O medykalizacji psychodelików jako pewnej strategii neoliberalnego zawłaszczenia

Antropolog Alex K Gearin i bioetyk Neşe Devenot podjęli się trudnego zadania przedstawienia ogólnego obrazu rozwijającej się psychodelicznej medycyny w kontekście współczesnej cywilizacji Zachodu. Synteza ta powstała na bazie analizy 95 artykułów z lat 2016-2021 popularyzujących naukę psychodeliczną. Artykuły zbadano pod kątem relacji między naukowo-obiektywistycznymi przedstawieniami doświadczeń psychodelicznych a nadawanymi im dodatkowymi wartościującymi założeniami czy roszczeniami.

Tagi

Źródło

5HT2A.PL, Mariusz Sarnicki

Komentarz [H]yperreala

Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy serdecznie i zachęcamy wszystkich do odwiedzenia strony 5-HT2A - Psychodeliczny Przegląd Naukowy, gdzie znajdziecie mnóstwo równie ciekawych materiałów!

Odsłony

1205

Antropolog Alex K Gearin i bioetyk Neşe Devenot podjęli się trudnego zadania przedstawienia ogólnego obrazu rozwijającej się psychodelicznej medycyny w kontekście współczesnej cywilizacji Zachodu. Synteza ta powstała na bazie analizy 95 artykułów z lat 2016-2021 popularyzujących naukę psychodeliczną. Artykuły zbadano pod kątem relacji między naukowo-obiektywistycznymi przedstawieniami doświadczeń psychodelicznych a nadawanymi im dodatkowymi wartościującymi założeniami czy roszczeniami.

Medykalizacja psychodelików

Współcześnie – przynajmniej w świecie kultury Zachodu – psychodeliki zażywano głównie w kontekstach rekreacyjno-eksperymentalno-medycznych, przy czym obecny renesans psychodeliczny jest głównie związany z procesem ich medykalizacji. Jest to traktowanie pewnych ludzkich stanów/problemów jako problemów medycznych, co implikuje konieczność radzenia sobie z nimi na drodze leczenia medycznego. Paradygmat medyczny wyłania się tu dwupoziomowo: wpierw psychodeliki zostają obramowane terminologią medyczno-terapeutyczną w kontekście opartej na badaniach naukowych terapii psychodelicznej. Terminologia ta następnie zostaje upowszechniona przez popularne media, często w zdeformowanym kształcie z dodanymi nowymi akcentami polityczno-moralnymi. W rezultacie wyłania się potoczne wyobrażenie psychodelików jako leków mających leczyć przede wszystkim przeróżne zaburzenia psychiczne.

Sposób leczenia jest przy tym radykalnie inny od dotychczas obowiązującego schematu farmakologicznego. Leczenie jest rodzajem terapii, podczas której pacjent najwyżej kilka razy (a nie jak dotychczas regularnie, zwykle codziennie) otrzymuje psychodelik w celu wywołania i następnie przyswojenia swego rodzaju doświadczenia wewnętrznego. Doświadczenie to jest kierunkowane pod kątem rozpuszczenia/śmierci ego, które z kolei ma prowadzić do transformacji wewnętrznej i pozytywnych zmian w życiu pacjenta. Korelację między intensywnością procesu rozpuszczenia ego a stopniem poprawy zdrowia psychicznego potwierdzają stworzone miary psychometryczne, np. Mystical Experience Questionaire, MEQ. Cały proces jest ukazywany przez literaturę naukową jako obiektywny (pozbawiony moralnego wartościowania). Z kolei doświadczenia śmierci ego są tu mechanicystycznie naturalizowane jako wtórne subiektywne doznania względem bardziej podstawowych zmian biochemicznych wywołanych spożyciem danej substancji.

Powyższy stworzony przez naukę obraz psychodelików jako leków zostaje następnie rozpowszechniony przez popularne kanały informacji. Najczęściej jest to schemat, w którym przedstawia się jakąś personalną relację, podpieraną następnie naukowymi wyjaśnieniami. Można tu rozróżnić miękkie i twarde przykłady takiego naukowego obiektywizowania, na które powołują się media. Twarde przykłady opierają się na neurobiologii – następuje naturalizacja doświadczeń jako pewnych powszechnych reakcji neurologicznych. Miękkie przykłady są opisami doświadczeń rozpuszczenia ego podanych w pewnym moralizatorskim sosie, przy czym eksplanacje są redukowane do wzmianki o zwiększonej plastyczności mózgu. Media często też powołując się na badania naukowe, deformują je, dodając polityczno-moralne akcenty. Psychodeliki stają się tu moralnymi bio-wzmacniaczami, którym za zasłoną farmakologicznego obiektywnego działania imputuje się różne formy moralnej i politycznej sprawczości. Mają one np. prowadzić do przyjmowania przez użytkowników psychodelików wyraźniejszych poglądów antyautorytarnych, liberalnych czy proekologicznych.

Paradoksy dyskursu medykalizacji psychodelików

Powstały paradygmat medyczny jest problematyczny z kilku przynajmniej względów. Po pierwsze, jest redukcjonistyczny, gdyż koncentrując się na procesie rozpuszczenia ego, pomija całe spektrum innych subiektywnie doznawanych doświadczeń. Są to często różne dziwne i fantastyczne wizje, które nie tylko mogą wskazywać na inne społeczno-kulturowe przyczyny psychopatologii, ale również po prostu być swego rodzaju odbiciem kulturowo-społecznych uwarunkowań użytkownika. Wymykając się opisom medycznym, konstytuują m.in. dyskurs rekreacyjnego zażywania psychodelików, w tym sztukę psychodeliczną. Po drugie, jest redukcjonistyczny również dlatego, że naukowo naturalizując i obiektywizując, działanie psychodeliczne przeocza fakt, że psychodeliki w różnych kulturach były zażywane i doświadczane na różne sposoby: rekreacyjnie, rytualnie, w celach wojennych i łowieckich, magicznych, itp. Podobnie jak wyżej, wywoływane przez nie doświadczenia nie będą zrozumiałe bez uprzedniej próby zrozumienia kultury symbolicznej danych społeczeństw. Antropologiczna literatura nie wymienia rozpuszczenia ego wśród efektów wywoływanych przez psychodeliki: mowa jest bardziej o przełączeniu/przestawieniu pozycji ego w akcie stawania się zwierzęciem, rośliną czy innymi bytami. W przypadku rdzennych użytkowników ayahuaski są to transformacje „w alternatywne istoty i ciała, które uosabiają alternatywne moralne perspektywy i zdolności”. Mówienie tu o rozpuszczeniu ego jako procesie uniwersalnym jest zawłaszczeniem kulturowym, nawet jeśli to zawłaszczenie zachodzi w formie naukowej obiektywizacji zjawiska.

Medialny obraz psychodelików jako moralnych bio-wzmacniaczy dociera i wywiera wpływ na zainteresowane nimi osoby. Dyskurs medykalizacyjny może wywrzeć szczególny wpływ na grupy zażywające psychodeliki, biorąc pod uwagę wywoływane przez nie podatność na sugestie oraz doznania pogłębionego znaczenia. Jeśli pacjent wierzy, że substancja farmakologiczna ma fundamentalne terapeutyczne, antyautorytarne, rozpuszczające ego właściwości, na dodatek obiektywnie potwierdzalne przez naukę, bardzo prawdopodobnym się staje, że jego doświadczenia będą filtrowane przez te koordynaty. Przedstawiane przez media moralnie pozytywne efekty rozpuszczenia ego kłócą się z innymi dowodami. W Japonii rozpuszczenie ego było wartościowane w kontekście poświęcenia się dla ogółu, w tym militarnego samopoświęcenia. W USA próbowano stosować LSD jako rodzaj psychologicznej tortury. Amazońscy Indianie Shuar zażywali ayahuaskę, by prosić duchy o wsparcie w wojnie czy zabijaniu. Wniosek: wskazywanie na pewne moralne konsekwencje doświadczeń psychodelicznych – jak np. niestosowanie przemocy czy antyautorytaryzm–jako pewne uniwersalne stałe cechy jest naiwne. Wywoływane przez psychodeliki efekty są zależne od kontekstów ich zażywania i społeczno-kulturowego osadzenia ich użytkowników. Jak stwierdził filozof Brian Earp, zamiast klasyfikować psychodeliki jako złe czy dobre, lepiej stwierdzić, że mogą pełnić ułatwiającą lub wspomagającą rolę we wzmacnianiu moralnego uczenia.

Historyczne umiejscowienie dyskursu medycznego

Medykalizacja psychodelików w powiązaniu z doświadczeniem rozpuszczenia ego jest kulturowym wynalazkiem świata zachodniego, a jej rozwój można wyśledzić w najnowszej historii psychodelików. W latach 50. Sandoz spopularyzował kontekst medyczny, rozdając za darmo próbki LSD w celu odkrycia palety ich możliwych medycznych zastosowań. Niejako równolegle A. Huxley nałożył na doświadczenie psychodeliczne siatkę terminologiczną azjatyckich tradycji duchowych. W latach 60. takie postacie, jak Leary, Grof, Alpert, Metzner czy Pahnke definitywnie połączyli doświadczenie psychodeliczne z doświadczeniem mistycznym – kosmicznego zjednoczenia. Rozpuszczenie ego staje się najważniejszym celem terapii, i prawdopodobnie „kluczowym motywem wczesnych prób psychologizacji używania psychodelików”. Wątek ten następnie podchwytuje kontrkultura, z tym że transformacje jednostek miały wywołać rewolucyjne zmiany na poziomie społecznym. W II połowie lat 70. kontrkultura zanika, a psychodelia zostaje zaabsorbowana przez mainstream w formie dyskursu rekreacyjnego – „w formie sztuki, muzyki, języka i politycznie nieszkodliwego farmakologicznego eksperymentowania”.

W obecnym medycznym paradygmacie rewolucyjne akcenty zostają wyciszone, a rozpuszczenie ego w ramach psychodelicznej terapii przyjmuje cechy postępowania medycznego. Celem staje się leczenie zaburzeń psychicznych poprzez eksplorację wewnętrzną osoby, przy czym zaburzenia te są definiowane jako „indywidualny stan umysłu, który jest dysfunkcjonalny i wymaga transformacji lub regeneracji”. Zindywidualizowanie zaburzeń polega na zredukowaniu ich do relacji: pacjent a jej/jego życie wewnętrzne. Pominięty zostaje szerszy kontekst społeczny jako potencjalne źródło powstawania zaburzeń. Jak widać, przeczy to tym ideom wczesnej kontrkultury, które widziały szansę na bardziej sprawiedliwe i zrównoważone przebudowanie ładu społecznego w oparciu o wspomagane psychodelikami transformacje jednostkowe.

Medykalizacja psychodelików a neoliberalizm

Powstały model medyczny wpisuje się w ideologię neoliberalizmu, która uprzywilejowuje jednostkę względem ogółu i przerzuca na nią odpowiedzialność za swe zdrowie psychiczne. Najogólniej, neoliberalizm powstał jako teoria praktyk polityczno-ekonomicznych mających na celu stworzenie takich ram instytucjonalnych, które maksymalizowałyby przedsiębiorczość jednostki. Od lat 70. neoliberalizm również zinfiltrował obszary prywatności: w jego terminologii postrzegamy i interpretujemy świat i organizujemy sobie życie. Rozwijamy swe tożsamości „autonomicznych, zindywidualizowanych, samodzielnie prowadzących się i podejmujących decyzje jednostek, które stają się przedsiębiorcami”. Często stosowana jest tu terminologia rynkowa: płynność zaawansowanego liberalnego społeczeństwa (rynku) wymaga od nas elastyczności, ustawicznego dopasowywania się i samodoskonalenia. Jeśli masz z tym problem, to jest to twój problem. Ty powinieneś się z nim uporać tak, by nadal być efektywnym uczestnikiem neoliberalnego społeczeństwa.

Dystres zostaje zdefiniowany jako problem neurologiczny czy behawioralny, który należy rozwiązać na poziomie jednostki. Problem w tym, że przerzucanie na jednostkę odpowiedzialności za wszelki dyskomfort psychiczny nie pozwala dostrzec patologii społecznych, a tym samym petryfikuje system, w którym jednostka partycypuje i który jest źródłem jej dyskomfortu. Z jednej strony neoliberalny kapitalizm nasila procesy prowadzące do m.in. wzrostu wyzysku pracowniczego, autorytaryzmów czy globalnego ocieplenia. Z drugiej strony ‘indywidualizacja tego co społeczne’ wyobraża sobie indywidualistyczne i zmedykalizowane rozwiązania względem tych nawarstwiających się problemów. Tworzący się konsensus wokół medycyny psychodelicznej służy utrwalaniu neoliberalnych i anty-autorytarnych moralności jako farmaceutycznych i terapeutycznych. Zarazem jednak powstaje ryzyko, że psychodeliczna medycyna – konstruowana w ramach neoliberalizmu jako narzędzie wspierające jego priorytety – zamiast rozwiązywać problemy, może powodować ich nasilanie.

Jest źle, więc czuję się źle. Żeby poczuć się lepiej, przechodzę terapię psychodeliczną, rozpuszczam swe ego, rozwiązuję na drodze integracji wykryte problemy wewnętrzne. Czuję się lepiej. Ale czy jest lepiej?

Oceń treść:

Average: 4.2 (6 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

Interesujący punkt widzenia.
Nie rozumiem jednak, dlaczego "antykapitalistyczna" teza stawiana przez autora (o ryzyku upowszechnienia terapii za pomocą psychodelików, co staje się narzędziem w rękach zepsutego "systemu" służącym do utrzymania produktywności jednostki), ogranicza się zatem jedynie do psychodelików ?
Rozumując w ten sposób, można argumentować, że wszystkie psychoterapie mogą być takim narzędziem.
Ba, idąc dalej, wszystko co pozwala mi stać na nogach i pracować (od witaminy C, jogi, porannego biegania, do szczepionki na covid), nosi to samo ryzyko ?

Czego nie zrozumiałem ?

Zajawki z NeuroGroove
  • Pozytywne przeżycie
  • Silene Capensis

Mocne zmęczenie, oczekiwania neutralne

Korzeń snów nie jest jakąś torpedą ani używką dla ludzi głodnych ekstremalnych wrażeń, aczkolwiek jest dość ciekawy w swoim działaniu, dlatego postanowiłem opisać moje doświadczenia z nim. Można podobno się nieźle ujebać, gdy zje się 3 gramy, lecz wolałem go dawkować powoli. Codziennie jadłem mniej więcej 0,7-1 gram, czyli niecałe pół łyżeczki korzenia. Przez sześć dni obserwowałem swoje reakcje. Szału, szczerze mówiąc, nie było, ale już wiem, gdzie popełniłem błąd. No i właśnie to chcę wam najbardziej przekazać- naukę na swoim błędzie, żebyście go potem wy nie musieli popełniać.

  • MDMA (Ecstasy)

nazwa substancji: extasy, alko, THC



poziom doświadczenia użytkownika: sredni (4 lata jaram bake; w zeszle wakacje zaczolem przygode z tabletkami; przez 2 miesiace w ciagu amfetaminowym, obecnie juz staram sie unikac scierwa; raz w zyciu grzyby; raz LSD-ale mnie nie porobilo; raz tusipect ktory moim zdaniem jest chujowy). mam 18 lat, 180 wzrostu jakies 70kg wagi. to chyba wszystko...



dawka, metoda zażycia: 2 tabletki znaczek: koperta; doustnie, po ok 2 godz kolejna doustnie


  • Banisteriopsis caapi
  • DMT
  • Przeżycie mistyczne

piękny poranek, własny przytulny pokój i intuicyjne odczucie, że zaraz przeżyję coś wyjątkowego

Tego poranka otworzyłem rozespane jeszcze oczy i w jednej chwili całkiem jasno poczułem: To będzie doskonały dzień na zapalenie changi! Przez okno do pokoju wpadało miliony świetlistych ambasadorów jesiennego słońca, puchowa kołderka otulała mnie miękko, cały świat wydawał się sprzyjać mojemu świetnemu nastrojowi. Z całą pewnością miało to związek z wczorajszym wieczorem. Wtedy to wraz z moim przyjacielem i jego dziewczyną zapoznaliśmy się z tą magiczną roślinną mieszanką.

  • Grzyby halucynogenne

To było drugie spożycie grzybów w moim życiu. Pierwszy raz to było

kilka sztuk, od których miałem niesamowita chichrę. Pokrótce może

napiszę o tej pierwszej fazie. We wrześniu 1998 r. po raz pierwszy z

Uadrolem wybraliśmy się na grzyby. Zebraliśmy kilkanaście sztuk na

próbę. Zapodałem je sobie i oczekiwaliśmy na efekty. Nie miałem

oczywiście żadnych halunów po tej niewielkiej ilości, ale tzw.

chichrę. I to dopadła mnie u Uadrola. Śmiałem się non-stop. Uadrol