Uzdolniony gimnazjalista wpadł tydzień temu do gabinetu dyrektora piekoszowskiej
szkoły, krzycząc: "Ratuj mnie,
bo przedawkowałem". Zaskoczeni byli nauczyciele, matka chłopaka, później także on sam. Kilka
dni później do szpitala w
Ostrowcu Świętokrzyskim trafił 17-letni uczeń zawodówki. Miał objawy zatrucia amfetaminą.
Kiedy policjanci pytają
licealistów, ilu z nich widziało kiedyś narkotyki, rękę podnosi do góry ośmiu na dziesięciu
uczniów...
Klasa 15-latka z Piekoszowa skończyła czwartkowe zajęcia o godzinie 13. Ostatnią
lekcją była religia. Chłopak
zachowywał się na niej ponoć normalnie. Urządzony przez księdza test z wiedzy potrzebnej do
bierzmowania napisał powyżej
swych umiejętności.
Po lekcjach gimnazjaliści rozeszli się do domów. Nie wszyscy. Półtorej godziny
później ceniony przez nauczycieli
gimnazjalista wbiegł do gabinetu wicedyrektora odpowiedzialnego za szkołę podstawową.
Nie był na liście podejrzanych
- Miał zaschnięte usta, język tak sztywny, że ledwo mówił i rozszerzone źrenice. Był
przerażony stanem, w którym
sie znalazł. "Ratuj mnie bo przedawkowałem" - prosił. Chyba miał halucynacje. Chciał, by
wytrzeć mu krew z głowy, podczas
gdy nie było tam żadnej rany - relacjonuje zajście pedagog.
Nauczyciele natychmiast powiadomili pogotowie i policję. Chłopak, który - jak
wynikało z pierwszej diagnozy - był
zatruty marihuaną, trafił na OIOM Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w
Kielcach.
- Sprawa narkotyków dopiero się u nas zaczyna - przyznał Mirosław Leśniak, dyrektor
Zespołu Placówek
Oświatowych w Piekoszowie. - Domyślaliśmy się, że takie substancje mogą być w szkole, ten
chłopak nigdy nie znalazłby
się jednak na liście osób, które podejrzewalibyśmy o kontakt z nimi. Grzeczny, uzdolniony z
fizyki i matematyki, mający
niewiele nieobecności. Dla jego matki także był to szok.
Na przykład marihuana
Piekoszowscy nauczyciele poczuli zagrożenie narkotykami tuż po rozpoczęciu roku szkolnego. W
połowie września przed
teren szkoły regularnie zaczęło podjeżdżać pewne auto. Pedagogowie, podejrzewający, że
przyjeżdżający nim młody
człowiek może rozprowadzać narkotyki poprosili o pomoc policję. Mundurowi wylegitymowali
mężczyznę. Twierdził ponoć,
że stoi przed szkołą, bo przyjechał do kogos znajomego.
- Trudno to zweryfikować. W jednym budynku szkoły mieszczą się u nas: szkoła
podstawowa, gimnazjum, liceum i
ekonomik. Nie znamy wszystkich uczniów. - ubolewał dyrektor piekoszowskiego zespołu szkół.
Policjanci potwierdzali, że zagrożenie narkotykami jest większe w tych placówkach, w
których obok siebie uczą się
dzieci w różnym wieku. Uczniowie podstawówek zamiast dobrego przykładu, dostają od
gimnazjalistów skręty.
- Po raz pierwszy zetknęłam się z problemem narkotyków, gdy w naszej szkole
wydzielono gimnazjum. Jego
pierwszoklasista z niewielką saszetką u pasa co przerwa kręcił się w sąsiedztwie sklepiku.
Zafrapowało nas jego dziwne
zachowanie. Zajęliśmy się sprawą. Wkrótce potem chłopaka zabrał radiowóz. Policjanci znaleźli
w saszetce narkotyki -
opowiadała dyrektorka jednego z kieleckich zespołów szkół ogólnokształcących.
Niespełna tydzień po wydarzeniach w Piekoszowie do szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim
przywieziono nocą
17-latka. Chłopak skarżył się na drętwienie rąk i nóg. Odpytywany przez lekarzy i policję
przyznał, że tego dnia był na
wagarach. W towarzystwie osób, personaliów - jak twierdzi - nie znał, brał ponoć amfetaminę.
Po południu wrócił do domu,
grzecznie odrobił lekcje i położył się do łóżka. Ze snu wyrwał go ból. Spraw wyglądała tak
poważnie, że karetka zabrała go do
szpitala. Mówił ponoć, iż brał tabletki, które rzekomo miały pomóc mu się szybko uczyć. Nie
pomogły.
Jazda na mieszance
Sławomir Wójcik, ordynator Oddziału Pulmonologiczno - Alergologicznego Szpitala
Dziecięcego przy ulicy
Langiewicza w Kielcach który opiekował się15-latkiem z Piekoszowa, przyznał że coraz częściej
na oddział trafiają nastolatki
z objawami zatrucia narkotykiem. Najczęściej marihuaną.
- Początkowe objawy, takie jak euforia, poprawa nastroju, gadatliwość, z czasem
ustępują miejsca nieprzyjemnym
halucynacjom, przyspieszonemu biciu serca, utrudnieniom mowy. W ubiegłym tygodniu mieliśmy
przypadek nietrzeżwego
młodego człowieka w którego moczu badanie wykazało śladowe ilości narkotyków - opowiada
lekarz.
- Mieszanie piwa i marihuany jest bardzo popularną praktyką wśród młodzieży.
Nastolatek wypija podczas imprezy -
niestety, często jest to szkolna dyskoteka - kilka piw, a potem zaciąga się marihuaną.
Wygląda na bardzo
znarkotyzowanego, podczas gdy badanie wykazuje u niego jedynie niewielkie ilości zakazanych
substancji - uzupełniał
Krzysztof Gąsior, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji w Kielcach.
Interes bez sentymentów
Policjanci, w odróżnieniu od pedagogów, przyznają, że dealerzy oferujący narkotyki
uczniom czekają na swych
klientów przed szkołami. Transakcje odbywają sięw krzakach, na parkingach, w samochodach.
Bywa, że współpracujący z
handlarzami uczniowie wnoszą narkotyki do budynku pilnowanego przez ochroniarza i tu
przekazują swym kolegom. Często
dealerami w szkołach są ich absolwenci.
- Mieliśmy taki przypadek. Nauczyciele dziwili się, że chłopak, który regularnie
opuszczał zajęcia, gdy już skończył
szkołę, zaczął pojawiać się w niej codziennie. Spacerował po korytarzu, po szatniach.
Znaleźliśmy przy nim marihuanę -
opowiada policjantka Sekcji Kryminalnej Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.
Szkolnych dealerów coraz częściej udaje się Policji zatrzymać dzięki sygnałowi od
nauczycieli. Bywało tak, że
pedagogowie przechwytywali w trakcie lekcji liściki typu: "Po ile składamy się na towar?"
albo podawane z ręki do ręki torebki
z suszem marihuany.
Dealerzy oferujący narkotyki uczniom, świadomi, że klienci mogą mieć kłopoty ze
zdobyciem pieniędzy, bardzo
często na zachętę pierwszą działkę dają w prezencie, za kolejne pozwalają sobie płacić z
opóźnieniem.
- Potem przychodzą do klienta i domagają się, by zapłacił znacznie więcej niż wart
jest na rynku dany środek. W
jednej z kieleckich szkół zawodowych zdarzyło się nawet, że dwaj młodzieńcy wywołali trzeciego
z lekcji, żeby go pobić.
Razy miały zdopingować go do szybszego uiszczenia należności - relacjonowali mundurowi.
Wciągająca lekcja
W świętokrzyskich szkołach odbywa się nie tylko handel.
- Niedawno zadzwoniła do nas przerażona matka z pytaniem, co robić, bo jej dziecko
widziało, jak koledzy siedzący
w ostatniej ławce w trakcie lekcji wciągali nosem biały proszek. Nauczyciel niczego nie
zauważył - opowiadała Halina
Olendzka, kierownik Rodzinnej Poradni Terapi Uzależnień "Caritas" w Kielcach.
Mniej ostentacyjnie, bo w szkolnej toalecie, narkotyzowali się uczniowie jednego z
gimnazjów w kieleckim
śródmieściu.
- W okolicach szkoły zdarzały się rozboje, więc zatrudniliśmy ochroniarza. Ten już w
pierwszym tygodniu swej
pracy przyłapał uczniów na paleniu marihuany. Wydaliliśmy ich ze szkoły. Wiem że rodzice - by
odizolować chłopców od
złego towarzystwa - przenieśli ich w różne części kraju. Jeden uczy się teraz gdzieś w
okolicach Poznania, drugi bodaj na
Mazurach - opowiadał dyrektor placówki.
Mirosław Leśniak, kierujący zespołem szkół w Piekoszowie, przyznawał w tym tygodniu,
że decyzja o tym jak
zostanie ukarany nastolatek, podjęta zostanie w porozumieniu z radą rodziców i gronem
pedagogicznym.
- Z pewnością nie będziemy się go chcieli pozbywać - przyznawał dyrektor. Halina
Olendzka uzupełniała: -
Przenoszenie dzieci do innych placówek nie jest sposobem na zagwarantowanie im uniknięcia
zagrożenia. Według naszych
ocen w województwie nie ma szkoły, do której nie dotarli by handlarze narkotyków.
W ocenie policjantów, uczniowie gimnazjów czy ogólniaków sięgają po narkotyki
częściej niż ludzie w wieku 25-30
lat.
Nauczyciele też nie słuchają
Zaraz po dramatycznym zajściu dyrektor piekoszowskiego Zespołu Szkół
Ogólnokształcących zapowiadał, że
podlegli mu nauczyciele wezmą udział w kursie i dowiedzą się, jak rozpoznać środki
narkotyczne i uczniów, którzy są pod ich
wpływem.
Podobne zajęcia dla pedagogów organizowane są w Kielcach przez kilka instytucji. -
Szkolimy mniej osób niż
byłoby potrzeba. Problemem jest jednak i to, że wielu nauczycieli uczestniczy w zajęciach
tylko po to, by zdobyć kolejny
papier do wpięcia w teczkę awansu zawodowego. Wpuszczają wiedzę jednym uchem i wypuszczają
drugim - przyznawał
terapeuta ze Świętokrzyskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji.
Będzie gorzej
Ksiądz Andrzej Drapała, wicedyrektor kieleckiej "Caritas", informuje że pierwszy kontakt z
narkotykami najczęściej zdarza się
mieszkańcom Świętokrzyskiego w wieku 12-13 lat. Najmłodszy narkoman, z jakim zetknął się
duchowny miał ponoć 9 lat.
Wąchał klej. Terapeuci mówią że kontaktem z narkotykami poważnie zagrożonych jest 8 do 12
procent młodych
mieszkańców województwa. Ci, którzy będą chcieli sięgnąć po narkotykim bez trudu do nich
dotrą. Specjalistów zajmujących
się tematem nie dziwi już że marihuanękupowaną od kolegów palą harcerze i ministranci. Do
niedawna problem niemal nie
istniał w małych miejscowościach. Ostatnio do terapeutów trafiają młodzi ludzie z
podkieleckich wsi, w których osiedlają
się zamożne rodziny. Ciężko pracujący dorośli nie mają czasu na pilnowanie swych dzieci.
Uczniowie coraz częściej stają się
pacjentami kieleckiej Rodzinnej Poradni Terapii Uzależnień. W ubiegłym roku przyjęła ona
ponad 270 pacjentów. Tyle samo
zarejstrowano w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku. Liczba osób uzależnionych stale
rośnie...
Czy w pani (pana) szkole są narkotyki?
Jacek Leźnicki, dyrektor Gimnazjum nr 3 przy ulicy Wojewódzkiej w Kielcach:
- Nigdy nie mówiłem, że nie ma. Dopóki nie złapię kogoś za rękę, nie mogę też powiedzieć, że
są. Mam szczątkowe
informacje od rodziców, iż w okolicach szkoły, poza jej terenem kręcą sięczasem podejrzani
młodzi ludzie. Może to dealerzy
? Policjanci sprawdzają ich regularnie. Mamy ochronę, więc obcy nie wchodzą na teren szkoły.
Jeśli ktoś wniesie tu narkotyki,
to uczniowie.
Barbara Braun - Frelek, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14, przy ulicy Manifestu
Lipcowego w Kielcach:
- Nie
twierdzę że nie ma, na bieżąco nie mam jednak od uczniów czy nauczycieli żadnych informacji na
ten temat. To zjawisko
występuje na całym świecie, więc pewnie i nasi uczniowie miewają z nim styczność
Alina Wójcik, Dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2, przy ulicy Prostej w Kielcach:
- Nie odebrałam do tej pory
oficjalnej informacji, by w szkole pojawiły się narkotyki, choć nie mogę kategorycznie
stwierdzić że ich nie ma.
Przeprowadziliśmy na ten temat prelekcję, urządzaliśmy happeningi. Kiedyś w toalecie
znależliśmy niewielką torebkę z
resztkami białego proszku. Testy wykazały że nie był to narkotyk.
Pragnienie "bycia na haju"
Wyniki badań sześciotysięcznej grupy młodych mieszkańców województwa zawarł w swej książce:
"Alkoholizm,
narkomania, nikotynizm wśród młodzieży szkolnej województwa świętokrzyskiego" ksiądz Jan
Śledzianowski. Wynika zniej
że narkotyków próbowało ponad 30 procent respondentów. Co piąty przyznawał że z ofertą kupna
narkotyków stykał się w
szkole. Substancje te rzadziej proponowano młodzieży w dyskotekach, pubach i na podwórkach -
łącznie 19 procent
przyznało że je tam uzyskało. Ponad 16 procent badanych pierwsze narkotyki zdobyło od
rówieśników, przyjaciół z bloku i
szkolnych kolegów. 2,5 procent twierdzi że dostało je... od własnych rodziców. Najczęściej
podawanym powodem pierwszego
sięgnięcia po zakazane substancje była ciekawość. Taką przyczynę podało 12 procent badanych.
Na kolejnych miejscach
znalazły się chęć zapomnienia o kłopotach, nieodstawania od grupy rówieśników i pragnienie
"bycia na haju".
Poznaj wrogów
Marihuana to brązowozielony susz, przetrzymywany w torebkach lub skręcony w papierosa. Objawy
jej użycia to: euforia,
przekrwienie oczu, kaszel.
Amfetamina ma formę białego proszku, przechowywanego najczęściej w sreberkach i foliowych
torebkach, mogąto być także
tabletki. Pochodna amfetaminy ecstasy. Skutki jej zażycia to: euforia, duży przypływ energi,
brak apetytu i potrzeby snu,
rozszerzenie źrenic.
Komentarze