
Timothy Leary i jego głośna śmierć
Odpowiedzi na pytania dotyczace śmierci Learyego.
Tagi
Źródło
Tłumaczenie
Odsłony
4407Ostatnia podróż Timothyego Leary
Było bardzo wiele pogłosek, domysłów i pół-prawd, krążących wokół tajemnicy śmierci Learyego. Tu właśnie możecie znaleźć wgląd w to, co wówczas się wydarzyło, dzięki ludziom, którzy wówczas tam byli. Mamy nadzieję, że to pomoże dać uczciwe świadectwo i odpowiedzieć na niektóre pytania za pomocą faktów i prawdy.
- Jakie były ostatnie słowa Timothyego?
- Czy Learyemu odcięto głowę, jak to widziałem w filmie?
Nie. Absolutnie nie. To była symulacja, stworzona przez żądnych zysku twórców filmu. W pewnym momencie swojego życia Leary planował wprawdzie kriogeniczne zachowanie (hibernację) swojego ciała, co pociąga za sobą różne makabryczne procedury (m.in. odcięcie głowy od ciała, aby jak najszybciej zamrozić mózg, przyp. mój), ale w końcu nie doszło do tego. Filmowcy na tym właśnie bazowali i w tajemnicy stworzyli tę sekwencję bez uprzedniej zgody Learyego lub jego rodziny, która była zszokowana, oglądając to na ekranie w obrazowych szczegółach. Po wejściu filmu na ekrany, jego twórcy wykazali się złym smakiem i dolewali oliwy do ognia, nie przyznając się do fałszerstwa, najwyraźniej po to, by wywołać skandal i sprzedać bilety.
- Czy Leary został zahibernowany?
Nie. Przez wiele lat Leary był poruszony możliwością zachowania swojego ciała w kriogenicznym "zawieszeniu". Jako naukowiec, nie wierzył, że zostanie wskrzeszony w przyszłości, ale doceniał wagę możliwości kriogeniki i generalnie był obrońcą nauk przyszłości. Twierdził, że jest to jego "obowiązkiem jako futurysty" i pomagał nagłaśniać tę sprawę. Leary miał kontakty z dwoma firmami kriogenicznymi, początkowo z "ALCOR-em", a następnie z jej filią "CRYOCARE". Kilka miesięcy przed śmiercią Leary odkrył kilka wewnętrznych memoriałów firmy, które poważnie go znieważały i przedstawiały plan zniesławienia Learyego i wykorzystania sytuacji na benefis "CRYOCARE", ze szkodą dla samego Learyego i jego rodziny. Obrażony, Leary wyrzucił ich ze swojego domu i zerwał wszystkie kontrakty.
- Czy prochy Learyego zostały wystrzelone w Kosmos?
Tak. Pod nieobecność krioników, jeden z przyjaciół Learyego z "Celestis" szybko zaaranżował "wystrzelenie" w duchu "science-fiction". Oto fragment z doniesienia Associated Press: "Wraz z prochami Learyego w pojemniku o wymiarach 9 na 12 cali (ok. 23 na 30,5 cm - przyp. mój) są także popioły twórcy "Star Trek" Gene Roddenberryego, astrofizyka Gerarda ONeill, naukowca zajmującego się problematyką rakiet Kraffta Ehricke i innych. Każda rodzina zapłaciła 4800 dolarów za umieszczenie 7 gramów prochów ukochanej osoby w rakiecie. Przeciętna waga skremowanego ludzkiego ciała wynosi 5 funtów (ok. 2,5 kg - przyp. mój). "Pegasus" wyniósł kapsułę 300 km ponad Ziemię. "Będzie ona orbitować jakiś czas, od 18 miesięcy do 10 lat, po czym spłonie w atmosferze. To będzie jak spadająca gwiazda," powiedział współpracownik "Celestis" Charles Chaffer.
- Czy Leary zamierzał transmitować swoją własną śmierć w Internecie?
Leary chciał podzielić się swoim doświadczeniem śmierci ze światem i któregoś dnia spontanicznie wpadł na pomysł przekazania swoich ostatnich chwil przez www. Rozmawiał o tym z przyjaciółmi i wspominał o tym w kilku wywiadach prasowych, co rozpaliło poruszające pogłoski, rozprzestrzeniające się jak pożar w społeczności internetowej, prawdopodobnie podtrzymywane przez fanów, pragnących zwrócić na siebie uwagę i pretendujących do roli dobrze poinformowanych. Chociaż Leary poważnie się zastanawiał nad tym pomysłem i nawet bawiło go to, kiedy stan jego zdrowia pogorszył się, pomysł ten został w dobrej wierze porzucony. W końcu Leary zażyczył sobie, aby jego ostatnie godziny zostały utrwalone na taśmie video, ale pełne nagranie nie zostało nigdy publicznie pokazane. **A więc, jak w końcu on umarł? Leary zmarł spokojnie w naturalnych warunkach, w swoim własnym łóżku, w nocy 31 maja 1996 r. Był otoczony przez przyjaciół i rodzinę. Po uroczystościach czuwania przy zwłokach, jego ciało zostało spalone, a prochy podzielone między ukochanych. Jak pisze jego długoletni przyjaciel John Perry Barlow: "Timothy Leary zmarł bez wstydu i jak zwykle, bawiąc się wspaniale. Spełnił swoje przyrzeczenie, że "nada śmierci piękniejsze imię lub spróbuje umrzeć". Zgodnie z własną wolą, spokojnie i bez lęku, odciął sobie możliwość odwrotu ze swojej ostatniej podróży."
Tekst pochodzi z leary.com Translated by Arina