"Mama zadzwoniła rano. Że nie chce już żyć - bo tak boli. Aż znaleźliśmy rozwiązanie. Olej z konopi" [REPORTAŻ]
Mama nie chciała rozmawiać o chorobie. Mówiła, żebym zajął się własnym życiem - opowiada Grzesiek.- Któregoś dnia zadzwoniła rano: "Grzesiu, bolało tak, że ja już nie chcę żyć" - mówi. Wtedy postanowił szukać innych metod. I znalazł: olej z konopi, czyli marihuanę stosowaną w medycynie. Pomogła. Ale za to można w Polsce iść do więzienia.
Tagi
Źródło
Odsłony
670- Mama nie chciała rozmawiać o chorobie. Mówiła, żebym zajął się własnym życiem - opowiada Grzesiek.- Któregoś dnia zadzwoniła rano: "Grzesiu, bolało tak, że ja już nie chcę żyć" - mówi. Wtedy postanowił szukać innych metod. I znalazł: olej z konopi, czyli marihuanę stosowaną w medycynie. Pomogła. Ale za to można w Polsce iść do więzienia.
Dzisiaj w Sejmie o marihuanie stosowanej w medycynie będą dyskutować eksperci, politycy i działacze. Wszystko w ramach pierwszego takiego wysłuchania obywatelskiego.
Ilu ich jest? Setki, tysiące, a może i więcej. Dokładnie ilu - nie wiadomo. Marihuanę w celach medycznych: palą lub waporyzują, jedzą w ciastkach, maśle lub kroplach, robią z niej maści i nalewki. Konopie indyjskie kupują od dilerów, przywożą z Holandii lub Czech. Niektórzy uprawiają je sami, ryzykując odsiadkę. Żyją w podwójnym strachu: z jednej strony o swoje bezpieczeństwo, z drugiej - o płynność dostaw.
Ostatnio najwięcej mówi się o używających w celach medycznych oleju z konopi. Ma to związek z zatrzymaniem Jakuba Gajewskiego, aktywisty z prolegalizacyjnego stowarzyszenia Wolne Konopie. Za przemyt 0,9 litra oleju RSO grozi mu od 3 do 15 lat więzienia. Gajewski twierdzi, że olej miał trafić do bliskich i pacjentów, dla których "jest ostatnią deską ratunku".
Wraz z Agnieszką Lichnerowicz, reporterką radia TOK FM, spotkaliśmy się z "olejowcami" i ich bliskimi. Żyją w ciągłym strachu. Prócz zmagań z chorobą codziennie muszą mierzyć się z prawem, które pod groźbą więzienia zabrania im leczenia. Twierdzą, że olej z konopi ratuje ich życie.
"Tak wielki ból, że nie chcę już żyć"
Miasto gminne małe jak łepek od szpilki wbitej w mapę. Rynek, kościół, dzwony biją na sumę. Szukamy kwiaciarni - pani Anastazja lubi kwiaty, ale odkąd choruje nie ma siły się nimi zajmować. Ma 68 lat, dwa ostatnie przeleżała w łóżku. Struniak. Niezmiernie rzadki złośliwy nowotwór kości, mimo trzech operacji wciąż odrasta. I boli.
Mieszkanie w bloku niewielkie. Pokój Grześka, syna pani Anastazji, wygląda, jakby wciąż mieszkał w nim nastolatek: duży plakat rapera Tupaca, na telewizorze wiatrak przywieziony z Holandii, nad łóżkiem obrazek - "Pamiątka z Pierwszej Komunii Świętej". Grzesiek wyprowadził się z domu 12 lat temu. Mieszka i pracuje 200 km od mamy, którą zajmuje się od półtora roku. W pracy spędza 8-10 dni w miesiącu. Resztę czasu spędza z nią.
- O ten obrazek poprosiła, to powiesiłem. Mi nie przeszkadza, a jej ponoć pomaga - mówi ze szczerym uśmiechem. Ma w sobie coś z "druha drużynowego", wzbudza zaufanie. O swojej pracy jednak nie chce mówić. - Boję się - podkreśla. - Gdyby mnie zatrzymali, automatycznie straciłbym robotę. Skończyłyby się pieniądze i mama zostałaby bez opieki - ucina każdą próbę podjęcia tematu.
Mama leży w pokoju obok. Przy łóżku taboret, na ścianach oprawione obrazki z Biblii, anioł stróż przeprowadza dziecko nad wzburzonym strumieniem. W Radio Maryja Msza Święta z Bazyliki Świętego Krzyża w Warszawie. Pani Anastazja słucha z przymkniętymi oczami.
- Mama nie dopuszczała mnie do siebie. Nie chciała rozmawiać o chorobie i trzymała na dystans. Kiedy się sprzeczaliśmy, mówiła żebym zajął się własnym życiem - opowiada Grzesiek. Stoimy w korytarzu, nie chcemy jej przeszkadzać. - Któregoś dnia zadzwoniła wcześnie rano: "Grzesiu, nie spałam całą noc, miałam tak wielki ból, że już nie chcę żyć". Usłyszałem w jej głosie, że jest naprawdę źle.
"Rana na dwie paczki papierosów"
To nie była jej pierwsza nieprzespana noc. Kiedy syn przyjechał była wycieńczona, szaro-zielonkawa na twarzy. Osłabiona z głodu i bólu już prawie nie chodziła. Przeciwbólowo brała coraz większe dawki morfiny, na którą bardzo źle reagowała. Nie jadła, nie spała. Ból był ogromny.
Zgodnie z zaleceniami lekarza rana pani Anastazji po kolejnej operacji wycięcia struniaka była przemywana szarym mydłem. Pomagało tylko na początku. Z czasem, zamiast się goić, rana powiększała się, paskudziła, była biało-żółta, cieknąca, śmierdząca i przede wszystkim bardzo bolała. - Była tak duża, że można by w niej schować dwie paczki papierosów - mówi pani Anastazja.
Teraz opowiada o tym ze specyficznym uśmiechem na twarzy. Jest bardzo zmęczona, ale ma do siebie dystans i poczucie humoru jej nie opuszcza. Cieszy się z kwiatów, które przynieśliśmy, stawia je przy łóżku. To dla niej niespodzianka, że ją odwiedzamy. Inaczej pewnie by się nie zgodziła: - Ja tak źle wyglądam i nic nie naszykowałam do jedzenia - powtarza z uśmiechem.
"Przecież media nagłaśniają, że marihuana to narkotyk"
- Też kiedyś byłam przeciwnikiem marihuany - zaczyna swoją opowieść. - Uważałam, że to narkotyk, że jak ktoś ją bierze, to będzie schodził. Później tylko mocne i mocniejsze narkotyki będzie musiał brać. No przecież to media ciągle nagłaśniają, że marihuana to taki narkotyk - kontynuuje bardzo powoli. - Niestety, człowiek słucha i nie wie, co jest prawdą. Przeczytałam później w gazecie list od takiej pani, którą bardzo bolał kręgosłup i lekarz jej powiedział, żeby załatwiła marihuanę i żeby sobie popaliła, to bóle jej przejdą. Ona taka zdziwiona, skąd ona weźmie? Ale jej chrześniak pracował w policji i przyniósł. Ona popaliła i jej podziałało. Jak Grześ do mnie przyjechał, to też szukał i dzięki bogu znalazł ten olejek z konopi - opowiada.
A chodzi o olej RSO. To specyfik, który może zawierać nawet 90 proc. tetrahydrocannabinolu (THC), głównej obok kannabidiolu (CBD) czynnej substancji zawartej w marihuanie. THC jest zakazanym w Polsce środkiem psychoaktywnym. Ale zanim Grzesiek dotarł do informacji o oleju RSO, w sieci spędził kilkanaście godzin. Odrzucił propozycje leczenia m.in. kryształami, moczem, laserami, witaminą C i energią z kosmosu.
Argumenty, które przekonały Grześka, przedstawił mu ktoś, kto twierdził, że olejem wyleczył raka skóry. Rozmowa o szczegółach transakcji przeniosła się na jeden z amerykańskich internetowych chatów, gdzie wiadomości są szyfrowane. Po kilku dniach przyszła pierwsza przesyłka oleju RSO. Koszt 850 zł. Dostawca twierdził, że wystarczy na tydzień, może na dwa.
- Najpierw się bałam tym olejkiem rany smarować. Człowiek jak czegoś nie kupi w aptece, to się boi. No więc wzięłam ten olejek do buzi. W smaku siano przypominał, gorzki, szybko trzeba był popić, ale nic mi się nie stało, nie zaszkodziło, to zaczęłam regularnie smarować. Po kilku dniach zobaczyłam, że zrobiła się poprawa. Rana ładnie się goiła. A później smarowałem, smarowałem i wszystko mi przeszło. Boże, jak ja się dobrze czułam wtedy. Nic nie bolało. Po dwóch tygodniach odstawiłam morfinę. Taka byłam szczęśliwa, zadowolona. Wychodziłam z pieskiem na spacery i cieszyłam się, bo ten olejek mi bardzo pomógł na ból - opowiada Anastazja
"Lekarz się obraził, jak usłyszał o oleju"
Po kilkutygodniowym smarowaniu olejem z konopi na pierwszej pooperacyjnej kontroli lekarz pochwalił, że rana ładnie się goi. - Grzesio mu wtedy powiedział, że ładnie się goi, bo oleju używam - mówi Anastazja. - A lekarz na to: "To niech pan leczy mamę. Na co ja?". Wie pan, że on się obraził? I później mnie już nie chciał operować. A to jest bardzo dobry chirurg. Kazałam Grzesiowi, żeby już nic więcej lekarzom nie mówił. Bo oni się wkurzają.
Wśród bliskich Anastazja nie ukrywa, że używa oleju z konopi w leczeniu rany i przeciwbólowo. Wie o tym rodzina, zaprzyjaźnione sąsiadki, a pielęgniarka "godna zaufania" wręcz nakazała smarowanie. "Stosować! Zaszkodzić, nie zaszkodzi, a może pomóc" - mówiła.
A jak reagują ludzie, kiedy dowiadują się, że ten olejek jest z marihuany? "Jak pomaga, to stosować" - mówią. Jedna z cioć zaproponowała nawet pomoc w domowej uprawie marihuany. Olej mieli wytwarzać sami, z 500 g wychodzi ok. 50 - 60 ml. Pomysł jednak nie doszedł do skutku. - Mamie wróciła nadzieja. Ten olej raka nie wyleczył, ale dodał jej wiary i siły, żeby żyć - dodaje Grzegorz.
"Niech przyjdą i mnie zamkną"
Na stoliku obok łóżka, wśród leków, leży mała strzykawka. Pusta. Jest też słoiczek, w którym olej był rozcieńczany w spożywczym oleju z pestek konopi. Taką mieszanką rana była smarowana przez kilkanaście miesięcy. Miesięczna kuracja kosztowała od 2,5 do 3 tys. złotych. Na olej zrzucała się rodzina, a Grzesiek na jego zakup dostał nawet pożyczkę w pracy. Twierdzi, że szczerze powiedział przełożonemu na co potrzebuje pieniędzy. "Jeśli działa, nie myśl o konsekwencjach" - miał usłyszeć od szefa.
Olej pani Anastazji skończył się kilka dni temu. Dostawca przestał odbierać telefon. Stało się tak odkąd o oleju zrobiło się głośno po zatrzymaniu Gajewskiego.
- Ja bardzo współczuję temu panu. Jak Grzesio mi powiedział, że go zatrzymali i co mu grozi, to nie uwierzyłam - mówi pani Anastazja. - Boże kochany, to niemożliwie. Jeśli ja bym zdrowa była, to mogłabym w sądzie zaświadczyć, że on mi pomaga. To nie jest narkotyk, bo jak wiadomo narkotyk zabija, a ja mogę z całą świadomością powiedzieć, że mnie olejek leczy. W nowotworach powinien być stosowany i ludzie, którzy cierpią na ból, powinni go stosować.
- No ale cóż, ja to nie mam nic do powiedzenia, przecież paragrafów nie ustalam, ale taka jest moja opinia i nie boję się o tym mówić głośno. Przecież leczyć się to nie jest przestępstwo, to czego ja się mam bać? Niech mnie przyjdą i zamkną. Zresztą, co oni mi zrobią? No niech mnie zamkną! Policja przyjdzie, to ja im powiem, że mnie ten olej ranę goił i nie bolało. Wiem, że to jest takie prawo, ale to jest złe prawo. Powinien ktoś nad tym pomyśleć i zmienić je - emocjonuje się Anastazja.
Strach. I ból
Niestety, kilka dni temu rana pani Anastazji zaczęła puchnąć. Po kilku dobrych miesiącach w domu znów zamieszkał strach.
- Rana tak się ładnie goiła, ale tam znowu się coś złego dzieje, bo spuchło - mówi ze łzami w oczach. Od uśmiechu do łez jest u niej bardzo blisko. - Tomograf prywatnie żeśmy robili. Trzeba było do Warszawy ze zdjęciem jechać i znów płacić. Lekarz w związku z tym, że ja już jestem po trzeciej operacji, na podstawie zdjęcia nie mógł w stu procentach stwierdzić, czy mam wznowę. Jak Grześ go przycisnął, to powiedział jednak, że tak podejrzewa, a później telefonicznie, że już się nic nie da zrobić - mówi.
- Olej jest nam potrzebny. Nie wiadomo, kiedy mamę znów zacznie boleć. Dostałem numer telefonu do męża kobiety, która zmarła ostatnio i został po niej olej. Takimi sposobami się go organizuje. Nie ma innej możliwości. To jest życie w ciągłym strachu - mówi Grzesiek.