Wobec powyżej zarysowanych, najbardziej aktualnych judykatów najwyższej instancji sądowej pytanie „jak posiadać, aby nie posiadać?” pozostaje nierozstrzygnięte, a co za tym idzie, kazus zatrzymanego narkomana nie daje się jednoznacznie ocenić. Wydaje się, że na gruncie powyższych orzeczeń jedynym stanem faktycznym, który teoretycznie nie powinien rodzić odpowiedzialności karnej, jest przypadek najwęższy, czyli obecność narkotyku w organizmie osoby, który per se nie jest czynem zabronionym. Natomiast nie do końca zostało przesądzone, czy z tej sytuacji wywieść należy, że osoba ta zażywając narkotyk lub kupując go z pewnością zrealizowała znamię posiadania[], a niewykluczone że także udziału w obrocie (art. 56 u.p.n.). Zatem świadomość aksjologii stojącej za ustawą narkotykową, dla zatrzymanego narkomana ma znaczenie jedynie symboliczne, gdyż w praktyce i tak może rodzić jego odpowiedzialność[].
Niezbędne jest zatem poprawne zdekodowanie treści normy sankcjonowanej typu czynu zabronionego z art. 62 u.p.n., by móc ustalić, który rezultat wykładni znamion jest poprawny z punktu widzenia teorii prawa karnego materialnego. Na początku poczynić należy założenie, oczywiste w swej treści, lecz często wypadające z optyki rozważań nad typizacją czynów zabronionych. Norma sankcjonująca nawet jeśli w warstwie semantycznej wskazuje na potencjalnie szerokie znaczenie określonego znamienia, musi być bezwzględnie skorelowana ze stojącą u jej podstaw normą sankcjonowaną[25]. W przypadku ustawy narkotykowej, w której brak przepisu wprost wskazującego na fakt, iż nie statuuje ona używania narkotyków jako zachowania bezprawnego, treść normy sankcjonowanej typu z art. 62 u.p.n. należy poddać zabiegowi materialnego uadekwatnienia. Polega ono na jej wykładni w optyce celu dla jakiego została ona ustanowiona i funkcji jakie jej respektowanie ma pełnić w społeczeństwie.
Wobec powyższych założeń, treść normy sankcjonowanej, która brzmi: „Nikomu, nigdy nie wolno wbrew przepisom ustawy posiadać środków odurzających lub substancji psychotropowych”, musi zostać ograniczona o zbiór okoliczności polegających na używaniu (zażywaniu) narkotyków[26]. Wydaje się, że próba interpretacyjnego zawężenia znaczenia pojęcia używanie (zażywanie) do obecności w organizmie człowieka tychże substancji, tak jak zdaje się chce SN w orzeczeniu nr 4, nie daje się racjonalnie obronić z co najmniej trzech powodów:
(a w każdym razie w celu innym niż leczniczy lub w ramach legalnego eksperymentu). Skoro zaś przyjęta przez Sąd meriti wykładnia analizowanych przepisów prowadzi do wnioskowania ad absurdum, nie może być ona trafna. Samo chwilowe posiadanie środka odurzającego lub substancji psychotropowej w związku z jej użyciem, nie jest czynem karalnym przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. W wypadku zrealizowania przez sprawcę, który posiadał środek odurzający lub substancję psychotropową, innego czynu zabronionego przez tę ustawę (połączonego z wyzbyciem się środka narkotycznego), sprawca odpowiada za zrealizowany czyn następczy (chyba że zużył on ten środek narkotyczny na swoje potrzeby). W płaszczyźnie ocen prawnych mamy wówczas do czynienia z niewłaściwym zbiegiem przepisów typizujących każde z tych zachowań”.
Najlepiej oddaje tę zależność stwierdzenie A. Zolla, iż jest ona swoistym prius przepisu karnego. Zob. A. Z o l l, Karalność i karygodność czynu jako odrębne elementy struktury przestępstwa, w: Teoretyczne problemy odpowiedzialności karnej w polskim i niemieckim prawie karnym. Materiały polsko-niemieckiego sympozjum prawa karnego, red. T. Kaczmarek, Wrocław 1990; A. Z o l l, o normie prawnej z punktu widzenia prawa karnego, „Krakowskie Studia Prawnicze” 1990, t. XXIII, s. 72.
Z ustawy wywieść da się bowiem założenie, iż „Wolno zażywać środki odurzające i substancje psychotropowe”, co oznacza w tym zakresie wolność od ingerencji państwa i jego zakazów.
- literalna wykładnia pojęcia używanie (zażywanie), zakłada pewną aktywność osoby[], a nie tylko pasywny stan po tej czynności,
- jeżeli świadomym celem ustawodawcy było wyłączenie spod penalizacji samego używania narkotyków, założenie to byłoby nic nie znaczącą deklaracją, w praktyce nie chroniącą przed karą kryminalną, ze względu na możliwość pociągnięcia do odpowiedzialność za bezprawne zachowanie uprzedniego posiadania,
- jeśli ustawodawca nie zdecydował się na wprowadzenie do ustawy normy wyraźnie zabraniającej jakiegokolwiek kontaktu z narkotykami, należy inne przepisy – szczególnie karne – wykładać tak, by to zaniechanie miało znaczenie aksjologiczne. Argument ten wzmacnia także samo brzmienie art. 62 u.p.n., który statuuje, iż tylko takie posiadanie jest bezprawne i karalne, jeśli następuje „wbrew przepisom ustawy” , a w ustawodawstwie brak jednostki redakcyjnej, z której norma „Nie wolno używać narkotyków” wynikałaby, choćby pośrednio[].
Wobec powyższych zastrzeżeń, uzasadnione jest twierdzenie, że jakaś forma aktywności związanej z wprowadzaniem narkotyku do organizmu pozostaje poza sferą zakazu, więc i penalizacji. W tym miejscu rozważyć należy więc, jakie desygnaty tej aktywności dałoby się wyszczególnić. A precyzyjniej – jaka jest treść normatywna pojęcia „używać lub zażywać”. Ma to istotne znaczenie w kontekście bardzo szerokiego ujęcia w prawie karnym znamienia „posiadania” jakie prezentowane jest zarówno w doktrynie, jak i orzecznictwie sądowym w tym zakresie[29]. Uadekwatnianie materialne normy prawnej w tym przypadku będzie polegać także na poszukiwaniu takiego znaczenia pojęcia posiadanie, jakie jest możliwe do zaakceptowanie ze względu na aksjologię ustawy narkotykowej. Wydaje się więc, że konieczne będzie poszukiwanie takiej definicji posiadania wyrażonego w art. 62 u.p.n., która uwzględniałaby te formy władztwa faktycznego nad porcją narkotyku, jakie nie prowadzą do naruszenia normy sankcjonowanej.
VI.
Za punkt wyjścia powinna służyć chyba definicja projektująca, którą da się moim zdaniem wyinterpretować z orzeczenia SN nr 3 i 5, i która prezentowana była wyżej. Jednak, w jaki sposób uchronić się przed zaprezentowanymi przy jej omawianiu zarzutami?
Rozważania w tej materii pragnąłbym rozpocząć w miejscu, w którym swoją glosę do orzeczenia nr 3 skończył Krzysztof Krajewski, tj. praktycznych konsekwencji przyjęcia tego rodzaju definicji[]. Autor swoje wątpliwości obrazuje znakomitymi przykładami, którym merytorycznie przypisać można tożsame oceny społeczne. Jeśli poza obszar bezprawności i karalności wejść miałaby sytuacja faktycznego dysponowania narkotykiem w celu natychmiastowego zażycia (technicznie koniecznego ze względu na najoptymalniejszą metodę wprowadzenia do organizmu), czemu identycznej ewaluacji nie miałoby podlegać zachowanie polegające na nabyciu narkotyku i przeniesieniu go w miejsce, w którym konsumpcja mogłaby się odbyć? Jeśli osoba nabywa, lub znajduje narkotyk w jednej części miasta i udaje się do swego miejsca zamieszkania odległego o np. 25 przystanków, by go skonsumować, to czy ujęcie jej wtedy (w drodze) powinno pociągać inne konsekwencje niż złapanie jej podczas samego aktu zażywania? Argumentacja, iż posiadanie jest typem abstrakcyjnego narażenia na niebezpieczeństwo dobra w postaci zdrowia publicznego[] jest o tyle sensowny, o ile empirycznie da się wykazać istnienie potwierdzonej statystycznej prawidłowości, że osoba taka odsprzeda lub udzieli go komuś innemu. Zapewne tutaj kryterium niezwłocznego użycia nabiera większego sensu – jeśli policjant będzie świadkiem „wciągnięcia” porcji kokainy, to pewne jest, że ta kokaina nie wejdzie już do obrotu, a więc brak nawet abstrakcyjnego zagrożenia dla jakiegokolwiek dobra (innego niż zdrowie zażywającego). Pamiętać jednak należy, że wykładnia przepisów prawa materialnego powinna być niezależna od poglądów praktyki na techniczne możliwości dowodowe w określonej kategorii spraw. W akademickim przykładzie, w którym osoba nie ma zamiaru udzielić narkotyku nikomu innemu, nie ma najmniejszego znaczenia czas przez jaki będzie nim faktycznie władać.
Konsekwencją przedstawionych wyżej argumentów jest więc wniosek, iż wykładnia znamion typu czynu zabronionego z art. 62 u.p.n. musi w rezultacie prowadzić do takiego zakreślenia zakresu normowania normy sankcjonowanej będącej podstawą tego przepisu, w którym nie zawiera się posiadanie narkotyków na własny użytek. Nie musi to być także faktyczne władztwo nad środkiem odurzającym li tylko w chwili zażywania, lecz w nieoznaczonym horyzoncie czasowym, byle nie stanowiło realizacji znamion typów czynów zabronionych obejmujących m.in. udzielenie lub dystrybucję.
Wydaje się, że tylko taka wykładnia chroni założenia ustawy narkotykowej przed fasadowością. W pełni zgodzić się należy z K. Krajewskim w jego wnioskach, że konstrukcja obecnych przepisów zaprzecza zasadom stojącym u podstaw tej ustawy. Jeśli państwo świadomie nie decyduje się na totalną penalizację wszelkiej formy obecności narkotyków w społeczeństwie, tym bardziej nie jest to rola sądów.
Jednak w tym kontekście przeciwnicy powyższego wniosku mogliby jako koronny argument przedstawić racje historyczne i systemowe. Bowiem nowelizacja powodująca skreślenie art. 48 ust. 4 poprzednio obowiązującej ustawy[] oraz późniejsza ustawa z obecnym art. 62 u.p.n. była świadomym krokiem ustawodawcy w celu ułatwienia walki z dilerami. Jednak pozostawiając niezmienione założenie, iż nie jest zabronione używanie (zażywanie) narkotyków, każda forma językowa nowego zakazu podlegała wykładni, a zwłaszcza procesowi uadekwatniania treści normy sankcjonowanej. Sytuację tę można by przyrównać do hipotetycznej sytuacji usunięcia art. 171 § 5 pkt 1 k.p.k.[] Niezależnie od semantycznego ujęcia przepisu art. 171 k.p.k., możliwość nieludzkiego i poniżającego traktowania, stosowania gróźb czy przymusu fizycznego zawsze będzie wykluczona jako rezultat wykładni zakresu normowania danej normy wskazującej na sposób prowadzenia dowodu z przesłuchania świadka[].
Jednakże uważam, że w drodze wykładni przepisu art. 62 u.p.n. można uzyskać racjonalny rezultat, nie jest to wystarczające zabezpieczenie przed potencjalnymi różnicami w podejściu do niej sądów powszechnych czy też dalszej ewolucji poglądów SN w tej materii. Warto więc się zastanowić, czy jeżeli nie jest możliwe skonstruowanie takiego typu czynu zabronionego, którego wykładnia nie prowadziłaby do rezultatów, o których mowa była wcześniej, należałoby się zastanowić w jakiej formie doprowadzić do formalnego określenia poprawnego zakresu penalizacji.
Obecnie wydaje się, że najlepiej rolę tę mogłyby pełnić:
- klauzula niekaralności,
- kontratyp,
- przepis wyraźnie statuujące zakres dozwolonego posiadania,– oportunizm ścigania[].
Chcąc być jednak konsekwentnym w prezentowanych tezach, należy zaznaczyć, że jedynie przepisy wyraźnie statuujące zakres dozwolonego posiadania były adekwatnym rozwiązaniem. Powodem tego jest płaszczyzna, na której dochodzi do wyeliminowania odpowiedzialności karnej. Argumenty podnoszone w niniejszym opracowaniu dotyczą bezpośrednio sfery relacji nakazu i zakazu, a więc kształtu normy sankcjonowanej – jej zakresu zastosowania i normowania.
Gdyby problem odpowiedzialności karnej za posiadanie narkotyków na własny użytek rozwiązać za pomocą kontratypu, konieczna byłaby zmiana płaszczyzny normatywnej, na której następowałoby eliminacja podstaw odpowiedzialności karnej. Pamiętać należy, że w polskiej doktrynie prawa karnego uznaje się, praktycznie powszechnie, że kontratypy wyłączają bezprawność czynu, tj. wtórnie go legalizują. Oznacza to, iż znamiona typu zostały zrealizowane, a więc naruszona została norma sankcjonowana, lecz na skutek działania w ramach kontratypu zaktualizowała się inna norma usprawiedliwiająca podjęte zachowanie[]. Biorąc pod uwagę przedstawiony wcześniej proces materialnego uadekwatnienia normy prawnej, konstrukcja kontratypu wydaje się dogmatycznie nieuzasadniona, gdyż zakładałaby jednak istnienie zakazu zażywania narkotyków, czego, jak starałem się wykazać, nie sposób wyinterpretować z ustawy narkotykowej.
Podobny zarzut poczynić można w przypadku wprowadzenia klauzuli niekaralności, gdyż zakładałaby ona uprzednią bezprawność działania.
Natomiast kwestia oportunizmu ścigania wymagałaby zrezygnowania z zasady legalizmu wyrażonej w art. 10 k.p.k. Dokonanie tego na potrzeby tylko jednego przepisu ustawy wydaje się niezbyt fortunnym rozwiązaniem prowadzącym do instrumentalnego traktowania spójnej konstrukcji prawa procesowego[]. Ponadto odstąpienie od ścigania oznaczałoby, że w pierwszej kolejności mamy do czynienia z zachowaniem bezprawnym i karalnym.
Zatem jedynie wprowadzenie wyraźnego przepisu potwierdzającego aksjologiczne podstawy ustawy narkotykowej[] pozwoliłoby na uniknięcie nieporozumień interpretacyjnych, przynajmniej jeśli chodzi o samą zasadę.
VII.
Formalna regulacja tego zagadnienia ma jeszcze jedno, zasadnicze znaczenie. Wykładnia znamion w ich obecnym kształcie, jak zostało wcześniej zaznaczone, nie prowadzi wprost do limitacji ilości narkotyków, jakie można posiadać na własny użytek[]. Jednak w drodze wykładni przepisów ustawy narkotykowej dojść można do wniosku, iż w jej założeniach nie można doszukać się zezwolenia na akumulowanie nieograniczonych ilości narkotyku. Z faktu braku zakazu zażywania, a także, jak uważam, posiadania narkotyków na własny użytek, trudno wyciągnąć wniosek, iż osoba chcąca używać tych substancji nie podlega w tym zakresie żadnym ograniczeniom. Stwierdzenie takie byłoby zbyt daleko idące i niweczyłoby właściwie sens reglamentacji narkotyków. Uchwalając ustawę narkotykową ustawodawca musiał dokonać pewnego ważenia dóbr. Z jednej strony jego celem było zminimalizowanie obecności narkotyków w życiu społecznym, z drugiej nie chciał dopuścić do zepchnięcia osób zażywających narkotyki do „podziemia”[]. Biorąc to pod uwagę, wydaje się racjonalną interpretacja posiadania narkotyku jako władztwa nad porcją wystarczającą do jednorazowego uzyskania efektu odurzenia. Byłby to zapewne kompromis pomiędzy wieloma interesami czy też dobrami ścierającymi się na gruncie ustawodawstwa narkotykowego[]. By uniknąć jednak licznych wątpliwości interpretacyjnych w tym zakresie, wskazana jest interwencja ustawodawcy w celu określenia limitu narkotyku jaki można posiadać. Z pewnością porządkowałoby to tę niezwykle delikatną sferę oraz wzmacniało gwarancyjną funkcję przepisów karnych zawartych w ustawie narkotykowej.
Komentarze
Nie ma co ryzykować i liczyć na jakieś kruczki jak znają przy kimś cokolwiek, od razu mają podstawy że wszystko jest zasadne i się zaczyna. Z własnego doświadczenia przestrzegam. Kolega kiedyś w nocy podczas kontroli po powrocie z imprezy wyszedł przecpany jak debil i wyciągnął lufkę osmalona. I zaczął gadać a ja mam to i co mi zrobicie, Od razu kajdanki i chcieli wziąć do ekspertyzy i jak by wykazało A wykazało by na pewno to bieda dla mnie i dla niego by była. Na szczęście poprosiłem że jestem trzeźwy i nic nie mamy więcej a debil za pół godziny będzie w domu w łóżku leżał i nie wygłupiał się więcej to puścili.