Kathmandu w oparach haszyszu

Dzieci "flower power" zalały Nepal i małe królestwo straciło dziewictwo. Haszysz, zwany tu charas, wrócił do mody. Na uśpione miasto, jakim była nepalska stolica w 1966 roku, najechało około 250 hipisów z całego świata.

lotos

Kategorie

Źródło

Le Figaro
Marie-France Calle

Odsłony

3374

Dzieci "flower power" zalały Nepal i małe królestwo straciło dziewictwo. Haszysz, zwany tu charas, wrócił do mody. Na uśpione miasto, jakim była nepalska stolica w 1966 roku, najechało około 250 hipisów z całego świata. "Boże Narodzenie w Kathmandu!" brzmiało jak okrzyk bojowy, głośne wezwanie do zbiórki w imię pokoju. Uniwersalnego, wspaniałomyślnego, zatopionego w narkotykach, z kilkoma podstawowymi zasadami "egzotycznych" religii - buddyzmem lub hinduizmem. W tle gwałtowne odrzucenie wartości ustanowionych przez społeczeństwo zachodnie i zaciekły sprzeciw wobec wojny w Wietnamie, gdzie "chłopcy" ginęli albo wariowali. Pojawili się nagle. Byli źle ubrani, źle uczesani, nosili naszyjniki z nasion i dzwoneczki wokół szyi, kwiaty we włosach, chodzili boso, z głową pełną marzeń i sercem przepełnionym nadzieją – wspomina F. D. Colaabavala, oficer marynarki indyjskiej, który został dziennikarzem i pisarzem.

Colaabavala poszedł w ślady "dzieci kwiatów". Aż do ich piekła. Jedni z tych łagodnych marzycieli, wspierani pieniędzmi od rodziców, w końcu uznali, że osiągnęli granice doświadczenia i wracali do domu, a inni gubili się w labiryncie bezładnego poszukiwania siebie. Niektórzy spośród hipisów, którzy zjechali do Kathmandu, nie dawali rady. Nie wytrzymywali zmęczenia podróżami, braku wyżywienia, wiecznego błąkania się, nadmiaru haszyszu i seksu – zauważa. fot. Dorota Węglarska Opowiada też, dlaczego hipisi, choć początkowo wyobrażali sobie, że znaleźli w Nepalu przystań rozkoszy, uznali to małe królestwo za zbyt drogie. W Indiach spali za darmo w świątyniach, ashramach. W Nepalu musieli płacić za mieszkanie, wyżywienie, narkotyki – tłumaczy Colaabavala. Mówi o prostytucji, której oddawały się "szkieletowate dziewczyny, których nikt nie chciał" i o "przymusowej pracy" podejmowanej przez niektórych. Za kilka rupii obsługiwali podnośnik kubełkowy, który dostarczał wodę ze studni do centrum miasta. (…)

Nepalczycy palą charas od zarania dziejów. To część ich kultury, tak jak hodowla jaków. Haszysz był rozdawany za darmo podczas hinduistycznych festiwali, szczególnie tych ku czci boga Śiwy. Już nie jest. Ponieważ hipisi konsumowali haszysz aż do przedawkowania, w lipcu 1973 roku wprowadzono zakaz jego stosowania. "Dzieci kwiaty" dawno już wyjechały, ale chłopi z Terai, na południu kraju, ciągle im nie wybaczyli. Aż do tamtej pory nikt nie mieszał się w ich sprawy. Z powodu "białych fakirów" i ich ekscentryczności, eksperci od narkotyków z ONZ w końcu pojawili się w Kathmandu, by pomóc rządowi wprowadzić drakońskie uregulowania prawne. To Richard Nixon zapłacił rządowi w Kathmandu, żeby zgodził się zdelegalizować narkotyki – przyznaje Barbara Adams, dziennikarka i pisarka amerykańska, mieszkająca w Nepalu od 1961 roku. Władze nepalskie same nigdy by o tym nie pomyślały. Konsumowanie narkotyków stanowi część tradycji tego kraju i Nepalczycy ich nie nadużywają. Hipisi to nie tylko narkotyki, jednak wielu z nich pojechało właśnie do Nepalu, bo haszysz był tam tani i w legalnej sprzedaży – tłumaczy Adams. (…)

Dzieci "flower power" wyjeżdżały z wielkich stolic europejskich. Zbierali się w Stambule, Kabulu, rozpływali w Benares, świętym mieście hinduizmu, docierali aż do Kathmandu. Wkrótce mieli odkryć urokliwe plaże Goa, na zachodnim wybrzeżu Indii. Barbara Adams była skrytą małżonką księcia Basundara, wuja obecnego króla Gyanendry. Nadal mieszka w uroczym małym dworku, który sprezentował jej książę. Mówi bez ogródek, że hipisi nigdy nie byli w jej typie. Dzisiaj, jak i kiedyś, "bardzo rzadko" bywa w Thamel, choć "ta dzielnica nie ma nic wspólnego z miejscami nawiedzanymi przez hipisów". Thamel, dzielnicę pełną sklepów z pamiątkami, błędnie określa się "hipisowską", a nawet "neohipisowską". Tu spotykają się obieżyświaty i wędrowcy skrzętnie liczący pieniądze. Są bardzo przyzwoici w porównaniu z zupełnie pozbawionymi hamulców "happy hippies", którzy w latach 60. i 70. spacerowali po ulicach Kathmandu ubrani czasem jedynie w błogi uśmiech na spierzchniętych ustach. Abhi Subedi, profesor literatury na Uniwersytecie Tribhuvan w Kathmandu, ucina krótko te porównania: Hipisi byli kosmicznymi podróżnikami, obieżyświaty są podróżnikami, którzy troszczą się jedynie o to, jak związać koniec z końcem. To są sknery – rzuca z pogardą.

Profesor mieszka na zapleczu Mandala Book Point, jedynej "inteligenckiej" księgarni w Kathmandu. Wciąż ma rany na duszy. Kochał i podziwiał "dzieci kwiaty", "białych fakirów". Palił z nimi jointy, jadał ciasteczka z charas. I wiele innych jeszcze rzeczy. Peace and love! Pozostałem tylko plastikowym hipisem, według uświęconej terminologii - połowicznym. Hipisów postrzegano jako nieudaczników, ludzi rozbitych. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Nie tylko się narkotyzowali. Poszukiwali duchowości. Szukali pokoju, odrodzenia, raju. Kiedy przyjeżdżali do Nepalu, wielu z nich myślało, że znaleźli swoje prawdziwe miejsce – mówi, wybuchając głośnym śmiechem. Przyznaje, że ich wizja świata była autodestrukcyjna. Chcieli wszystko zniszczyć, wszystko zmienić, i przez to pogubili się. Młody Abhi Subedi, który przybył do Kathmandu ze wsi na studia, szybko zafascynował się otwarciem na świat, jakie uosabiali hipisi. Byliśmy studentami, nigdy nie wyjeżdżaliśmy, a oni byli wszystkim tym, czego nie znaliśmy. Ci, którzy przyjeżdżali z Paryża, mówili o maju ‘68. Amerykanie, szczególnie kilku dezerterów, dyskutowali o wojnie w Wietnamie – tłumaczy Subedi, dziś profesor literatury i pisarz.

Hipisi byli bardzo szkodliwi dla Nepalu, ale wyświadczyli mu też przysługi. Otworzyli królestwo na kulturę zachodnią – przyznaje Barbara Adams. Podkreśla jednak, że w zamian nie zrobili nic, by zmienić politykę nepalską. Naprawdę nic. Ironią jest, że Nepal w tamtym czasie był prawie dyktaturą – przyznaje Subedi. Jego zdaniem "dzieci kwiaty" wywarły jednak pewien wpływ przez to, że chciały "uczynić świat lepszym, że sprzeciwiali się wojnie i przemocy". Zaczęliśmy zastanawiać się nad surowością naszego reżimu – stwierdza. Barbara Adams przyznaje jednak, że zwykli Nepalczycy lubili hipisów. Byli to jedyni obcokrajowcy, którzy przyjeżdżali tutaj i żyli tak, jak oni – biednie. Hipisi, jak dzieci, którymi pod wieloma względami byli, malowali stany swojej duszy, swoje pragnienia na murach małych hoteli na ulicy Freak Street, w centrum miasta. Liście haszyszu, przesłanie pokoju i miłości… Z tych fresków nie pozostało praktycznie nic.

Freak Street niezbyt godnie nosi dziś swoje imię ("freak" znaczyło zarazem "być ekscentrycznym" i "chcieć wszystko zmienić"). (…) Opuścili Nepal w niesławie. Zmęczony ich ekscentrycznościami, poganiany przez Amerykanów rząd w Kathmandu stawał się wobec nich coraz bardziej represyjny. Najpierw zażądał, by ubierali się prawidłowo, później skrócił znacznie okres ważności wiz – przypomina sobie Abhi Subedi. Ci, którzy odmawiali wyjazdu, zostali wydaleni, deportowani. Kiedy wyjechali, odczułem ogromny smutek. Niektórzy podpalali się, ponieważ nie chcieli odejść, to było straszne – mówi. Niektórym udało się zostać. Kupili papiery, prawdziwe albo fałszywe. Niektórzy zostali przemytnikami, inni otworzyli małe interesy. Wszyscy odmawiają rozmowy o przeszłości – kończy Barbara Adams.

Oceń treść:

Average: 8 (1 vote)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)
Co to jest liść haszyszy?
Rafal (niezweryfikowany)
czytalem podobne wspomnienia juz wczesniej i jest to dla mnie kolejny dowod ze legalizacja narkotykow w nieprzygotowanym do tego spoleczenstwie moze przyniesc wiecej zla niz dobra Do swiadomego uzywania tak poteznych czasem srodkow trzeba po prostu dojrzec Uwazam ze zanim zaczniemy zmieniac prawo powinnismy najpierw zmienic siebie A to w polsce zajmie o wiele wiecej czasu niz mozemy przypuszczac Tak wiec mimo ze za legalizacja jestem na TAK to jeszcze nie teraz Nie w naszym kraju Ewentualne skutki beda tylko doskonalym argumentem dla wrogow wolnosci na calym swiecie Kto chce uzywac ten nie ma z tym i tak wielkich problemow prawda? A co jesli uszczesliwimy wszystkich na sile Tych zupelnie nieprzygotowanych rowniez? Uzywanie pewnych substancji zawsze bylo przywilejem elit I niech tak zostanie Do holandi jeszcze nam daleko Kilka pokolen za daleko Pozdrawiam
Kropka (niezweryfikowany)
zajebalo Ci kropke z klawiatury czy jak?
Anonim (niezweryfikowany)
kropka, jestes z kanaby, moze nawet jestes jej szefem. a moze to ty b.? niewazne. tresc tego co napisales swiadczy o twoim poziomie i dosc marnym przygotowaniu merytorycznym. takim argumentem chcesz przekonywac do legalizacji?
Anonim (niezweryfikowany)
hehe, o tym samym pomyślałem :)
zarambarator (niezweryfikowany)
zgadzam się z tobą Rafale(w myśl solidarności nie będę używał kropki), jesteśmy zacofani w wielu kwestiach, a prawo do wolności tych co niepalą jest tak samo ważne jak tych co palą, no bo inaczej to o jakiej wolności mówimy??? niestety wiekszość legalistów widzi tylko siebie i pragnie jedynie aby za to co robią nikt im się do dupy nie dobrał, nie bacząc jakie to skutki przyniesie innym, bo co by było jakby tak zalegalizować teraz np? jakies 30% młodzi i jakieś 5-15% starszych zaczyna jarać, palą tak rok powiedzmy dwa, bez edukacji o skutkach etc bez hamulców, człowiek chcąc niechcąc po paleniu robi sie wolniejszy i jakby taki mułkowaty??? a wiec te 31% co z matury sie nie wyrobiło w przyszlym roku sięga 50% i niech się modlą o Giertychowskie amnestie :) PKB leci jeszcze niżej niz jest a wzystkim mordom w tym kraju chce sie żreć tak samo, my tu do europy że niby kazdy ma samochód pralke i lodówkę a prawda była by taka że wyglądalibysmy jak Ukraina teraz lub 5 lat temu, więc te wszystkie mądrale co teraz wypisuja txty typu "kropkę ********" pluszkami by ziemniaczki bez omasty w łupinach wpiep**** i cieszyły by sie że jest kefir do popicia, za 5 lat o czwarty palacz spier*****by na rentę bo do pracy by sie nie nadawał (sprawdźcie statystyke Hollenderską jak niewieżycie jak to wygląda, jest na stronie UN) i mielibyśmy drugie Indie, teraz tylko przywrócić kasty monarchię i tak jak kiedys grzyby i konopie były by używką dla pastuchów BO BYŁA BY TO JEDYNA OSIĄGALNA UŻYWKA DLA TYCH CO BEZ KASY!!! Włąśnie alkoholem dymali nas zaborcy teraz chcą nas dymać dragami, ci co swój zarobek powiekszają dzięki temu że jest coraz wiecej ludzi któży będą pracować za 800 zł a ci co to pala chwilę zachowują sie jakby Pana Boga za Stopy Złapali - K***A LUDZIE POBUDKA!!! pozdro
Rafal (niezweryfikowany)
o ba Moze az tak daleko siegajacych wnioskow bym nie wyciagal A jednak faktem jest ze nastolatki palace REGULARNIE i DUZO w pewien dostrzegalny sposob odbiegaja od swoich niepalacych kolegow Tak samo zreszta jak pijacy reg i duzo alko odbiegaja od abstynentow Niewazne Po prostu czasem mysle ze zanim zalegalizujemy konopie musimy zastanowic sie czy jestesmy na to gotowi Np ja osobiscie pokaze mojemu dziecku jak odpowiedzialnie i bezpiecznie uzywac narkotykow Zrobie to zanim zrobi to ulica Mysle ze wiedzac "z czym sie to je" bedzie przygotowane do zycia w spoleczenstwie gdzie nark sa legalne Mysle ze wy inteligentni wyksztalceni ludzie (sami uzywajacy nark)zrobicie to samo Mysle ze wtedy mozemy smialo znosic zakazy Ale to za kilka lat Teraz chcemy zalegalizowac konopie w spoleczenstwie w ktorym wiekszosc rodzicow traktuje je jak szatana wcielonego i komunizm w wydaniu chinskim razem wziete (o rozmowie z dziecmi nie ma co nawet wspominac) A wiekszosc dzieci w odwiecznym mlodzienczym buncie bedzie je palic "BO TAK" bez opamietania Bez kultury uzycia Do czego to doprowadzi zastanowcie sie sami (albo poczytajcie powyzej)Przepasc jest za duza Bez lagodnego przejscia miedzy pokoleniami bez dobrych wzorcow wyniesionych z domu legalizacja moze byc katastrofa A napewno doprowadzi do wojny nowego ze starym Wojny wynikajacej z braku podst wiedzy A kazda wojna przynosi wiecej szkod niz dobra Pamietajcie ze rewolucja nie dosc ze nigdy nie konczy sie tym czym miala sie skonczyc to jeszcze kosztuje MNOSTWO ofiar Legalize tak ale nie teraz Pozdrawiam
m3f1 (niezweryfikowany)
"Ponieważ hipisi konsumowali haszysz aż do przedawkowani" - z tego co wiem nie da sie przedawkowac, predzej by Ci pluca rozje**** :) musial bys spalic 1,5 kg w ciagu 24h :) pozdro
Zajawki z NeuroGroove
  • Efedryna

Wiek i doświadczenie: 18; alkohol, MJ, dxm, benzydamina, efedryna, kodeina, bieluń.

Set & setting: ja i R, jedna z nocy, które spędzamy wspólnie, bierzemy coś i bawimy się w dom. Puste mieszkanie, duże łóżko i przemożna chęć odurzenia się tym bardzo czarodziejskim gównem kolejny raz.

Mój trzeci i najmocniejszy przypadek z efedryną. Za każdym razem brałam zaledwie 10 tabletek (Tussipectu), a jakość odurzenia nigdy nie była taka sama.

  • Dekstrometorfan
  • Pozytywne przeżycie

Bardzo dobry humor, przyjaźni ludzie.

Około godz. 11:00 łyknęliśmy z moim chłopakiem (K) po 30 tabletek acodinu. Mieliśmy zamiar zrelaksować się, leżąc, słuchając muzyki i rozmawiając. Jednak po jakichś 40 minutach, akurat wtedy, gdy DXM zaczynało działać, wpadł do nas kumpel (M) – totalnie zakręcony człowiek, etatowy osiedlowy leń, z którym można jednak konie kraść ;). Traf chciał, że akurat dzień wcześniej spróbował on pierwszy raz DXM – 450mg i spodobało mu się. Słyszał opowieści o efektach większych dawek i był ciekaw, ale bał się trochę eksperymentować sam.

  • Leonotis leonurus (wild dagga)

Może to nie będzie typowy trip raport, ale chciałbym podzielić się tutaj moimi doświadczeniami z różnymi roślinami, które to (zauważyłem) staja sie powoli coraz bardziej popularne za sprawą internetowych (i nie tylko) sklepików.




Dream Herb (Calea Zacatechichi).


randomness