Marihuana jest znana ludzkości od około 12 tys. lat i nigdy nie znaleziono na jej negatywne działanie żadnych dowodów, a nawet lepiej, gdyż badania naukowe, które zaprzeczyły jakimkolwiek poważnym zagrożeniem związanym z paleniem marihuany, były najczęściej finansowane przez rządy, pragnące jedynie potwierdzenia swojej tezy i nie spodziewające się, że dostaną raport o znikomej lub żadnej szkodliwości używania trawki. Jednym z największych zawodów wszystkich represyjnych gabinetów politycznych było odkrycie, że marihuany nie da się przedawkować śmiertelnie, gdyż proporcje jej dawki skutecznej do dawki śmiertelnej wynoszą 1- 40,000, podczas gdy przykładowo aspiryna pochwalić się może proporcją 1 – 10. Do tego, taka dawka konopi jest absolutnie niemożliwa do przyjęcia z powodu samej wagi szczytów konopi lub jej żywicy – haszyszu, które musiałyby oscylować w granicach 3-5 kg i zostać wprowadzone do oganizmu w całości, w krótkim odstępie czasu. Dla porównania, zawodowi palacze jointów nie są w stanie spalić więcej niż 5-10 gram mocnego towaru w ciągu całej doby.
Pomimo tego, znane jest "pozorne przedawkowanie THC" – czynnej substancji zawartej w konopiach. Występuje ono jako efekt uboczny wypalenia bardzo mocnej odmiany, który objawia się najczęściej zaśnięciem. Jeśli dana jednostka jest jednak skłonna do paniki, może także pojawić się strach, jeśli osoba posiada zaś nerwowe usposobienie lub ma poważne problemy z żołądkiem, "przejaranie" może także prowadzić do nagłej bladości i wymiotów. Najprostszym środkiem, powszechnie dostępnym, "zbijającym THC" jest fruktoza, sacharoza czyli po prostu owoce, soki owocowe lub zwykła woda z cukrem – pomaga nawet zwykły batonik czekoladowy. Działanie po zastosowaniu takiego antidotum, pojawia się już po 10-15 minutach, czasem po 20-25 i pozwala całkowicie luźno fruwać dalej.
THC nie wykazuje fizjologicznych skutków ubocznych – nie kumuluje się w organizmie w postaci toksyn, tak więc nie zatruwa wątroby, pomimo tego że komórki kanabinoli łączą się z tłuszczem i pozostają przez pewien czas w krwiobiegu – te cechy czynią jednak z niego z drugiej strony idealny, długo działający środek przeciwbólowy, który w jednostkowych przypadkach może likwidować całkowicie nawet bardzo dotkliwe bóle neurologiczne. Poważnym zagrożeniem ze strony konopi, o którym warto wspomnieć, może być jedynie prowadzenie samochodu lub pilotowania samolotu w stanie poważnej intoksykacji, co może prowadzić do wypadków. Odnotowano takie incydenty w skali całego świata, ale są one tak niezmiernie rzadkie, że nie można ich nawet porównywać z potwornymi wypadkami, będącymi efektem prowadzenia samochodu przez pijanych kierówców, którzy w samym 2009 spowodowali w Polsce 5,346 wypadków. W tym samym roku zatrzymano także na polskich drogach 82,000 nietrzeźwych kierowców. Marihuana w żadnym wypadku nie może się z tym na szczęście mierzyć!
Palenie marihuany jest zdrową alternatywą dla picia alkoholu, który w atmosferze kulturowego przyzwolenia bardzo często prowadzi do alkoholizmu – we wszystkich większych miastach Polski alkoholizm zbiera żniwo w postaci 20% populacji!
#####
Gdy miałem szesnaście lat i pierwszy raz za sprawą mojego przyjaciela poczułem marihuanowy dym w płucach, nie zdawalem sobie sprawy, co tak naprawdę palę, ale wiedziałem że holenderski cud, który totalnie zmienił moje życie nazywany był "skunem". Nazwa, jak miałem się dowiedzieć znacznie później była zwykłym spolszczeniem angielskiego słowa "skunk". W tym czasie nie miałem oczywiście żadnego pojęcia o niezwykłej dynamice genetycznej konopi i wielości jej odmian, które za sprawą hodowców od późnych lat '60 niezwykle wzbogaciły teatr doświadczenia przeciętnego palacza trawy pozwalając dzisiaj także polskim stonerom wybierać wśród najnowszych i przede wszystkim najmocniejszych propozycji na europejskim rynku.
Gdy granice Polski – które do końca lat '80 pozostawały mniej lub bardziej szczelne – otworzono nagle z hukiem w 1989, na naszych oczach narodził się kolejny szlak handlowy, tym razem krążyło nim nowe egzotyczne palenie – skunk. Marihuana, a także haszysz wszelkiej maści stały się w Trójmieście i w granicach samej aglomeracji tak szeroko dostępne, jak wcześniej tylko ocet w supermarkecie. Uderzył też szuwaks, Gdynia i Sopot pływały w kwasie, ale to już upełnie inna historia... W czasach mojej szkoły średniej, w Trójmieście rządził niepodzielnie holenderski i niemiecki import, a nazwy takie jak Northern Lights, Orange Bud, Shiva Skunk i Super Skunk stawały się doskonale rozpoznawanymi synonimami jakości palenia. To była wszakże połowa lat '90 i wszystko wydawało się możliwe. Restrykcyjna Ustawa o Przeciwdziałaniu Narkomanii, delegalizująca posiadanie konopi na własny użytek, która za sprawą SLD znalazła drogę do sejmu i zniszczyła poprzez więzienie tysiące niewinnych istnień ludzkich, miała zostać uchwalona dopiero w 1998, a tamten czas należał do najbardziej liberalnych w III RP. Co stało się potem, to historia terroru i bezwzględnej penalizacji wszystkiego co tylko związane z konopiami... powrót do doskonale w Polsce znanego zamordyzmu.
Trzeba podkreślić, że dla mnie samego, jak i dla wielu innych, słowa "marihuana" i "skunk" były w zasadzie synonimami, jak do dzisiaj są wśród doświadczonych palaczy i hodowców. Pomimo tego, że nie ma jednak pomiędzy nimi żadnej różnicy, słowo skunk jest wykorzystywane przez gros rządów europejskich i sterowanych przez siebie aparatów represji do siania atmosfery paniki, jak też do dezinformowania społeczeństwa poprzez utożsamianie go z psychozą i śmiertelnym zagrożeniem. Nie ma się jednak czego obawiać, jeśli tylko zdać sobie sprawę z tego, że słowo skunk pochodzi od niewinnej kalifornijskiej hybrydy konopi, która została w połowie lat '70 wyhodowana przez kolektyw Sacred Seeds i zamieniona następnie w grubą maszynkę do zarabiania pieniędzy, jak też w podstawę genetyczną 70-80% odmian konopi, oferowanych obecnie na światowym rynku nasion. Historia hybrydy Skunk#1 niesie za sobą historię całego przemysłu, stworzonego przez hipisów w USA na fali ucieczki z wielkich miast, gdy fala kontrkultury cofnęła się w końcu i pozornie zniknęła z oczu...
#####
Myśleć skunk, to jak myśleć krowa – odmian i rodzajów w obydwóch przypadkach jest tak wiele, że słowo to mówi nam coś jedynie bardzo ogólnie. Jeśli chcemy wiedzieć czym naprawdę jest skunk, musimy zawędrować do korzeni, które ponad trzdzieści lat temu zapuściła w Kalifornii odmiana znana jako Skunk#1. Roślina ta była efektem zbiorowego wysiłku hodowlanego hipisowskiego kolektywu Sacred Seeds, którego członkowie zamieszkiwali w różnych miejscówkach, rozsianych na obszarze całej Kalifornii. Do na pół-mitycznych postaci, tworzących kolektyw należeli: Sam Skunkman, Sandy Weinstein, Mendocino Joe i Maple Leaf Wilson (a być może także inni), z czego większość da się zidentyfikować jedynie poprzez relacje z drugiej ręki, hodowcy ci zniknęli bowiem całkowicie z pola widzenia do początku lat '90.
Pierwszy prototyp rośliny typu skunk (niestabilna krzyżówka Columbian Gold x Afghani Kush) został najprawdopodobniej wyhodowany przez samych członków Sacred Seeds, choć czasem podaje się jako jego twórcę hodowcę o xywce Jingles, który jak głosi mit, ściął wszystkie swoje rośliny z niestabilinej linii, ale zatrzymał jedną, wyróżniającą się, dla celów własnych eksperymentów. Większość starych wyjadaczy uważa jednak, że jest to zasadniczo inna xywka Sama Skunkmana, który z niejasnych powodów użył jej do objaśnienia korzeni Skunk#1, za którym stoi sam jako jeden z głównych hodowców. Roślina została wyhodowana najprawdopodobniej właśnie przez niego i była pierwszą w USA próbą połączenia genów cannabis indica z cannabis sativa – dwóch głównych rodzajów konopi. Początki eksperymentu datuje się na 1969 rok w mieście Santa Cruz (Oakland). Hybryda (krzyżówka) Skunkmana w postaci klonu wkrótce zaczęła krążyć po całym obszarze Bay Area i w końcu kolektyw Sacred Seeds zaadaptował tego niestabilnego "skunka" jako projekt hodowlany.
Hodowcy z Bay Area nie mieli jednak na początku łatwego zadania, gdyż skrzyżowanie Columbian Gold (aromatyczna, wysokiej jakości cannabis sativa z wybrzeża Kolumbii) z jakąkolwiek dziką odmianą w celu wyhodowania stabilnej rośliny, okazało się niezmiernie trudne. Skunkman odkrył jednak, że bardzo łatwo było skrzyżować ją z już istniejącą hybrydą. W ten sposób do miksu dołączona została niezwykle popularna w latach '60 w USA, meksykańska odmiana cannabis sativa, Acapulco Gold (dobry, komercyjny klasyk). Ten wstrzyk okazał się także dodawać dwie pożądane cechy. Oprócz umożliwienia samej krzyżówki, zwiększał także poziom general combining ability (GCA – ogólnej zdolności do krzyżowania). Dodatek Acapulco Gold skracał ponadto minimalnie czas kwitnienia. Najważniejszym osiągnięciem był jednak wzrost stosunku calyx/liść w Skunk#1 – roślina zaczęła być bardzo wydajna.
Sacred Seeds, jak wiele innych projektów kontrkulturowych lat '60, byli na początku małą grupą, ale z czasem urośli w siłę. Sam Skunkman był pod koniec lat '60 młodym hodowcą, ale z czasem urósł do rangi głównego selekcjonera i hodowcy nasion dla Seed Co w pod koniec lat '70. Wejście do grupy było bardzo trudne, gdyż kandydat musiał zostać zaproponowany przez czynnego członka wewnętrznego kręgu. Na wejściu zlecano mu wyhodowanie konkretnej liczby klonów Skunk#1 z wypracowanej wcześniej genetyki. W ten sposób osiągano kontrolę produkcji i zwiększano pulę genetyczną tej konkretnej rośliny, co pozwalało na jeszcze większe ustabilizowanie hybrydy. Jeśli wierzyć tej legendzie, w Sacred Seeds panował całkowity podział pracy. W ten sposób kolektyw osiągnął wiele w krótkim czasie używając naturalnej selekcji na swoją korzyść. Skunk#1 poszedł po raz pierwszy raz na sprzedaż w 1978 roku. Była to jedyna odmiana, na którą Seed Co nie dawało zniżek przy zamówieniu powyżej 1kg. Nasiona kosztowały $2 za sztukę i nawet wtedy ludzie protestowali, że cena jest za wysoka i że nie daje się zniżki przy zamówieniach hurtowych.
Był to drugi kalifornijski hit po odmianie Haze (która wyprzedawała się nawet rok do przodu), Skunk#1 wyprzedawał się bowiem całkowicie co roku. Nasiona były w tym czasie sprzedawane jako F1 (pierwsze pokolenie) matki i rośliny męskiej z następnego pokolenia, która była krzyżowana wstecz z jednym z oryginalnych rodziców. Ze względu na komunalną rolę projektu, odmiana Skunk#1 miała wielu ojców jako że każdy z hodowców dokonywał swojej własnej wariacji. Hybryda pochodziła jednak zasadniczo z tej samej puli P1 (pokolenie rodziców), ale cel osiągano czasem nieco odmienną drogą, na przykład niektórzy z hodowców używali męskiej rośliny Columbian Gold. Ze ścisłą kontrolą P1, hodowcy mogli wreszcie osiągnąć swój cel w postaci prawdziwie hodowlanej odmiany, przy czym z szeroką pulą genetyczną mieli pewność osiągnięcia zarówno wysokiego współczynnika specific combining ability (SCA – konkretnej zdolności do krzyżowania), jak i GCA – cech, które były bardzo mocno pożądane.
Powszechnie wiadomo, że grupa Sacred Seeds miała na samym początku wielkie problemy ze swoimi hodowlami i w przypadku Skunk#1 była to plaga botris cinerea (popularnie występująca w przyrodzie szara pleśń). Gdy zaatakowała ona wczesne krzyżówki Afghani (oryginalnej, afgańskiej wariacji cannabis indica), członkowie kolektywu postanowili przeprowadzić z nimi wielki test tortur, który miał objawić najbardziej odporne fenotypy. Testy tortur i „wstrzyknięcia” były przeprowadzane głównie w hodowli typu outdoor na poletku klonów w odizolowanym miejscu, które były tam z premedytacją infekowane. Zarażone i zagrzybione rośliny lokalne były transportowane na miejsce hodowli, a same konopie testowane w ten sposób na odporność – hodowcy spoglądali przy tym i robili notatki na temat najsilniejszych fenotypów. Większość genów Afghani do tego eksperymentu zapewnił Maple Leaf Wilson, ale jego nasiona i klony były twardo weryfikowane przez outdoorowe tortury. W tym momencie wyhodowaniem stabilnej linii Skunk#1 zajęli się także Sandy W. i motocyklista z East Bay, a także weteran wojny w Wietnamie, znany jako Mendocino Joe, który miał przejść do historii jako ojciec chrzestny sceny hodowców z Trinity (obok hrabstwa Mendocino i Humboldt podstawa tzw. Szmaragdowego Trójkąta w północnej Kalifornii).
Mendocino Joe pracował już w tym czasie nad pachnącą winogronami i pieprzem hybrydą Afghani, nie związaną ze Skunk#1, ale miał ponadto dużą kolekcję genów konopi i był ogólnie dobrym hodowcą, tak więc zaangażował się ostatecznie w test tortur. Rezultatem eksperymentu była specjalna linia, nazwana Skunk#18.2 (Skunk# x Afghani bx-1). Linia ta wprowadziła niezwykłą twardość i odporność na owady oraz grzyby do swojego potomstwa. Skunkman wziął ze sobą kilo tych nasion, kiedy w 1982 przeprowadził się do Holandii, a także wiele innych odmian z obszaru Kalifornii, Oregonu i Waszyngtonu, w tym Original Haze (stworzony przez równie legendarnych Haze Bros), Early Girl, Durban Poison oraz Northern Lights. Nasiona te zostały podarowane Nevilowi, Shantibabie i Wernhardowi z Positronics – twórcy pierwszego holenderskiego coffee shopu, Mellow Yellow – w ten sposób narodziła się także holenderska potęga konopna. Oferowana do dzisiaj przez odnowiony Positronics hybryda Shiva Skunk (oficjalnie NL#5 x Skunk#1) wciąż wykazuje zastanawiającą odporność na wszelkie pasożyty roślinne.
Sam kolektyw Sacred Seeds został zlikwidowany podczas obławy policyjnej w 1982, w Santa Cruz, w efekcie której Sam Skunkman musiał przeprowadzić się do Holandii, a Mendocino Joe odleciał na wyspy Vancouver w Kanadzie i zmienił imię na Romulan Joe biorąc ze sobą także nasiona wczesnego Skunk#1 lub jego krzyżówek, linię nizinnego Central Ithsmus Thai, która prawdopodobnie została zakupiona od Haze Bros i jego największe osiągnięcie, winogronowo-pieprzową krzyżówkę zdominowaną przez geny Afghani – nazwaną w końcu Romulan. Wkrótce był to hit w Brytyjskiej Kolumbii (BC). Te same linie genetyczne zostały zakupione od starego Joe przez Profesora Ziggy z The Federation Seeds Co na krótko przed jego śmiercią i miały pojawić się wkrótce na rynku jako Island Sweet Skunk, Golden Triangle Thai i Romulan w tej samej lub tylko nieco zmienionej postaci.
To co dokonało ewolucji "skunka" było jednak kwestią dyskusji, która w latach '80 przeniosła się na grunt holenderski. O wizję rośliny rywalizowały dwa stronnictwa, obóz "słodkiego skunka", do którego należał Sam Skunkman oraz obóz "śmierdzącego skunka" z Nevilem i Shantibabą. Jeśli chodzi o współczesnego Skunk#1, jedna linia oferowana była przez Skunkmana w Cultivator's Choice Co, a następnie przez The Flying Dutchman jako "The Pure". Odzwierciedlała ona podejście do hodowania bardziej spójnych roślin, idące w kierunku idealnej, stabilnej hybrydy Skunk#1. Śmierdzący obóz był z kolei reprezentowany przez Seed Bank Co, a obecnie przez Mr Nice Seeds Co. Optuje on za większą wariacją fenotypów, tak jak prowadzony był wczesny skunk w Kalifornii. W ofercie Mr Nice Seeds przez długi czas można było znaleźć Skunk#1, sprzedawany jako "Pure Shit", obecnie jest to "Shit" (Skunk#1 zdominowany przez Afghani x Skunk#1). Hodowla skunka ma już ponad trzydzieści lat i hodowcy wciąż dorzucają swoje własne pomysły.
Warto do tego wszystkiego dorzucić legendę, pochodzącą od hodowcy o xywce Texas Kid, który pisze, w jaki sposób Skunkman musiał uciekać do Holandii. Wydarzenie to zostało nazwane "wielkim ratunkiem korzeni" i choć od końca lat '80 uważane jest za mało wiarygodne, warto je tutaj przytoczyć dla porządku. Trzeba przy tym wyraźnie podkreślić, że jest to wersja której sam Skunkman nie potwierdza ciągle podtrzymując zdanie, że nigdy nie siedział w więzieniu. Dołączają się do tego oskarżenia o współpracę z DEA i podstawienie im hodowców z całego świata poprzez organizację pierwszego Cannabis Cup.
Wersja mityczna idzie to mniej więcej tak... Gdy w 1982 policja dorwała uprawę Sacred Seeds w jednym z magazynów w Santa Cruz, Skunkman został aresztowany, ale tego samego dnia wyszedł za kaucją mając opłaconego wcześniej prawnika i firmę poręczającą. W tym samym dniu sprawdził stan swojej hodowli z zewnątrz bojąc się ponownie wlecieć w łapy policji. Po kilku godzinach w końcu opanował paranoję i odważnie zapuścił się do środka i nie mógł uwierzyć w to, co znalazł, mendy zalepiły bowiem budynek taśmą policyjną zostawiając wszystko w środku. Skunkman sprawdził magazyn, jak też śmietnik z tyłu budynku i okazało się, że wiele z roślin zostało uciętych wysoko ponad pierwszym poziomem liści, zaś niektóre zostały po prostu wyrwane z korzeniami i wrzucone tam w całości. Śmietnik był także pełen nasion, oczywiste stało się więc, że policja rozerwała pojemniki z nasionami, było ich jednak tak wiele, że Skunkman znalazł w końcu całe, zamknięte pojemniki.
Mendy zostawiły taki burdel na całą dobę, kiedy można było wreszcie wszystko opisać i skatalogować, łącznie ze sprzętem do hodowli. Skunkman zadzwonił jednak do innych członków kolektywu i rozebrał z nimi całe miejsce z użytecznego sprzętu. Światła zostały sprzedane, żeby zapłacić rachunki sądowe, a korzenie roślin, w tym matkę Haze, którą Skunkman hoduje do dziś, zostały z powrotem umieszczone w glebie przez innych hodowców i policja pozostała z brakiem dowodów, co przełożyło się na bardzo niskie wyroki lub ich kompletny brak. Skunkman odsiedział w efekcie mniej niż rok i po wyjściu natychmiast odebrał swoje odmiany od przyjaciół łącznie ze Skunk#18.2, uratowanym ze śmietnika, by następnie przedostać się do Amsterdamu, gdzie założył Cultivator's Choice Seed Co, nazwaną tak na cześć dorocznej nagrody Sacred Seeds, która przyznawana była w północnej Kalifornii w latach 1967-1983.
Rok później inny przyjaciel Skunkmana zdobył kolejną porcję nasion Skunk#1 z Sacred Seeds, która także powędrowała do Holandii. Kiedy Cultivator's Choice poszła z torbami kilka lat później, Nevil kupił większość z nasion Skunkmana i następnie założył Seed Bank Co. Obydwie z linii, które do dzisiaj sprzedawane są w Holandii pochodzą więc z tej samej grupy samic Skunk#1, zapylanych przez różnych samców (hodowcy nigdy nie rozstają się z samcami), jednak wyselekcjonowanych z dwóch kluczowych, jedynych importów oryginalnego Skunk#1 do Holandii. Te importy posłużyły do stworzenia całego szeregu współczesnych hybryd, które w latach '90 zalały całą Europę i do dzisiaj są używane do ustabilizowania nowych odmian.
Conradino Beb
Komentarze
niezły atykuł...
czekamy a artykul o fali kwasa
Fajnie, ze artykul wam sie podoba.
Z wielka checia napisalbym takze material o fali kwasu w 3miescie, w latach '90, problem jest tylko z materialami. Trzeba by bylo zrobic obfity risercz, znalezc dilerow, uzytkownikow, przemytnikow, poniewaz zrodel pisanych brak :D Moze mi sie uda, dam ogloszenie na stronce, a gdyby ktos chcial sie podzielic jakas przydatna informacja, to moj mejl znajdzie na MGV.
Mam kilku znajomych których znam od przedszkola którzy jedli kwasy w tamtym czasie. Pogadam z nimi i coś napisze. Ciekawe historie :)
'nigdy nie znaleziono na jej negatywne działanie żadnych dowodów'
'badania naukowe, które zaprzeczyły jakimkolwiek poważnym zagrożeniem związanym z paleniem marihuany'
Rzetelny artykuł,nie ma to tamto.
czytanie ze zrozumieniem, nie ma to tamto.
Historia naprawdę ciekawa każdy grower lubi takie opowieści ;). Mnie jednak najbardziej interesuje to zdanie z przedmowy:
'Uderzył też szuwaks, Gdynia i Sopot pływały w kwasie, ale to już upełnie inna historia..'
Pamiętam doskonale paranoje w szkołach na temat kwasu. Niestety w wtedy mialem 9-12 lat ale chętnie bym poczytał trochę więcej o fali kwasa w trójmieście w tamtych czasach.
Zlote czasy kwasu... chcialoby sie tak znowu ;)
Więcej takich chce się czytać. ;)
Zajebiście by było, gdyby pojawiły się artykuły nt. fal różnych używek w Polsce (trochę historii się przyda ;) ).
Peace!
To może zróbmy coś razem :) Te czasy nas wiele nauczyły. Mamy zjebany system na świecie i czas go zmienić. :))) Ludzie powinni sie dowiedzieć prawdy o narkotykach, a prawde tylko my znamy :)
jestem za tylko jak przekonać polityków....