Wojciech Hausner poseł AWS/ZChN, jeden z inicjatorów
zaostrzenia ustawy, nauczyciel i instruktor harcerski
Za najważniejszą ze zmian uważaliśmy skreślenie możliwości posiadania wszelkich
narkotyków. Ten postulat od dawna wysuwało wiele środowisk zwalczających narkomanię,
od policji po stowarzyszenia zajmujące się leczeniem uzależnionych. Argument, że teraz
więzienia zapełnią się narkomanami, uważam za całkowicie nietrafny, ponieważ nie
ma w ustawie żadnego automatyzmu. Wszystko znajduje się w rękach sędziów, którzy
w zależności od konkretnej sytuacji będą mieć do dyspozycji całą gamę środków, od
przymusowego leczenia po zawieszenie kary.
Bardzo istotny w walce z dilerami jest także zawarty w projekcie obowiązek zgłaszania
przez właścicieli kawiarń i pubów wszelkich przypadków handlu narkotykami. Nie
kreujemy w ten sposób - jak nam się często zarzuca - denuncjatorów. Podobne
rozwiązania są bowiem stosowane już w innych ustawach, sprawdzają się i
nie budzą kontrowersji.
I jeszcze jeden istotny element związany z rehabilitacją osób uzależnionych. Wprowadzane
obecnie zmiany umożliwią szerszy niż dotąd udział w niej wolontariuszy. Obecne
przepisy wymagają szczególnego przygotowania do pracy z narkomanami.
Jerzy Lackowski małopolski kurator oświaty
Obserwuję postępujący proces społecznego przyzwolenia na dzielenie narkotyków.
Coraz powszechniej uważa się, że są takie narkotyki, które "mniej szkodzą". Jednocześnie
z modą na lekkie narkotyki do szkół wkraczają coraz doskonalsze techniki dystrybucji.
Niedawno przypadkowo zatrzymaliśmy bardzo dobrego ucznia, który sam nigdy nie
brał, za to bardzo skutecznie rozprowadzał narkotyki wśród kolegów, pieniądze
ze sprzedaży lokując na koncie bankowym.
W tej sytuacji zaostrzenie ustawy antynarkotykowej jest wręcz konieczne. Kara
za posiadanie stworzy możliwość zablokowania handlu narkotykami w szkołach.
Nie dramatyzowałbym też sytuacji młodych ludzi, którzy rzeczywiście będą mieć
małe ilości środków odurzających - tylko na własny użytek. W końcu to też jest
zło, z którym należy walczyć.
Ks. Andrzej Augustyński dyrektor Fundacji im. ks. Siemaszki
Zgadzam się, że trzeba działać ostrzej, ale musi być spełniony warunek zasadniczy:
pewność egzekucji. Trzeba wymagać przestrzegania tego, co jest możliwe. Podam przykład
z walki z alkoholizmem. W tym kraju prawnie usankcjonowany stan nietrzewości
osiąga się po wypiciu dwóch piw. W pubach nie wolno podawać alkoholu osobom
nietrzewym, tymczasem większość przebywających tam osób wypija po trzy i więcej
piw. Prawo jest więc powszechnie łamane, co nie tylko demoralizuje, ale przede wszystkim
czyni je nieskutecznym. To tak, jak z masowym łamaniem przez kierowców ograniczeń
prędkości. Jest kodeks drogowy, nie ma potencjału, żeby go egzekwować. Trochę
podobnie może być z narkotykami. Dlatego najpierw rozważmy, czy będziemy w stanie
nakryć wszystkich posiadających narkotyki, jaka jest skala tego zjawiska,
czy zakaz będzie egzekwowalny?
Jest jeszcze jedno zagrożenie. Narkotyki, to przede wszystkim problem ludzi
młodych. Zaostrzenie represji sprawi, że dorośli będą postrzegani jako okupanci,
a przeciw każdemu okupantowi montuje się powstanie. Młodzież "zewrze szeregi" i
natychmiast zacznie kombinować, jak przystosować się do nowych warunków. Mówię
to jako wychowawca, który zawsze stara się w swojej pracy szukać sojuszników
po "tamtej stronie" i najlepsze wyniki osiąga, gdy praca wychowawcza wykonywana
jest "ich" rękami. Dlatego przede wszystkim trzeba zdobyć umysły, prowadzić
długofalowy program edukacyjny. Inaczej nawet najlepiej napisana ustawa, zamiast
spodziewanych efektów, zaogni społeczny konflikt.
Paweł Sito szef programowy rozgłośni Radiostacja
Jak to mawiał Jan Pietrzak: "Gdybym nie wiedział, że to głupota, to bym
pomyślał, że to prowokacja". Przecież oczywiste jest, że handel narkotykami to
jeden z najbardziej intratnych interesów mafii w Polsce. Popularna i mało grona
w surowej postaci marihuana sprzedawana jest przez powiązanych z grupami
przestępczymi dilerów jako tak zwane skuny, czyli z mocnymi dodatkami chemii,
kto wie, czy nie heroiny. Pytanie: ilu producentów, przemytników, hurtowników
i handlarzy złapała policja? Czy naprawdę jest z tym tak wspaniale, że teraz
już zamiast osób zajmujących się tym niemalże zawodowo, należy aresztować
studenta, który pali sobie "jointa" na imprezie? Czarna wizja wygląda tak:
mafiosi nie będą mogli pójść siedzieć, bo więzienia będą przepełnione ich
ofiarami. Społeczeństwo będzie donosić w imię prawa, że ktoś na balkonie
hoduje "trawkę", a przestępcy nadal będą wysyłać na tamten świat kolejnych
nastolatków wpędzonych w śmiertelną heroinę. O skutkach ustawy będzie huczeć telewizja,
a nikt z widzów nie zapyta, kto został złapany: czy ten, kto zarabia 150
tysięcy miesięcznie za wpędzanie ludzi w życiowe g..., czy też ktoś, kto
w takim życiowym g... przez niego siedzi.
Maria Bnińska dziennikarka Radia Eska
Jestem przeciwna tej propozycji. To kwestia wolności wyboru. Jeśli ktoś
chce spróbować narkotyku, to jego sprawa. Należy określić minimalną ilość
narkotyków - nawet bardzo małą, by walka z dilerami nie była niemożliwa - które
można posiadać na własny użytek. Uważam zresztą, że tak zwane miękkie narkotyki
powinny być legalne. Tak jest w Holandii i problem narkomanii nie jest tam
wcale większy niż w Wielkiej Brytanii, która prowadzi bardzo restrykcyjną
politykę. Bez większych sukcesów. A w Holandii państwu łatwiej kontrolować
zjawisko.
Tomasz Lipiński muzyk, lider zespołu Tilt
U nas cała walka z narkotykami postawiona jest na głowie, bo nie opiera
się na żadnych racjonalnych podstawach. A za racjonalne podstawy uważam
przede wszystkim analizy medyczne dotyczące stopnia szkodliwości poszczególnych
narkotyków. Bez oparcia się na tego rodzaju argumentach wszelkie regulacje
prawne nie mają sensu.
Teraz jest tak, że z jednej strony mamy nie kończącą się debatę o nielegalności
marihuany, a z drugiej - utajniony raport światowej Organizacji Zdrowia, z którego
wynika, że jest ona mniej szkodliwa niż papierosy i alkohol. Nie należy
zapominać, że im bardziej nierozsądne - w tym wypadku represyjne - są działania
państwa, tym większa pewność, że obrót narkotykami oddawany jest w ręce grup
przestępczych. Zaangażowanie sił policyjnych w śledzenie każdego, kto na balkonie
posadzi sobie krzak marihuany, albo wyłapywanie każdego, kto w kieszeni ma gram
marihuany, skutecznie uniemożliwi policji wyłapywanie handlarzy, producentów amfetaminy
i heroiny.
Łukasz Ługowski dyrektor warszawskiego Szkolnego Ośrodka
Socjoterapeutycznego "Kąt"
Rozumiem intencje, by zlikwidować zapis o działce na własny użytek, bo jest
to strasznie nieprecyzyjnie i policja, oraz prawnicy mają kłopot.
Prawda jest jednak taka, że młodzież mówi wprost: "wy macie swoją wódkę, a
my trawę", bo dla nich narkotyki są codziennością. Wątpię, czy da się to zmienić
za pomocą prawa i ustaw. Nie można wydawać rozporządzeń, których nie jesteśmy
w stanie wyegzekwować, bo to tylko nas, dorosłych ośmiesza. Co, chcemy zamienić
stadiony w obozy dla trawiarzy? Bo przecież nie mamy tylu miejsc w więzieniach,
by wszystkich w nich pomieścić. Jedynym efektem zaostrzenia prawa będzie na
pewno jeden - wzrost zysków dilerów, bo ryzyko będzie większe. Ale najważniejsze
jest to, że nie da się przeprowadzać terapii na tle krat i dlatego uważam pomysł
za chybiony. Powstaje także dylemat moralny: czy jako nauczyciel mam donosić
na uczniów, u których zobaczę skręta? Jeśli tego nie zrobię - popełniam przestępstwo,
a donosząc, stracę zaufanie młodzieży...
Jan Wróbel warszawski nauczyciel niepublicznych szkół średnich
i dziennikarz Życia
Poprzednia ustawa była konsekwencją myślenia, że narkotyków nie da się całkowicie
ze społeczeństwa usunąć, więc po co tworzyć fikcyjne zapisy? Jednak nie mogę zgodzić
się z tą logiką, bo oznacza to także oswajanie ludzi z narkotykami i mówienie, że
nie są niczym złym. A przecież to nieprawda.
Jako nauczyciel cieszę się z zaostrzenia prawa, bo dzięki temu może uda się
zwalczyć choćby drobnych naganiaczy w szkołach, którzy chętnie częstują kolegów jedną
działką. Nie mam także nic przeciwko zgarnianiu przez policję narkomanów i posyłaniu
ich na przymusowe leczenie. Oczywiście, samo prawo jeszcze niczego nie zmieniło,
ale to dobry początek.
Włodzimierz Korczyc przewodniczący rady szkoły w kwidzyńskim LO
Nareszcie doczekaliśmy się zmiany złego prawa. Od dawna walczymy z dilerką na
terenie naszych szkół. Co z tego, że wiemy, kto sprzedaje, skoro zawsze ma przy
sobie małe ilości i nic mu nie można zrobić?
Paweł Biedziak rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji
Każda zmiana, która wpłynie w zahamowanie przestępczości narkotykowej, jest
dobra. Dla policjantów najważniejszą zmianą jest całkowity zakaz posiadania
narkotyków. Każdy zapis, że można mieć przy sobie narkotyki, stwarza furtkę
dla dilerów, którzy wiadomo, nie mają przy sobie hurtowej ilości narkotyków.
Teraz, gdy ich zatrzymujemy, tłumaczą, że mają to dla siebie, bo są uzależnieni.
Gdyby został wprowadzony ten zakaz, na pewno zmniejszyłaby się liczba dilerów
handlujących przed szkołami i w lokalach rozrywkowych. Przenieśliby się do
innych rewirów, tam, gdzie znacznie łatwiej będzie ich można zatrzymać, gdzie,
na przykład, nie będą mieli szans na wtopienie się w tłum młodzieży.
Funkcjonariusz Centralnego Biura śledczego zajmujący się zwalczaniem przestępczości
narkotykowej, prosi o anonimowość
Wszyscy, którzy zajmują się zwalczaniem przestępczości narkotykowej, podpisują
się pod projektem nowej ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Na pewno jest potrzebny
zakaz bezwzględnego posiadania narkotyków. Mieliśmy taki przypadek, że zatrzymaliśmy
człowieka z kilogramem amfetaminy. Twierdził, że jest tak uzależniony, że musi
mieć taką ilość przy sobie. I sąd uznał, że jest to ilość na własny użytek. Ten
przykład jaskrawie wskazuje na to, że nie można zostawiać żadnej możliwości.
Należy jednak bardzo wnikliwie zastanowić się, co zrobić z tysiącami uzależnionych
narkomanów, którzy mogą być zatrzymani przez policję i przy których zostanie
znaleziona na przykład porcja "kompotu" [polskiej heroiny]. Na pewno nie będzie
ich można zamykać do więzienia, bo po pierwsze, zabraknie miejsc, po drugie,
mogą być narażeni nawet na utratę życia z powodu braku narkotyków.
Istotne jest wprowadzenie zmiany dotyczącej właścicieli lokali rozrywkowych. Niemal
w każdym takim lokalu kwitnie handel narkotykami, a do rzadkości należą przypadki,
że właściciel, na przykład, dyskoteki informuje policję, że ma na swoim
terenie handlarzy narkotyków.
Informowanie nas o tym fakcie nie ma nic wspólnego z donosicielstwem i konfidentami.
Przekazanie nam takiej informacji to mniej handlarzy, mniej narkotyków, mniej osób
uzależnionych, mniej ludzkich dramatów.
Ewa Szmerdt-Sisicka specjalista psychiatra, zajmuje się leczeniem narkomanów
w warszawskiej poradni uzależnień
Zapis o posiadaniu działki na własny użytek to była furtka, która nie dawała
nic poza zwolnieniem z odpowiedzialności. Dilerzy ochoczo z tego korzystali, wożąc
do klientów po jednej działce, czy chodząc po szkole z małymi dawkami, podczas
gdy reszta towaru była dobrze schowana. I nic im nie można było zrobić. Zniesienie
tego zapisu uważam więc za dobry pomysł.
Mam nadzieję, że każdy zatrzymany za posiadanie narkotyków będzie badany
i dopiero po stwierdzeniu, czy jest uzależniony, czy nie - karany. Jest dla
mnie jasne, że nikt za chorobę, jaką jest uzależnienie, nie będzie karać. Zaostrzenie
ustawy na pewno spowoduje, że będę miała więcej pacjentów. Mało tego, jest
przecież możliwe, że zaczną się do nas zgłaszać dilerzy, by mieć potwierdzenie,
że też są uzależnieni. Chociaż to rozwiązanie na krótką metę - dobry specjalista
jest w stanie szybko się zorientować, z kim ma do czynienia.
Zagrożenie większymi karami może też trochę zahamuje rozprzestrzenianie się
rynku narkotykowego, który rośnie u nas w zastraszającym tempie. W dodatku
narkotyki można dzisiaj dostać bardzo łatwo i szybko - wystarczy zadzwonić
pod odpowiedni numer.
Najważniejsza jednak w walce z narkotykami jest profilaktyka i żadne, nawet
najbardziej restrykcyjne, prawo jej nie zastąpi.
Marek Kotański twórca Monaru
Zaostrzenie prawa niczego nie zmieni. Jeśli poprzednia ustawa byłaby dobrze
egzekwowana, to mielibyśmy lepsze rezultaty, bo jest ona bardzo dobra. Potrzeba
tylko lepszej pracy operacyjnej policji. Jestem zdecydowanym zwolennikiem pozostawienia
zapisu o działce na własny użytek, bo nie można karać osób uzależnionych. Zniesienie
tego spowoduje tylko, że tysiące normalnej młodzieży będzie trafiać do
aresztów, czekając na tak zwane wyjaśnienie, co naznaczy ich na całe życie. Grozi
nam więc powszechna penitaryzacja. To smutne. Jedynym dobrym zapisem nowej ustawy jest
wprowadzenie odpowiedzialności właścicieli lokali, bo rzeczywiście powinni dbać
o to, by u nich nie sprzedawano narkotyków.
Generalnie, jednak uważam, że cała ta sprawa jest czysto polityczną zagrywką,
która nie ma nic wspólnego z meritum sprawy.
Wojciech Starzyński działacz oświatowy, prezes Stołecznego Towarzystwa
Oświatowego, które jest założycielem większości szkół społecznych w Polsce i walczy
o większy udział rodziców w życiu szkół
Jestem zdecydowanym zwolennikiem ostrych, restrykcyjnych rozwiązań. Chociaż
zdaję sobie sprawę, że może to - przynajmniej na początku - prowadzić do
nieprawidłowości. Jednak dzisiaj walkę z narkotykami w szkole - a jest to
ogromny problem - praktycznie uniemożliwia właśnie zbyt liberalne prawo. Zniesienie
zapisu o działce na własny użytek może tu chociaż trochę pomóc, a z pewnością
nie zaszkodzi. Do tego powinny dojść szybkie i zdecydowane działania policji,
prokuratury, sądów, bo tylko konsekwentne egzekwowanie kary odstraszy następnych.
Halina Piłat pedagog szkolny w warszawskim VIII LO im. Władysława IV
Obecna ustawa jest zbyt tolerancyjna, bo uczniowie złapani z narkotykami są
po prostu bezkarni. Nie mamy mechanizmu, który pomógłby nam walczyć ze zjawiskiem
narkomanii w szkołach. Nawet wprowadzone ostatnio testy można przeprowadzić wyłącznie
za zgodą rodziców. A kontrole policji i przeszukiwania uczniów niczego
nie dają. Dlatego posiadanie narkotyków powinno być karalne.
Ks. Arkadiusz Nowak doradca rządu do spraw zapobiegania narkomanii
Każde zaostrzenie kar dla handlarzy jest dobre. Dlatego podoba mi się wprowadzenie
donosu obywatelskiego na właścicieli lokali, w których sprzedaje się narkotyki.
A co do kontrowersyjnego zapisu o działce na własny użytek... Jedno jest pewne,
że nie wolno karać osób chorych. To niedopuszczalne, nieetyczne i wbrew prawom
człowieka. Obawiam się, że, niestety, może do tego dojść, bo nie wierzę, że każdego
zatrzymanego będą badali biegli. Zresztą, nie wiadomo, czy takie obwarowanie w
końcu znajdzie się w ustawie. Także pomysły z przymusowym leczeniem nie mają
szans realizacji, bo już dzisiaj brakuje miejsc dla tych, którzy chcą się leczyć.
Komentarze
ja uwazam tam samo jak wiekszosc ludzi ktorzy sie wypowiadali na powyzszy temat......a przede wszystkim chcialem powiedziec ze tzw "narkotyki miekkie " powinny byc zalegalizowane bo przecierz picie alkoholu jest bardziej trujace od palenie marihuany.......znam wiele osob ktore pala trawe i jest to 80% calej mlodzierzy ktora znam.............tak samo jak nikt nie pozbedzie sie alkoholikow z pod sklepu tak samo nikt nie pozbedzie sie palacej mlodzierzy.................a zaloze sie ze wiekszej polowie wszytskich poslow spodobalo by sie palenie..........