Heroina jest do nabycia bez problemu w każdej aptece. Jest cenionym lekiem, produkowanym przez renomowane firmy farmaceutyczne, które eksportują ją do wszystkich krajów świata. Czy to marzenia człowieka w narkotycznym transie? Bynajmniej, to rzeczywistość na początku XX wieku.
Kariera tej substancji, która z leku przeistoczyła się w śmiertelne zagrożenie, wzięła swój początek w laboratoriach koncernu farmaceutycznego Bayera. 21 sierpnia 1897 r. chemik Felix Hoffmann uzyskał w toku doświadczeń diacetylomorfinę. Poszukiwał właśnie środka, który by nie uzależniał, nadającego się do zastąpienia morfiny jako leku uśmierzającego ból. Po doświadczeniach na rybach, królikach, kotach i na personelu firmy Bayer, już w rok później ten nowy lek trafił na rynek - jako środek na wszystkie niemal znane wówczas choroby, od bronchitu po raka żołądka.
Kierownictwo Bayera zastrzegło sobie prawa do nazwy "heroina" - mającej wskazywać na heroiczne dokonania nowego leku. Był on do nabycia w postaci proszku, mikstury, syropu lub czopków, kobietom oferowano nawet tampony nasączone heroiną. Miliony ludzi przyjmowały to nowe lekarstwo, ale tylko nieliczni wpadali w nałóg, czy też uciekali się do przestępstwa, by zdobyć pieniądze na zakup nowej dawki. Bo i dlaczego mieliby to robić? Heroina nie była przecież pakowana w malutkie paczuszki, po 25 euro za jedną dawkę, sprzedawano ją w eleganckich flakonach, na receptę od lekarza i kosztowała zaledwie parę fenigów.
Wojna ze specyfikiem szatana
Chorzy z reguły łykali po kilka miligramów tej substancji, mniej niż jedną dziesiątą ilości, jaką dziś wstrzykuje sobie narkoman. Ten specyfik na bazie opium przyjmowany doustnie działał z opóźnieniem, gdyż heroina poprzez żołądek trafia do mózgu stopniowo i powoli. Dlatego klienci firmy Bayer nie wpadali w trans, a przypadków śmiertelnego przedawkowania nie było prawie wcale.
Niebezpieczeństwo uzależnienia przy przyjmowaniu pochodnych opium - jak argumentuje berliński internista Michael de Ridder - istnieje tylko wtedy, gdy na przykład heroina przyjmowana jest dożylnie w dużych dawkach i w stanie psychicznego stresu lub usilnego dążenia do doznania euforii. Dlatego uzależniające właściwości tego narkotyku stawały się widoczne stopniowo w pierwszym dwudziestoleciu XX wieku, zwłaszcza u ciężko rannych żołnierzy, którym podawano heroinę przeciwbólowo.
Odwrót od heroiny zaczął się w USA, gdzie firma Bayer eksportowała najwięcej. Tam po 1910 r. narkomani zaczęli przestawiać się na heroinę, gdy utrudniono im dostęp do morfiny i opium. I wtedy rozpoczęła się wojna przeciw temu "szatańskiemu specyfikowi", z tym że w przeciwieństwie do prohibicji alkoholowej z lat 20., wojna antynarkotykowa trwa nadal. Na przesłuchaniu w Kongresie w 1924 r. lekarz Alexander Lambert oznajmił, że heroina "niszczy moralność" i jest używana przez przestępców, gdyż wzmaga odwagę i siłę mięśni.
Pożywienie dzieci-kwiatów
Druga kariera heroiny jako narkotyku kupowanego na ulicy rozpoczęła się w USA i w Niemczech pod koniec lat 60., gdy mnóstwo Amerykanów wracało z Wietnamu jako narkomani i trafiało w środowiska hipisów i wykolejonej młodzieży. W samych Niemczech jest dziś 120 tys. ludzi uzależnionych od heroiny. Z uwagi na wysokie ceny na czarnym rynku ten narkotyk przyjmuje się głównie w postaci zastrzyku - jest to forma bardziej ryzykowna, ale i bardziej "wydajna" niż palenie. Rezultatem są zakażenia, ropnie, zniszczone arterie grożące wykrwawieniem. Gdy nie ma dosyć strzykawek, kilku kolejnych uzależnionych używa tej samej igły, zarażając się żółtaczką C lub AIDS.
Czystość heroiny, dostępnej na czarnym rynku, waha się między 5 a 90 proc. - resztę stanowi paracetamol, piasek, cukier, mleko w proszku, cement lub strychnina. Konsumenci nie są w stanie zbadać stopnia koncentracji narkotyku w "działce", toteż ciągle grozi im niebezpieczeństwo wstrzyknięcia sobie śmiertelnej dawki. Co roku umiera w Niemczech z tego powodu około 2000 osób.
To samo działo się z alkoholem w USA, gdy za czasów prohibicji w latach 30. mieszano wódkę z alkoholem metylowym i tysiące ludzi straciło wzrok, w tym sławni piosenkarze bluesowi. Badania prowadzone w USA dowodzą, że większość okazjonalnych konsumentów heroiny żyje w sposób nie zwracający uwagi, regularnie pracuje, nie kradnie dla zdobycia pieniędzy na narkotyk ani nie musi korzystać z pomocy lekarskiej.
- W przeciwieństwie bowiem do alkoholu i nikotyny - twierdzi Michael de Ridder - pochodne opium prawie nie wykazują niepożądanych działań ubocznych, jeśli nie liczyć spadku pożądania seksualnego i skłonności do obstrukcji.
No i - naturalnie - groźby uzależnienia.
Komentarze