Zachowana oryginalna pisownia, fatalny styl ukazujący rozkojarzenie myślowe i brak spójności (proszę porównać jakość z innymi TR), 2h po odzyskaniu świadomości. Raport, pomimo totalnej sieczki w głowie - napisał się sam. A brzmiał on tak...
Indianin Evo Morales Ayma z plemienia Ajmara, 46-letni szef partii Ruch na rzecz Socjalizmu, zwyciężył w niedzielnych boliwijskich wyborach prezydenckich, uzyskując prawdopodobnie ponad 50% głosów - wynika z informacji mediów.
Główny rywal Moralesa, były prezydent Jorge Tuto Quiroga, oficjalnie uznał już swą porażkę. Z sondaży, prowadzonych przed lokalami wyborczymi wynika, że Morales uzyskał ok. 50% głosów, a Quiroga - nieco ponad trzydzieści. Evo Morales już w noc powyborczą ogłosił swe zwycięstwo, przy wtórze skandowanego przez swych sympatyków hasła: Evo prezydentem!.
Morales znany jest z antyamerykańskich przekonań. W toku kampanii wyborczej zapowiadał nacjonalizację boliwijskich zasobów gazu ziemnego, a także zniesienie zakazu uprawy koki i zamrożenie realizowanego przez ekspertów amerykańskich i finansowanego przez USA programu likwidacji tej uprawy.
Morales, który sam zresztą trudnił się uprawą koki, twierdzi, że dla Indiach boliwijskich liście tej rośliny mają przede wszystkim lecznicze znaczenie. Po Kolumbii i Peru, Boliwia jest trzecim największym światowym producentem tego narkotyku.
Przekroczenie 50-proc. progu uczyniłoby Moralesa automatycznym zwycięzcą wyborów. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska połowy głosów, zgodnie z boliwijskim prawem, prezydent wyłaniany jest spośród dwóch głównych kandydatów przez Kongres Narodowy (parlament). Rezygnacja z rywalizacji Quirogi upraszcza sytuację.
Zwycięstwo Moralesa - pisze w poniedziałkowym numerze New York Times - stanowiłoby dla Waszyngtonu urzeczywistnienie koszmarnego snu. Amerykańskie oficjalne koła ostrzegały już zresztą przed wyborami, że Morales może stać się siłą destabilizującą cały region.
New York Times odnotowuje zarazem, że boliwijski socjalista jest kolejnym przedstawicielem lewicy, obejmującym rządy w Ameryce Łacińskiej, po Argentynie, Brazylii, Urugwaju i Wenezueli. Zwycięstwo to - według gazety - zapowiada utworzenie nowego antyamerykańskiego frontu przez Evo Moralesa, Wenezuelczyka Hugo Chaveza i Kubańczyka Fidela Castro. W czasie kampanii wyborczej boliwijski socjalista często zapowiadał współpracę z innymi przeciwnikami imperializmu w regionie.
Nieoczekiwana skala zwycięstwa Moralesa - pisze z kolei poniedziałkowy Financial Times - wywoła z pewnością konsternację nie tylko w Waszyngtonie, ale także w zarządach obecnych w Boliwii zagranicznych inwestorów jak British Gas czy Total.
Samotny wieczorek w domu. Nic nie zwiastowało masakry.
Zachowana oryginalna pisownia, fatalny styl ukazujący rozkojarzenie myślowe i brak spójności (proszę porównać jakość z innymi TR), 2h po odzyskaniu świadomości. Raport, pomimo totalnej sieczki w głowie - napisał się sam. A brzmiał on tak...
Hmmmm... skoro wszyscy pisza to i ja tezzzzz...
Aha, sorrki z gory za wszelkie potkniecia itede ale troszki mi
sie łapki trzęsą...
Ale to nie moja wina tylko fety :D
Set: lekki niepokój z przewagą ciekawości, dobre nastawienie. Setting: ładna lipcowa pogoda, park z lasem za miastem.
Działo się to w lipcu 2015 roku.
Wracając z pracy do domu otworzyłem skrzynkę na listy jak codziennie. Oprócz typowego syfu i spamu znajdowała się tam biała koperta opatrzona logiem kancelarii prezydenta RP...
Nastawienie bardzo pozytywne, duża ciekawość, pusty dom wieczorem, delikatne oświetlenie.
Godzina 16, poniedziałek po pracy. Będąc bardzo ciekawym znalezionej niedawno w internecie substancji, wybrałem się do lekarza po coś na moje (poniekąd prawdziwe) "problemy ze snem". Pierwszy w kolejce, wchodze do lekarza, mówię co trzeba (nie mogę spać, nie pomagają ziółka, budzę się w nocy po kilka razy) i dostaję receptę. Kilka minut później jadę do domu z paczką 20 tabletek upragnionego "Nasenu". To była moja druga wizyta u lekarza, za pierwszym razem dostałem hydroksyzynę, która nie sprawdziła się ani nasennie ani rekreacyjnie.
Komentarze