Sekrety świętych kaktusów - o peyotlu i jego wyznawcach

Tagi

Źródło

Drzwi percepcji. Niebo i piekło. Aldous Huxley, Przedświt, Warszawa 1991
Zarys historii Indian północnoamerykańskich, Izabella Rusinowa, Wyższa Szkoła Humanistyczna w Pułtusku, 2000
1491. Ameryka przed Kolumbem, Charles Mann, Rebis, Poznań, 2007
Pokarm bogów, Terence Mckenna, Okultura, Warszawa, 2007
Nauki don Juana, Carlos Castaneda, Rebis, Poznań, 2000
Odrębna rzeczywistość, Carlos Castaneda, Rebis, Poznań, 1998
Pejotlowe łowy, Barbara Myerhoff, Wydawnictwo Znak, Kraków 1997
Peyotyzm. Religia Indian Ameryki Północnej, Mirosława Posern-Zielińska, Wydawnictwo PAN, Wrocław, 1972
Przygoda odkrywania samego siebie Stanisław Grof, Uraeus, Gdynia, 2000
Alchemia kultury, Richard Rudgley, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 2002
LSD. Moje trudne dziecko, Albert Hoffmann, Latawiec, Warszawa, 2001
Szamanizm, Nevill Drury, Rebis, Poznań, 1994
Don Juan, Mescalito i współczesna magia. Mitologia przestrzeni wewnętrznej., Nevill Drury, Wydawnictwo Wodnika, Warszawa, 1992
Narkotyki. Niemyte Dusze, Stanisław Ignacy Witkiewicz. Opracowała Anna Micińska, wyd. II krytyczne, Warszawa 2004

Komentarz [H]yperreala

Opracowanie: Maciej Lorenc (taraka.pl, maclorenc[at]wp.pl)

Odsłony

28560

Peyotl[1]. Na początek przyjrzymy się wyglądowi zewnętrznemu nazywanej tak niepozornej rośliny. Lophophora williamsii[2], bo o niej tu mowa, należy do rodziny Cactaceae, czyli kaktusowatych. Korzeń osiąga długość do 20 cm (przeważnie około 10 cm), a wystająca na powierzchni część (nazywana czasem "główką", "guzikiem" itp.) dochodzi do 8 cm.

Wprowadzenie
Ze środka rozchodzą się promieniste rowki, natomiast powierzchnię pokrywa rodzaj białego meszku. Łatwiej w ten sposób zrozumieć dlaczego "peyotl" w języku nahuatl, języku Azteków oznacza "kokon jedwabnika/gąsienicy". Występuje on w okolicach dorzecza Rio Grande, czyli w Teksasie i północnej części Meksyku i do dnia dzisiejszego nie udało się hodować go na większą skalę poza naturalnym środowiskiem. Spożywany jest w rytualnym kontekście m.in. przez Indian Huiczoli, Tarahumara, Kora, Apaczy Meskalero, Kiowa i Komanczów. Tradycja związanych z nim obrzędów u Tolteków i Cziczimeków o wieki poprzedza odkrycie Ameryki przez Europejczyków.[3] Wszystko wskazuje na to, że była to pierwsza roślina halucynogenna odkryta w Nowym Świecie. Najwcześniejsza o niej wzmianka pochodzi z 1560 roku z kronik franciszkańskiego misjonarza Bernardino de Sahaguna, który przybył do Meksyku w 1529 roku. Szybko zdał sobie sprawę z tego, że miejscową kulturę czeka niechybna zagłada i postanowił ją opisać. Wrażenie zrobił na nim przede wszystkim ówczesny stan wiedzy medycznej Indian, czyli znajomość anatomii, przeprowadzanie operacji pod narkozą, składanie złamanych kończyn itp. Dokładniejszy botaniczny opis peyotlu sporządzony został jednak w 1638 roku przez Francisco Hernandeza, nadwornego lekarza hiszpańskiego króla Filipa II (1556-1598), badającego wiedzę medyczną Azteków. Te wczesne doniesienia sygnalizowały już, że ten niezwykły kaktus był powszechnie znany od wieków przez rdzennych mieszkańców Nowej Hiszpanii. Przez wiele lat w amerykańskiej literaturze etnograficznej i antropologicznej panowało fałszywe utożsamianie peyotlu z tzw. "meskalową fasolką" (Sophora secundiflora), której spożycie pod pewnymi względami przypomina efekty następujące po spożyciu Lophophory williamsii (przez zawartą w niej sophorinę), lub z tzw. teo-nanacatlem (co oznacza dosłownie "chleb bogów"), czyli grzybem zawierającym psylocybinę. Wynikało to nie tylko z faktu niedokładnej znajomości tematu przez badaczy, ale też stąd, że sami Indianie często nazywali rośliny wykorzystywane do celów leczniczych, magicznych lub rytualnych wspólną nazwą peyotlu. Sama Lophophora williamsii też jest różnie nazywana zależnie od plemienia np. huatari, kamla/kamaba, hodie, hush, sem kuni, wokowi, hikori/hi kuli.[4]

 

Meskalina
Peyotl jest przez wielu użytkowników uważany za święty. I pomimo, że w kulturach całego świata coroczny cykl odradzającej się roślinności odzwierciedla ideę regeneracji człowieka, którą zawierają w sobie liczne rytuały poświęcone wegetacji, rzadko ma miejsce sakralizacja rośliny samej w sobie. Ogromne znaczenie należy tu przypisać alkaloidom strychnino- i morfino- podobnym, zawartym w omawianym kaktusie, przede wszystkim meskalinie (C11H17O3N). Pierwsza analiza laboratoryjna peyotlu została przeprowadzona przez Louis'a Lewina↑ w latach 80-tych XIX w. Kolejnym krokiem było wyizolowanie składowych alkaloidów przez A. Heffnera w latach 90-tych XIXw., aby w końcu E. Spath opracował w latach 20-tych XXw. metody syntezy zawartych w kaktusie związków. Jak wspomniałem, najważniejszym związkiem w peyotlu jest halucynogenna fenetylamina nazwana meskaliną. Jej działanie trwa około 12 h i jest związane z silnymi zmianami w percepcji, wizjami przepełnionymi różnokolorowymi barwami, zjawiskiem synestezji, zwiększoną skłonnością do introspekcji, pobudzeniem sensorycznym oraz zanikiem zmęczenia, głodu i pragnienia. Warto podkreślić, że występują poważne różnice pomiędzy zażyciem samej meskaliny, a zjedzeniem kaktusa pejotlowego w całości oraz zjedzeniem kaktusa przez tubylców amerykańskich a "białych". W 1959 roku Anthony Wallace przeprowadził badania porównawcze reakcji na spożycie peyotlu i dość jednoznacznie z nich wynikało, że biali doświadczali pod jego wpływem gwałtownych, często niekontrolowanych zmian nastroju, co kontrastowało z nastrojem religijnej czci charakteryzującym postawę Indian. Różnica ta wynika przede wszystkim z decydującej roli jaką w wierzeniach Ameryki Północnej odgrywają stany transowe.

 

Znaczenie Pejotlu
Trans jest specyficznym stanem psychicznym powstającym w warunkach silnego napięcia emocjonalnego, w którym świadomość jednostki zmienia zasadniczo swój charakter, czemu towarzyszy pobudzenie układu nerwowego i wzmożonej wrażliwości na bodźce zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne. Stan ten jest bardzo pożądany podczas wszelakich rytuałów na całym świecie, szczególną pozycję zajmuje w ceremoniach dywinacyjnych i uzdrawiających (wg badań E. Bourguignon trans jest sposobem nawiązywania kontaktu z sacrum u ponad 90% znanych społeczeństw). Wiele ludów używało jako sposobów dochodzenia do niego długotrwałego tańca przy rytmicznej muzyce i zażywania substancji narkotycznych. Do bardziej drastycznych sposobów można zaliczyć stosowane np. Indian Wielkich Równin długotrwałe posty, hartowanie ciała przez doświadczanie niskich temperatur, samookaleczenia (zdzieranie skóry, obcinanie palców) itp. Praktykom tym towarzyszyły techniki, które można by najogólniej nazwać wyciszaniem dialogu wewnętrznego i ujednopunktowianiem świadomości. Wizje uzyskiwane poprzez połączenie tych czynników niejednokrotnie determinowały podejmowane decyzje zarówno w obrębie życia doświadczającej ich jednostki jak i całej wspólnoty. Wielu badaczy dostrzega związek pomiędzy rytualnym zażywaniem przez Indian różnych roślin zmieniających świadomość (tytoniu, Datury, ostrokrzewu, czy wspomnianej "meskalowej fasolki") a rodzajem energii nazywanym w Oceanii terminem "mana" i mającej związek z ucieleśnieniem mocy nadprzyrodzonej (w Ameryce Północnej nazywa się ją wokanda, orenda, Manitu). Oprócz kontekstu religijnego peyotl cieszył się także sławą swoistego panaceum. Jako "pojemnik" przechowujący siły nadprzyrodzone miał leczyć wszelkiego rodzaju przypadłości: impotencję, ale także nadmierny popęd seksualny, zapobiegał niechcianej ciąży, ale także zwiększał płodność kobiety itp. Był też uważany za najskuteczniejszy lek na ukąszenia węży, omdlenia, apatię, zapalenie stawów, reumatyzm, siniaki czy przeziębienie. Biorąc pod uwagę, że meskalina znajduje się w grupie I-P (brak znanego zastosowania medycznego, duży potencjał nadużywania) na liście substancji kontrolowanych przez państwo na mocy ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii,[5] postrzeganie peyotlu przez Indian wynikało bardziej z interpretacji chorób jako następstwa wpływu sił nadprzyrodzonych nieprzychylnych człowiekowi, niż faktycznych właściwości leczniczych świętych kaktusów. Potwierdzały to opublikowane w "Der Meskalinrausch" z 1927 roku badania farmakologiczne Kurta Beringera nad ewentualnymi właściwościami leczniczymi peyotlu. Stanisław Grof↑ z kolei rozważając użycie meskaliny w psychoterapii stwierdza: "Meskalina nigdy nie zdobyła popularności jako czynnik terapeutyczny. Jedna z jej wad, poza ubocznymi efektami żołądkowymi, to toksyczność i wąski zasięg bezpieczeństwa. Nawet podanie powszechnie używanych w klinicznej pracy dawek (150 - 500 mg) ma wpływ na wątrobę i powoduje szerokie zmiany, wykazywane przez testy laboratoryjne. Toksyczność meskaliny osiąga niebezpieczny poziom, kiedy dawka zbliża się do 1000 mg.[6]." Jednakże pomimo braku zastosowania medycznego zdaniem Indian peyotl umożliwiał kontakt między uzdrowicielem a chorym na bardzo subtelnym poziomie, na tyle silny, że możliwym stawało się zdiagnozowanie choroby, a w następstwie jej przezwyciężenie. Co z tym związane do dziś często medycyna ludowa cieszy się większą popularnością niż naukowa, a sami Indianie mawiają: "Zwróć się do peyotlu. Bóg wie więcej niż jakikolwiek człowiek". Oprócz tego peyotl jest też uważany za potężne narzędzie magiczne znajdujące zastosowanie przede wszystkim w ochronie przed nieszczęściami i złą wolą innych ludzi, ale także w magii miłosnej, wróżbiarstwie, znajdowaniu zaginionych przedmiotów, "remote viewingu" itd. Przeważnie wysuszony kaktusik jest noszony jako amulet.

 

"Pejotyzm"
Opisane powyżej właściwości przypisywane peyotlowi świadczą o długiej tradycji jego stosowania i wyjaśniają, przynajmniej w pewnym stopniu, dlaczego kult peyotlu był powszechny. Jednakże roślin otaczanych kultem w Ameryce Północnej i Środkowej są setki, peyotl natomiast cieszy się szczególną estymą. Na bazie kultu peyotlowego ukształtował się szczególny rodzaj religii nazywany peyotyzmem i co ciekawe, przybrał bardziej sformalizowaną formę i zyskał popularność poza terenami Nowej Hiszpanii dopiero w drugiej połowie XIX w. czyli około 350 lat po przybyciu Europejczyków. Szczególną rolę w rozprzestrzenianiu się rodzącego się dopiero wyznania należy paradoksalnie przypisać bratobójczym wojnom międzyplemiennym, które spowodowały przejmowanie rytuałów zawierających spożywanie kaktusów, coraz dalej na północ. I tak od Apaczów-Lipan kult trafia około roku 1870 do Apaczów-Meskalero, dalej do Indian Kiowa a następnie na tereny Wielkich Równin. Największy wpływ na rozwój peyotyzmu mieli, obok wspomnianych Indian Kiowa, Komancze. Oba plemiona przyczyniły się tak silnie do rozprzestrzeniania się nowej religii, że dotarła ona za pośrednictwem Szejenów (którzy przejęli ją właśnie od Kiowów) aż do Kanady. Warto też w tym miejscu wymienić dwóch ważnych apostołów peyotlowych: Johna Wilsona i kontrowersyjnego Johna Rave. Co jednak sprawiło, że roślina od tysięcy lat otoczona kultem dopiero pod koniec XIX w. zyskała tak ogromną popularność? Wydaje się, że źródeł tego należy upatrywać w szczególnej sytuacji polityczno-kulturowej Indian Ameryki Północnej tamtego okresu. Postępująca akulturacja, przesiedlania Indian przez białych i zamykanie ich w rezerwatach oraz zmiana trybu życia wielu plemion z łowiecko-zbierackiego na rolniczy miały znaczący wpływ na upadek dawnych instytucji i rozwiązań ekonomicznych oraz konieczność reorganizacji życia społecznego i religijnego. Administracja amerykańska skutecznie rozbijała jedność plemienną prowadząc zorganizowaną "edukację" młodych Indian i doprowadziła do załamania się znaczenia klanów i starszyzny rodowej. Co z tym związane powstała pustka na płaszczyźnie wierzeń religijnych. Peyotyzm zdawał się być odpowiedzią na te trudności. Narodziny ponadplemiennej świadomości ukształtowanej w opozycji do represyjnej europejskiej kultury utorowały drogę peyotyzmowi do bycia czynnikiem zaspokajającym zapotrzebowanie na nowych wierzenia i tym samym konsolidującym Indian w walce o przetrwanie. Stanowił pomost pomiędzy tradycyjnymi wierzeniami odchodzącymi w przeszłość a nową jakością - chrześcijaństwem, zdobywającym sobie coraz większą popularność (szczególnie wśród Indian tzw. "Pięciu Cywilizowanych Plemion",[7] czyli Creek, Czoktawów, Czikasawów, Czirokezów i Seminoli), ale wciąż pozostającym obcym elementem kulturowym. Stanowił on zmianę charakteru walki Indian - ze zbrojnej, jak do tej pory na bardziej subtelną, bierną, pozostającą już tylko na płaszczyźnie ideologicznej i wyznaniowej. Używanie peyotlu od 1571 r. zwalczała hiszpańska inkwizycja, która w sporządzonym w 1620 roku dokumencie stwierdzała, że w przeżyciach towarzyszących rytuałom z użyciem kaktusów meskalowych "(...) wyraźnie widać działanie i podszepty Diabła, który jest prawdziwym sprawcą tego złego nawyku; najpierw wykorzystuje on naturalną łatwowierność Indian i ich skłonność do czczenia bożków, a potem uderza w wielu innych, którzy za mało lękają się Boga i są małej wiary[8]." Kościół jednak zdecydował się na pewne ustępstwa czego jednym z pierwszych objawów było powstanie w 1692 r. misji El Santo Jesus de Peyotes ("Pan Jezus od Pejotlu") u Indian Coahuila. Peyotyzm sam w sobie jest religią synkretyczną i stanowi syntezę kultu peyotlu z chrześcijaństwem. Wyznawcy opisywanej religii napotkali kolejną przeszkodę w postaci prawa stanowego wielu regionów USA zabraniającego zażywania meskaliny. Z powodu ogólnych nieścisłości w kwestii tego czym w zasadzie jest narkotyk w wielu regulacjach prawnych, nie będę rozwijał szczegółowo tego wątku, dość powiedzieć, że meskalina nie powoduje nałogu, zatem nie musi prowadzić zażywającej jednostki do działań szkodzących jej samej lub społeczeństwu (ośmielę się stwierdzić, że u czczących go Indian prowadziła do zgoła odwrotnych skutków), co często jest filarem definicji narkotyku. Antypeyotlowe ustawy obowiązywały w kilku stanach USA (trzeba jednak nadmienić, że rząd federalny nigdy nie ograniczał peyotyzmu), ale po dyskusji rozpętanej przez antropologów sprzeciwiających się ściganiu peyotystów w latach 50-tych XX w. zezwolono na spożywanie kaktusów, jako że zakaz łamał pierwszą i czternastą poprawkę do Konstytucji USA (dotyczących "wolności religii" i "korzyści z obywatelstwa"). Jak wspomniałem powyżej peyotyzm wyrażał (i nadal wyraża) ponadplemienne, integracyjne tendencje zmierzające do zjednoczenia Indian na płaszczyźnie religijnej. Stanowi też dość spójną formację ideologiczną, odcinającą się zarówno od dawnych, plemiennych wierzeń jak i chrześcijaństwa. Bardzo istotny jest fakt, że jest to religia wciąż formująca się, żywa i dynamiczna. Dalsze jej losy zależą w największej mierze od decyzji Tubylczego Kościoła Amerykańskiego (Native American Church) - pierwszej ponadplemiennej organizacji religijnej, powstałej 10 października 1918 roku, liczącej około 250 tysięcy wyznawców. Nabożeństwo peyotlowe odbywa się w regularnych odstępach czasu - co sobotni wieczór, w (większym niż mieszkalne) tipi pełniącym tutaj funkcję świątyni. W zachodniej części znajduje się kopczyk-ołtarz. Prowadzący ceremonię wyznacza tzw. strażnika ognia, który pomagać mu będzie w czynnościach rytualnych. Pierwszym zadaniem strażnika jest rozpalenie w centralnym miejscu tipi świętego ogniska, w czasie gdy prowadzący z innymi uczestnikami rozpoczynają na zewnątrz pierwsze modlitwy. Następnie uczestnicy wchodzą do środka, umiejscawiając się po obu stronach prowadzącego siedzącego naprzeciwko wejścia. Posiada on specjalne atrybuty, przede wszystkim wachlarz, grzechotki i laskę (symboliczne wyrażenie jego autorytetu). W zasadniczej części nabożeństwa wyjmuje on piękny wysuszony okaz peyotlu stający się dla uczestniczących w ceremonii fetyszem.[9] Kładzie go na kopczyku ołtarzy razem z liśćmi szałwii i czerwonym piórem. Wokół ołtarza wyżłabia rowek symbolicznie wyrażający "peyotlową drogę" po której do Boga wędrują ludzkie myśli i prośby, zaś w drugą stronę, do wiernych zsyłane są wizje. Uczestnicy wyrażają publicznie swoje cierpienia i krzywdy, po czym strażnik ognia puszcza w obieg ogromne cygaro z tytoniu. Przywódca kultowy rozdziela następnie peyotl w formie wysuszonych plastrów (przeważnie ilość zjedzonych plastrów wynosi od 8 do 30 na osobę). Podczas całej ceremonii panuje nastrój świętości i skupienia oraz cisza zakończona "pieśnią otwierającą" zaśpiewaną przez prowadzącego po zjedzeniu kaktusów przez wszystkich uczestników. Krążące w tipi laska, grzechotka i wachlarz zobowiązują także każdego z nich do zaśpiewania pieśni. Ponownie rozdawany jest peyotl i kontynuowane są pieśni. Kolejnym ważnym punktem jest wyjście żony lub córki prowadzącego (ewentualnie innej kobiety) z tipi i przyniesienie wiadra z wodą, z którego piją po kolei wszyscy uczestnicy. Po tym etapie następuje przerwa na rozmowy, przede wszystkim zaś na przekazanie wiedzy o peyotlu młodszym uczestnikom ceremonii. Po kolejnej porcji suszonych kaktusów wierni są już pod wpływem alkaloidów co wprawia ich w poczucie silnego kontaktu z Bogiem. Ceremonia kończy się nad ranem wspólnym śniadaniem. Aby pełniej zrozumieć związki peyotyzmu i chrześcijaństwa należy zwrócić uwagę na pewne wspólne elementy obu religii. Przede wszystkim zarówno wysuszone plasterki peyotlu jak i święta woda są przesycone bezosobową siłą, świętością i stanowią drogę zjednoczenia z sacrum, co przywodzi na myśl chrześcijańską eucharystię. Trójca Święta, czyli Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty jest odzwierciedlona w peyotystycznej triadzie jako kolejno: Wielki Ducha, Chrystus i Ptak Wodnego. Kodeks etyczny wyznaczający "Peyotlową Drogę" zawiera w sobie między innymi zasadę wszechogarniającej miłości do wszystkich ludzi oraz opiekę i obowiązek zadbania o rodzinę, obowiązek prawdomówności i wykonywania uczciwej pracy, zakaz stosunków seksualnych poza małżeństwem oraz zakaz spożywania alkoholu. Wykroczenia poza ten kodeks traktuje się jako grzechy i wyznaje w publicznej spowiedzi (aczkolwiek element uzyskiwania w ten sposób rytualnej czystości istniał już w czasach prekolumbijskich, z tym że nie towarzyszyło mu poczucie winy ani przyrzeczenie poprawy). Mężczyźni wchodzący do tipi-świątyni mają też obowiązek zdjęcia nakryć głowy. Co znamienne wyznawcy peyotyzmu często doznają wizji chrześcijańskich świętych, a niektóre plemiona obok kaktusa-fetysza kładą na ołtarzu otwartą Biblię, której czytane fragmenty wypełniają nabożeństwo. Niedziela jest uważana za dzień święty, w którym nie powinno zajmować się pracą, a czas spędzać raczej na medytacjach i modlitwach. Podobnie przeniesiony został znak krzyża i chrzest nowych członków religii (nie trzeba chyba dodawać, że wodą będącą wywarem z kaktusów). Mirosława Posern-Zielińska kładzie jednak wyraźny nacisk na odróżnienie peyotyzmu (będącego religią ludów USA i Kanady) od kultu peyotlu. Jej zdaniem ten drugi jest rdzennym, prekolumbijskim kompleksem wierzeń charakterystycznym dla Meksyku zachowanym w miarę niezmienionej formie wśród plemion Huicholi, Tarahumów i Kora[10].  

 

Kult pejotlu u Huicholi
Kult peyotlu występuje na ograniczonym terenie Meksyku, zaś najlepiej udokumentowanym plemieniem wyznającym go są Huichole/Huiczole. Sami siebie nazywają "Wixarika" (czyt. Wiszarika). Ze względu na zamieszkiwanie trudno dostępnych miejsc na granicy meksykańskich stanów Durango i Zacatecas pozostali oni długo kulturą w dużej mierze niezależną od wpływów zewnętrznych. Święty kaktus nazywają oni hikuri/hikuli, lub po prostu "ti peyote", czyli "nasz peyotl". W przeciwieństwie do swoich sąsiadów - plemion Tarahumów i Kora, nie odczuwają oni strachu przed peyotlem, a wręcz często spożywają go poza kontekstem ceremonialnym (co nie stoi w sprzeczności z obdarzaniem peyotlu czcią i pobożnym szacunkiem). Na co zwraca uwagę Barbara Myerhoff, ich postawa w stosunku do białych nie jest nacechowana żadnego rodzaju poczuciem niższości ani podległości. Badacz w początków XX w. Carl Sofus Lumholz pisał o nich: "Ambicja jest właściwa im wszystkim. Nigdy, nawet przez chwilę Huiczol nie pozwoli, by jakaś inna rasa nad nim górowała (...) zachowują się tak, jakby nie znali pana.[11]". Ich pojmowanie sacrum nie uwzględnia oderwania go od profanum, w zasadzie podział ten u nich nie istnieje. To co święte zawiera w sobie nie neutralizujące się opozycje w stanie równowagi, bez utraty ich pierwotnych cech. Szczególnie święte jest to co słabe, czym trzeba się opiekować (Huichole mają awersję do przemocy). Głównym bóstwem w ich panteonie wydaje się być Tatewari (Nasz Dziadek Ogień). Był on pierwszym mara'akme (szamanem) i pozostaje także głównym opiekunem ludzi - zapewnia ochronę przed chłodem i umożliwia przyrządzanie jedzenia. Jest darzony wdzięcznością i szacunkiem oraz szczerą miłością, dlatego też odpowiedniejsze byłoby nazwanie go "dziadziusiem". Drugi ważny bóg to Tayalupa (nasz Ojciec Słońce). Uważany jest za silnego ale w odróżnieniu od Tatewari może być groźny dla człowieka. Gdyby nie życzliwość Tatewari Tayalupa musiałby zbliżyć się do Ziemi co oznaczałoby zagładę, dlatego bóstwo to darzone jest ambiwalentnymi uczuciami. Trzeci ważny bóg to Kauyumari (Nasz Starszy Brat Jeleń) - jest lekkomyślny, ale też sprytny i odważny. Przynosi ludziom wieści od innych bogów i w ogólnym zarysie odpowiada archetypowemu tricksterowi. Jeśli chodzi o bóstwa żeńskie, są one zbiorowo nazywane Tateima (Nasze Matki), a najważniejsze są Takotsi Nakawe (Nasza Babka Dojrzewanie) oraz Tatei'Utuanaka (Matka Kukurydzy). Fundamentalny dla wierzeń Huicholi jest kompleks jelenia, kukurydzy i peyotlu. Jeleń jest świętym i magicznym zwierzęciem Huicholi i ofiarował ludziom peyotl podczas mitycznych Pierwszych Łowów. Tam gdzie nadepnie, tam wyrasta peyotl. Jego krew sprowadza magiczną moc i urodzaj. Reprezentuje przeszłość Huicholi kiedy byli oni społecznością łowiecką. Obecnie jednak "jeleń stał się kukurydzą". Kukurydza więc reprezentuje teraźniejszość, jest bowiem współcześnie głównym pokarmem tego plemienia. Najbardziej interesuje nas tu jednak trzeci element, czyli peyotl. Peyotl zgodnie z ich przekonaniami umie czytać w myślach i karać za kłamstwo lub wyrządzone zło, w zależności od moralnych zasług spożywającego go człowieka. Rytualna konsumpcja ma miejsce jedynie w czasie pory suchej, w ciągu roku można go jeść kiedykolwiek odczuwa się taką potrzebę. Huichole nie obawiają się jak już wspomniałem peyotlu i jest to jedno z plemion, które jak się zdaje nie zna (nie uznaje...?) innych lekarstw. Centralną ceremonią jest coroczna wędrówka do krainy nazywanej Wirikuta w suchych miesiącach, czyli pomiędzy październikiem a lutym. Ma ona na celu odszukanie i zbiór kaktusów peyotlowych. Uczestników wyprawy jest zazwyczaj między 8 a 12 i nie ma ograniczeń odnośnie wieku, płci czy powodów odbywania wędrówki. Grupa pielgrzymów (nazywana hikuritamete) musi jednak przestrzegać pewnych ograniczeń - nie wolno im w trakcie wyprawy jeść soli, najadać się do syta, wysypiać, odbywać stosunków seksualnych i myć. Wędrówka trwa około sześciu tygodni, do przebycia (najlepiej pieszo) jest bowiem około 480 kilometrów z Sierry, gdzie mieszkają Huichole do Wirikuta. Wirikuta jest to w ich wierzeniach miejsce święte, zmitologizowana i wyidealizowana przeszłość, odpowiednik Raju, Walhalli, Edenu - miejsce gdzie nie ma podziału na życie i śmierć oraz światło i ciemność. Na czas pielgrzymki uczestnicy wcielają się w bogów ze swojego panteonu, realizując tym samym eliadowski "Mit Wiecznego Powrotu". "Przydziałowe" bóstwa na podstawie doznanych wizji wyznacza mara'akme. W przeddzień wędrówki pielgrzymi biorą ostatnią kąpiel i spędzają ostatnią noc ze współmałżonkami. Bardzo ważnym elementem przed wymarszem jest ceremonia oczyszczenia, w trakcie której uczestnicy wyznają swoje występki seksualne (a Huichole słyną z elastyczności swoich kontaktów seksualnych), jednakże nie ma przy tym poczucia winy ani skruchy, przez co jak już wspominałem wyżej jest to jakościowo inny rytuał niż chrześcijańska spowiedź. Występki są wyznawane ponieważ utajenie któregoś sprowadziłoby na nieszczerą osobę wściekłe wizje podczas zażywania peyotlu. Grupa nabiera w ten sposób charakteru całości, a nie zbioru jednostek. Staje się oczyszczona. Uczestnicy przestają być śmiertelnikami, stają się Dawnymi Ludźmi powracającymi do Utraconego raju. Innym ważnym motywem jest miejsce postoju podczas pielgrzymki tuż przed Wirikutą - miejsce Świętej Wody (Tatei Matinieri) wspólnie spożywanej i nabieranej do pojemników przez pielgrzymów. Znamienne, że podczas wędrówki ustanawiane jest odwrócenie codziennego porządku - zmienia się w rozmowach nazwy, kierunki, części ciała, wyrażane emocje, formuły grzecznościowe itp. Mara'akme Huicholi, Ramon twierdzi, że "wszystko powinno być do góry nogami i odwrotnie[12]". W ten sposób nos stawał się penisem, zamiast prosić o coś dziękowano za coś, brzydkie stawało się ładne, słone stawało się słodkim itd. Raz ustanowione odwrócenie obowiązuje do końca pielgrzymki. Pierwszy znaleziony w Wirikuta peyotl-jeleń jest symbolicznie upolowany poprzez unieruchomienie strzałami z łuku i z namaszczeniem rozdzielony pomiędzy uczestników. Co niezwykle istotne, zbiera się tylko część powierzchniową kaktusa ("guzik" wystający ponad ziemię) natomiast korzeń odcina się i zostawia w glebie, tak by nie zabijać świętej rośliny i pozwolić jej odrosnąć. Po zbiorach opuszcza się Wirikuta, a wyczerpani i brudni, ale zadowoleni pielgrzymi powracają do domów. Poprzez tzw. Ceremonię Oczyszczania z Cierni uniemożliwia się przeniesienie czegokolwiek z Wirikuta do naszego świata, po której następuje ceremonialne polowanie na jelenia, którego krew powoduje przyszłą płodność ziemi i, co za tym idzie, zbiory dorodnej kukurydzy. Jak wspomniałem powyżej jeleń, kukurydza i peyotl są ze sobą nierozerwalnie związane: bez krwi jelenia nie dojrzeje kukurydza, jeleń nie może być ofiarowany bez odbycia łowów peyotlowych w Wikiruta, peyotl nie może zostać "upolowany" dopóki nie zostanie oczyszczona i poświęcona kukurydza. Jak mówi wspomniany już mara'akme Ramon: "One są jedności, one są jednym, one są nami.[13]" Doświadczenia pod wpływem peyotlu są traktowane jako coś pięknego i drogocennego, ale uczestnicy rytuału nie dzielą się nimi z innymi. Jest to przeżycie osobiste i nie ma znaczenia socjogennego. Jedynie wizje mara'akme niosą ze sobą przekaz bezpośrednio od bogów i zawierają potężny ładunek symboliczny. Doświadczając wędrówki napełniają sensem swoje życie, poprzez utrzymanie aktywnego i namacalnego w obrębie ich tunelu rzeczywistości kontaktu z sacrum.  

 

Mescalito u Don Juana Matusa
Ważną rolę odgrywa peyotl w systemie magicznym don Juana Matusa, opisanym w powieściach Carlosa Castanedy. Zgodnie z jego naukami na drodze stawania się "człowiekiem wiedzy" adept napotyka cztery główne przeszkody. Pierwszą jest "klarowność" czyli ignorowanie tych aspektów życia, które można nazwać irracjonalnymi lub dziwacznymi. Powstaje w ten sposób bariera, próg blokujący percepcję na subtelne, niewytłumaczalne stany świadomości i wydarzenia. Drugą jest "strach", czyli obawa przed konfrontacją z nieznanym, z Cieniem, utratą utożsamienia z codziennym, małym "ja". Trzecia przeszkoda to "moc", czyli przekonanie o własnej potędze i nieomylności prowadzące do pychy i apodyktyczności. Ostatni, czwarty do przekroczenia próg na drodze wojownika to "starość", przejawiająca się wyczerpaniem energetycznym i znudzeniem światem, co łatwo może zwieść adepta ze "ścieżki obdarzonej sercem". Najbardziej interesuje nas w ten pracy pierwsza przeszkoda, albowiem do jej przekroczenia don Juan używał trzech świętych roślin: humito (czyli grzybów zawierających psylocybinę), czarciego ziela (czyli Datury, bielunia) oraz Mescalito (peyotlu). Pierwsze kontakty ze światem "drugiej uwagi", równoległymi rzeczywistościami oraz doświadczenia "widzenia", a nie tylko "patrzenia" Carlos Castaneda miał przeżyć właśnie poprzez rozbicie za ich pomocą codziennej percepcji. Humito i czarcie ziele umożliwiają, zdaniem don Juana, czarownikowi kontakt ze "sprzymierzeńcami". Naucza on Castanedę: "Kiedy człowiek staje twarzą w twarz ze sprzymierzeńcem, dawcą sekretów, musi zebrać całą odwagę i pochwycić go, zanim on zdąży go złapać albo dopaść go, zanim on to zrobi. Pogoń powinna być bezlitosna, a po niej następuje walka. Człowiek musi powalić ducha na ziemię i trzymać go tak długo, aż ten przekaże mu moc."[14] Sprzymierzeniec jest w swojej istocie neutralny, ale posiada ogromną siłę, dlatego też czarownik może wykorzystywać jego potencjał do własnych celów. Pozostaje on sam w sobie niewidoczny dla praktykującego, ale umiejętnie zmanipulowany może przekazać adeptowi magii rodzaj energii życiowej, którą sobą reprezentuje. Czym innym jest Mescalito. Jest to istota zamieszkująca kaktusy peyotlowe, ukazująca się spożywającem pod różnymi postaciami (przeważnie otoczony jest błękitną aurą) i w odróżnieniu od "sprzymierzeńców" jest w systemie don Juana bytem obiektywnym, autonomicznym i niemożliwym do instrumentalnego wykorzystania przez ludzi. Jest opiekunem czarownika posiadającym nie tyle moc (jak "sprzymierzeńcy") co zdolność nauczania. Jako przewodnik ukazuje właściwe i skuteczne sposoby postępowania z mocą, naucza prostoty zachowania, udziela odpowiedzi na zadawane mu pytania, a czyni to zabierając człowieka "w głąb nieba". W przeciwieństwie do alkoholu spożywanie peyotlu wyostrza postrzeganą rzeczywistość, sprawia, że "widzi się wyraźnie." To właśnie Mescalito miał też wskazać don Juanowi Carlosa Castanedę jako odpowiednią osobę do przekazania mu nauk brujo, indiańskiego czarownika. Jest też dostępny każdemu kto zechce nawiązać z nim kontakt, "czymkolwiek jednak jest, nie dowiesz się dopóki sam tego nie doświadczysz[15]". Już samo przebywanie w pobliżu świętego kaktusa ma przybliżać człowieka do niezwykłej rzeczywistości stwarzanej przez Mescalito. Widzimy zatem, że relacja Castanedy pokrywa się z opisanym powyżej w zarysie podejściem do peyotlu Indian uznających jego świętość. Peyotl jawi się jako nauczyciel wskazujący słuszną drogę życia, strzeże zasad moralnych i stanowi łącznik z inną rzeczywistością, z której spływają na spożywającego "boskie nauki".  

 

Meskalina na Zachodzie
W zależności od przyjętej dawki meskaliny (aktywna dawka wynosi 0,2-0,5 g i dla porównania jest 5-10 tysięcy razy większa niż aktywna dawka LSD-25), okoliczności przyjęcia oraz nastawienia i podłoża kulturowego odczucia mogą się wahać pomiędzy depresyjnymi i psychotycznymi stanami przepełnionymi lękiem i wrogością do świata zewnętrznego a uczuciem euforii, błogości i zjednoczenia z sacrum. Pierwsze opisy podróży meskalinowych ludzi zachodu zostały spisane przez Silasa Weira Mitchella i Havelocka Ellisa[16]. Drugi z panów miał być tak zafascynowany przeżytym doświadczeniem, że podzielił się posiadanym przez siebie zapasem peyotlu z irlandzkim poetą W. B. Yeatsem, członkiem Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku. Do zakonu tego należał także Aleister Crowley, który w późniejszych latach przypisywał sobie zasługę zapoznania brytyjskich elit z "meskalinowymi rajami". Crowley spróbował peyotlu prawdopodobnie w 1900 roku podczas podróży do Meksyku. Mnogość wywoływanych przez niego barw skłoniła go do przypisywania tej rośliny sefirze Hod na kabalistycznym Drzewie Życia, związanej bezpośrednio przede wszystkim z Merkurym/Hermesem. Niektórzy też uważają że zapoznał z meskaliną Aldousa Huxleya, autora "Drzwi percepcji", w których pisze on: "To, co pozostali widzą tylko pod wpływem meskaliny, artysta dzięki wrodzonym zdolnościom widzi cały czas. Jego spostrzeganie nie ogranicza się do tego, co biologicznie czy społecznie użyteczne. Cząstka wiedzy należącej do Wolnego Umysłu przesącza się obok redukującego zaworu mózgu oraz ego i dociera do jego świadomości. Wiedza ta dotyczy istotowego sensu wszystkiego, co istnieje. Dla artysty, tak jak dla zażywającego meskalinę, draperię są żywymi hieroglifami, które w szczególnie eks-presywny sposób wyrażają niezgłębioną tajemnicę czystego istnienia. Bardziej nawet niż krzesło, chociaż chyba w mniejszym stopniu niż te w pełni nadprzyrodzone kwiaty, fałdy moich szarych, flanelowych spodni były nasycone "istotowością"."[17] "Drzwi percepcji" pozostają jednym z najznakomitszych opisów eksperymentów z meskaliną. Sam Huxley doceniał wartość substancji psychodelicznych polegającą, jego zdaniem na umożliwieniu dostępu do percepcji wizyjnej cecc...jącej mistyków i wielkich artystów, pomagającej zrozumieć historię kultury, religii i aktu kreacji. Były dla niego "kluczmi", "drzwiami" do nowego rodzaju interpretacji świata i siebie samego. Interesujący jest fakt, że przed Huxleyem swoje doświadczenia peyotlowe opisał w 1932 roku Stanisław Ignacy Witkiewicz w "Nikotyna, alkohol, kokaina, peyotl, morfina, eter". Pisze on o peyotlu tak: "To są prawdziwe "zwierciadła duszy" - zwierciadła piekielne, którymi łudzi nas demon peyotlu, wmawiając w nas, że może i w życiu możliwym jest poznanie obcej psychiki, stopienie się z nią w jedność w żarach jakiejś straszliwej miłości, w której naprawdę ciało z duchem stanowi absolutną jedność, choćby za cenę unicestwienia. I dobra jest przy tym ta aż dźwięcząca cisza wizji stwarzanych przez azteckiego Boga światła - cisza spotęgowana niewiarygodnym korowodem zdarzeń, który w jej objęciach przepływa przed nami w nicość. A jednak nicość ta nie jest zupełna. Coś zostaje po peyotlowym transie niezniszczalnego, coś wyższego stwarza w nas ten prąd widzeń, z których prawie wszystkie mają głębie ukrytego w nich symbolizmu rzeczy najwyższych, ostatecznych."[18]  

 

Słowo końcowe
Pomimo starań Tubylczego Kościoła Amerykańskiego peyotyzm pozostaje w dużej mierze religią ekskluzywną, religią Indian Ameryki Północnej. Biali wydają się nie być specjalnie skłonni do jej przyjmowania, natomiast zainteresowanie samym kaktusem i meskaliną znacząco wzrosło w drugiej połowie lat 60-tych XX w. Wtedy to właśnie z psychodelicznymi substancjami narkotycznymi eksperymentowało pokolenie "dzieci kwiatów". Wyruszali oni na własne, oderwane od mitycznego kontekstu pejotlowe łowy wyniszczając jednak pola kaktusów przez nieumiejętny ich zbiór, czyli wyrywając całe rośliny z korzeniami. Meskaliną też w dużych ilościach raczył się Raul Duke, alter ego Huntera Thompsona w kultowej książki "Fear and Loathing in Las Vegas" z 1971 roku. Powieść była znakiem epoki. Oto równolegle ze śmiercią Jima Morrisona, Janis Joplin i Jimiego Hendrixa, z roli głosu pokolenia zrezygnował Bob Dylan, wielu przywódców kontrkultury, w tym zamknięty w więzieniu Timothy Leary, straciło swoją moc oddziaływania poprzez działania administracji prezydenta Nixona, a ruch hippisowski bezpowrotnie upadł, pozostawiając po sobie w oczach "porządnych" amerykańskich obywateli skojarzenie głównie z grupą Charlesa Mansona. Jedno pozostaje pewne: regulacje prawne większości krajów nie uznają świętości kaktusa i skutecznie uniemożliwiają dotarcie do niego zainteresowanych. Niechęć białego człowieka zachodu do kultów sakralizujących jakiekolwiek rośliny wynikać może z europocentrycznego przeświadczenia o prymitywnej wierze ich wyznawców. U podstaw takiego założenia tkwi jednak podstawowy błąd: peyotyści nie muszą wierzyć w świętość Lophophory williamsii ponieważ jej empirycznie doświadczają. Czy obcują z fantasmagoriami, czy prawdziwą rzeczywistością? Biskup Berkeley, Philip K. Dick, Robert Anton Wilson i wielu innych przy okazji takich pytań uśmiecha się zza grobu.

 

Przypisy
[1] "Peyotl" to wersja pisowni z opracowań meksykańskich i nią będę się posługiwał w tej pracy, w literaturze amerykańskiej i europejskiej używa się "Peyote", spolszczona wersja to "Pejotl"
[2] Jako że kaktusy zawierające meskalinę były badane przez wielu uczonych jednocześnie powstało pewnego rodzaju zamieszanie dotyczące terminologii i klasyfikacji peyotlu. Inne używane nazwy to: Echinocactus Williamsie, Anhalonium williamsi, Mammillaria williamsi, Echinocactus lewinii, Mammillaria lewinii, Lophophora lewinii. Ostatecznie po ustaleniach botaników amerykańskich N. L. Britton'a i J.N. Rose'a od 1922 r. obowiązuje nazwa Lophophora Williamsii.
[3] W Peru prawdopodobnie jeszcze dłuższą, bo kilkutysiącletnią tradycję używania ma inny kaktus San Pedro (Trichocereus pachanoi), zawierający ten sam alkaloid - meskalinę.
[4] Za "Peyotyzm. Religia Indian Ameryki Północnej", Mirosława Posern-Zielińska, Wydawnictwo PAN, Wrocław, 1972, str. 41
[5] W Polsce. W ustawodawstwie innych państw jest podobnie. Tekst wspomnianej ustawy przeczytasz np. tu.
[6] "Przygoda odkrywania samego siebie" Stanisław Grof, Uraeus, Gdynia, 2000, str. 302
[7] Tak nazwano kilka tybylczych narodów z ówczesnego Południa Stanów, które świadomie i dobrowolnie przyjęły wiele elementów cywilizacji Białych. Nie uchroniło ich to przed przymusowym i okrutnym przesiedleniem do tzw. Terytorium Indiańskiego, późniejsza Oklahoma, na mocy ustawy z 1830 r. Zob. np. hasło "Pięć Cywilizowanych Narodów" w Wikipedii.
[8] Za "Alchemia kultury", Richard Rudgley, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 2002, str. 90
[9] "Fetysz" w nomenklaturze antropologicznej: przedmiot magiczny obdarzony magiczną mocą lub będący ucieleśnieniem bóstwa.
[10]Barbara Myerhoff z kolei proponuje aby termin "kult peyotlu" zarezerwować Tubylczemu Kościołowi Amerykańskiemu, ze względu na niemożność w przypadku np. Huicholi wyrwania peyotlu z kompleksu, w którym jest on tożsamy także z jeleniem i kukurydzą. Jako że bardziej przemawia do mnie koncepcja Postern-Zielińskiej oparłem się na stworzonej przez nią klasyfikacji.
[11] Za "Pejotlowe łowy", Barbara Myerhoff, Wydawnictwo Znak, Kraków 1997, str. 39
[12] Op. cit. str. 106
[13] Za op. Cit., str. 150
[14] "Odrębna rzeczywistość", Carlos Castaneda, Rebis, Poznań, 1998, str. 278
[15]Op. cit, str. 76
[16] Za "Pokarm bogów", Terence Mckenna, Okultura, Warszawa, 2007, str. 243-244
[17] "Drzwi percepcji. Niebo i piekło." Aldous Huxley, Przedświt, Warszawa 1991, str. 21
[18] http://ewitkacy.webpark.pl/peyotl.htm

Oceń treść:

Average: 9.6 (8 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)
Wiecie czemu jest zakazane ??? Bo chcą 3mać ludzi w ryzach i podawać im narkotyki takie jak Alkohol Nikotyna Amfetamina żeby zrobić z nich niewolników nie świadomych i ślepo wykonywujących polecenia przykazane przez telewizję,rząd UE i kościół bez możliwości wyboru lub innego spojrzenia
Hunahpu
I właśnie dlatego amfetamina jest legalna?
srom (niezweryfikowany)
dokladnie! powinni zdelegalizowac to gowno.
chuj twoim bogiem (niezweryfikowany)
"Biorąc pod uwagę, że meskalina znajduje się w grupie I-P (brak znanego zastosowania medycznego, duży potencjał nadużywania)... postrzeganie peyotlu przez Indian wynikało bardziej z interpretacji chorób jako następstwa wpływu sił nadprzyrodzonych nieprzychylnych człowiekowi, niż faktycznych właściwości leczniczych świętych kaktusów." w tej samej grupie znajduja sie LSD, psylicybina, marijuana - pomimo wielu dowod na szkutecznosc ich dzialania medycznego. w swoich ocenach nie kierowalbym sie prawem i polityka.
RuShak (niezweryfikowany)
[quote] "... w Ameryce Północnej nazywa się ją wokanda..." [/quote] to ucieleśnienie mocy nadprzyrodzonej nazywano terminem wakonda, na wokandzie to można zawisnąć w sądzie hehee ;) Howgh!
Maciej Lorenc (niezweryfikowany)
[quote=RuShak][quote] "... w Ameryce Północnej nazywa się ją wokanda..." [/quote] to ucieleśnienie mocy nadprzyrodzonej nazywano terminem wakonda, na wokandzie to można zawisnąć w sądzie hehee ;) Howgh![/quote] racja, słownik Worda mialem przez moment wlaczony podczas pisania. pozdrawiam
drUgipies (niezweryfikowany)
Jest taki zespół polski trochę zahacza o rege-''thx wakonda'' a może nie polski?Nie wiem nie chce mi sie sprawdzać.pozdro.
Maciej Lorenc (niezweryfikowany)
prawo i polityka nie mają zgodnie z moją wiedzą wpływu na to czy dana substancja wykazuje właściwości lecznicze. pozdrawiam
Maciej Lorenc (niezweryfikowany)
[quote=chuj twoim bogiem]"Biorąc pod uwagę, że meskalina znajduje się w grupie I-P (brak znanego zastosowania medycznego, duży potencjał nadużywania)... postrzeganie peyotlu przez Indian wynikało bardziej z interpretacji chorób jako następstwa wpływu sił nadprzyrodzonych nieprzychylnych człowiekowi, niż faktycznych właściwości leczniczych świętych kaktusów." w tej samej grupie znajduja sie LSD, psylicybina, marijuana - pomimo wielu dowod na szkutecznosc ich dzialania medycznego. w swoich ocenach nie kierowalbym sie prawem i polityka.[/quote] prawo i polityka nie mają zgodnie z moją wiedzą wpływu na to czy dana substancja wykazuje właściwości lecznicze. pozdrawiam
mi (niezweryfikowany)
Bardzo dobry tekst.
Tomek K. (niezweryfikowany)

"[...] do dnia dzisiejszego nie udało się hodować go na większą skalę poza naturalnym środowiskiem."
Bzdura, to powszechna w kolekcjach kaktusiarskich roślina, prawdopodobnie więcej jej rośnie właśnie w kolekcjach niż na stanowiskach naturalnych.

Zajawki z NeuroGroove
  • Etanol (alkohol)
  • Grzyby halucynogenne
  • MDMA (Ecstasy)
  • Retrospekcja

Lekkie rozdrażnienie psychiczne

Działo się to na kilka lat temu, kiedy jeszcze studiowałem. Była wtedy późna jesień, albo wczesna zima. Koleżanka (nazwijmy ją O) zaprosiła mnie na imprezę do swojego nowego miejsca pracy, był to squat gdzie królował dnb. Chciałem się wtedy gdzieś wyżyć, poszaleć i oczywiści czymś się stripować. Dlatego przyjąłem zaproszenie koleżanki.

  • MDMA (Ecstasy)
  • Pozytywne przeżycie

Dom, cisza i spokój

  • Grzyby halucynogenne
  • Marihuana
  • Miks
  • Ruta stepowa

Szeroka plaża nad jeziorem w dość wietrzny, raczej pochmurny i niezbyt ciepły wrześniowy dzień (ok. 17-18st. ), las (przelotowo) oraz rozległy obszar łąkowy, otoczony z 3 stron lasem, bez widoku na ślady cywilizacji. Nastawienie: wyluzowane podejście do nadchodzącego tripa.

To, co opisze w trip raporcie, to nie są jakieś szczególnie odkrywcze spostrzeżenia, ale inaczej jest to wiedzieć normalnie a inaczej czuć. Jest różnica pomiędzy świadomością  smaku czekolady, zimnego piwa lub ostrej papryki a jedzeniem ich, jest różnica pomiędzy znajomością tego, jak grzeje wschodzące słońce po chłodnej nocy, a odczuwaniem tego. Jeszcze większa jest różnica pomiędzy znajomością tego, jak to jest być zakochanym, a odczuwaniem tego.

  • Etanol (alkohol)
  • Tripraport

Opisane w raporcie

(imiona zostały zmienione w celu ochrony danych osobowych)