Kilogramowa cegła haszu w Holandii kosztuje w hurcie 12001500
euro. Skąd się bierze?
Produkcja na skalę przemysłową jest zakazana. Import? To gdzie ci
importerzy, papiery celne itp.?
Farmy, w których uprawia się konopie indyjskie, istnieją
w Holandii od lat. Produktem ubocznym ich
działalności jest haszysz, którego produkcja jest
zakazana. Oficjalnie pozyskuje się tu włókno konopne
wykorzystywane jako surowiec do produkcji modnych tkanin
ekologicznych.
Cafeeshops, czyli kofiszopy. W Amsterdamie jest ich ponad 300.
Anegdota: jak w Amsterdamie wyjść na idiotę? Wejść do kofiszopu i
zamówić capuccino! W kofiszopie dostaniesz kawę, herbatę, haszysz i
marihuanę. Na miejscu lub na wynos.
Nielegalną cegłę haszu w kofiszopie dzieli się na
porcje. Po tym zabiegu haszysz staje się legalny i 4 razy
droższy. Jak to zaksięgować? W Holandii obowiązuje
unikatowa w Unii Europejskiej zasada: najpierw księguje się dochody
ze sprzedaży, a potem dopiero wydatki poczynione miesiąc wcześniej
w najciemniejszym zakamarku jakiegoś podwórka. Wydatki wpisuje się
w rubryce: "materiały niezbędne do produkcji", choć przypominamy
produkcja jest zabroniona prawem. W kofiszopie możesz od
barmana kupić porcję marysi lub haszu, nie możesz mu jednak
legalnie sprzedać cegły haszu albo worka trawy.
* * *
Podatek VAT z obrotu miękkich
narkotyków to niebagatelna część wpływów do skarbu państwa.
Nie brakuje więc głosów, by obrót haszyszem i marihuaną
uczynić całkiem legalnym, bo wtedy państwo mogłoby ściągać VAT i
akcyzę, która w przypadku używek i benzyny sięga 70% ceny rynkowej
produktu. Holenderscy radni, rzadziej parlamentarzyści,
wobec sprzeciwu większości krajów Unii, pełną legalizację miękkich
narkotyków chcieliby wprowadzić na zasadzie eksperymentu
regionalnego np. w jednej gminie. Używki byłyby produkowane w
licencjonowanych szklarniach, pakowane w torebki i z banderolą
akcyzy sprzedawane w drogeriach i sklepach monopolowych.
5 lipca 2000 r. z inicjatywą całkowitej legalizacji miękkich
narkotyków wystąpiła koalicja zielonych z lewicą. Propozycja była
rozpatrywana przez władze Amsterdamu. Burmistrz Patijn odrzucił
ją.
Jeden z radnych powiedział wtedy w dzienniku telewizyjnym:
Albo całkowita legalizacja, albo całkowita delegalizacja.
Legalizacja oznacza możliwość monopolistycznej kontroli rynku,
likwidację zorganizowanej przestępczości oraz (uwaga, uwaga!
przyp. J.D.P.) gwarancję utrzymania dobrej jakości produktu.
W kwietniu 2002 r. burmistrz miejscowości Bloemendaal pani
Snoeck poszła jeszcze dalej, proponując sprzedaż wszystkich (!)
narkotyków w drogeriach.
Kokainę widziałbym raczej w aptekach, na receptę stwierdził
miejscowy aptekarz.
Pani burmistrz, którą natychmiast zaatakowali dziennikarze
domagając się komentarzy, tak się przestraszyła własnych słów, że
zabarykadowała się w gabinecie.
Nie rozumiem jej zachowania powiedział miejscowy lider
Partii Postępu, zwolennik legalizacji narkotyków. Jak się
powiedziało A, trzeba umieć powiedzieć B.
* * *
Niewiele jednak wskazuje, by doszło do przełomu.
Pozostaje legalne używanie miękkich narkotyków, zakup małych porcji
wyłącznie na własny użytek oraz niepisane prawo do hodowania we
własnym mieszkaniu jednego krzaka konopi. Hodowla kilku
krzaków, jeśli zostanie wykryta przez policję, pociąga za sobą
konsekwencje administracyjne komisyjne zniszczenie roślin i
konfiskata sprzętu do uprawy. Sprzętu, który w Holandii można nabyć
legalnie w ponad 20 "Growing Shops" sprzedaje się nawet program
komputerowy sterujący aparaturą naświetlającą plantacje.
Co roku w Holandii odbywa się światowy festiwal trawy pod
patronatem amerykańskiego czasopisma "na uchodźstwie" "High Times".
Festiwal ten, reklamowany w mediach i nie budzący już niezdrowych
emocji, połączony jest z degustacją produktów. Wszystko to pod
czujnym okiem policji gliny nie przypalają, bo chcą zachować
trzeźwy umysł i refleks potrzebne im do ścigania producentów
hurtowych. Ostatnio robią to w porozumieniu z zakładami
energetycznymi, które dostarczają informacji o klientach
zużywających niewspółmiernie dużo prądu. Prąd jest potrzebny do
oświetlania i ogrzewania domowych plantacji.
* * *
W ciągu ostatnich 5 lat powstała w Holandii nowa gałąź
usług przetwarzanie i sprzedaż naturalnych halucynogenów. W
Amsterdamie jest już 26 "Smartshops" sklepów z logo
przedstawiającym meksykański grzybek. Większości halucynogenów nie
ma na państwowej
liście narkotyków, mogą być więc sprzedawane tak samo legalnie jak
mąka i cukier. Świeże grzybki na przekąskę, suszone do
herbatki z miodem, pastylki na potencję, koncentrację i
uspokojenie. Niedrogo 1520 euro za słoik.
O grzybki rozpętała się awantura o zasięgu
międzynarodowym.
Turyści zagraniczni spróbowali w Holandii halucynogenów,
wzięli trochę na drogę i dla znajomych w kraju, a tam kicha. Za
posiadanie choćby jednej pastylki w wielu krajach Unii Europejskiej
grozi aresztowanie, sąd i grzywna. Ale i na to rząd Holandii
znalazł lekarstwo wprowadzając obowiązkowy kurs dla sprzedawców.
"Sprzedawca powinien potrafić uświadomić klienta w każdym aspekcie"
orzekły władze. Media zjechały pomysł, bo co to za kurs, który
trwa... 3 dni. Nawet jeśli przeprowadza go jeden z bardziej
prestiżowych szpitali odwykowych Jelinek Kliniek.
W gałce muszkatołowej jest halucynogen, myrystycyna. W skórce
od banana znajduje się inny. W legalnie uprawianych roślinach i
produktach sprzedawanych w supermarketach jest ich jeszcze
kilkadziesiąt. Należy więc zdelegalizować te produkty? pyta jeden
z lekarzy kliniki Jelinka. Problem nadużywania tytoniu, alkoholu
i lekkich narkotyków można rozwiązać jedynie na drodze
uświadamiania konsumentów. Wyjątkiem są narkotyki ciężkie, szybko
wywołujące uzależnienie fizyczne i psychiczne, degradujące
narkomana w błyskawicznym tempie.
* * *
Marzec 2002 r., kofiszop w Utrechcie: mikrofony radiowe,
telewizyjne kamery, wykładowca i angielscy studenci. Na stołach
butelki z wodą mineralną, filiżanki z kawą, notatniki i próbki
marihuany w foliowych woreczkach. To pierwsze seminarium dla
przyszłych właścicieli kofiszopów w Wielkiej Brytanii.
Kurs jest oczywiście legalny i subsydiowany przez władze. Latem
Anglia miała przyjąć model holenderski zalegalizować kofiszopy
bez całkowitej legalizacji swobodnego obrotu narkotykami. Coś się
jednak musiało stać, skoro w londyńskich pubach najbardziej
ekscytującą używką jest ciągle podwójna szkocka.
Komentarze
No strasznie chujowo ze nie ma legala..ale chuj na to kłąde bo MOGE WSZYSATKO jak to sokół powiedział wiec pierdoli mnie to czy jest legal czy nie ma i tak jaram hehe chociaz wiadomo ze w chuj lepsza opcją byłby legal bo by przynajmniej starzy nie muysleli ze to narkotyki i do tego państwo nawet zarabiało by na artykułąch spożywczych w chuj wiecej bo jakby wszyscy<wiem wiem przesadzam> chodzili ujebani to samego jedzenia by chyba zabrakło hehe :D..dobra rozkmina wiem wiem..takze same plusy....nie namawaiam pecz powtarzam w kłóko pal ziółko pal ziółko PAL ZIÓŁKO !........ elo
Kraków Nowa Huta :)