Udział policji w Redukcji Szkód: recepta na porażkę

Najistotniejszą redukcję szkód dla użytkowników narkotyków stanowić będzie położenie kresu praktyce aresztowania ich za używanie narkotyków. Sytuacja, w której te same służby, które generują szkody, są angażowane przy ich redukcji, oprócz tego, że komicznie niestosowna, jest także całkowicie daremna. Policja może uczynić świat użytkowników narkotyków lepszym po prostu zostawiając ich w spokoju, ale nie może tego zrobić bez nowych wytycznych z góry.

Tagi

Źródło

Studio L.
James Collins

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Odsłony

226

Nie wiem, czy słyszeliście o ostatnim o niedawnym sporze na temat zaangażowania policji w program redukcji szkód w Toronto. Jeśli nie, oto krótki artykuł na temat tego nowego "partnerstwa" z udziałem służb policyjnych Toronto.

Chciałbym zacząć od stwierdzenia, iż uważam, że sprawiedliwość naprawcza to fantastyczna idea, odpowiednia dla środowiska dorastajacego do wdrożenia mniej opresyjnych struktur prawnych. Tak długo, jak grupa ludzi - użytkowników narkotyków - jest kryminalizowana, policja nie może służyć tej grupie, ponieważ jest ona z definicji "wroga", toteż każde podejście do tej relacji będzie pod wieloma względami problematyczne. W tej chwili ludzie potrzebujący takich rzeczy jak czyste igły i strzykawki są celem dla policji, która na podstawie istniejącego prawodawstwa posiada mandat, aby aresztować i więzić ich za przestępstwa związane z użyciem narkotyków w sposób nie zatwierdzony przez lekarza.

Policja ma obowiązek zatrzymywania ludzi za takie rzeczy jak posiadanie narkotyków. Nie jest zadaniem policji pisanie przepisów, nie oni decydują, które prawo egzekwować, lub jak je interpretować, są oni jedynie ostrym końcem kija, trzymanego przez długie ramię prawa. Nie myślę nawet o ich zaangażowaniu w działania na rzecz dekryminalizacji, ponieważ próba wpływania na parlament stanowiłaby naruszenie ich roli społecznej. Każdy użytkownik ulicznych narkotyków jest na ich liście do natychmiastowego aresztowania i dopóki to się nie zmieni nie można oczekiwać, że będą służyć tej społeczności w jakikolwiek pozytywny sposób. Nawet poufne interakcje z tą grupą skutkują wymianą informacji, które policja ma obowiązek wykorzystywać do aresztowania ludzi. Mamy tu do czynienia, w kontekście prohibicji, z totalną niezgodnością celów policji i pracowników redukcji szkód.

Powtórzę dla jasności: Każda interakcja między policją i użytkownikami narkotyków skutkuje wymianą informacji, które policja jest zobowiązana wykorzystywać do ścigania przestępstw. Nawet jeśli policja "chce dobrze", nadal przez osmozę będzie odbierać informacje, których przepływ stwarzać będzie niebezpieczeństwo dla całej społeczności.

Wyobraźmy sobie, że posterunkowy Joe przypadkowo podsłyszy, jak dwóch użytkowników w centrum pomocy rozmawia o facecie, który przechowuje mnóstwo czystej heroiny. Policja ma obowiązek podjąć w związku z tą wiedzą działania. Posterunkowy Joe nie może po prostu zachować tego dla siebie, musi iść do swojego sierżanta i opowiedzieć mu o tym, czego się tego dnia dowiedział. Ta informacja trafi do policjantów z wydziału antynarkotykowego, którzy będą teraz świadomi działania na danym terenie dużego dostawcy, który musi mieć sieć kontaktów, co z kolei oznacza dla nich otwarcie sezonu potencjalnych aresztowań i oskarżeń. Wiedzą, kto mówił o tym sprzedawcy, więc śledząc nabywców, którzy przecież w końcu będą musieli udać się po towar, mogą rozpocząć masową operację zatrzymywania zarówno sprzedających, jak i kupujących, w miarę możliwości przesuwając się w górę łańcucha, aż do dystrybutorów. Wszystko to może się zdarzyć, ponieważ jeden policjant w jednym centrum pomocy potrzebującym usłyszał jedną rozmowę, która była nieco mniej dyskretna, niż powinna.

Policja ma "służyć i chronić", a przez to logiczne wydaje się, że powinna być naturalnym wsparciem dla redukcji szkód. Polityka władz federalnych nie obejmuje jednak redukcji szkód, a w każdym razie nie w takim stopniu, by były one przychylne skończeniu z prohibicją narkotykową, a tym samym ich przedstawiciele w policji nie mogą pracować na rzecz redukcji szkód. To takie proste. Ich cele są w stanie opozycji, nie współgrania, toteż bez zniesienia prohibicji każdy przypadek zaangażowania policji w działania Works lub jakiegokolwiek innego programu redukcji szkód w efekcie jedynie zwiększy szkody.

Jestem użytkownikiem narkotyków. Jeśli policja dowie się, że jestem użytkownikiem narkotyków, zatrzymają mnie, będą mnie przesłuchiwać, zmuszą do wylegitymowania się, przeszukają pod kątem posiadania i, jeśli będą miał pecha spotkać ich faktycznie mając coś przy sobie, odbiorą mi wolność, jeśli znajdą wystarczająco dużo. Mam wierzyć, że osoba, która ma prawo mnie prześladować i wykorzystywać, udzieli mi wsparcia w kwestii tych samym działań, za które mnie prześladuje?

Wbrew temu, co może słyszeliście w radiu lub widzieliście w filmach, narkomani nie są szczególnie głupi. Są oni przeważnie mistrzami przetrwania, a ich instynkt poinformuje ich, jeśli nie zrobi tego intelekt, że osoby, które gnębiły ich w zeszłym tygodniu, nie są właściwymi ludźmi, aby pomóc im zdobyć czyste igły w bieżącym. To nie fizyka jądrowa, to cholernie proste.

Powodem, dla którego ludzie w pewnych społecznościach nie rozmawiają z policją, jest to, że się jej boją. Grupy kryminalizowane, takie jak użytkownicy narkotyków, figurują na szczycie listy ludzi, którzy po prostu nie współdziałają z organami ścigania, jeśli tylko mogą w jakiś sposób tego uniknąć. Złe traktowanie przez facetów w mundurach skutecznie psuje opinię o całym tym sektorze władz, a przez ekstrapolację także o całej reszcie. Aresztowanie to traumatyczne przeżycie; jeśli ktoś wpada nagle do twojego domu i zakuwa w kajdanki trzymając cię na muszce, będziesz w efekcie raczej wzburzony. Mogę powiedzieć z doświadczenia: fakt, że osoba, która to robi, ma odznakę i licencję na traktowanie cię w ten sposób w żadnej mierze nie łagodzi ciosu. Z egzekwowaniem naszych praw wiąże się rodzaj dość brudnego biznesu, przy prowadzeniu którego wiele osób dotkliwie obrywa. To musi się zmienić, ale zmuszanie grup marginalizowanych do interakcji z policją w momencie, kiedy są przez to najbardziej narażeni, nie jest dobrym sposobem zabierania się do wdrażania tych zmian.

Jakkolwiek oparty o dobre intencje, cały projekt cuchnie całkowitym brakiem świadomości na temat doświadczeń i problemów użytkowników narkotyków. Fakt, że pracownikom John Howard Society, z całym ich zaangażowaniem w społeczności skazanych, nie udało się dostrzec na czym polega tu problem, jest tym bardziej zdumiewający. Jest to ze strony służb policyjnych Toronto bezczelna próba - wymyślona, jak podejrzewam, przez ich wydział wywiadowczy - pozyskania wartościowych informacji na temat prowadzących sekretne życie ludzi, przeciwko którym będzie można w przyszłości wnieść zarzuty kryminalne. Włączając się w "redukcję szkód" w czasie, gdy narkomani na ulicach są wciąż traktowani jak bezdomne zwierzęta, odsłonili swoje karty. To jak dotąd najbardziej niezręczna próba odgrywania Jamesa Bonda, nawet w kontekście imponującej długości brudnej historii nieudolnych operacji.

Problem kryminalizacji trzeba rozwiązywać od góry do dołu. Nie jest obowiązkiem użytkowników narkotyków "zapracować" na poszanowanie przynależnych im praw człowieka przez spoufalanie się na umownie bezpiecznym gruncie z ludźmi, którzy wpychają ich do klatek. Zmiana musi przyjść z góry, ze strony rządu federalnego, w postaci dekryminalizacji i reform wymiaru sprawiedliwości. Obecny system niszczy życia, a policja jest instrumentem, który temu służy. Policja nawet nie powinna próbować "dobrych uczynków" dopóki w tym obszarze jej funkcja w społeczeństwie pozostaje destrukcyjna.

Trzeba w końcu wyciąć zgniliznę z jabłka i wygląda na to, że będzie to długi i bolesny proces. Będzie się wiązał z radykalnymi reformami legislacyjnymi i redefinicją relacji między społeczeństwem i wymiarem sprawiedliwości. Obecny styl gry uprawianej przez fałszywie wylewne i dwulicowe służby w celu gromadzenia danych wywiadowczych nie służy nikomu, oprócz tych, którzy nadużywają swojej władzy. Użytkownicy narkotyków nie są ludźmi, która odczuwają ulgę, gdy słyszą zbliżające się syreny; to ludzie, którzy wiedzą, że dla nich koszmar teraz tak naprawdę się zacznie. Policjant nie jest dla użytkowników narkotyków rycerzem na białym koniu, jest stworem z bagien, przed którym drżą niegrzeczne dzieci, bojąc się, że przyjdzie w nocy je zabrać. Spotkanie z policjantem w zajmującym się redukcją szkód centrum pomocy potrzebującym jest jak wejście do Szmaragdowego Miasta tylko po to, by przekonać się, że czarodziejem jest Saruman.

Najistotniejszą redukcję szkód dla użytkowników narkotyków stanowić będzie położenie kresu praktyce aresztowania ich za używanie narkotyków. Sytuacja, w której te same służby, które generują szkody, są angażowane przy ich redukcji, oprócz tego, że komicznie niestosowna, jest także całkowicie daremna. Policja może uczynić świat użytkowników narkotyków lepszym po prostu zostawiając ich w spokoju, ale nie może tego zrobić bez nowych wytycznych z góry.

Będę gotów wezwać policję, aby mi w czymś pomogła w dniu, gdy będę mieć pewność, że nie skończy się to postawienie mi zarzutów po prostu dlatego, że używam narkotyków. Do tego czasu będę usilnie unikać kontaktu z nimi, niezależnie od potencjalnych zagrożeń dla mojej osoby. Nie jestem odosobniony w takim tym myśleniu, i mam szczerą nadzieję, że jak najmniej osób straci życie, nim błędność tego podejścia stanie się oczywista dla tych, którzy tak zaciekle bronią go w prasie. Sprawiedliwość naprawcza jest projektem adekwatnym dla ery post-prohibicyjnej, a obecne podejście jest stawianiem wozu przed koniem.

Oceń treść:

Average: 9.3 (6 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Etanol (alkohol)
  • Kofeina
  • LSD-25
  • Retrospekcja

Podróż z dwoma bliskimi przyjaciółmi i zarazem współlokatorami biorącymi kwas po raz pierwszy - S i P, słoneczny styczniowy dzień, obecny przez większość czasu opiekun - J (też współlokator). Dobre nastroje, długo wyczekiwany trip. Sporo zmian otoczenia - plaża w ciągu dnia, ulice miasta, blokowisko w nocy, mieszkanie kumpla, samochód, jeszcze raz plaża w nocy i na koniec nasze mieszkanie. Mieliśmy do dyspozycji także ostatnią już osobę z mieszkania - H, który podjął się roli kierowcy.

Trip opisywany po upływie długiego czasu. Podawane czasy są więc raczej orientacyjne. Podobnie jak z poprzednimi moimi TR - będzie długo i szczegółowo (tym razem naprawdę aż do przesady). Chcę spisać jak najwięcej z tego, co zapamiętałem. Rola którą staram się spełnić to raczej bycie dobrym kronikarzem niż gawędziarzem. Każdy kto nie poczuł się odstraszony powyższą zapowiedzią jest mile widziany w drugim akapicie, oraz każdym następnym.

  • alfa-PVP
  • Katastrofa

noc po ciężkiej tułaczce i śnie na ławce, zmęczenie, chęć jak najprędszego powrotu do domu i doprowadzenia się do porządku, jedno wielkie nieporozumienie po prostu

Maj 2015, istna tragedia. Dostałam od jakiegoś gościa na bilet do domu, ale kierowca w autobusie nie miał jak wydać, więc musiałam kupić dwa, w związku z czym znowu mi brakowało tych 2zł na pociąg. W kieszeni paczka z ostatnim papierosem, zapalę sobie pod dworcem i poszukam wzrokiem ofiary, która byłaby chętna dorzucić mi się do tego nieszczęsnego biletu. Łowy przerwała mi jakaś starsza pani chcąca się dowiedzieć co nieco o historii miasta, w którym się znajdowałyśmy, ale niestety nie mogłam jej w tym pomóc, bo nasza wiedza na ten temat była raczej zbliżona do siebie.

  • Ayahuasca

W rolach głównych:

Kuba, Piotr, Ja (imiona zmienione). Wszyscy trzej mieliśmy doświadczenia z grzybami (Kuba maks. 40, Piotr maks. 50, Ja maks. 80), a Ja dodatkowo z kwasem (maks. ok 300 mikrogramów).

Ayahuasca (proporcje na 3 osoby):

  • Szałwia Wieszcza

Przebieg:

Siedzimy z K w pokoju i patrzymy na salvię stojącą na oknie, stwierdzamy zgodnie, że można dziś jej spróbować, bierzemy pakiecik z listkami i dosłownie ociupinkę ziółka (po jednym buchu ziółka nie czuć w ogóle tego okropnego smaku SD), nabijamy lufkę, spalamy po 2 buchy, czekamy 5 min i odpalamy naszą kochaną Lady S.

randomness