23 lutego 2025quovadisdomine33 pisze: Wszystkie te anegdoty brzmią fajnie w głowie, względnie w jakiejś grupie znajomych, ale chuj, zaryzykuję, może kogoś zaciekawi. W ubiegłym roku korzystałem z SSRI i "doraźnie" benzo w razie lęków, ataków paniki itd. Oczywiście mózg zawsze sobie znajdzie jakieś "doraźne" usprawiedliwienie, mam dokumentację medyczną, więc na same e-recepty udało mi się zdobyć każde ciekawe benzo (alpra, lorki, bromki, klony, midazolam, rolki, klorazepat), a na gadane to nawet fenobarbital, morfinę (nie wykupiłem bo się bałem wjebania przez stan psychiczny) i oxy80 (a to już wykupiłem i miło wspominam), oczywiście przed zmianami w prawie. No i oczywiście paranoiczna osobowość uznała, że muszę mieć lek na każdą sytuację, więc brakło mi tylko "stabilizatora humoru". Kwas walproinowy działał u mnie tak, że "równał w dół", a ja chciałem czegoś bardziej na humor i "napęd" Na wszystkie przypadłości benzodiazepinowe (i to różne, jednak każda ma odrobinę inny profil działania) byłem przygotowany, jednak one nie poprawiają mi zbytnio może ewentualnie bromki i klony, jestem podatny na działanie miorelaksacyjne; to jednak niebezpiecznie zbliżało się do korzystania rekreacyjnego. SSRI/SNRI które przyjmowałem działały tydzień dobrze, tydzień tragicznie. O ile lęki i fobie dałem radę zwalczyć, to potrzeba mi było czegoś doraźnie antydepresyjnego; prega jest fajna, ale po 3 dniu już nie odczuwam szczególnie mocno, a działanie w tle mi nie odpowiada. Od opio staram się (z różnym rezultatem) trzymać się z dala no, może oprócz paczki oksów 80 z którymi popłynąłem (bez tolerki, ale musiałem startować od połowy tabletki i za półtorej h kolejna, ryzykowałem? Czy tolerka AŻ TAK skacze) za kodą nie przepadam bo działa zbyt kapryśnie plus fluoksetyna którą wtedy brałem się średnio z nią lubi, po odstawieniu ssri dostałem prometazynę na wyciszenie (hydro działa średnio, mianseryna działa mocno w kratkę, tak samo kwetiapina, zetek nie dostałem ani nawet nie wspominałem, żeby nie wyjść na lekomana) przed snem; leczniczo działała kiepsko, ale podbita przed kodą faktycznie dobrze się komponuje tak btw. tramadolu w trakcie kuracji nie brałem bo bałem się ZS (paranoik here), a co ciekawe moi lekarze rodzinni nie wiedzieli, że z prozakiem trzeba ostrożnie łączyć. Jak tylko odstawiłem mózgotrzepy, to zgłosiłem się tam (tramadol zapisują bez najmniejszego zająknięcia, tak samo jak diklofenak,na ten ostatni jednak bardzo nieprzyjemnie reaguje mój organizm - rozwolnienie prawie jak po oksach) i myślałem, że syrop/poltram spełnią funkcję "poprawiacza nastroju" przez kilka dni. Spełniał ale sam dostrzegłem, że chęć "poprawiania nastroju" staje się podejrzanie częsta. Ostatecznie padło na baclofen (spod rynny pod kolejną), jako, że mam problem z bólem "neuropatycznym" (lekarze sami nie do końca wiedzą a do neurologa umówiłem się dopiero w marcu ostatecznie xd), to nie było problemu z recką 25mgx100. No i najpierw nieśmiałe testy, euforia, dobry nastrój, choć nie taki "sztuczny" jak po stimach, możliwość snu - no cud-lek. Po jakimś czasie, wziąłem po południu jakoś 150-200mg, wszystko pięknie, muzyczka, czas spędzony offline. No i to była moja zguba - spałem sobie elegancko chyba 12, jak nigdy, aż tu nagle walenie w drzwi. Zajebany otwieram drzwi a tam policja, straż, załoga karetki (przyjaciółka zmartwiła się, że nie daje znaków życia kilkanaście h xD), no większego stresu to mi narobił widok policjantów grzebiących mi po szafkach i robiących wielkie oczy na kolekcję leków (a była spora). Mowa i mięśnie, po części po baclo, po części ze stresu/paniki, odmówiły posłuszeństwa, więc cyk - na łóżko i na sor. Nie wspominam najlepiej ratownictwa medycznego, mam sporo tatuaży, więc oczywiście pytanie dlaczego lubię się samookaleczać, wybrnąłem udając, że śpię xD choć psychiatrów i pielęgniarki już zachwalam - zwłaszcza te ostatnie doceniły mój żart (nie żartowałem), że mogę sobię sam podłączyć kroplówkę a one niech się nie kłopoczą. Oczywiście nie posłuchały, czeski film - zapadły mi się żyły, jak udało się trafić w przegubową to z soru wyszedłem z zapaleniem żyły (?), chyba tak to się nazywa - spuchnięte zgięcie, całe czerwone, z ropą w środku. Antybiotyk + szycie + nieciekawa blizna + wierzch dłoni jak u starego grzejnika, plus jest taki, że sympatyczna pani stażystka/pielęgniarka lite nauczyła się radzić z trudniejszymi wkłuciami. Salę dalej jakas starsza pani (św. odpoczynek racz jej dać panie) chyba zmarła z powodu hiperglikemii, szaszor w środku nocy, słychać było tylko pół rozmowy więc biorę pod uwagę, że mogłem sobie dopowiedzieć część historii) Następnego dnia konsultacja psychiatryczna - czy myśli S, czy dużo biorę leków, jakie i kiedy narkotyki przyjmuje, blabla. Szło to w kierunku politoksy, uznałem, że zagram va banque i powiem wprost, że baclofen brałem rekreacyjnie na dobry humor, że nie mieszałem wtedy z benzo bojąc się depresji oddechowej (już mówiłem o osobowości paranoicznej), a kolekcja benzodiazepin jest "w razie w". Z tą kolekcją to nie wiem czy uwierzyła, ale odniosłem wrażenie, że odczułem coś w rodzaju ""zaintrygowania"" rozmiarem i różnorodnością kolekcji, ale ostatecznie na wypisce tylko zatrucie środk. psychoaktywnymi. Oczywiście przetrzepanie mojej (nie)chlubnej kolekcji leków - pech chciał, że na wszystko miałem papiery, a porównując daty realizacji recepty (czy policja ma dostęp do ikp btw? Bo nie wiem skąd wiedzieli) do "zużytych" sprawiły, że nie bardzo się mieli co przyczepić, dawkowanie poniżej receptowego. Reasumując - zalecenia: zdrowy tryb życia, detoks w warunkach ambulatoryjnych (z możliwością pójścia na oddział), kontynuacja leczenia psychiatrycznego. Oczywiście posłuchałem i zacząłem dawać znaki życia znajomym podczas seansów baclofenowych, już zdecydowanie rzadszych. Na dłuższą metę mam wrażenie jakby psuły mi się flaki + faza albo 5h albo trzyma z dwa dni. Wyśmiał mnie też psychiatra że jak już chciałem sobie pofazować to mogłem skombinować sobie coś bardziej retro jak GHB/GBL (kiedyś była ponoć plaga zatruć na jego oddziale). Btw doceniam jego realistyczne podejście - jak sobie chcę to mogę eksperymentować i się bawić ale najpierw skończmy leczenie xD
Dalsze w czasie (w sumie to było na dniach) było niekontrolowane zeżarcie zolpidemu - otóż odbudowałem zaufanie swojego lekarza na tyle, by zaproponował mi zetkę, pomimo papierów na uzależnienie od benzo (i to w zapasie 4op. na dłuższy czas), jako, że to mój ulubiony lek na spanie to brałem jakoś co drugi dzień. No i któregoś dnia chciał, że jak zwykle wieczorem sięgnąłem po tabletkę 10mg, jednak tym razem nie dane mi były objęcia Morfeusza. Ocknąłem się gdzieś 3-4, z silnym przeczuciem, że wróciłem właśnie z tripa z kosmosu, a brakowało 37(!) tabletek zolpidemu. Oprócz tego: napisałem do byłej (bełkotliwie), dodałem post na forum w złym temacie i to bezczelnie pisząc, że nie klepie (sniffowania tabletek to całkiem nie pamiętam) schowałem telefon, wyciszony rzecz jasna, do szafki z naczynami, kurtka zawieszona obok ręczników w łazience jak gdyby nigdy nic, zaparzone 4 kubki herbaty ("dla gości"), zaginione opakowanie hydroksyzyny (może nie znalazłem jeszcze po prostu, mam nadzieję, bo co ciekawe benzo nietknięte) no bogowie mi świadkami, że niewiele brakło do odwalenia czegoś gorszego niż wstyd następnego dnia. Z tego wszystkiego najgorsze było, że dobre pół h po wylądowaniu próbowałem uspokoić znajomych, że już wróciłem do naszego wymiaru i mają się nie martwić bo nie umiem tego wytłumaczyć ziemskimi słowami. Gdyby nie świadomość jak działa zolpidem to sam bym się zapiął w kaftan, takie głupoty bredziłem. Nie wiem w sumie czemu tak się odwaliło, bhp, czyli tabletka w łóżku, chwilę przed snem, zachowane, jakiś ćpuński autopilot się załączył. Trochę szkoda, że nie pamiętam fazy, bo mogłoby być to całkiem ciekawe doświadczenie psychodeliczne/dysocjacyjne. Mimo wszystko nie chcę powtarzać, jedyną aż tak amnestyczną używką jaką tolerowałem był klonazepam, po nim chociaż człowiek zachowuje się zazwyczaj jak skończony debil a nie psychopata; no i klony, może przez nostalgię, mają jakiś taki swój urok raz na jakiś czas.
Świeży update- znalazłem 1/3 opakowania hydro (brakuje nadal 2), ale za to w środku był listek zolpidemu (i to co ciekawe sprzed roku bo teraz inny generyk kupiłem) , całe opakowanie pregabaliny 150mg, 2x6mg bronazepamu i 4x1mg lorazepamu. Skarby były schowane między mákami na sam tyle szafki mączno-panierowkej. Dobrze się składa bo pobawiłem się małą ilością stymulantów, zjadłem i nawodnilem się normalnie, zawsze tylko problem jest ze snem, teraz mam nadzieję że te wynalezione skarby mnie położą, od 17 do 20 0.28 pasty i jak za taką śmieszna cenę to jestem pod wrażeniem jakości jak na moją pipiduwe. Ostatecznie padło na bromki (uwielbiam relaks mięśni po nich), lorki przydadzą się na kiedy indziej, no i one też lubią przyclonić i wrzucic amnesia mode.50mg hydro "dla sztuki" fervex na ewentualne fizyczne dolegliwości plus Wit c plus to trzecie po czym zasypiałem jak robiła mi mama gdy byłem chory, tak z dwucyfrową ilość lat temu i 20mg zolpidemu, wyjątkowo szybko go zesniffowalem i schowałem tak że na zwale to bym może i znalazł ale na odcince filmu już nie bardzo. Kusi jeszcze z 450mg pręgi ale ona sie rozkręca jak śmierć w Wenecji, ja zaś miałem wstać względnie o świcie. Największy brak odczuwam że skończyła mi się mm. Jakiekolwiek bym o niej zdania nie miał to Pink kush jest rewelacyjna i na sen i bóle i problemy
z odzywaniem, z medycznych żadna nie miała podjazdu pod kątem działania leczniczego, z takich mniej oficjalnych to dorównuje mu Zkittlez z zaufanego źródła, bo ten strain wyjątkowo mi siadł, a w końcu, po tylu latach nie dostaje się 0.6 w aluminium tylko normalna sztuka, strainy do wyboru, aż żal na mm wydawać, jak się ma dobre źródło.
No ale cóż, palenia nie mam więc zostaje mi koktajl lekowy z nadzieję że w końcu mnie uśpi. Szkoda że nie uzupełniłem apteczki o jakiś chlorprotixen na deser, albo jakaś kode/tramal, kode kiedyś zajebałem na zjazd po paskudnym hexenie igle i nagle połączył się jak opiatowy z (?) resztkodopaminowym po hexenie, taki w sumie reset dnia, drzemka, prysznic, śniadanie, trening. Chyba pierwszy raz nie zdychalem po tym iglastym gównie które i tak się wpierdalalo bo a) tanie, tańsze od włada nawet b)stymulacja dopaminowe nijak się ma do amfetaminowej, przy wladku jest takie ciśnienie do zapocia/zbicia lekami - przy hexenie to mi euforia rozsadzała czaszkę i sabchuja żaden lek nie pomagał w pelni (albo co gorsza łagodził fazę która była jeszcze przyjemniejsza i spokojniejsza, coś jak późniejszy puder), efektem czego bylą noc gapienia się w sufit ale chociaż na jakimś benzodiazepinowym relaksie, klony i łagodziły serducho i kołatały psyche (przegięcie z dopamina jest paskudne), wyciszaly ten natłok mysli, zostawiając lekka stymulację) Na następny raz na zjazd z fety przygotuje chyba benzo i słabe opio w rozsądnych dawkach i zobaczę czy ma to rację bytu. Zastanawia mnie metkat, jest dość silnym stymulantem, działa na chyba więcej receptorów niz feta, a jednak NIGDY nie miałem problemu ani z chęcią dorzutki, ani z zasypianiem. Dziwne, aż szkoda tego manganizmu bo spokojnie inne stimy bym mógł wyjebać. Także: kot>dobra feta(Vibe na słuchanie muzyki, rysowanie czegoś)>średni hexen>średnia feta>hexen igły(patologiczna chęć gadania i opowiadania o sobie, obcym ludziom albo odległym znajomym którzy mieli tego pecha że przy Avatar że była zielona kropka, zazwyczaj żenujące rzeczy, podlane 3 dobami bez snu i paranojami, bogom dzięki za klonazepam, tylko on jednocześnie wyciszał, uspokajał, działal ankskolitycznie i relaksował miesnie. O ile był dostępny,bo to czasy gonienia benzo na sztuki Xd także tak to wygląda jak chodzi o silę zjazdu w mojej osobie.Trochę offtop niby, ale anegdota jest, ćpun w roli głównej jest, niestety jest też masa tekstu ale humanistyczna dusza nie pozwala pisać na odpierdol. Btw czy zolpidem jest dobry na zjazd i problemy ze snem czy miesza się dysocjacyjna faza zolpidemu że stymulacja i znowu odjebie coś debilnego (zolpidem i lorki skitrane że znajdę dopiero rano)? A może mix benzo+zolpi wyciszy i głowę i pozwoli usnąć? W tle ta hydroksyzyna costam posmyra i powinno być git. W sumie ostatnie części akapitu to bardziej pasują do wątku tematycznego chyba
Bardzo szybko znalazłem się u nich w domu, porobiony pigułami, palący jointy, oglądający filmy. On jest starszy chyba piętnaście lat ode mnie, ona jeszcze dziesięć więcej.
I fajne to było takie. Miałem przyjaciół, którzy mimo różnicy wieku byli bardzo w porządku. Frodo niegłupi i zabawny, wprowadził mnie też trochę w świat kinematografii.
No i zaczęliśmy żreć psychodeliki. I teraz widzę to wyraźnie, że Frodo mimo dobrej gadki i podrzucania mi linków do McKenny czy Wattsa chuja się znał i nie wiedział co robi wprowadzając mnie w sajko.
Sporo oglądaliśmy filmików z żółtymi napisami. Sporo czytaliśmy materiałów na foliarskich stronach. Sporo łykałem bzdetów o magii, czakrach, systemie karmicznym itp. itd.
New Age hippie bullshit podsycone sporą dawką paranoi i rozdętych ego.
Wjebaliśmy się w teorie spiskowe jak kodeinista w majkę.
Mi zaczęło w końcu coś świtać, że chyba kurwa nie mamy racji. Nie odkrywamy prawd ukrytych, nie obnażamy kłamstw systemu, nie zaglądamy za kotarę przyziemności.
Po prostu nas popierdoliło.
https://neurogroove.info/trip/w-studni-szale-stwa
Tutaj raport część tego zjawiska opisana.
No więc kiedy zdałem sobie już sprawę ze stopnia pokurwienia, próbowałem duetowi pierścienia to jakoś podać, przekazać. Dosłownie mnie wyśmiewali albo z pobłażaniem tłumaczyli dlaczego nie mam racji. Potrafili co poniedziałek przynosić nową teorię spiskową do pracy, całkowicie w nią wierząc i nie zastanawiając się nawet nad tym czy to prawda.
Podam przykład:
W pierwszy poniedziałek mówią, że szczepionki na aids wysyłane do Afryki zainfekowane są wirusem HIV żeby pogorszyć sprawę.
W drugi poniedziałek już wiedzą, że wirus HIV nie istnieje.
W pewnym momencie pojawił się pomysł wyjebania dzidy do Polski żeby sprzedać jakieś mieszkania, które mieli i zbudować bunkier na Islandii. Bo trzecia wojna światowa i trzeba się zabezpieczyć. W Fallouta chyba dużo grane wtedy było.
Ja stwierdziłem, że to jest zbyt popierdolone. Bo co innego w weekend założyć czapeczkę z folii i przy jaraniu srogiego bulbasaura sobie powkręcać Annunaki i strukturyzację wody. A co innego odpierdalać takie gówno.
To im powiedziałem, że ja zostaję w Holandii bronić rodziny przed najeźdźcami
Jak pojechali to z przyjaźni (ja to jako przyjaźń widziałem chyba tylko) nie zostało nic. Chyba dwa razy się do mnie odezwali, dostałem zły numer telefonu i kontakt się urwał całkowicie.
Po kilku latach odezwała się Gollum. Że Froda popierdoliło doszczętnie. Że siedzi przed kompem i drze mordę w eter, że ich wszystkich pozabija - może grał w Fallouta online, nie wiem. Że się chyba rozchodzą. Że tak w ogóle to tęskni za mną, za wspólnymi imprezami itp.
I znowu kontakt się urwał.
Odezwała się znowu rok temu. Znalazła mnie na FB. Całkowite wyparcie tego jak wyglądała sytuacja. Obwinia mnie i jego o popierdolenie. Że nas się słuchać nie dało. Że ona to nigdy w to nie wierzyła, że ona to Froda zabrała z Holandii bo było tylko coraz gorzej.
Ale jaki bunkier? Ona? Nigdy w życiu!
Chuj że ja pamiętam wszystko. Chuj że mamy wspólnych znajomych z tamtego okresu. Chuj że Gollum dzwoniła do jednej znajomej w środku nocy, zapłakana, że trzecia wojna światowa i co ona ma zrobić
No i próbowała mi wkręcić, że jest niewinna, że ja jebnięty, że wszyscy wokół źli.
Przestałem się do niej odzywać i całkowicie o pasożycie zapomniałem ale jeden z userów przejawiający podobne zachowanie mi o nich przypomniał.
Morał? Na czapkę podwójna warstwa folii amelinowej, bo 5g przez jedną się przebije. A na odwapnienie szyszynki oraz ustabilizowanie czakry korony serca - shpongle w 432hz, naładowany ametyst i picie wody pełnej intencji.
Kolejny zwykły szary dzień politoksykomańskiego cugu. Leżę zajebany na łóżku, dookoła bajzel a na stole talerz z rozsypaną ketaminą. W pewnym momencie do mojej nory wkroczył ciapaty. Przywitał się i od razu jak dostrzegł proch to się spytał czy może się poczęstować. Ja ledwo przytomny odparłem, że to nie jest koks ani feta i może lepiej żeby uważał (zwłaszcza, że typ na stałe przyjmuje neuroleptyki i wpierdala zaporowe ilości pregaby) no ale powiedział, że nic mu nie będzie więc chujtam... nie będę przecież kolegom dragów żydził. Za bardzo nie zwróciłem uwagi ile przyjebał ale przypuszczam, że niemało bo po kilku minutach coś zaczął bełkotać, że ma the best of the construction. Cokolwiek by to znaczyło byłem wypluty z życia i miałem ździebko wyjebane więc poszedłem se dalej w kimono a egzotyczny kolega zszedł na dół do ekipy. W dość krótkim odstępie czasu przyszedł do mnie jeszcze ze 2 razy po dokładkę.
Minęło może nwm z półtorej godziny a ja słyszę na dole jakieś głośne śmiechy. Zaciekawiony zszedłem zobaczyć co się odpierdala a tam ciapaty stoi wyjebany na środku z resorakiem w ręku i drze jape -Patrzcie mam lamborgini!!! (jeśli ktoś nie czai albo nigdy nie brał dyso to tłumaczę; on na prawdę myślał, że ma prawdziwe lambo) no to mu mówię żeby dał się karnąć a on jeszcze bardziej sie drze -NIEEE! TO MOJE LAMBORGINI! WRESZCIE MAM LAMBORGINI! No pazerny w chuj
Załączyła sie głupawka ale żeby bardziej wczuć się w otoczenie postanowiłem trochę doprawić się ketą - jak można się domyślić ciapatemu wciąż było mało. Tłumaczyłem mu żeby lepiej sobie odpuścił przynajmniej na chwile bo jak wpadnie w dziure i mu odjebie to będzie przejebane. -Nieee jest ok ja to lubie. Pierdolnąłem zdrową dawkę no i już wiedziałem, że będzie buba jak zorientowałem się ile przyjebał po mnie...
Czas zagłady; zegar atomowy pokazuje sekundy. Zapytałem się tylko czy jest awright? Nie zrozumiałem nic poza tym, że Allah jest robotem i stworzył AI. Ewidentnie wpadł w dziure ale po grymasie twarzy nie uważam żeby mu to przypadło do gustu. -AWWW SHIEEET WTF?! Gość próbuje wstać z fotela ale jednak grawitacja wygrywa. No nic... wzywam posiłki do misji ratunkowej, próbujemy zapanować nad islamskim terminatorem żeby nie wyrżnął gleby ale idzie topornie bo ciężki niczym bania. Nie dość, że miota nim jak szatan to jeszcze bełkocze, że roboty przejęły mu umysł. No nie ma mocnych - trzeba go eskortować do domu zanim mu jeszcze bardziej odjebie i rozpierdoli chate.
Największa przeszkoda: schody. Jak tylko spojrzał w dół to mu się nogi zgięły (trochę jak Jasiowi Fasoli w odcinku z basenem) bo jak stwierdził są nieskończone i prowadzą w otchłań. Sprawę komplikował fakt, że pare dni wcześniej "niechcący" wyrwałem poręcz mając podobny problem. Jakoś się udało ale jeszcze czekała nas wyprawa do jego lokum. Pół biedy, że mieszkał w miarę blisko ale i tak po drodze było grubo. Przez chwilę pomyślałem, że jesteśmy w symulacji bo porośnięte trawką pagórki które mijaliśmy wyglądały identiko jak te z tapety Windows XP. Niepotrzebnie mu o tym później wspomniałem, bo jak mu się też wjebała symulacja to zaczął się drzeć na ulicy ALLAHU AKBAR przez co ściągał na nas wzrok większości przechodniów.
Eskorta prawie się udała - w połowie drogi go zostawiliśmy bo jednak przypał a konfrontacja z arabami będąc naćpanym to ostatnia rzecz o której marzyłem. No ale poza tym, że dzwonił po rodzinie pierdoląc głupoty i ktośtam mu zadzwonił po karetkę to jednak wszystko pięknie się skończyło.
16 października 2023Stteetart pisze: "mam wyjebane na wszystkich i pierdole też Famasa".
Ja miałem taką sytuację na 2C-E. Weszliśmy do sklepu pewnie po bro we 3ech, z czego ja i ktoś drugi po fene. Ja w kolejce stoję, czekam, zerkam na pozostałych. Nie wytrzymali ciśnienia, opuścili sklep:( Musiałem sam dokonać zakupu i wyjść, po czym spotkaliśmy się na zewnątrz.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/marsz-wyzwolenia-konopi-w-warszawie-28-05-2022-r-.jpg)
Zróbmy przykrość „gangom ze Wschodu” i zalegalizujmy marihuanę (na dobry początek)
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/roznica-miedzy-medyczna-marihuana-a-rekreacyjna.jpg)
Medyczna marihuana działa – polemika z tekstem OKO.press. Odpowiedź autora: dowody są słabe
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/psiloshrooms25.jpg)
Psychodeliki mogą wspomagać onkologiczną psychoterapię i leczenie alkoholizmu
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/il20250312_899255393_xlarge.jpg)
Łykają jak cukierki. Młodzież nie kupi energetyków i piwa, więc odurza się lekami bez recepty
Kryzys zdrowia psychicznego wśród dzieci i młodzieży narasta. Młodzi ludzie mogą uciekać od problemów, odurzając się lekami, które w sklepach są dostępne bez żadnych ograniczeń. Środki te uważane są za nieszkodliwe, tymczasem ich nadużywanie wzmaga ryzykowne zachowania seksualne, przemoc, a nawet grozi śmiercią.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/20224007-v3-img-5844.jpg)
Fentanyl bez wyrzutów sumienia. Cła nie pomagają, a powód jest prosty
W USA narkotyki można dostać niemal na każdym kroku. Donald Trump wypowiedział wojnę pladze fentanylu zalewającej kraj. Jednak w tym przypadku to nie podaż, a popyt w samych Stanach Zjednoczonych jest problemem. Osób, które straciły życie z przedawkowania, jest coraz więcej. – My też mamy rodzinę; oczywiście czujemy się winni. Ale to nie mój problem – mówi BBC jeden z członków kartelu rozprowadzającego fentanyl.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/proces_bartosza_f.jpg)
Prokurator częstował ciastkami z marihuaną – właśnie ruszył jego proces
Przed Sądem Rejonowym w Lublinie rozpoczął się proces Bartosza F. – prokuratora z Wrocławia. Grozi mu więzienie za podanie kobiecie narkotyku.