Antynarkotykowe reality show

Festyny, kolonie i pogadanki – tak wygląda w Polsce profilaktyka antynarkotykowa. Jerzy Afanasjew rozmawia z dr. Agnieszką Pisarską z Zakładu Zdrowia Publicznego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Tagi

Źródło

Krytyka Polityczna
Jerzy Afanasjew

Komentarz [H]yperreala

Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

1393

Festyny, kolonie i pogadanki – tak wygląda w Polsce profilaktyka antynarkotykowa. Jerzy Afanasjew rozmawia z dr. Agnieszką Pisarską z Zakładu Zdrowia Publicznego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Najwyższa Izba Kontroli zbadała stan polskiej profilaktyki uzależnień od alkoholu i narkotyków. Wnioski z raportu? Działania o niepotwierdzonej skuteczności objęły aż dziesięciokrotnie większą liczbę osób niż programy rekomendowane. To nie nowość – aby to zmienić, już w 2010 r. powołano zespół ds. rekomendacji programów profilaktycznych. Jedną z jego ekspertek jest dr Agnieszka Pisarska, psycholożka, doktor nauk medycznych, adiunktka w Zakładzie Zdrowia Publicznego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Od 20 lat zajmuje się programami profilaktycznymi i przekonuje, że mogą być skuteczne, ale wyzwań z nimi związanych jest mnóstwo.

Z raportu NIK wynika, że większość pieniędzy na profilaktykę trafia na festyny, imprezy sportowe, kolonie, półkolonie, pogadanki. To coś nowego?

Od czasu, jak znam wyniki, które gromadzi PARPA – co kilka lat pytają gminy o wydatkowanie pieniędzy z puli przeznaczonej na profilaktykę – niewielki odsetek tych funduszy był przeznaczany na wdrażanie czy finansowanie programów rekomendowanych. Większość pieniędzy służyło finansowaniu celów, o których pan mówi.

Dlaczego tak się dzieje?

Przede wszystkim dlatego, że w Polsce jest niedostateczna świadomość na temat tego, czym jest skuteczna profilaktyka. Funkcjonuje przekonanie, że wystarczy młodym ludziom powiedzieć, że niedobrze jest sięgać po środki psychoaktywne. Od lat widać, że nie przynosi to żadnych efektów, ale zarazem wiedza o braku skuteczności takich działań nie przebija się do świadomości zbiorowej.

Od lat jako atrakcyjne postrzegane są takie oferty jak teatry profilaktyczne, albo koncerty dawane przez ludzi, którzy mają za sobą doświadczenia z używaniem narkotyków i zajmują się tak zwaną „profilaktyką”. Inicjatywy oparte na świadectwach osób uzależnionych też nie są rzadkością. Osoby uzależnione opowiadają na takich wydarzeniach jak poradziły sobie ze swoim problemem. To się spotyka z dużym zainteresowaniem, bo jest postrzegane jako ciekawe, jak swego rodzaju reality show. Nikt nie prowadzi badań ewaluacyjnych takich przedsięwzięć, ale nie tylko w Polsce. Rozmawiałam ostatnio z osobą z Anglii i powiedziała mi, że tam też są popularne takie formy, jak „opowieści niepijącego”.

Rozumiem, że są to działania o niepotwierdzonej skuteczności, ale czy one mogą być szkodliwe dla młodzieży?

Jak najbardziej. Jeżeli ktoś przychodzi do szkoły z takim komunikatem: „brałem bardzo mocne narkotyki, sięgnąłem dna, wszystko straciłem, a teraz oto jestem w szkole, mam się świetnie i jeszcze prowadzę działalność profilaktyczną”, to jaki za tym stoi przekaz? Zdecydowanie jestem przeciwniczką straszenia kogokolwiek, bo to nie jest w ogóle żadna metoda profilaktyczna.

Zwolennicy straszenia mówią, że jeśli pomoże choć jednej osobie, to warto.

To nie jest żaden argument. W profilaktyce chodzi o to, aby skuteczność dotyczyła jak największej grupy osób, do których działania są adresowane. Nie wolno także nikomu szkodzić. Oczywiście można powiedzieć tak, że jednego słuchacza na całej sali się przestraszy i powstrzyma się go od używania narkotyków. A co jeśli całej reszty odbiorców się nie przestraszyło, tylko wręcz zachęciło?

Wynotowałem sobie z raportu, że w Koninie nie ma nawet zdefiniowanych oczekiwanych rezultatów działań profilaktycznych. Czy to jednostkowy przypadek, czy raczej sytuacja typowa dla polskiej polityki narkotykowej?

To zdecydowanie coś typowego. Problem polega na tym, że brakuje badań ewaluacyjnych. Ewaluacja w ogóle w Polsce bardzo kuleje, ponieważ niewiele jest ośrodków, które specjalizowałyby się w tym zakresie. Prowadzenie ewaluacji to jest praca naukowa: trudna, wymagająca wiedzy, umiejętności i doświadczenia. Jeżeli takich ośrodków nie będzie, to trudno nam oczekiwać, że osoby, które nie mają żadnego doświadczenia naukowego, ani badawczego, zajmą się ewaluacją i przeprowadzą ją sensownie.

Druga kwestia to brak myślenia w kategoriach tego, co my właściwie chcemy osiągnąć. Nie ma jasno postawionego celu. A za tym idzie brak określenia wskaźników, po których będzie wiadomo, że cel udało się osiągnąć.

Jednocześnie istnieje coś takiego jak programy rekomendowane. Na czym polegają te rekomendacje?

System rekomendacji jest tak skonstruowany, że można otrzymać je na jednym z trzech poziomów. Najbardziej pożądany jest trzeci poziom rekomendacji: program modelowy. Wtedy wiadomo, że program jest skuteczny, czyli udokumentowano jego wpływ na zachowanie odbiorców w poprawnie przeprowadzonych badaniach. Takich programów jest bardzo mało.

Rekomendowanych programów (na jednym z trzech poziomów) jest 23. Czy znalazło się wśród nich miejsce dla redukcji szkód, czy wszystkie mówią tylko o abstynencji i straszą narkotykami?

Są wśród nich programy, które właściwie zakładają redukcję szkód. Przykładem może być program FRED – nie ma w nim założenia, że jego celem jest przekonanie do absolutnej abstynencji, dopuszczalne jest ograniczenie używania substancji psychoaktywnych. FRED jest programem profilaktyki selektywnej adresowanym do młodych ludzi, którzy już sięgają po alkohol czy narkotyki.

Czyli jak już ktoś ma doświadczenia z substancjami psychoaktywnymi, to już się go nie straszy, tylko można przedstawić bardziej skomplikowany obraz sytuacji.

Z kolei do dzieci i młodzieży przed inicjacją używania substancji psychoaktywnych adresowana jest profilaktyka uniwersalna. Przykładem takiego programu może być np. UNPLUGGED, program szkolny, prowadzony w klasach przez nauczycieli. Programy profilaktyki uniwersalnej są raczej konstruowane w takim duchu, że wszystkie substancje psychoaktywne są bardzo szkodliwe i należy trzymać się od nich z daleka.

A jak to powinno pani zdaniem wyglądać? Jak rozmawiać o substancjach psychoaktywnych z osobami, które nie mają z nimi żadnych doświadczeń?

Przede wszystkim programy profilaktyczne, które mają przeciwdziałać zachowaniom ryzykownym, bez względu na to czy dotyczą używania narkotyków, alkoholu czy przemocy nie powinny ograniczać się tylko i wyłącznie do wiedzy na temat konsekwencji takich zachowań.

Nie wolno straszyć uzależnieniem, ponieważ większość ludzi, która pije alkohol, nie uzależnia się. Podobnie jest z paleniem marihuany. Bardziej chodzi o to, żeby w rzeczowy, przystępny sposób powiedzieć, z czym trzeba się liczyć przy używaniu substancji, niezależnie od tego, czy ktoś zapali marihuanę po raz pierwszy czy zrobi to po raz dziesiąty. Decyzja pozostaje w rękach młodych ludzi, im bardziej rzetelną wiedzę będą dysponowali, tym większa jest szansa, że ich decyzje będą bezpieczne.

O alkoholu i marihuanie można się jeszcze czegoś dowiedzieć z tych programów. Z rzetelną wiedzą na temat innych substancji jest już większy problem. Dlaczego nie ma w tych programach więcej np. o MDMA?

Zapewne dlatego, że to nie jest bardzo rozpowszechniona substancje. Jak wiadomo z badań epidemiologicznych niewielu młodych ludzi po nią sięga.

Odsetek jest mały, ale w całej populacji to ponad 100.000 osób rocznie.

Tak, ale jak się przyjrzymy wynikom, to większość młodych ludzi w ogóle nie ma do czynienia ani z amfetaminą, ani z ekstazy, ani z halucynogenami. W programach nie ma o nich za dużo, bo pewnie stoi za tym myśl, że, po co opowiadać o narkotykach, z którymi większość nastolatków nie ma do czynienia, skoro można w ten sposób wzbudzić ciekawość.

Mówienie na temat szkodliwości kokainy, wszystkich jej domieszek, toksycznych efektach to przecież nie zachęcanie do używania narkotyków.

Wiadomo, że większość młodych ludzi zetknie się z alkoholem i tytoniem, nie ma się co oszukiwać, to legalne substancje. Dzieci, nawet małe, doskonale wiedzą, czym one są i jak działają.

Z narkotykami jest trochę inaczej. Przed prowadzeniem działań edukacyjnych warto byłoby zrobić diagnozę, zorientować się, na ile problem związany z narkotykami w ogóle w danym środowisku istnieje. A do tej diagnozy dostosować przekaz, tak, aby nie wzbudzić zainteresowania, a z drugiej strony nie pozostawić bez wiedzy młodych ludzi, którzy są w grupie ryzyka: albo sami już próbują, albo mają kontakty z ludźmi, którzy sięgają po te substancje.

NIK upatruje głównych źródeł problemu w krótkim, bo tylko rocznym czasie obowiązywania gminnych planów profilaktycznych. Czy to rzeczywiście jest jeden z głównych problemów?

To jest w ogóle bolączka współczesnego świata, że wszystko jest na krótką metę. Czasami prowadzę szkolenia dla osób, które opracowują gminne i szkolne programy profilaktyczne i zawsze zachęcam ich do tego, żeby pracowali nad tym, co mają. Jeśli pracują z jakimś programem, to nie powinni wyrzucać wszystkiego do kosza z kolejnym rokiem, tylko sprawdzić jak ten program zadziałał, zmodyfikować go i dostosować do potrzeb.

Jest taki niedobry zwyczaj w polityce, że przychodzi nowa ekipa, wyrzuca do kosza wszystko, co zrobili poprzednicy i zaczyna od początku. Problemem jest także finansowanie nauki. I wracamy znowu do tematu sensownej ewaluacji. Potrzebne są długofalowe działania oraz badania obliczone na dłuższy czas, aby móc stwierdzić czy programy profilaktyczne i promocji zdrowia przynoszą trwałe efekty.

Jestem pewna, że trzeba wyjść poza perspektywę krótkoterminową we wszystkim. I w badaniach i w tworzeniu programów.

Oceń treść:

Average: 9.3 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • 4-ACO-DMT
  • Przeżycie mistyczne

Po godzinie 18, głównie mieszkanie kumpla i miasto.

Bohaterowie: Ja(K.), moja dziewczyna (A.), nasz znajomy (Krz.)

Start godzina 18:

00:00 - Ja i A. wrzucamy po 35mg w kapsułce żelatynowej na jakiejś polnej ścieżce w drodze do mojego domu.

00:15 - Wchodzimy do mieszkania i nerwowo oczekujemy pierwszych efektów. Siadam na łóżku a A. otwiera facebook'a.

  • Oksykodon
  • Tripraport

Nastawienie bardzo pozytywne, humor dopisuje, bardzo dobre samopoczucie w oczekiwaniu na wejście fazy (rano). Od ciepłego łóżka i kocyku w domu przez osiedle, do samochodu i innych miejsc w mieście. Pierw sam później z moimi ludźmi, przy których moge zachowywać sie w pełni swobodnie , bez względu na to w jakim byłbym stanie i cob bym zażył. Cały "zarząd" ekipy to kilkanaście osób , w tym niektórzy nie piją nawet alkoholu(kierowcy) i zajmują się zarabianiem a niektórzy jadą ze wszystkim ostro po bandzie, znamy sie od lat, nikt nikomu niczego nie wypomina ani nie moralizuje.

Oksykodon - bardzo silny syntetyczny opioidowy lek przeciwbólowy, jest oczko niżej niż morfina i heroina(nie próbowałem żadnej z nich), choć moim zdaniem
oxy jest bardzo wygodne dla mnie, ponieważ zawsze działa tak samo, nie trzeba się martwić , że ktoś ci czegoś dosypał, oraz dał mi to magiczne uczucie, zostawiłw w tyle wszystkie inne opiaty i opioidy jakie próbowałem, jest złudnie zajebisty o czym dzis będę pisał.

  • Szałwia Wieszcza

Podróżnicy- studenciki- przyjemniaczki

Substancja – Szałwia x20

Okoliczności – piękny słoneczny dzień, parodniowe tańce pod głośnikiem, czyli leśne techno :)

Doświadczenie- trawa, kilometr lajnów, parę razy kapelusze, dxm, tramadol, nad resztą musiałabym pomyśleć, więc się nie liczy.

  • Bieluń dziędzierzawa
  • Problemy zdrowotne

Zwykły dzień

[Info: notatki pochodzą z wątku Bieluń dziędzierzawa]

Autorką poniższego jest użytkowniczka matematyka:

Dalszy mój kolega chciał zjeść bieluń. Mówił mi: e, matematyka, chodź, zjedz bieluń ze mną, wiem gdzie rośnie. Odpowiedziałam mu: czyś ty się z chujem na łby pozamieniał? I odeszłam. A on zebrał bieluń. I zjadł.

randomness