Kto chce nam zabrać piwo w majówkę

Dyskusja o konieczności zakazu promocji alkoholu w przededniu długiego majowego weekendu pokazuje, jak zła komunikacja może położyć nawet najlepszą politykę.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Krytyka Polityczna

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy!

Odsłony

98

Dyskusja o konieczności zakazu promocji alkoholu w przededniu długiego majowego weekendu pokazuje, jak zła komunikacja może położyć nawet najlepszą politykę.

Tuż przed weekendem majowym posłanka Paulina Matysiak z Razem napisała na Twitterze, że majówka to okres, gdy piwo jest tańsze od chleba, a klienci atakowani są promocjami typu „kup 12 piw, następne 12 gratis”, co zwiększa i tak poważny w Polsce problem z chorobą alkoholową i niebezpiecznym piciem. Polityczka przypomniała też postulaty polityki alkoholowej swojej partii, wśród których znajduje się między innymi zakaz czasowych obniżek cen napojów alkoholowych i innych marketingowych działań, mających zachęcić klientów do zakupu większej ilości alkoholu w danym okresie. Na przykład w majówkę.

Wiemy, że Twitter, zwłaszcza ten polityczny, jest narzędziem do generowania tyleż intensywnych, co merytorycznie jałowych awantur. Awantura wokół tweeta posłanki rozkwitła jednak spektakularnie nawet jak na to medium – zwłaszcza biorąc pod uwagę standardy na ogół politycznie sennych weekendów majówkowych. Opór przeciw propozycji Razem, nagłośnionej przez Matysiak, jest przy tym politycznie znacznie ciekawszy niż polityka alkoholowa partii.

Alkohol to nie tylko problem

Sama propozycja ograniczenia promocji na alkohol wydaje się przynajmniej warta dyskusji. Choć dyskusjom o alkoholu i innych substancjach psychoaktywnych często towarzyszy panika moralna, to wśród ekspertów rzeczywiście panuje konsensus, że większa dostępność alkoholu sprzyja ryzykownym wzorcom konsumpcji i warto ją odpowiednio ograniczać i regulować. Argumenty zwolenników zakazu byłyby przy tym o wiele mocniejsze, gdyby byli w stanie wskazać przynajmniej jedno, dwa państwa podobne społecznie do Polski, gdzie wprowadzenie takich ograniczeń realnie zadziałało – zmniejszyło poziom konsumpcji alkoholu, a zwłaszcza picia niebezpiecznego. Na stronie Razem z propozycjami polityki alkoholowej żadnego takiego przykładu niestety nie ma.

Opór wobec tej propozycji, na pierwszy rzut oka rozsądnej, przybierał w mediach społecznościowych dość kuriozalne formy. Przeciwnicy zakazu wszelkich promocji na piwo zachowywali się często tak, jakby posłanka Matysiak chciała fizycznie ograniczyć ich wolność, przykuwając ich łańcuchem do ściany. Większość argumentów padających w dyskusji łatwo obśmiać jako połączenie biedalibertarianizmu z niską kulturą erystyczną. Śmiech nie jest tu jednak właściwą reakcją. Skala wrogości do propozycji alkoholowych Razem pokazuje bowiem, że nawet najbardziej rozsądnie brzmiące propozycje łatwo jest położyć, gdy źle się je skomunikuje.

Zastanówmy się, co wywołało taki opór. Czy nie wynikał on z tego, że we współczesnym społeczeństwie ludzie czują się nieustannie oceniani i stygmatyzowani za swoje wybory? Widać było, że propozycję Razem – zwłaszcza wrzuconą w kontekście majówki – użytkownicy Twittera odebrali jak zawstydzającą ocenę i krytykę ich sposobu spędzania wolnego czasu – grilla z piwem z rodziną czy znajomi. Pojawiały się też tweety z tłumaczeniami: że takie promocje są dobre, bo jak się robi grilla z piwem dla dużej grupy osób, to wychodzi taniej, ktoś inny pisał, że dzięki promocjom może sobie pozwolić na zakup droższych, kraftowych piw itp.

Nie jest szczególnie zaskakującym fakt, że nawet ludzie rozumiejący potrzebę ograniczenia dostępności alkoholu nie chcą, by państwo i społeczeństwo traktowało ich jako alkoholików, zagrażających sobie samym i społeczeństwu za każdym razem, gdy kupują w sklepie więcej alkoholu – nawet niekoniecznie wyłącznie dla siebie, ale właśnie na grilla z przyjaciółmi czy proszoną kolację. Alkohol jest nie tylko źródłem problemów, ale też czymś, co towarzyszy wspólnemu spędzaniu czasu, częścią kultury.

Mądra polityka alkoholowa powinna to uwzględniać, nie może pozostawać totalnie zmedykalizowana. Nawet zgadzając się z tym, że racje medyczne są ważniejsze niż te związane z kulturą smakowania wina czy whisky, polityka sensownie przeciwdziałająca uzależnieniom i zagrożeniu niebezpiecznego picia nie może stygmatyzować ludzi, którzy dokonują nieszkodliwych lub umiarkowanie szkodliwych wyborów życiowych – bo zostanie przez nich odrzucona w całości, łącznie z jej racjonalnymi elementami.

Z czym właściwie chce kojarzyć się lewica

Tym bardziej gdy są to wybory życiowe grupy, która czuje się w społeczeństwie kulturowo i ekonomicznie słabsza – a piwo przy grillu nie jest sposobem spędzania wolnego czasu przez elitę. Ta w majówkę raczej wylatuje poza Polskę, o czym informuje cały świat w swoich mediach społecznościowych. Po pandemii ten stan rzeczy zacznie szybko wracać do normy. Grill może nie jest rozrywką wyłącznie ludową, ale z pewnością bardzo demokratyczną, praktykowaną przez „zwykłych Polaków”. Takich, na których politycy nie mogą patrzeć z góry.

W genialnym serialu Sukcesja Logan Roy – multimiliarder, który zbudował medialne imperium sprzedające prawicowe treści – mówi w jednym z odcinków, że siłą jego mediów jest to, że nie patrzą na ludzi z góry. Nie przypominają im ciągle, że mają być bardziej eko, uważać na swój ślad węglowy, być świadomym społecznie, znać swój przywilej. Dzięki temu media Royów są zdolne przekonywać swoich odbiorców do wyboru polityków, działających przeciw im podstawowym interesom ekonomicznym.

Na tym samym mechanizmie opierają się sukcesy populistycznej prawicy wśród uboższych wyborców o niskim kapitale kulturowym. Populistyczna prawica jest jednym z niewielu miejsc, gdzie ci ludzie mogą mieć poczucie, że nikt ich nie ocenia i kontroluje. Gdzie mogą być tacy, jacy zawsze byli, nie przejmując się, czy to dość zielone albo czy nie naruszają wrażliwości jakiejś mniejszościowej grupy.

Ten schemat najlepiej opisano w przypadku sukcesów prezydenta Trumpa, ale działa on też w Polsce. Sukcesy PiS biorą się także z tego, że partia ta mówi swoim wyborcom: chodźcie, jacy jesteście, nie musicie się starać dorastać do wzorców „europejskości” wyznaczanych przez elity. Nie przejmujcie się, gdy te elity zarzucają wam, że jesteście obciachowi, bo to elity zdradziły ten kraj, wy jesteście solą tej ziemi.

Siłą Konfederacji dla jej wyborców jest z kolei to, co odstrasza od tej formacji większość ludzi: to, że przedstawiciele tej partii mówią publicznie rzeczy oburzające, niemieszczące się w żadnych regułach poprawności i poza granicą przyzwoitości. Ich wyborcy doceniają to, że Konfederaci jako jedyni mają odwagę wyartykułować to, co jakaś część ludzi po cichu myśli i boi się samemu głośno powiedzieć.

Co to oznacza dla problemu z sensownymi regulacjami promocji piwa i innych napojów alkoholowych? Na pewno nie to, by w imię źle pojętego populizmu kulturowego porzucić sensowne regulacje. Jednocześnie skala oporu na propozycję Razem pokazuje, jak ostrożnie trzeba tu postępować i jak łatwo jest wywołać logikę wojny kulturowej, którą lewicy będzie bardzo trudno wygrać.

Nie wszystkie tematy warto też brać na sztandar i mówić o nich szczególnie głośno. Niektóre lepiej zostawić zajmującym się nimi wyspecjalizowanym organizacjom społeczeństwa obywatelskiego – popierając ich postulaty w odpowiednim momencie. Gdy zastanawiamy się, co brać na sztandar, musimy odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: z czym chcemy, żeby ludziom kojarzyła się lewica? Czy z reprezentacją klas ludowych? Czy z językiem socjalnych rewindykacji? Może z narracją wolności, emancypacji, nie tylko od irracjonalnych, wywiedzionych z religii zakazów, jak całkowity zakaz aborcji, ale też od tych ograniczeń związanych z biedą i niedostatkiem? Czy może ze zwiększaniem zakazów, nakazów i nieustannej kontroli społecznej? Nie negując, że wielu obszarach to ostatnie podejście jest konieczne, a państwo powinno aktywnie zachęcać ludzi do zachowań mniej szkodliwych społecznie, to sklejenie lewicy z obrazem państwa jako surowej pani przedszkolanki, nieustannie monitorującej wychowanie społeczeństwa, nie wydaje się receptą na sukces. Zwłaszcza w dzisiejszej Polsce.

Zatem choć pewnie dałbym się przekonać do propozycji alkoholowych Razem – zwłaszcza zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych wydaje się oczywistością – to podnoszenie ich w sposób, jaki wiele ludzi odczyta jako zawstydzanie ich za to, jak spędzają wolny czas w majówkę, nie jest rozsądną polityką.

Oceń treść:

Brak głosów

Komentarze

Spaniały Polski... (niezweryfikowany)

"intelektualne" fikołki lewicy z KP.
Zajawki z NeuroGroove
  • LSD
  • MDMA
  • Miks

Jest piątek, dostałem właśnie paczuszkę z moim kwasem. Mam jeszcze resztki MDMA w razie gdyby trip okazał się lipny. Wszystkie obowiązki wykonane i o godzinie 14:00 postanawiam wrzucić kartona i iść na dłuuugi spacer.

T+0

Wrzucam karton. Postanawiam dobre 20 minut żuć go w ustach bez połykania śliny, żeby nic nie zmarnować. Wychodzę więc na spacer po mieście.

T+30

Spotykam dwóch ziomków którzy widzą mnie jak idę z ustami pełnymi śliny. Od razu tłumaczę jaka jest sytuacja (w zasadzie nie muszę tłumaczyć bo jeden z nich od razu się domyślił), połykam ślinę i chwilę z nimi gadam. W międzyczasie fizycznie zaczynam czuć że wchodzi, więc cieszę się że nie zostałem oj*bany na kasę.

T+50

  • Amfetamina
  • Dekstrometorfan
  • Miks

polana obok którejś z wiosek, 4-6 osób zależnie od momentu, atmosfera dobra, tj. wszyscy nafurani, nikt przesadnie napity

Jako że miało to miejsce w tamtym roku i nie jestem w stanie opisać wydarzeń chronologicznie, skupię się na samym doświadczeniu, gdyż było unikalne, i pomimo dwóch prób odtworzenia wygląda na to, że raczej nie daje się powtórzyć eksperymentalnie. Było to w listopadzie 2012, miałem jechać w pewne miejsce, w które ostatecznie nie pojechałem, sfrustrowany i z nadmiarem gotówki w portfelu zaproponowałem kumplowi wspólne ćpanie. Nie miałem ochoty na alko (jak zawsze), ani palenie(jak nigdy), po chwili negocjacji postanowiliśmy udać się do apteki celem zakupu Acodinu. Był tylko jeden.

  • 1P-LSD
  • Pozytywne przeżycie

Nastawienie jak najbardziej pozytywne. Dzień wolny od trosk, cały dla mnie. Piękna, słoneczna pogoda.

Ostatnimi czasy doszły mnie słuchy o microdosingu. Ponieważ chciałem się jakoś odblokować twórczo, to ta koncepcja wydała mi się zachęcająca i postanowiłem wcielić ją w życie. Zmagam się też trochę z lekką aspołecznością i lękami, więc liczyłem również na zerwanie więzów w tej kwestii (oczywiście podejmuję walkę ze swoimi problemami na różnych płaszczyznach, nie tylko karmiąc się pscyhodelikami, więc oczywiście jest to tylko element "terapii"). Cztery dni po tripie przy dawce 125 µg, uwzględniając tolerancję, wycelowałem w około 30 µg. Oto efekty:

  • Dekstrometorfan
  • Odrzucone TR
  • Przeżycie mistyczne

Ciekawość z powodu zażycia całej paczki pierwszy raz.

Jest wieczór.Przyjechał do mnie mój kuzyn(S), który rózwnież tak jak ja lubi coś zarzucić. Nie mieliśmy zbyt wiele kasy,więc wpadliśmy na pomysł że zarzucimy po 450 mg DXM na głowę.
Udaliśmy się więc do apteki,następnie wróciliśmy i od razu spożyliśmy całą porcje naraz.
Efektu jak zwykle spodziewałam sie po ok.1,5 godz ale tym razem zaskoczyła nas ta faza , znienacka po pół godz.zaczęło działać. Trzymałam długopis, który momentalnie usunął mi się z rąk i totalnie mnie zamroczyło,już poczułam że to będzie coś konkretnego...