Od afgańskich pól maku do angielskiej strzykawki: przemierzając heroinowy szlak

Afganistan, Pakistan, Iran, Turcja, Bałkany, Europa Zachodnia... solidny reportaż, zilustrowany sporą ilością wiele mówiących zdjęć. Polecamy.

W gęsto zaludnionym Brent, jednej z czterech najbiedniejszych dzielnic Londynu, znalezienie heroiny nie jest trudne. Mogła wypaść z łask młodszego pokolenia użytkowników narkotyków, dla których lata 90. były ostrzeżeniem wystarczającym, by wyraźnie dostrzegli jej negatywne strony, ale wciąż funkcjonuje tu duża liczba uzależnionych, który zaczęli w latach 70. i 80.

Mike *, wysoki i dobrze prezentujący się mężczyzna po pięćdziesiątce, wstrzykuje heroinę od ponad 25 lat. Po raz pierwszy zrobił to ze swoją byłą dziewczyną Larissą, która była dilerką.

"Pewnego dnia dostała heroinę zamiast kokainy, której oczekiwała" - wyjaśnia Mike. "Nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić, więc zaczęliśmy jej używać sami. Choć czułem się po niej chory, nadal ją brałem. Wkrótce po tym po raz pierwszy trafiłem do więzienia, gdzie mój towarzysz z celi okazał się być wieloletnim użytkownikiem heroiny. Przejąłem od niego nawyk brania cracku i używania heroiny do uspakajania haju."

"Gdy pierwszy przedawkowałem, moi kumple od narkotyków zaczęli patrzeć na mnie tak, jakbym stał się wreszcie jednym z nich. Po każdym przedawkowaniu przysięgałem, że się zmienię, ale gdy wychodziłem ze szpitala, wracałem prosto do heroiny. "

Chociaż mówiąc o swoim zażywaniu narkotyków Mike wydaje się dość spokojny, w jego głosie wyczuwalny jest żal. "Spieprzyłem wszystkie moje relacje z powodu narkotyków — od więzi rodzinnych po wiele bardzo destruktywnych związków z kobietami, z których wiele było uzależnionych, a z niektórymi z nich mam dzieci" - mówi.

Trzy tygodnie temu Mike, który jest obecnie pracującym w pełnym wymiarze czasu opiekunem swojej 87-letniej matki, postanowił położyć kres swojemu uzależnieniu i udało się mu się odstawić — jak dotąd w każdym razie — heroinę dzięki programowi metadonowemu.

W 2013 roku, kiedy zostało przeprowadzone ostatnie dotyczące tego badanie, szacowano, że w Wielkiej Brytanii jest 300.000 użytkowników heroiny i cracku. W 2015 roku badanie przeprowadzone przez Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii wykazało, że Wielka Brytania ma najwyższy wskaźnik zażywania heroiny w Europie. Jednakże nawet te dane nie uwzględniają wielu nowych użytkowników opiatów — na przykład przeprowadzających się do UK heroinistów z Europy Wschodniej lub użytkowników opium przybywających z Iraku i Iranu, często cierpiących na zespół stresu pourazowego.

W Wielkiej Brytanii używanie heroiny wydaje się sprawą bardzo prywatną: handlarze działają w ukryciu, a użytkownicy przyjmują ją w domach, a w każdym razie z daleka od oczu świadków. Gdzie indziej jednak nie jest to bynajmniej proceder tak niewidzialny.

Konsumpcja heroiny i opium w biały dzień w centrum Kabulu

Na ruchliwym skrzyżowaniu w centrum Kabulu zbierają się setki osób uzależnionych od heroiny. Policjant wrzeszczy, rozpaczliwie starając się skłonić tłum do rozejścia się. Ignorując go całkowicie, mężczyźni i kobiety przykucają w pobliskich krzakach, rozpalając swoje fajki. Wczoraj policja spaliła wiele z ich rzeczy, które przechowywali pod mostem niedaleko stąd.

Przed amerykańską inwazją na Afganistan w roku 2001, talibowie z powodzeniem egzekwowali zakaz uprawy maku i w Kabulu można było znaleźć zaledwie niewielką liczbę uzależnionych od opium czy heroiny. Teraz, po latach wojny, upadku gospodarki narodowej i 40-krotnym wzroście produkcji opium, w całym Afganistanie, według szacunków ONZ, żyje aż 4,6 mln osób zażywających narkotyki.

Produkcja opium w Afganistanie spadła w roku 2015 o 19 procent z powodu problemów z atakującym rośliny grzybem i wołkiem zbożowym, ale z najnowszego raportu ONZ wynika, że rolnicy i tak wyprodukowali w sumie około 3300 ton surowego opium — z czego większość pochodzi z Helmand, południowej prowincji prawie trzy razy większej od Walii, gdzie ulokowane jest około połowy wszystkich makowych pól kraju. Duża część tego surowego opium przejdzie przez laboratoria urządzone w małych lepiankach wzdłuż granicy z Pakistanem, gdzie z materiału roślinny wytwarzana jest heroina.

Afgańska policja niszczy pola maku przy użyciu ciągników. Prowincja Helmand, Afganistan

Gdy nasz konwój opancerzonych Humvees porusza się gruntową drogą w Helmand, wokół widzimy jałowe pola, gdzie kiedyś rosły maki. Kilka miesięcy temu, policyjne oddziały do zwalczania narkotyków zlikwidowały prawie wszystkie pola maku w okręgu Nad Ali-e Helmand, w tym należące do Hajiego Abdula, rolnika, który zmuszony jest teraz do przestawienia się z maku na uprawę zielonej fasoli.

"Na bazarze za kilogram fasoli dostanę jednego dolara, a mam w domu 16 gąb do wykarmienia" - mówi Abdul. "Nie dbam o to, co mówi rząd, w przyszłym sezonie znów będę sprzedawał opium. Za nie dostanę 200 dolarów za kilogram!".

Haji i inni rolnicy w Nad-e Ali zostali bezpośrednio dotknięci działaniami policji, ale ogólnie rzecz biorąc próby udaremniania upraw maku wyglądają w świetle faktów na skazane na porażkę. Wskaźniki ubóstwa rosną, gdy tymczasem, według rolników, rząd pożytkuje większość swoich środków na walkę z talibami, zamiast pomóc miejscowej ludności, co sprawia, że urok uprawy maku staje się jedynie silniejszy. Mahmood Noorza, komendant policji z Helmand, mówi, że wielu rolników w Nad-e Ali po raz kolejny sadzi maki, pomimo iż ich poprzednie uprawy zostały zniszczone.

Od roku 2008 talibowie wspierają uprawę opium, zabierając część każdego zbioru z przeznaczeniem na finansowanie ich powstania. "Z każdego dobrego zbioru talibowie żądają daniny 5 kg opium"- mówi Matin Khan, plemienny starszy w Nawzad, dzielnicy w północnej części prowincji Helmand, będącej bastionem talibów. "Nakładają również na przemytników opłaty, pobierane na punktach kontrolnych, przez które ci przejeżdżają wyładowanymi Toyotami Land Cruiser, a następnie są przez talibów eskortowani przez toksyczny trójkąt, ziemie na pograniczu Afganistanu, Pakistanu i Iranu, gdzie nie obowiązuje żadne prawo."

Na tym odcinku ziemi niczyjej samochody nie mają tablic rejestracyjnych, a heroinę można znaleźć na lokalnym bazarze.

Rodzina zbierająca bawełnę w dzielnicy Marjah, Helmand. Ponieważ rolnicy nie są w stanie utrzymać się z przychodów z legalnych upraw, w przyszłym sezonie wielu powróci do maku

Rzut kamieniem od granicy z Iranem, w prowincji Nimroz, znajduje się afgańskie miasto Zaranj, która zostało przez mieszkańców ochrzczone "Małą Kolumbią".

Na cmentarzysku tego zakurzonego miasta, chłopiec mający nie więcej niż 12 lat zbliża się do nas z pustym wzrokiem. Jego przyjaciel Ibrahim, który jest w lepszym stanie, opowiada:

"Używam heroiny od sześciu lat, od czasu, od kiedy miałem 14 lat. Pracuję w cegielni w Iranie. Praca jest tak ciężka, że każdy używa narkotyków, aby złagodzić swój ból."

Zauważamy zakrwawiony bandaż na nodze Ibrahima.

"Wypadek przy pracy. Dlatego jestem z powrotem w Afganistanie. Jak tylko z moją nogą będzie lepiej, uciekam z powrotem do Iranu. Tutaj nie ma nic prócz nieszczęścia."

Mężczyzna w łachmanach podbiega i uderza chłopca w twarz.

"Nic dobrego – te narkotyki to nic dobrego!" - wykrzykuje.

"Przemytnicy sprzedają nam te śmieci za 20 Afghani [ok. 1.30 PLN – przyp. tłum] za szprycę."

Niektórym uzależnionym z tego regionu udaje się znaleźć dojście do właściwej opieki medycznej, ale wskaźnik nawrotów jest wysoki. Kilka kilometrów za Zaranj znajduje się posterunek policji, otoczony przez złote wydmy, służący jako ośrodek rehabilitacyjny dla osób uzależnionych od heroiny. Został on zbudowany przy wsparciu finansowym miejscowego biznesmena.

W ośrodkach prowadzonych przez rząd, które zapewniają opiekę około 10 procentom uzależnionych Afgańczyków, są łóżka i lekarze. Tutaj do tych luksusów daleko: nie ma bieżącej wody, a smród z przepełnionych latryn przenika cały budynek. Policja pilnuje uzależnionych, którzy nie mogą opuścić ośrodka przez 45 dni.

Około 50 młodych mężczyzn pozdrawia nas, gdy idziemy ku patio. Niejaki Abdul Jameh pokazuje nam ogromną bliznę na piersi. Mówi nam, że talibowie zaatakowali jego konwój, gdy był jeszcze policjantem, zanim jego rodzina zamknęła go tu z powodu agresywnego zachowania.

"Nonsens" - mówi policjant stojący obok niego. "Już podczas tamtego ataku był silnie uzależniony od heroiny. Jego rodzina nie wiedziała, co innego mogą z nim zrobić"

Centrum rehabilitacji Raha, położony w jednej z najuboższych dzielnic Zahedanu w Iranie. Uzależnieni dostają tu bezpłatnie dawkę metadonu i posiłek.

Rubinowo czerwony perski dywan okrywa całe piętro mieszkania Alego*. Odwiedzamy Zahedan, pierwsze duże irańskiego miasto po przekroczeniu granicy z Afganistanem. Przez następne cztery dni będziemy na tym dywanie jedli, spali i prowadzili długie rozmowy, nie omijając tematu irańskich duchownych, którzy przemierzają ulice, modląc się i wzywając imienia zmarłych świętych. Ali zwierza nam się, że władze czasami go nękają z powodu goszczenia co chwilę turystów.

Ali przeniósł się do Zahedanu z Mirjaveh, ubogiej wioski niedaleko granicy z Pakistanem.

"Gdybym nadal tam mieszkał, na pewno byłbym przemytnikiem narkotyków" - mówi.

Zamiast tego studiuje teraz genetykę na miejskim uniwersytecie. Gdy wrócił do Mirjaveh ostatniej zimy, natychmiast zaoferowano mu pracę przy przemycie opium i heroiny. Być może nie ma nic dziwnego w tym, jako pierwszy kraj na przemytniczym szlaku wiodącym z Afganistanu na Zachód, Iran ma jeden z najwyższych na świecie wskaźników uzależnienia od opiatów.

"Przemycałem buty i ropę, ale nigdy narkotyki" – twierdzi Ali. "Widziałem zbyt wielu ludzi umierających z tego powodu. Moi przyjaciele przemycają narkotyki, bo nie mają rozeznania i nie myślą o konsekwencjach. Chcą po prostu zarabiać pieniądze, aby zapewnić byt rodzinom."

Według raportu z roku 2012 opracowanego przez Departament Stanu USA, od 2007 roku w Iranie przechwycono około jednej trzeciej heroiny zatrzymywanej na całym świecie. Kara śmierci jest wciąż stosowana w przypadku przestępstw związanych z handlem narkotykami, wykorzystywana zresztą zdumiewająco często. W lutym tego roku cała populacja dorosłych mężczyzn z pewnej wioski w południowym Iranie została stracona za przestępstwa narkotykowe. W pierwszej połowie 2015 roku kraj ten stracił 694 osób, większość za przestępstwa narkotykowe.

W roku 2007 Iran rozpoczął budowę muru wzdłuż granicy z Pakistanem, co — według władz — ma zapobiegać przemytowi narkotyków i organizowaniu przez grupy terrorystyczne zbrojnych akcji. Ale poza tą ścianą w obie strony rozciąga się w większości niekontrolowana przez nikogo pustynia.

Ali wyjaśnia, że przemytnicy udają się do Pakistanu przez góry, poruszając się bocznymi drogami, aby przywozić stamtąd morfinę, heroinę lub opium. Dodaje: "Czasem zamiast tego płacą [łapówki] wysokiemu rangą oficerowi i przejeżdżają dzięki temu przez punkt kontrolny. Kilogram surowego opium kosztuje ich 215£ , w Teheranie sprzedają go za 700£ ."

Kilka miesięcy temu Mehrooz, jeden z najlepszych przyjaciół Alego, w wieku 26 lat został skazany na śmierć przez powieszenie po tym, jak został złapany podczas transportu heroiny. Zwróciłem się do władz w Teheranie z ostrożnie sformułowanym pytaniem, czy te surowe kary rzeczywiście działają, jeśli chodzi o zniechęcanie potencjalnych handlarzy, ponieważ niezależnie od konsekwencji, z jaką rząd ich zabija, przemytnicy wciąż się pojawiają.

"W Wielkiej Brytanii z pewnością traktowalibyście przemytników narkotyków inaczej, gdybyście mieli Afganistan za sąsiada!" - mówi gen Moayedi z wydziału antynarkotykowego irańskiej policji. "Wczoraj nasz kolega wszedł na minę i stracił obie nogi. Dla ciebie przemyt narkotyków to nielegalny biznes. Dla nas to wojna. Wojny, w której chronimy Europę, dla której ten cały syf jest przeznaczony. Jak Zachód chce walczyć z terroryzmem, nie uderzając w przemytników narkotyków? Talibowie rosną w siłę. Co będzie, jeśli ISIS przejmie kontrolę nad handlem opium i heroiną? "

Ładunek heroiny przechwycony przez turecką policję w prowincji Van.

Jazda autobusem z Teheranu do granicy tureckiej zajmuje nam cały dzień i noc. Tutaj, w prowincjonalnym miasteczku w tureckiej prowincji Van, spotykamy Afrana *, który nosi krótkie wąsy i ma wyraziście niebieskie oczy.

Wraz z dwoma braćmi i czterema spośród jego wujów został właśnie zwolniony po siedmioletnim pobycie w więzieniu. Złapany podczas przenoszenia 70 kilogramów heroiny na drodze do Stambułu, Afran będzie musiał teraz spędzić następne cztery lata w areszcie domowym. Dorastał w kurdyjskiej granicy miasta w prowincji Hakkari, gdzie — podobnie jak w Mirjaveh — przemyt narkotyków jest częstym środkiem utrzymania. Wieśniacy wydają się wierzyć, że istnieją tylko dwa sposoby, aby dostać się do nieba: zabijanie Ormian i sprzedaż narkotyków niewiernym Europejczykom. "Kiedy przestaliśmy wierzyć, pojawiła się nowa religia: pieniądze."- mówi Afran.

"Mój ojciec i dziadek zwykli przekraczać irańską granicę na koniach, aby zdobyć heroinę. Ja zamieniłem konia na jeepa z ukrytym bagażnikiem, w którym przewoziłem narkotyki przez granicę."

Ładunek heroiny ukrytej beczkach przechwycony na grnicy irańsko-tureckiej.

"Ukryte bagażniki są teraz przeżytkiem" – odpowiada na moje pytanie członek straży granicznej. Zamiast tego, dodaje, przemytnicy ukrywają teraz heroinę w towarach takich jak gaśnice, pojemnikach z bakławą czy nawet w marmurowych posągach. Nie wspominając przekupstwa, alternatywnego sposobu przerzucania heroiny przez granicę.

Afran przysięga, że nigdy przekupił policjanta. "Ale wiem o policjantach i żołnierzach, którzy są w to zamieszani. Nawet dzisiaj członkowie władz i parlamentu przemycają heroinę do Stambułu w swoich samochodach."

Przemyt jednakże nie jest już tak prosty, jak kiedyś. Punktem zwrotnym była sytuacja sprzed dziesięciu lat , kiedy Turcja rozpoczęła wypłacanie znaczących kwot za donosy i rywalizujące gangi zaczęły wzywać policję, ilekroć konkurencja wyruszała do Stambułu z nową dostawą. Afran dołączył do narkotykowych przemytników, którzy zostali złapani i przeżyli, aby opowiedzieć swoją historię. Został pochwycony w środkowej Turcji, po tym, jak policja założyła podsłuch jego telefonu. To, czy policja namierzyła i aresztowała Arfana w opierając się na donosie złożonym przez członków rywalizującego gangu jest wciąż niejasne.

Przez lata prawdziwymi bossami handlu heroiną — tymi, którzy zgarniają największe zyski z całego łańcucha dostaw — byli Turcy żyjący w Europie. "Pieniądze, które zarobili na handlu heroiną, inwestują teraz w legalne biznesy, takie jak kasyna." - mówi były szef policji tureckiej, który chce pozostać anonimowy. Niedawno albańskie syndykaty przestępcze przejęły znaczną część tureckiego biznesu heroinowego.

Mimi i Evgeni, oboje pracujący dla Inicjatywy na rzecz Fundacji Zdrowia w Sofii, czekają na uzależnionych, aby mogli oni wymienić zużyte igły na nowe. Obok furgonetki Pepi, handlarz narkotyków, bawi się z córką.

Po dotarciu do Turcji cała heroina, która nie została przechwycona i skonfiskowana, jest wyprawiana w drogę szlakami przemytniczymi wiodącymi do różnych krajów zachodniej Europy przez Grecję, Albanię, Kosowo i Serbię. W Sofii, stolicy Bułgarii, to społeczność romska jest najbardziej dotknięta napływem heroiny, rozcieńczonej innymi chemikaliami i przez to o zaniżonej cenie. Na ulicach Prisztiny, Sarajewa, Belgradu i w innych byłych jugosłowiańskich miastach, większość osób uzależnionych od heroiny używa jej od czasu wojen w latach 90.

Uzależnienie jest podsycane przez skrajne ubóstwo, ale podtrzymywane przez lokalnych sprzedawców, którzy, jak nam powiedziano, często są chronieni przez wtyki w organach ścigania. W Lazarevac, serbskim mieście posiadającym dużą populację osób uzależnionych, spotykamy Zlatana *, byłego komisarza policji, który rozmawia z nami anonimowo, obawiając się zamachu na swoje życie. Zostajemy zaproszeni do jego domu, gdzie wita nas turecką kawą, owocową brandy o nazwie rakiia oraz tradycyjnymi przekąskami.

Półtora roku temu Zlatan został przez polityków usunięty ze swojego stanowiska, ponieważ, jak twierdzi, wziął sie do swojej pracę zbyt poważnie. W ciągu jednego roku przeprowadził naloty na ponad 40 mieszkań, klubów i kawiarni, aresztując w nich dilerów. "Znalazłem twarde dowody na to, że umoczeni w tym inspektorzy policji sami sprzedawali narkotyki." - mówi.

Artut, heroinista, odpala papierosa w swojej drewnianej szopie w Sofii, gdzie mieszka.

Zlatan zabiera nas do baru popularnego wśród członków Sveti Sava, organizacji cywilnej, która w marcu 2013 roku rozpoczęła działalność od opublikowania nazwisk i adresów ośmiu handlarzy narkotyków działających w Lazarevac. Od tamtej pory ujawnili szczegóły dotyczące wielu innych. Ich przywódca, olbrzymi były kick-boxer i członek grupy paramilitarnej, mówi, że używanie heroiny przybrało zatrważające rozmiary w ciągu ostatnich pięciu lat.

"Młodzi chodzili dookoła jak zombie. Znikali, umierali z powodu przedawkowania. Dilerami byli bogaci ludzie, cieszący się szacunkiem jako biznesmeni czy dzieci polityków. Byli powiązani z gangami z Serbii, Kosowa lub Turcji, które były chronione przez policję. Publikując ich zdjęcia w gazetach i mediach społecznościowych, możemy zburzyć ten ich wizerunek. Ale demaskowanie tych umoczonych gliniarzy... zapomnij! Nie możesz wygrać z policją. "

Zlatan chwali próby, które podejmuje Sveti Sava w celu przeciwdziałania handlowi heroiną, ale przyznaje, że liczba uzależnionych stale rośnie. "Nie mogę tutaj dłużej działać, każdego dnia boję się o bezpieczeństwo mojej rodziny."- mówi, pytając wcześniej jakie procedury trzeba przejść, aby móc ubiegać się o azyl.

Pięćdziesiąt kilometrów na północ od Lazarevac wjeżdżamy na autostradę Belgrad-Zagrzeb. Miejsce, skąd heroina trafia do Unii Europejskiej i Europy Zachodniej.

Jesteśmy z powrotem w Brent, gdzie Mike nie robi dalekosiężnych planów, czyni za to stałe postępy w zwalczaniu swojego uzależnienia.

"Widziałem wystarczająco dużo szaleństwa"- wzdycha, wspominając szkody, jakie jego nałóg narkotykowy wyrządził innym, dodając, że chce im zadośćuczynić, teraz gdy jest czysty. Rutyna — proste rzeczy, jak ćwiczenia, czytanie i pomaganie innym we wczesnej fazie odstawienia — pomagają mu pozostać czystym.

Tymczasem heroina wciąż płynie przez świat od miejsca swoich narodzin w Afganistanie, zabierając po drodze setki nowych ofiar.

*W celu zagwarantowania bezpieczeństwa informatorów, niektóre ich imiona zostały zmienione.

Wywiad terenowy do tego artykułu było możliwy dzięki pomocy Pascal Decroos Fundation

Oceń treść:

Average: 9.7 (17 votes)

Komentarze

DIDI (niezweryfikowany)

Masakra...

qwerty (niezweryfikowany)

Dobrze rządowi amerykańskiemu i pozostałym idzie z bezsensownym dręczeniem ludzi i podbijaniem ceny heroiny. 5/5.

Zajawki z NeuroGroove
  • Szałwia Wieszcza

Nazwa substancji: salvia divinorum (szałwia wieszcza) SUSZ

Poziom doświadczenia: lady salvia (drugi raz – wczesniej ekstrakt 5x), lady marijuana – nie jestem w stanie policzyć ile razy, kostka – dużo razy aczkolwiek mniej niż stuff, grzyby psylocybinowe (2 razy), amfetamina (kilka razy), smoke mix relax (zakupilem to wraz z SD jest to mieszanka następujących roślin: passion flower, california poppy, lobelia, damiana, heimia salicifolia)

  • Kodeina
  • Pozytywne przeżycie

jako że decydującą rolę odegrały okoliczności, to by dowiedzieć się o nich, proszę o przeczytanie moją skromną relację poniżej;

Opowiem Wam dziś o tym jak S&S wpływają na opiat, jakim jest kodeina. Będzie to mój dziewiczy opis przeżyć, gdzie głównym elementem będą okoliczności, które doprowadziły do stanu opisanego w kolejnych wersach. Proszę więc o zrozumienie dla mnie, jako początkującego.

  • Grzyby halucynogenne

info:


autor: molasar [ja :)] [mam 21 lat]


doświadczenie z dragami: tylko psychodeliki, 4 lub 5 podróży w przeciagu 3

lat


rodzaj i ilość substancji: [informacja zawarta w tekscie właściwym]





witam wszystkich amatorów psychodelicznych podróży!