Elvy Musikka, czterdziestoparuletnia mieszkanka Florydy, cierpi na
jaskrę. Jest dobrze znaną bojowniczką o medyczną marihuanę.
Przeprowadzono z nią wywiad w filmie "The Hemp Revolution".
Tutaj opisuje, dlaczego marihuana jest najlepszym lekarstwem na jej
chorobę i opowiada o tym jak została aresztowana, a następnie wygrała
sprawę sądową i uzyskała zgodę na używanie kanabisu.
|
Pod koniec lutego 1975r. udałam się do internisty, dr. Rosenfeld'a.
Po dogłębnych badaniach stwierdził, że moje oczy zostały zaatakowane
przez jaskrę. Moje ciśnienie wewnątrzgałkowe wynosiło ponad 40 mm Hg, podczas
gdy prawidłowe to ok. 10-20 mm Hg. Dr. Rosenfeld naciskał bym niezwłocznie
udała się do okulisty. Jego podejrzenia potwierdziły się i przepisano mi
krople do oczu zawierające pilokarpinę.
Wiosną 1976r. pilokarpina zaczęła stwarzać problemy. W polu widzenia
pojawiały mi się okręgi, które wzięłam za objawy jaskry. Noszenie szkieł
kontaktowych stało się uciążliwe i moje ciśnienie się zwiększało. Nowy
lekarz zasugerował bym spróbowała marihuany, gdyż w przeciwnym razie
prawdopodobnie oślepnę. Powiedział mi to jako przyjaciel, nie jako
lekarz. Wtedy zdałam sobie sprawę, że lekarze muszą czasem wybrać
pomiędzy przysięgą Hipokratesa a hipokryzją prawa. Miałam szczęście, że
ten człowiek miał serce.
Ślepota nie była dla mnie czymś nowym. Urodziłam się ślepa, z
wrodzoną kataraktą i pierwszą operację przeszłam w wieku pięciu lat.
Ówczesna chirurgia oczna różniła się mocno od dzisiejszej z użyciem
lasera i operacja pozostawiła spore blizny. Nosiłam bardzo grube okulary
do czteranstego roku życia, kiedy to przeszłam operację lewego oka.
Niestety, nie powiodła się ona i niemalże straciłam wzrok w tym oku. Na
szczęście z w miarę sprawnym prawym okiem (20/200) i pomocą szkieł
kontaktowych, jakoś sobie radziłam aż do ostatniej diagnozy.
Czułam się niedobrze, paląc marihuanę, narkotyk o którym mówiono mi
że jest równie niebezpieczny i uzależniający, jak heroina. Z powodu
zdenerwowania przy pierwszym użyciu miałam problemy z żołądkiem i przy
okazji przekonałam się, że marihuana także doskonale łagodzi mdłości.
Zauważyłam też że, podobnie jak ja za pierwszym razem, niektórzy ludzie
czują paranoję po zapaleniu trawki; teraz zastanawiam się czy to efekt
samej rośliny, czy może utrwalonych mitów o jej szkodliwości. Nigdy więcej
nie miałam paranoi po paleniu, więc może to jest odpowiedź?
Tego lata odkryłam coś dziwnego. Pewnego dnia przyszłam do lekarza
śmiertelnie wystraszona, gdyż z przyjacielem Jerrym w poprzednią noc
wypiliśmy strasznie dużo szampana. Podejrzewałam, że mógł on zwiększyć
moje ciśnienie, więc z zaskoczeniem przyjęłam wiadomość, że jest ono na
poziomie 12-13. Mój lekarz wyjaśnił, że środki takie jak alkohol,
marihuana i Demerol zmniejszają ciśnienie. Powiedział że
najbezpieczniejszym z tych trzech środków jest kanabis.
Strasznie nie lubiłam samego palenia, więc doktor zasugerował bym
zamiast tego upiekła sobie ciastka. Ostrzegł, że będę potrzebowała
trochę więcej zioła niż do palenia. Dał mi też przepis na porcję 24
ciasteczek, które starczyłyby na 12 dni. Potrzebowałam do tego uncji
marihuany.
Nie wiedziałam gdzie jej szukać i nie zawsze miałam do niej dostęp.
Pewnego razu, gdy moje ciśnienie znacznie się podniosło, doktor
osobiście zorganizował jedną porcję. Przekazała mi ją jego sekretarka.
Biedna kobieta! Tak się wystraszyła, że jej ręce były lodowate gdy
wręczała mi torebkę. Dziękowałam Bogu za tych współczujących ludzi.
Wiem, że uliczna cena to 30-40 dolarów za uncję, a ona wzięła tylko 15
dolarów. To nie mogło trwać dalej; musiałam zdobyć marihuanę
legalnie.
Nie mogłam znaleźć jej wystarczająco dużo i musiałam nadal używać
pilokarpiny. Gdy znowu zaczęłam widzieć dziwne okręgi, mój lekarz
wyjechał i musiałam pójść do innej kliniki. Badający mnie lekarz był
mocno zdegustowany gdy dowiedział się, że używam marihuany. Rzucił mi
tylko dwie recepty i wysłał do domu bez jakichkolwiek instrukcji i
ostrzeżeń. Te dwa lekarstwa, które mi przepisał, były najgorszymi z
jakimi się zetknęłam. Diamox wypłukał cały potas z mojego organizmu i
wywołał apatię. Moje dzieci musiały radzić sobie same, bo po powrocie do
domu mogłam tylko pójść spać. W tym momencie nie miałam pieniędzy by
kupić drugie lekarstwo, jodek fosfoliny. Spróbowałam go potem i okazało
się strasznie bolesne.
Zadzwoniłam do lokalnej gazety i opowiedziałam przez telefon o moim
doświadczeniu z marihuaną. Nie podałam mojego nazwiska, bo bałam się
utraty pracy i praw rodzicielskich. Mimo to wiele osób domyśliło się, że
chodzi o mnie i zwierzyło się, że są palaczami marihuany, przy okazji
oferując swoją pomoc w jej zdobyciu. Możecie sobie wyobrazić moje
zdziwienie - niektórzy z nich to moi współpracownicy, inni to poważani
członkowie społeczeństwa. Żaden z nich nie był żulem, jak zwykłam
wcześniej myśleć o każdym palaczu marihuany.
W styczniu 1977r. mój lekarz wysłał mnie do centrum naukowego przy
Uniwersytecie w Miami. Myślał, że pomogą mi tam legalnie zdobyć
marihuanę. Niestety, ci poważani naukowcy nie chcieli nawet słyszeć
słowa na "m". Przeżyłam natomiast jeden z najbardziej wyczerpujących dni
w życiu. Gdy tam przyjechałam, moje ciśnienie w prawym oku przekroczyło
50, a w lewym 40. Lekarze dali mi wszystko, co przyszło im na myśl.
Krople niewiele pomogły, podobnie jak mała pompka do płukania oczu.
Musiałam też wypić szklankę obrzydliwie słodkiego płynu, który także
okazał się bezużyteczny. Pod koniec dnia ciśnienie obniżyło się jedynie
do 40, więc zostałam zakwalifikowana do natchmiastowej operacji.
Tej samej nocy zużyłam całą resztkę marihuany na ciasteczka i jadłam
dwa co 12 godzin. Lekarze byli zszokowani gdy zbadali moje ciśnienie w
poniedziałek, przed operacją. Było idealne - 14 i 16! Mimo to wysłali
mnie na operację, mimo że szanse na poprawę wynosiły najwyżej 30%.
Następnego ranka wykonali zabieg na moich kanalikach łzowych, które
przestały potem funkcjonować. Z tego powodu muszę teraz nosić wielkie
szkła, których udało mi się wcześniej unknąć. Operacja pozostawiła mi
słabszy wzrok, większe blizny i wyższe ciśnienie, przez co nie mogłam
już wrócić do pracy.
Musiałam teraz zmagać się nie tylko z jaskrą, ale też z depresją i
ubóstwem. Musiało minąć dziewięć miesięcy, zanim opieka społeczna
wystawiła mi zaświadczenie o inwalidztwie. Czułam się upokorzona,
przyjmując zasiłek na jedzenie, ale cieszyłam się że mam przynajmniej
taką możliwość. Zaczęłam cierpieć na bezsenność. Coraz trudniej było mi
zdobyć marihuanę, bo okazało się, że nie mam na nią pieniędzy. Czasmi
znajomi drochę mi odstępowali, a wtedy moja bezsenność znikała jak ręką
odjął. To był na pewno najlepszy lek na depresję, z jakim się
spotkałam.
W 1980r. miałam niewiele pieniędzy, a marihuana podrożała, więc
zaczęłam hodować własne rośliny. Używałam najlepszych nasion, z których
wyrastały trudne do zauważenia, niewysokie, ale wydajne krzaczki.
Wystarszyły mi trzy lub cztery skręty dziennie. Ciśnienie tak zbliżyło
się do normy, że lekarze zdecydowali się na przeszczep soczewki.
Zadziałało! Nigdy nie miałam tak pięknego widoku - to było wspaniałe!
Byłam szczęśliwa do momentu, gdy sąsiedzi przeskoczyli płot i ukradli
moje krzaczki konopi.
Moje ciśnienie nagle skoczyło, przez co uciekłam w alkohol na jakiś
czas. Gdy zaczęłam mieć pierwsze zaniki wzroku, zdałam sobie sprawę, że
alkohol nie jest tym czego szukam. Ze strachem i niechęcią poszłam na
kolejny zabieg. Tym razem miałam krwotok i oślepłam na prawe oko.
Ponieważ na lewe niewiele widziałam (20/400), można było zapalić
wszystkie światła w sypialni, nie budząc mnie. Popadłam w depresję.
Najbardziej bolesne były sny, w których widziałam na dwoje oczu, jak
dotychczas. Potem budziłam się i znowu uświadamiałam sobie, że nie widzę
na prawe oko.
Potrzebowałam pieniędzy, więc dałam ogłoszenie do gazety, że wynajmę
pokój. Człowiek, który na nie odpowiedział, zapewnił że nie bierze
narkotyków i nikomu nie powie, że hoduję marihuanę. Jego dziwne
zachowanie przekonało mnie jednak, że jest jakiś problem; niedługo potem
znalazłam kokainę pod umywalką. Najpierw zaprzeczył, że brał narkotyki,
ale kilka dni później przyznał się do tego. Powiedział, że potrzebuje
kokainy, bo jako sprzedawca samochodów musi pracować dziesięć godzin
przez siedem dni w tygodniu. Odparłam, że nie obchodzą mnie powody,
a on będzie musiał się wynieść. Zgodził się, ale z upływem czasu był
coraz bardziej oporny. Pokłóciliśmy się, a wtedy on nasłał na mnie
policję.
Zostałam aresztowana 4 marca 1988r. i to zmnieniło moje życie na
zawsze. Powiadomiłam media i w gazecie ukazał się kolejny artykuł
opisujący moją historię, tym razem ze zdjęciem i nazwiskiem.
Skontaktowali się ze mną ludzie, którzy otrzymywali marihuanę legalnie,
a mój lekarz wraz z sekretarką spędzili conajmniej pięćdziesiąt godzin
nad listami do DEA, FDA i NIDA w nadziei otrzymania legalnego kanabisu.
Przeprowadziłam też wiele audycji radiowych, co było dla mnie bolesne,
bo zawsze znajdował się ktoś, kto niepotrzebnie stracił wzrok. Pojawiali
się też ludzie szczerze zmartwieni moim rzekomym uzależnieniem od
strasznego narkotyku, życzący bym mogła znaleźć kiedyś inne rozwiązanie.
Oczywiście, nie byli mną i nie wiedzieli, jak to jest - palić marihuanę
przez dwanaście lat, więc nie zdawali sobie sprawy, że nie cierpię z
powodu efektów ubocznych. Odzywali się do mnie ludzie z całego kraju, a
nawet z Kanady. To zadziwiające - jest wielu chorych na jaskrę, którzy
od 20-25 lat ratują swój wzrok marihuaną, nadal robi to nielegalnie.
Zazdrościłam im wiedzy i możliwości dbania o siebie.
Teraz nie było dla mnie ratunku. Wisiała nade mną groźba grzywny. Na
Florydzie posiadanie ponad 20 gramów jest karalne, a policja
skonfiskowała u mnie półtorej uncji z krzaka ściętego w poprzedni
poniedziałek.
Mój proces zaczął się i skończył 15 sierpnia 1988r. Wiedziałam jedno
- idę do sądu, bo prawo jest niesprawiedliwe. Nie bałam się. Czułam że
Bóg i jego aniołowie czuwają nade mną. Nie myliłam się - jedyną osobą,
która mogłaby zeznawać przeciwko mnie, był oficer który mnie
zaaresztował, a nie mogę powiedzieć by był do mnie negatywnie nastawiony.
Inni cierpiący na jaskrę zeznali na moją korzyść, a mój lekarz
potwierdził, że marihuana jest jedynym lekarstwem, które przynosi mi
ulgę. Spytano mnie, czy paliłam od momentu aresztowania - powiedziałam
że tak. "Czy paliła pani dzisiaj?" "Oczywiście." -
odparłam. Sędzia stwierdził, że nienormalne byłoby, gdybym nie próbowała
ratować resztek mojego wzroku. Powiedział, że nie zauważył złych
intencji i uniewinnił mnie. Potem, w marcu 1988r., złożyłam wniosek o
przyznanie mi prawa do posiadania marihuany, które otrzymałam 21
października 1988r.
Wzrok w moim prawym oku wraca. Zauważam już światło, kolory i
kształty. Nerw wzrokowy w moim lewym oku, którego stan też się poprawił
(z 20/400 do 20/100) jest całkiem zdrowy. Wszystko za sprawą
kanabisu.
|
Komentarze
robi wrażenie
ja też jestem chora na jaskre... nie wyobrażam sobie żebym miała palić marihuanę aby nie oślepnać.. mój stan jest raczej dobry... mam niewielkie zmiany w tarczy oka ale pole widzenia b.dobre. jednak gbybym miała wybierać czy oślepnać czy palić... oczywistym jest co bym wybrała... strasznym jest niewidzieć i nie zycze tego nikomu... :/
Juz wczesniej,kilkakrotnie,natrafilam na artykuly o medycznej wartosci "marychy ".
Dzis szukalam informacji o mozliwosciach przeprowadzenia operacji jaskry,ktorej chce sie poddac moja 80-letnia matka.
A tu prosze - taki rarytas!Przeczytam jej rano,moze sie rozmysli ?
Witam, kiedys czytalam o uzdrawiającej wzrok mocy marihuany, nie wiem jak zdobyć ten lek? Proszę o pomoc. Ps.nigdy nie mialam do czynienia z marihuaną i innymi podobnymi.
Musisz ubrać się ala dzieci kwiaty i pojść na osiedle w dyzm miescie. Na 1ławce zagadaj mlodziew w ieku 13-33lat. Na 99% zalatwia ci maryhe. Mozesz tez u studtentow, lu rastamanow. Prawnicy czy lekarze tez duzo pala, ale z racji sowjego zadowu musze sie z tym kryc, bo w naszym spoleczenstwie wypada tylko byc bezrobotnym i pic wodke.