Żeby pomóc tym pacjentom, lekarze muszą naciągać dokumentację.
- Leczyłem właśnie chłopaka, który próbował popełnić samobójstwo. Opatrzyliśmy rany na nadgarstkach, odtruliśmy, ale teraz potrzebuje on pomocy psychiatry. I nikt w Kielcach ani województwie legalnie i profesjonalnie nie może mu pomóc - alarmuje jeden z kieleckich lekarzy.
Okazuje się, że niedoszły samobójca jest już zbyt dorosły na leczenie w dziecięcej poradni zdrowia psychicznego, ale za młody żeby awansować do "dorosłej". Ma 16,5 roku - poradnia dziecięca leczy do 16. roku życia, a dla dorosłych przyjmuje od 18.
- Przyszedł nowy rok i znowu wraca ten problem. W dodatku takich pacjentów mamy coraz więcej, a nie ma ich gdzie leczyć - twierdzi Ewa Dominiczak, zastępca dyrektora do spraw medycznych Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Opieki Neuropsychiatrycznej na Czarnowie. Działają tam dwie poradnie zdrowia psychicznego - dla dzieci i dorosłych, ale nie ma młodzieżowej.
Takiej poradni nie ma nie tylko w mieście stołecznym, ale i w całym województwie. Ale to nie wszystko. Nie ma również młodzieżowego oddziału psychiatrycznego.
- Nie możemy nie przyjąć takiego pacjenta, skoro się kwalifikuje. Umieszczamy go na oddziale dla dorosłych, ale za każdym razem musimy dostać zgodę Narodowego Funduszu Zdrowia na finansowanie, które i tak jest mniejsze, bo za opiekę zdrowotną nad dorosłymi jest niższa stawka niż za leczenie młodzieży - wyjaśnia Dominiczak.
Dodaje, że pieniądze nie są najważniejsze - nastolatek na oddziale dla dorosłych nie może otrzymać tak fachowej pomocy jak na młodzieżowych. W najbardziej drastycznych przypadkach kieleccy lekarze starają się wysłać pacjenta 80 km od Kielc, na najbliższy oddział psychiatryczny młodzieżowy w radomskiej dzielnicy Krychnowice. - Ale tam trzeba czekać na miejsce, takie jest obłożenie - zauważa dr Dominiczak.
W szachu jest również Włodzimierz Wielgus, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego przy ul. Langiewicza, do którego trafiają tacy pacjenci. - Najczęściej są to zatrucia, próby samobójcze, depresja. Ale my ich musimy traktować jak dzieci. Możemy ich tylko leczyć w ostrej fazie, pacjentowi i jego rodzinie możemy zorganizować rozmowę ze szpitalnym psychologiem i to wszystko. To jest nieprofesjonalne, powinni mieć długotrwałą, specjalistyczną opiekę psychiatryczną - mówi dyrektor Wielgus.
A problem narasta. Z roku na rok zarówno na ul. Langiewicza jak i do Czarnowa trafia coraz więcej młodzieży w wieku 16-18 lat z poważnymi problemami psychicznymi - depresją, narkomanią, alkoholizmem.
- Niewiele możemy zrobić. Nikt nie złożył oferty na taką poradnię ani oddział, choć jesteśmy przygotowani do ich sfinansowania - mówi Beata Ryń, rzeczniczka NFZ w Kielcach.
Może po prostu stawki NFZ są za niskie? Beata Ryń zaprzecza. - Nie chodzi o nasze stawki, ale raczej o koszty zbudowania takiej placówki. Po prostu nikt nie chce się tego podjąć - wyjaśnia.
Potwierdza to dr Dominiczak. - Taka młodzież jest coraz trudniejsza w leczeniu. Napady agresji są tak niebezpieczne, że czasami nie wystarczy tylko policja i trzeba wzywać brygadę antyterrorystyczną. Psychiatryczne oddziały młodzieżowe zaczynają przypominać zakład zamknięty, a nie szpital - dodaje.
Komentarze