Wreszcze po jakims czasie zdecydowalem sie na dxm. Po szkole poszedlem do
apteki i nabylem Acodin w tabletkach (5,55zl). Zero problemow z recepta:)
Aptekarka miala tylko drobne problemy z drobnymi w kasie;) _Kuracje_
zaczalem dopiero wieczorem. O 21:20 zaladowalem 15 tabletek czyli 225 mg, co
w przeliczeniu daje 3,57 mg/kg. Chcialem zaladowac wszystko, ale wolalem nie
ryzykowac - nastepnego dnia mialem klasowke z matmy. Po 20 minutach
doladowalem jeszcze 5 i poziom podniosl sie do 4,76 mg/kg. Odpalilem gierke
Narkotyki mam w nosie, czyli ciemna strona Oslo
Oslo od wielu lat znajduje się na liście miast najgorzej radzących sobie ze zwalczaniem narkomanii. Widok defilujących po ulicach centrum heroinistów o zapadłych twarzach i transparentnych, ponakłuwanych skórach nikogo już nie dziwi. Kluby i bary pełne są dilerów handlujących białym proszkiem oraz szerokim wachlarzem pigułek, a w konkretnych dzielnicach miasta potrzeba jedynie chwili, by zdobyć coś do palenia.
Kategorie
Źródło
Odsłony
2406Oslo od wielu lat znajduje się na liście miast najgorzej radzących sobie ze zwalczaniem narkomanii. Widok defilujących po ulicach centrum heroinistów o zapadłych twarzach i transparentnych, ponakłuwanych skórach nikogo już nie dziwi. Kluby i bary pełne są dilerów handlujących białym proszkiem oraz szerokim wachlarzem pigułek, a w konkretnych dzielnicach miasta potrzeba jedynie chwili, by zdobyć coś do palenia.
Pełen luksusu norweski świat przenika się ze światem imigrantów różnego pochodzenia, gdzie niemal każdy podstępnie – bardziej lub mniej – walczy o swoje. W zakamarkach zamieszkałej przez zagranicznych przybyszów dzielnicy Grønland, przed którą norwescy rodzice przestrzegają swoje dzieci, bez problemu można kupić marihuanę, haszysz lub kokainę. Nie trzeba specjalnie szukać, by usłyszeć zachęcający do kupna szept: <em>You wanna something?</em> (z ang. „Potrzebujesz czegoś?”). Wystarczy przejść się jedną z głównych ulic, przystanąć przy którymś ze sklepów lub minąć most, pod którym łatwo natknąć się na czarnoskórych dilerów. Ale to nie tylko problem zarezerwowany dla niższych klas społecznych. Młodzież w Norwegii, często znudzona życiem w dostatku, sięga po najdroższe narkotyki – dwudziestolatków stać bowiem na coweekendowe imprezy z alkoholem i białym proszkiem.
Narkomani uzależnieni od heroiny tworzą tragiczny obraz miasta. Zanim przyjechałam do Norwegii, widok zdegenerowanych społecznie i psychicznie heroinistów znany mi był jedynie z szokujących zdjęć w książce <em>My, dzieci z dworca ZOO</em> – opowieści nastoletniej Christiane F. Teraz niemal codziennie mijam ich na ulicach. Podobnie jak na berlińskim dworcu, który w latach 70. skupiał wielu młodych Niemców uzależnionych od heroiny, tak w samym sercu Oslo tłoczą się dziś grupy norweskich narkomanów. Trudno rozpoznać, w jakim są wieku. Większość z nich wygląda jednakowo; są wychudzeni, zgarbieni, mają obłęd w oczach i z trudem utrzymują równowagę. Rzadko nawiązują kontakt z ludźmi spoza swej grupy, choć czasem rzucają przechodniom przenikliwe spojrzenia.
Najczęściej można ich spotkać przesiadujących na przystankach autobusowych, nieopodal płynącej w centrum miasta rzeki, gdzie najwygodniej im przygotować i zażyć heroinę, czy też w punkcie, w którym odbierają czyste igły i strzykawki oraz zastępujący narkotyk płyn zwany metadonem. Punkt został utworzony przez władze miasta – jest to Projekt Wymiany Igieł, w ramach którego wydawanych jest 1,9 mln igieł w ciągu roku, co w porównaniu z Madrytem (600 tys. igieł) i Amsterdamem (154 tys. igieł) daje zatrważającą ilość. Bezustannie rosnący wskaźnik przedawkowania heroiny w stolicy Norwegii pokazuje, że miasto nie ma pomysłu na radzenie sobie z problemem i choć politycy opowiadają o długofalowych planach, to w praktyce narkomanów przegania się z miejsca na miejsce, by nie odstraszali turystów.
Narkotyki z łatwością można kupić, a nawet i dostać za darmo również w nocnych klubach, gdzie nie brakuje dobrze wyposażonych dilerów. Pamiętam, jak podczas jednej z imprez do mnie i kolegi przysiadło się dwóch facetów – Czech i Indus. Byli sympatyczni i zabawni, więc przegadaliśmy pół wieczoru i niespecjalnie dziwiło nas to, że z przyjemnością stawiali nam alkohol. Po jakimś czasie Czech przysunął się do mnie nieco bliżej i zapytał: „Lubicie kokainę? Mamy sporo, więc jak chcecie, to się częstujcie” i znacząco spojrzał w kierunku toalety. Nie skorzystaliśmy z darmowej próbki, więc gdy następnym razem minęliśmy się w tym samym barze, nasi towarzysze tamtej nocy udawali, że nas nie znają. Po imprezie w knajpie trafiliśmy z kolei na domówkę organizowaną przez nowo poznanych Szwedów. W pewnym momencie jeden z nich, bardzo młody chłopak, sięgnął po telefon i zamówił u swojego dilera paczuszkę z kokainą. Kiedy spojrzałam na niego pytająco, oznajmił, że musi przyznać, że jest już uzależniony.
Jedne z badań wskazują, że w Oslo wciągany jest jeden kilogram kokainy tygodniowo. Norsk Institutt for Vannforskning (NIVA – Norweski Instytut Badań Wody) przeprowadził analizę ścieków, by sprawdzić, jakich narkotyków zażywają Norwegowie. Okazuje się, że przoduje tzw. czuwaliczka jadalna (inaczej khat), którą mieszkańcy stolicy przeżuwają w ogromnych ilościach – aż do 50 kg dziennie. To narodowa używka Jemenu, którą żuje się zarówno w biednych dzielnicach, jak i eleganckich salonach. Khat zawiera substancje stymulujące, które działają podobnie jak po wypiciu kilku piw. Na drugim miejscu spożycia narkotyków w Oslo pojawiła się amfetamina, na trzecim zaś kokaina.
Małżeństwo norweskich naukowców, Teri Krebs i Pal-Orjan Johansen, wypowiada się o innych środkach odurzających – grzybkach halucynogennych, MDMA oraz LSD, których zażywanie według nich jest bezpieczne jak jazda na rowerze czy granie w piłkę nożną. Twierdzą także, że narkotyki te pomocne są w leczeniu traum, depresji czy nawet alkoholizmu, a zakazywanie ich stosowania narusza podstawowe prawa człowieka. Powinno więc stosować się owe substancje nie tylko w medycynie, ale także w praktykach religijnych czy kulturowych. Głównym argumentem Krebs i Johansena jest mała szkodliwość dla zdrowia oraz to, że środki te nie należą do silnie uzależniających.
Jeśli posłuchać norweskich naukowców, to nawet rewolucyjne wizje i szaleństwo weekendowych nocy mogłoby być bezpieczne. Bo z umiarem.
Komentarze