Jazda polegala na tym:
Zjedzono 3 tabletki Hydiphenu 25 (Clomipraminum hydrochloricum) czyli wladowano 75 mg klomipraminy.
Chlorowodorek klomipraminy jest główną substancją czynną, jedna drażetka zawiera 25 mg tego specyfiku.
[Info]
Jak uczy historia prawie każda wojna w swoim początkowym okresie charakteryzuje się błędnymi, często głupimi decyzjami dowództwa a w konsekwencji niepotrzebnymi ogromnymi stratami. Wynika to z faktu, że na czele armii stoją generałowie dowodzący w wojnie poprzedniej, którzy zatrzymali się na tym etapie swojej, prawdziwej lub częściej zmitologizowanej chwały i nie przyjęli do wiadomości, że świat idzie naprzód i technicznie i - co ważniejsze - w sferze mentalnej.
Jak uczy historia prawie każda wojna w swoim początkowym okresie charakteryzuje się błędnymi, często głupimi decyzjami dowództwa a w konsekwencji niepotrzebnymi ogromnymi stratami. Wynika to z faktu, że na czele armii stoją generałowie dowodzący w wojnie poprzedniej, którzy zatrzymali się na tym etapie swojej, prawdziwej lub częściej zmitologizowanej chwały i nie przyjęli do wiadomości, że świat idzie naprzód i technicznie i - co ważniejsze - w sferze mentalnej. Gdy patrzymy jednak na wojnę toczoną z narkomanią w naszym kraju, musimy dojść do wniosku, że dowodzą w niej generałowie nieustannie przegrywający wszystkie wojny, bitwy i potyczki i nie przyjmujący do wiadomości jakichkolwiek faktów, które nie pasują do ich założeń daleko zresztą odbiegających od rzeczywistości.
Na założenia te składają się różnorakie mity, uprzedzenia i nie znajdujące potwierdzenia opinie, takie jak: - narkotyki są obce nam kulturowo, czytaj: to typowo zachodnia zgnilizna. Substancje odurzające są znane wszystkim kulturą i we wszystkich epokach i naprawdę nie ma sensu przypominać ziół i grzybków stosowanych przez starożytnych Słowian, nożyków służących do nacinania główek makowych znalezionych w Biskupinie, czy tysięcy użytkowników eteru żyjących w XIX i XX wiecznej Polsce. - walczymy o społeczeństwo wolne od narkotyków, drug free. Oczywiście pomijane jest milczeniem, że takiego społeczeństwa nie ma i nigdy nie było w dziejach i to nie tylko dlatego, że walka z narkotykami wymaga wielu nakładów i jest długotrwała.
W każdej strefie kulturowej istnieją substancje odurzające, które są zakazane, ale jednocześnie inne są tolerowane, legalnie używane, dopuszczone do handlu, z których państwo czerpie ogromne zyski. U nas jest to przede wszystkim alkohol i nikotyna. Substancje odpowiedzialne za coroczną śmierć tysięcy ludzi i za tragedię wielu rodzin. Często o wiele bardziej szkodliwe pod względem psychosomatycznym, niż te znajdujące się na liście substancji zakazanych. Nie ma społeczeństwa wolnego od narkotyków i głoszenie tego celu jest zwykłym oszustwem. - świat przestępczy tylko czeka na legalizację narkotyków, aby zalać nimi: puby, dyskoteki, wyższe uczelnie, szkoły, koszary, etc. Pomijając już kwestie, że we wszystkich tych miejscach narkotyki już są, o czym świadczą codzienne doniesienia mediów, to świat przestępczy jest ostatni w oczekiwaniu na legalizację narkotyków. Legalizacja narkotyków to koniec gigantycznych, nieopodatkowanych zysków, często będących podstawą funkcjonowania międzynarodowych i krajowych grup przestępczych.
Według obliczeń Biura Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości Narkotykowej (UNODC) produkcja i konsumpcja nielegalnych narkotyków zwiększyła się radykalnie w ciągu ostatniej dekady. Co sekunda wydaje się na świecie 12 500 euro na ich zakup. Ponieważ koszty produkcji stanowią nie więcej niż 1% tej, sumy, handel narkotykami jest podstawą funkcjonowania zorganizowanego świata przestępczego, obok handlu bronią i ludźmi. Jest również zapleczem finansowym terroryzmu, będącym coraz większym zagrożeniem świata. W 2003 r. nadinspektor Adam Rapacki, ówczesny zastępca Komendanta Głównego Policji, ocenił wartość całego rynku narkotykowego Polsce na około 300 mln euro, czyli około 1,2 mld złotych, z czego w wyniku działań operacyjnych policja przejmowała narkotyki wartości 100 mln złotych, czyli 8%. Ostatnią rzeczą o jakiej marzy świat przestępczy jest legalizacja narkotyków. Najlepiej świadczy o tym zniesienie prohibicji w USA, co zmusiło gangsterów do szukania nowych źródeł dochodów, niestety z ogromnym kapitałem zgromadzonym na handlu alkoholem. - od ponad 20 lat, mówiąc o narkomanii w Polsce, operuje się liczbą 40 tysięcy osób uzależnionych. Z drugiej strony, mamy alarmistyczne głosy mówiące o wzroście liczby użytkowników narkotyków: w szkołach ponad 20%, wśród żołnierzy 20%, wśród studentów 30%. W Słowenii, kraju liczącym 2 mln ludzi liczbę narkomanów szacuje się na 20 tys. a we Włoszech na 300 tys. czyli wypada 5-10 tys. narkomanów na jeden milion mieszkańców i taki wskaźnik występuje w większości krajów europejskich. Jak łatwo obliczyć dawałoby u nas liczbę w przedziale 200-400 tys. czyli 5 do 10 razy większą od oficjalnie podawanych. Równie zastanawiająca jest oficjalnie malejąca liczba zgonów na skutek zażywania narkotyków w Polsce: w ubiegłym roku około 150, podczas gdy w Niemczech było blisko 2000 zgonów. Czyżby nasi narkomanii byli zdrowsi?
W 2000 r., wprowadzając do "Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii" zapis o karaniu za posiadanie nawet najmniejszej liczby narkotyków, argumentowano, że dzięki temu policja zyska skuteczne narzędzie walki z handlarzami narkotyków. Minister Barbara Labuda, gorący zwolennik tej zmiany, podczas spotkania 28.VI.2000 r. w kancelarii Prezydenta, stwierdziła, że gdy ten zapis się nie sprawdzi po kilku latach będzie można go zmienić. Minęło kilka lat i liczba dorosłych skazanych za przestępstwa związane z narkomanią wzrosła z 2878 w 2000 r. do 9878 w 2003, w więzieniach również znacznie zwiększyła się ta kategoria skazanych i skala zjawiska. Chciałoby się wierzyć, że większość w tych skazanych otrzymało wyrok za handel, a nie posiadanie narkotyków, czemu jednak przeczy coraz większa podaż narkotyków w szkołach, dyskotekach, etc. i co gorsza drastyczny spadek ich ceny. Na dyskotekach pastylka ekstazy jest tańsza od szklanki piwa, a działa o wiele dłużej. Przedstawiciele oświaty i samej policji przyznają, że przez ostatnie 5 lat narkomania drastycznie wzrosła i to szczególnie wśród młodzieży.
W marcu 2005 r. w Belwederze Pani Minister zorganizowała konferencje mająca ocenić zmiany sprzed 5 lat jak i propozycje ówczesnego ministra zdrowia Balickiego, powrotu do niekarania za posiadanie małej ilości. Dyskusja była dość jednostronna gdyż na sali znaleźli się głównie zwolennicy utrzymania status quo: policja oraz przedstawiciele ministerstw. Głos prof. Wiktora Osiatyńskiego, mówiącego, że traktowanie posiadania narkotyków jako przestępstwo służy głównie poprawie statystyk policyjnych, gdyż wykrywalność tego rodzaju przestępstw wynosi 96,5%, w atmosferze ogólnego zadowolenia nie został wzięty pod uwagę. Wniosek nasuwa się wyraźny: u podstaw beznadziejnej walki nie o likwidacje, ale o ograniczenie zjawiska narkomanii leży fatalna ocena skali zjawiska, jego trendów rozwojowych i co najgorsze ideologiczne podejście decydentów jak i opinii publicznej nadal głównie panicznie bojącej się narkomanii. Najlepiej widać ten problem przy wprowadzaniu programów substytucyjnych w Polsce - prawdziwej drogi przez mękę. Redukcja szkód (harm reduction), których elementem jest substytucja, oparta jest na podejściu pragmatycznym. Polega ona na tym, że przyjmujemy do wiadomości istnienie patologii, zdajemy sobie sprawę, że nigdy ich nie wyeliminujemy z życia społecznego i dlatego staramy się w pierwszym rzędzie maksymalnie ograniczyć zagrożenia jakie nałóg stanowi dla osoby uzależnionej jak i społeczeństwa. Tolerujemy nieakceptowane zachowania, o ile nie szkodzą one innym.
Klasycznym przykładem jest tutaj funkcjonowanie tak popularnej używki jak tytoń. Tytoń jest narkotykiem dopuszczonym do handlu, a państwo czerpie ogromne zyski, utrzymując monopol na produkcję i obrót jego przetworami. Tytoń uzależnia i jest przyczyną wielu chorób a często i zgonów, jak głoszą napisy na paczkach papierosów. Pomimo to państwo akceptuje legalny handel tą używką, używanie jej przez obywateli a w konsekwencji uzależnianie się wielu z nich. Prowadzi jednak w ramach redukcji szkód szeroką działalność profilaktyczną, której elementem są wspomniane napisy ostrzegawcze na paczkach papierosów. Wymusza na koncernach tytoniowych stosowanie filtrów ograniczających szkodliwość palonego tytoniu. Leczy z pieniędzy podatników obywateli, którzy zachorowali, między innymi na skutek palenia tytoniu. Zakłada się, że pomimo legalności zagrożenia nie wszyscy muszą popaść w nałóg. Ale jeżeli ktoś już się uzależnił to nie może to być powodem wykluczenia ze społeczeństwa i należy takiej osobie pomoc maksymalnie zmniejszając zło, zarówno osobiste jak i społeczne wynikające z uzależnienia.
W przypadku postępowania z narkomanami jedną z podstawowych metod z dziedziny redukcji szkód jest terapia substytucyjna. W latach 60. zaczęto stosować metadon - syntetyczny opioid likwidujący objawy abstynencyjne, powodujący uzależnienie, ale nie zaburzający sprawności psychomotorycznej osoby przyjmującej ten lek. Wieloletnie stosowanie metadonu w USA i Europie Zachodniej potwierdza tezę, że substytucja jest trzecim wyjściem dla ludzi uzależnionych, którzy nie są w stanie wyjść z nałogu, ale chcą funkcjonować w społeczeństwie, dobrze wypełniając role: ucznia, pracownika, rodzica, etc. Substytucja wpływa też na ograniczenie liczby przestępstw popełnianych przez narkomanów jak i wpływa korzystnie na stan ich zdrowia. Badania prowadzone w USA w 1985 r. wykazały, że wśród narkomanów uczestniczący od kilku lat w programach substytucyjnych tylko 1% jest zakażony HIV, podczas gdy w ogólnej populacji status ten ma 35%.
Metadon stosowany jest również w trakcie detoksykacji i jako środek przed rozpoczęciem terapii, mający na celu "wyzerowanie" pacjenta, czyli zlikwidowanie objawów głodu narkotycznego i jednoczesne wzbudzenie w nim motywacji do podjęcia leczenia. I to nie tylko ze względów humanitarnych. Należy również uwzględnić społeczne koszty narkomana nieleczonego, który choruje, wchodzi w konflikt z prawem i nie wypełnia ról społecznych. Właśnie cała idea leczenia substytucyjnego polega na tym, że człowiek pozostaje w swoim środowisku i nie degraduje się, wypełniając role społeczne. We Francji w substytucji jest 90 tys. ludzi, we Włoszech 120 tys. często po 10-15 lat i dłużej. W Polsce zeszliśmy z 1200 do 700 osób i nadal toczone są jałowe dyskusje, niestety również wśród lekarzy, na temat etyczności tej metody. Proszę się spytać setek uzależnionych, którym nie dano tej możliwości i ich rodzin, czy wolą mieć syna/córkę rujnującego się z dnia na dzień, bezwolnego w rękach handlarzy, narażonego na zakażenie HIV, żółtaczkę, gruźlicę, czy biorącego raz dziennie metadon i normalnie funkcjonujących i wypełniających rolę: syna, ojca czy pracownika. To jest leczenie i na dyskusje ideologiczne tu nie ma miejsca tym bardziej, że są wyraźne zalecenia WHO w tej sprawie. Państwo ma obowiązek zapewnić możliwość leczenia substytucyjnego potrzebującym. A na dzień dzisiejszy programy substytucyjne w Polsce "zwijają się" i liczba miejsc w programach metadonowych systematycznie maleje. Bardzo istotnym jest również samo podejście do narkotyków.
Jak wynika z badań Janusza Sierosławskiego z Instytutu Psychiatrii i Neurologii, młodzi ludzie nie uwzględnią czynników etycznych, decydujących w myśleniu dorosłych o narkotykach. Dla dorosłych, zwłaszcza opiniotwórczych nauczycieli, wychowawców, polityków, narkotyki są złe same w sobie, oczywiście z wyłączeniem tytoniu i alkoholu, niezależnie od tego jak działają na organizm człowieka. Dla młodych ludzi narkotyki - przynajmniej niektóre - są stałym elementem życia codziennego, traktowanym podobnie jak inne używki takie jak alkohol, czy tytoń, podczas gdy starsi lokują je w sferze patologii społecznej i nie dopuszczają żadnych argumentów mogących zmienić to stanowisko. W ich mniemaniu jest to kwestia ideologii. Obcość kulturowa, brak głębszej wiedzy, lęk wywołany przez narkotyki utrudniają prowadzenie międzypokoleniowej racjonalnej dyskusji na ten temat z młodzieżą, a w konsekwencji podejmowanie adekwatnych oddziaływań profilaktycznych. Co najlepiej było widać w trakcie otwartej debaty w Ministerstwie Zdrowia nad projektem zmiany Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Gdy młodzi ludzie mówili o szkodliwości palenia tytoniu i antydepresyjnym działaniu marihuany słychać było śmiechy i buczenie zawodowych działaczy antynarkotykowych z 20-, 30-letnim stażem, którzy w przerwie odpalali papierosa od papierosa. Na pewno nie była to merytoryczna dyskusja.
Od lat nie mogę wyjść ze zdziwienia, słysząc zwolenników karania za posiadanie narkotyków na własny użytek, którzy bezrefleksyjnie skazują tysiące młodych ludzi na wejście w konflikt z prawem, a w przypadku złapania na potencjalny pobyt w więzieniu, a już na pewno na wyrok i w konsekwencji plamę na życiorysie ciągnącą się przez całe życie. O ile można zrozumieć rodziców dzieci uzależnionych, którzy w swej rozpaczy mają nadzieję, że zmuszą w ten sposób dzieci do leczenia, to pozostali zwolennicy penalizacji posiadania narkotyków traktują zapewne narkomanów ideologicznie jako chorobę na zdrowym społeczeństwie. Traktując w ten sposób użytkowników narkotyków dopuszczają tylko jedną alternatywę: albo narkoman przestanie brać narkotyki albo społeczeństwo go ukarze. Mamy tu do czynienia z ideą czystości społeczeństwa opisaną przez Zygmunta Baumana w książce "Ponowoczesność jako źródło cierpień". Idea czystości to doskonały stan rzeczy, w którym nie ma miejsca na brud. Brud, który zakłóca harmonię ładu i którym są istoty ludzkie inne niż my zabiegający o ład i decydujący o jego kształcie. Warunkiem utrzymania ładu staje się izolacja bądź usunięcie pewnej kategorii ludzi, dla których w powszechnej wizji porządku nie przewidziano miejsca. Albo osoby te podporządkują się i zmienią styl życia, albo znikną z naszej przestrzeni i pozwolą realizować cel idealny, czyli społeczeństwo wolne od narkotyków. Nie ma miejsca na substytucje narkotyków, ale jest na alkohol, tytoń i farmaceutyki.
Nasza epoka, opisywana choćby przez wspomnianego Baumana czy Ulricha Becka w "Społeczeństwie ryzyka", charakteryzuje się też trwałym poczuciem zagrożenia ze strony zdarzeń niezależnych od naszej woli i aktywności (np. choroby takie jak rak, wypadki drogowe, kataklizmy wywołane anomaliami pogodowymi, światowy terroryzm ). Zdarzenia te i ich skutki są od nas niezależne, nie mamy na nie żadnego wpływu, co gorsza nie mają też wpływu zajmujący się nimi eksperci i organizacje międzynarodowe. Skutkuje to stanem nieprzejrzystości, płynności i niepewności sytuacji społecznych, w jakich funkcjonuje współczesny człowiek. Życie w takich warunkach kształtuje różne postawy jakie ludzie przyjmują wobec ciągłego stresu wywołanego permanentną niepewnością. Jedną z nich jest cyniczny pesymizm, pogodzenie się z nieuchronnością zagrożeń, które prędzej czy później nastąpią i wobec tego narzucenie sobie skróconego horyzontu czasowego: życie jest przecież chwilą i trzeba korzystać z hedonistycznych przyjemności, które często zapewniają narkotyki. Tak więc powszechne sięganie po pastylki rozwiązujące problem jest społecznie akceptowane i stale propagowane przez reklamy. Boli ząb - pastylka, nie mogę spać - pastylka, jestem wyczerpany - red bull, kłopoty z koncentracją - ginkoffar, itp, itp. Jest tu też miejsce na prozac i inne substancje zmieniające nastrój. No, ale dlaczego nie?!
Jak wynika z badań dr Mariusza Jędrzejko z Wyższej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku ("Motor" 13.02. br.) blisko 750 tys. kierowców tirów i samochodów dostawczych używa w pracy różnych chemicznych środków stymulujących, które umożliwiają prowadzenie pojazdu przez długie godziny. Ale kierowcy przecież też mają swoje normy do wykonania tak jak lekarze w 24-tej godzinie dyżuru, czy studenci w czasie sesji. Ich postawa choć oczywiście naganna moralnie, nie powinna jednak dziwić na tle opisanego wcześniej kontekstu kulturowo-społecznego. Na tym przykładzie choćby widać naszą dwulicowość i absolutny brak wyobraźni. Bezwzględnie ścigamy i kryminalizujemy młodzież za posiadanie nawet marihuany, wykazując jednocześnie bezradność, a może tchórzostwo wobec tysięcy potencjalnych zabójców na naszych drogach, nie wspominając o bandytach czerpiących zyski z nielegalnego handlu narkotykami. Nie uwzględniając wspomnianych zmian społeczno-kulturowych, i bez rzetelnej oceny problemu nie tylko przez psychologów, prawników, policję czy pracowników służby zdrowia, ale przede wszystkim przez niezależnych fachowców, nigdy nie ograniczymy zjawiska narkomanii odnotowując co rok setki przypadków nowych uzależnień - i to nie tylko wśród młodzieży - oraz stałe bogacenie się świata przestępczego.
Jazda polegala na tym:
Zjedzono 3 tabletki Hydiphenu 25 (Clomipraminum hydrochloricum) czyli wladowano 75 mg klomipraminy.
Chlorowodorek klomipraminy jest główną substancją czynną, jedna drażetka zawiera 25 mg tego specyfiku.
[Info]
Dobre nastawienie, prawie bez strachu, wolny czas i chęć przeżycia czegoś nowego
Zacznę od tego, że pamiętam prawdopodobnie zaledwie kilka procent tego, co się stało. Myślę jednak, że to wystarczająco dużo, by przybliżyć Wam świński potencjał tej substancji.
Neutralny nastrój, sceptyczne nastawienie co do jakości kwasu. Samotna noc w domu.
To mój pierwszy TR więc proszę o wyrozumiałość. Do tego wszystko działo się jakiś czas temu.
Rano dostałem od znajomego 2 papierki, które podobno zawierały 200ug. Generalnie byłem sceptycznie nastawiony, wcześniej miałem kontakt z pewnym kwasem o mocy 120ug, ale niestety straciłem dojście. Ogólnie rzecz biorąc myślałem, że ten kwas, który miał 200ug, to jakiś słaby sort 30ug.
Początek
Wstaję o godzinie 9:45. Rozciągam się po czym idę do salonu pogadać z kumplem P. Nie jem nic.
10:10
Wrzucam pół białego, bezsmakowego blottera.
10:17
Chyba czuję pierwsze efekty, idę się wykąpać. Podczas kąpieli wydaje mi się, że mam podwyższony nastrój ale to może placebo, podnieta. Bo w sumie dawno nic nie ładowałem. Czuję specyficzny ucisk w czole i delikatną ciężkość ciała.
10:30
Widoczna poprawa humoru. Śmieję się z pokruszonej, wymagającej operacji kostki znajomego.
10:35
Komentarze