Łukasz Ługowski: sami wpuściliśmy dzieciaki w dopalacze [wywiad]

– Małe ilości narkotyków, jeśli już, to powinny być do nabycia w aptekach. A myśmy tę dystrybucję oddali podziemiu. Mamy przecież pełną świadomość, że na przykład nie wygramy wojny z alkoholem, który jest naszym narodowym narkotykiem – mówi Onetowi Łukasz Ługowski, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii KĄT. Jak ocenia: "sami wpuściliśmy dzieciaki" w dopalacze.

– Małe ilości narkotyków, jeśli już, to powinny być do nabycia w aptekach. A myśmy tę dystrybucję oddali podziemiu. Mamy przecież pełną świadomość, że na przykład nie wygramy wojny z alkoholem, który jest naszym narodowym narkotykiem – mówi Onetowi Łukasz Ługowski, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii KĄT. Jak ocenia: "sami wpuściliśmy dzieciaki" w dopalacze.

Dopalacze są trendy? Czy ich branie to raczej jakiś rodzaj rozpaczy i desperacji?

One są trendy, ale sami wpuściliśmy dzieciaki w ten trend.

Czyli?

Koncepcja dotycząca narkotyków jest chybiona.

Bo?

Za posiadanie małych ilości trawki, która jest bardzo mało szkodliwym środkiem, idzie się za pierwszym razem na odwyk, który i tak jest bzdurą – jest się traktowanym jak człowiek uzależniony. A za drugim razem już idzie się siedzieć.

Młody człowiek ma jednak alternatywę – może wziąć coś, co teoretycznie jest nawozem do kwiatów. I to jest już – wobec prawa – bezpieczne, ale jest bardzo niebezpieczne dla tego człowieka, bo jeśli ma on zejście, to nie wiadomo nawet, jak go leczyć.

Do głowy nastolatka nie dociera, że taki "nawóz do kwiatów" zamiast sprawić, by był na haju, może go zabić?

Dla młodego człowieka jest to perspektywa, która go nie dotyczy.

A "Mocarz" wciąż zbiera swoje żniwo.

Trzeba się zastanowić, czy to, że poprzez mówienie o tym nowym dopalaczu, go trochę nie reklamujemy.

To co? Nie mówić?

Czy lepiej zamiatać pod dywan, czy jednak mówić? Sam nie wiem. Według mnie jedyną drogą jest "gruba kreska", czyli niepenalizowanie posiadania małych ilości.

Marihuany?

Przede wszystkim marihuany, ale małych ilości wszystkiego. Przecież nie będę karał kogoś za to, że bierze.

A jeśli ktoś będzie miał w kieszeni małą ilość bardzo twardego narkotyku jak np. kokainy?

Tak naprawdę musimy wybierać pomiędzy złem większym a mniejszym. Teraz największym złem jest to, w co wepchnęliśmy nasze dzieciaki: dopalacze, których składu nie znamy. "Mocarz" staje się coraz mniej szkodliwy, bo poznajemy jego skład i jest on wycofywany z rynku, bo zawiera zakazaną substancję z rządowej listy. Groźniejsze będą nowe dopalacze, które już teraz są imaginowane przez swoich twórców.

Nasz organizm w zetknięciu z tą chemią czasami reaguje szokiem i zejściem. Lekarze wiedzą, jak reagować na morfinę, na marihuanę, bo po niej też czasami zdarza się szok, czy nawet na tak twardy narkotyk jak heroina. A jak reagować na narkotyk, którego nie znamy, a młody człowiek nawet nie wie, co wziął? Co robić po zatruciu "spulchniaczem do gleby"? Nie wiemy.

Małe ilości narkotyków – według Pana – powinny być legalne?

Trzeba dookreślić, ile czego można mieć przy sobie, aby było to na własny użytek, a nie na handel. Oczywiście, że diler będzie miał tylko takie ilości, które teoretyczne nie będą na sprzedaż, ale musimy wiedzieć, że ten diler to osoba najniżej usytuowana w hierarchii rozprowadzania narkotyków. Nie miejmy złudzeń, że osoby, które wpadły w Katowicach, nie produkowały "Mocarza" – to były mniej niż płotki.

Nastolatkowie leżą na oddziałach intensywnej opieki medycznej po wzięciu "Mocarza". Leży tam też ciężko zatruty 12-latek. Jeśli się go uda odratować, to co by mu Pan powiedział?

On już ma emocjonalną szczepionkę – miał już zejście. A co mówić jego kolegom? To nie jest proste, ale przede wszystkim rozmawiać. Mamy problem z prowadzeniem rozmowy z młodymi ludźmi. Albo nie rozmawiamy, albo pytamy "a co w szkole?", "co na obiad?". Nie mamy wspólnych tematów.

Jasne, że małolaty nie bardzo palą się do rozmowy z dorosłymi, bo świat dorosłych jest według nich do odrzucenia. Powinniśmy jednak być dla nich rozwiązaniem – być kimś, do kogo zawsze mogą przyjść, nawet jeśli narozrabiają. Być portem, do którego zawsze mogą zawinąć.

Minister zdrowia, Marian Zembala, i minister spraw wewnętrznych, Teresa Piotrowska, mają pretensje do mediów.

Pani minister mówiła o prowadzeniu pogadanek, ale pogadankami niczego nie osiągniemy. Nawet pokazywaniem przez media ludzi, którzy po dopalaczach leżą w szpitalach.

Może nie powinno się tak publicznie mówić, ale ja to jednak powiem. Gdy mój syn kiedyś szedł na imprezę i nie był pewien, czy czasem coś go tam nie skusi, to powiedziałem mu: – Ale sprawdź źródło, żeby to nie był ktoś przypadkowy, tak abyś wiedział, co bierzesz i po co.

Bo jeśli palę trawę, to wiem, że chodzi mi o wyluzowanie. Jeśli biorę amfetaminę, to mam speeda. Jeśli już coś brać, to lepiej wiedzieć po co, a nie tylko po to, aby coś wziąć i się podniecić. A do każdego dilera trzeba mieć ograniczone zaufanie, bo przecież należy on do świata przestępczego.

Według mnie małe ilości narkotyków, jeśli już, to powinny być do nabycia w aptekach. A myśmy tę dystrybucję oddali podziemiu. Mamy przecież pełną świadomość, że na przykład nie wygramy wojny z alkoholem, który jest naszym narodowym narkotykiem.

Marihuana, amfetamina, kokaina… powinny być do kupienia w aptece?

Tak. Albo dystrybuowane na małe ilości przez państwo.

Takie uregulowanie wydaje się nierealne.

Kilka lat temu funkcjonowało hasło wymyślone przez Wolne Konopie: "Diler nie zapyta się Twojego dziecka, czy jest pełnoletnie". A w sklepie alkoholu małolatowi nie sprzedadzą, a jeśli sprzedadzą, to mogą stracić koncesję. Oczywiście, dzieciak może spróbować kogoś podstawić, by kupił mu alkohol, ale musiałby się pofatygować.

Ideowo najlepsza jest prohibicja i to na wszystkie środki zmieniające świadomość. Amerykanie już tę metodę wypróbowali i jest ona utopią, a nie ma sensu inaczej traktować alkohol i trawę bądź inne środki.

"Mocarza" cały czas porównuje się do marihuany, a to idiotyczny zabieg – porównujmy go też do innych środków. Nie oznacza to, że jestem chwalcą trawy, a po drugie nie znaczy to wcale, że jestem abstynentem, bo czasami piję piwo i wino.

Chodzi o to, abyśmy starali się jakoś wybrnąć z problemu.

I Pan proponuje zalegalizowanie narkotyków.

Zalegalizowanie posiadania małych ilości, sprzedawanie ich pod jakąś kontrolą państwa, a nie wpuszczanie mafii do dystrybucji. I ściganie dilerów.

A zatem w aptece można by kupić na własny użytek np. kokainę?

Na przykład. Są ludzie, którzy i tak będą brali narkotyki – np. z przepisu lekarza. Morfiny używa się w szpitalach w stanach agonalnych. Z kolei marihuany medycznej, która nie ma wiele wspólnego z tą do palenia, nie wolno już używać. To przecież śmieszne – czarodziejskie słowa i czarodziejski świat wielkiej fikcji. A należałoby przecież realnie spojrzeć na świat: żadna potęga nie wygrała z narkotykami.

Pan w swojej codzienności spotyka się i rozmawia z nastolatkami, którzy mają problem z dopalaczami, z narkotykami…

… w tym i z alkoholem.

Mam pragmatyczną zasadę, że u mnie – na terenie placówki – nie można być w stanie zmienionej świadomości. Ale nie wtrącam się, co ludzie robią w domu, bo nie jestem w stanie tego skontrolować. Janina Zawadowska (dyrektorka warszawskiego SOS i nauczycielka – red.) mówiła: nie wydawaj zarządzeń, których nie jesteś w stanie wyegzekwować.

Minister zdrowia, prof. Marian Zembala, mówiąc o fali zatruć dopalaczami, stwierdził, że "może czas powrócić do korzeni – kulturowo, obyczajowo". To jest rozwiązanie?

Wrócić, ale chyba do picia gorzałki i miodu, jak to robił Zagłoba.

Życie na tym świecie nie jest specjalnie komfortowe i boli, więc aplikujemy sobie dawki różnych środków. Można tego zabronić – Amerykanie przetestowali prohibicję i dobrze wyszedł na tym pewien gangster – Al Capone zbił na tym duży majątek.

Jednak w końcu trafił do więzienia.

Za podatki.

Oceń treść:

Average: 9.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25

Ja i kolo musieliśmy odebrać papierki ze studiów w poznaniu bo nas wyjebali,

więc wzieliśmy moją dziołchę i wyruszyliśmy rano. Na przystanku rozdałem

papierki (Hoffman) i dalej. Po pół godzinki jak już wsiadaliśmy do pociągu

kręciło nas juz ostro (0 halu tylko humor). Siedzieliśmy w przedziale z

dwoma dziadkami i rechotaliśmy się aż wszystkich kichy bolały. Jako że

otworzyliśmy okno a deszcz lunoł znienacka (nam to nie przeszkadzało)

dziadek nr 1 uprzejmia nas poprosił o zamknięcie - popatrzyliśmy na niego a

  • Bad trip
  • Benzydamina
  • Odrzucone TR

oczekiwania : miłe halucynacje otoczenie : w domu,z bratem i mamą nastrój : neutralny

Na samym początku chcę ostrzec ludzi słabych psychicznie, aby nie próbowali tego specyfiku , bo może Wam się w baniach poprzewracać ,ale zacznę od początku.
Nigdy nie próbowałam żadnych środków halucynogennych ,nie miałam do nich dostępu, jednak bardzo chciałam zobaczyć "jak to jest".
Poczytałam trochę w necie o "Tantum Rosa" i wydawało mi się, że coś takiego jest w apteczce ! I rzeczywiście było .

  • Bad trip
  • LSD-25

 

Psychoanalityczna reasumpcja podświadomości czyli bad trip i jego interpretacja

 

Czas: noc z 13 na 14 lutego 2012 roku

Materiał: LSD 180 µg

Przebieg:

Start ~ 23:30

Wejście ~ 01:10

Koniec ~ 05:30

 

  • Marihuana
  • Tripraport

Rzecz działa się na imprezie urodzinowej kolegi, także nastawienie bardzo dobre. Liczyłem na jakiś grubszy lot ale się przeliczyłem :)

Czuję się jakbym zapominał słów w języku polskim. A jeśli w polskim to pewnie w jakimkolwiek innym tymbardziej. Trochę jakbym wracał, cofał się w rozwoju do dzieciństwa. Niewinnego przekręcania, pacholęcego słowotwórstwa. Kurwa mać, nie było mi do śmiechu. Czułem się jakbym z minuty na minutę coraz bardziej głupiał. Myśli rozjeżdżają się we wszystkie strony, przekraczam wcześniej nie zdobyte przeszkody, choć chyba tego nie chcę. Starczy. Już bardziej czuję niż myślę. A czuję że jest grubo bo nawet nie umiem podnieść dobrze głowy.

randomness