorzystujemy to, co działa” oraz dlatego, że kontrolowane picie sprawdza się gorzej niż abstynencja. Sinclair by z tym dyskutował: jedno z badań klinicznych wykazało 50-procentową skuteczność jego metody po trzech latach, gdy program 12-kroków sprawdza się zwykle u 5 procent. W Edynburgu dr Jonathan Chick, konsultant psychiatryczny NHS Lothian Alcohol Problems Service spotyka się z panią M co sześć tygodni. Woli łączyć naltrekson z doradztwem, choć badania kliniczne sugerują, że nie jest to potrzebne.
- Naltrekson naprawdę zmniejsza niektóre ze stymulujących skutków działania alkoholu - mówi Chick. - Nie uważam, że to uniwersalne rozwiązanie dla mających problemy z nadmiernym piciem, ale niektórym pomaga. Przepisujemy go tym, którzy nadal piją w nadziei, że zmniejszy częstość picia na umór. Niestety, wielu pacjentów nie przyjmuje leku zgodnie z zaleceniami. Chick zgadza się, że naltrekson może nie być korzystny dla interesów przemysłu farmaceutycznego. - Kolejna przyczyna, dla której metoda nie zyskała uznania to słuszna rezerwa wobec sankcjonowania picia przez osoby z problemami alkoholowymi. Dla wielu osób całkowita abstynencja jest najlepsza i powinna być wprowadzana szybko. Gdyby pacjent będący od roku abstynentem spytał mnie, czy dałbym mu naltrekson, byłbym przeciwny. 55-letnia pani M. też nie uważa naltreksonu za cudowny lek i nie wyobraża sobie przyjmowania go bez wsparcia rodziny i doktora Chicka. - Odzyskałam swoją osobowość, także małżeństwo nie przetrwałoby bez naltreksonu. - mówi. - Możesz go używać jak chcesz, jeśli ktoś ci wszystko dokładnie wytłumaczy. To nie magiczna pałeczka, ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie jest szeroko dostępny. Powinno się o nim szeroko dyskutować.
---
Puk puk!
Kto tam?
Wchodzisz. Czytasz. Jesteś tu. Ze mną. No i jak się czujesz?
Więc ogólnie dzień był słoneczny, moje nastawienie do świata zewnętrznego też było dobre. Zaczynając, przyszedłem do kolegi nazwijmy go G. (był tam jeszcze jeden - tego nazwiemy D.) Usiadłem w jego salonie, zarzuciłem spongeboba (dla mocniejszego efektu pogryzłem go [ jako iż smak był nie zbyt zachęcający zapiłem to piwem]) po odczekaniu 30 minut zażyłem kolejną pigułe ( w ten sam sposób jak poprzednią, z tym że ta to był własnie owy "smile")
T-15 minut (+ 30 minut od zarzycia poprzedniego Tabsa)
[Na wstępie pragne dodać że koleszcy z którymi wtedy byłem (chodzi o G,D.) Byli na tym samym co ja]
Set: podekscytowanie pierwszym tripem po blisko roku, poczucie bezpieczeństwa przez posiadanie tripsittera koło siebie, chciałem dużych wrażeń, szczególnie wyraźnych CEVów. Setting: pokój oświetlony na czerwono, później żółto, panorama miasta za oknem, obok mnie mój sitter (nazwijmy go K), przed nami telewizor.
T+0:00 - start
Zaczynamy zabawę. Ustawiam sobie w miarę czerwone-delikatnie pomarańczowe oświetlenie. Przez jakieś 20 min nie widzę żadnych wielkich efektów, tłumaczę K liczby zespolone. Przeradza się to w rysowanie funkcji logarytmicznych, zauważanie ciekawych zależności między życiem a liczbą e, ale to nadal bardziej takie świadome myślenie. Po 40 min czuję już delikatne zagubienie, zaczyna robić się nieciekawie.
T+1:00 - początki
Jak zwykle podniecenie i ciekawość przed zarzuceniem czegoś nowego, nastrój pozytywny. Miejsca: Dom koleżanki, początkowo ja + 3 kumpli i 2 koleżanki, potem kumple się zwinęli zostaliśmy we 3 (na dole brat koleżanki robił grubą imprezę). Ogólnie decyzja podjęta w 5 minut (niespodziewanie możliwość nie wrócenia do domu na noc) aczkolwiek do bezny przygotowywałem się już od jakiegoś czasu.
Ok. Godziny 21:00 rozpuściłem 2 saszetki w połowie kubka wody (jak się potem dowiedziałem troche za dużo tej wody dałem ale nieistotne)
Dużo się nasłuchałem o paskudnym smaku benzy, jednak nie zrobił na mnie większego wrażenia – oczywiście paskudny ale nie taki zły jak sobie wyobrażałem. Miałem na zagryzanie zrobioną zupkę chińską – pomysł okazał się spalony do zupka była słona, a słone rzeczy to ostatnie na co miałem ochotę po wypiciu 1/3 szklanki.
Komentarze