Nałóg na receptę

Wiele osób stopniowo i niepostrzeżenie popada w lekomanię. Odpowiedzialność za niewykrycie uzależnienia ponoszą często lekarze.

Koka

Kategorie

Źródło

onet.pl

Odsłony

1843

Wiele osób stopniowo i niepostrzeżenie popada w lekomanię. Odpowiedzialność za niewykrycie uzależnienia ponoszą często lekarze. Przed wielu laty Manfred Weidemann prowadził tak ustabilizowane życie, że mógł troszczyć się o sprawy swoich bliźnich. 60-letni mężczyzna pracował niegdyś w policji na stanowisku kierownika zmiany. Był ciągle w drodze w imieniu sprawiedliwości i porządku. Praca była męcząca, ale lubił związany z nią stres. Był szczęśliwym człowiekiem – do czasu wypadku, który przytrafił mu się w 1986 roku, kiedy jechał służbowym samochodem. Pamięta tylko pisk opon i huk pękających szyb. Lekarze dopiero później stwierdzili, że wyniku wypadku uszkodzony został kręgosłup. Policjanta początkowo nękały tajemnicze bóle głowy. Łykał tabletki, był rozkojarzony. Oddelegowano go do służby wewnętrznej. Nudził się, a ból stale się nasilał. Lekarz przepisał mu inne, mocniejsze tabletki. Potem wysłano go na wcześniejszą emeryturę. Weidemann wytoczył o to proces, ale przegrał.

– Córka już nie mieszkała razem z nami, żona chodziła do pracy. Siedziałem w domu sam. Nie było przy mnie nikogo, tylko ja i ból – wspomina. I mały pocieszyciel: pudełko z lekiem. Weidemann jest mężczyzną o bladej cerze i włosach obciętych na jeża. Kiedy chodził na spotkania w klinice leczenia uzależnień w Lippstadt, zawsze zabierał ze sobą zeszyt, żeby notować. Przez ostatnie lata nie mógł polegać na swojej pamięci: nagle brakowało mu słów albo zapominał, co wcześniej robił. Dopiero teraz były policjant stara się uporządkować swoje życie. Chroni się przed samym sobą robiąc notatki, by czegoś znowu nie pokręcić. – Stałem się zupełnie innym człowiekiem – stwierdza. – Wiele rzeczy zrozumiałem dopiero wtedy, gdy zacząłem analizować przeszłość. Przede wszystkim zdał sobie sprawę, że jego głównym problemem nie był uszkodzony kręgosłup i „uwarunkowane bólem depresje”, jak to zdiagnozowali lekarze, którzy następnie przepisali mu środki uspokajające. Weidemann zrozumiał, że winę ponosi sama medycyna – to ona zrobiła z niego chorego człowieka. Przez 22 lata faszerował się lekami przeciwbólowymi. Początkowo thomapyriną, później lexotanilem i najróżniejszymi środkami uśmierzającymi ból. Jeśli pominął choć jedną tabletkę, ból natychmiast powracał, a wraz z nim depresja. Weidemann nie wiedział, że nie cierpiał z powodu pierwotnych objawów choroby, lecz z powodu uzależnienia od leków.

Pięć dni na odtruciu

Szacuje się, że w Niemczech na uzależnienie lekowe cierpi 1,4-1,9 miliona ludzi. Do tego trzeba doliczyć ponad milion osób będących na najlepszej drodze do uzależnienia. Ich liczba stale rośnie. Dla porównania grupa uzależnionych od alkoholu wynosi 1,6 miliona, 150 tys. bierze twarde narkotyki. Mimo to o alkoholikach i narkomanach słyszy się i czyta o wiele częściej niż o lekomanach. (…) Żyjemy w społeczeństwie, które narzuca sobie szybkie tempo życia i chętnie zwalcza tabletkami różne dolegliwości. Manfred Weidemann zaczął zastanawiać się nad sobą, kiedy wpadł mu w ręce artykuł na temat lekomanii. Zależność lekowa jest nałogiem trudno dostrzegalnym i ma to związek z samymi uzależnionymi. Nie zwracają na siebie uwagi, nie kradną z powodu swej choroby, nie śmierdzą. Nałóg nie wywołuje agresji, lecz dystansowanie się od otoczenia. Matthias Ulbrich, który wspólnie z Weidemannem przeszedł pobyt w klinice w Lipstadt plastycznie opisuje czas przepełniony bólem. Przez pięć dni z jego ciała usuwano toksyny.

– Nareszcie potrafię cieszyć się życiem. To cud, bo wreszcie pozbyłem się bólu – opowiada.

Gdy spaceruje po parku otaczającym klinikę, znowu słyszy śpiew ptaków. Ulbrich ma 56 lat i także przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Po wielu operacjach stawu biodrowego nie potrafił uwolnić się od morfiny. Codziennie łykał po dwie, trzy tabletki, do tego dwa, trzy razy walium.

– Byłem wypruty z energii, otępiały, pozbawiony ochoty do życia – wspomina. Stracił pociąg do seksu. Był tak „nieobecny”, że zapominał nawet o przyjmowaniu płynów. Gdy trafił do szpitala z powodu niewydolności nerek, postanowił zrobić ze sobą porządek. W przypadku Manfreda Weidemanna rodzina pomyliła objawy nałogu z oznakami starzenia. Roztargnienie, zawroty głowy, uczucie zmęczenia... Po przejażdżce samochodem w towarzystwie ojca, który prowadził bardzo nieuważnie, córka powiedziała do matki: „Widać, jak tato się zestarzał”. W końcu żona nie była już w stanie znieść otępienia Weidemanna. Jego głos przycicha, kiedy mówi: – Powiedziała, że nie wie, czy mnie jeszcze kocha.

Narkotyk rozprowadzają lekarze

Rüdiger Holzbach jest ordynatorem oddziału odwykowego w klinice w Lippstadt. Jego szpital jako jedyny w Niemczech wyspecjalizował się w leczeniu uzależnień lekowych. Choć jest to niewskazane, w Niemczech osoby uzależnione od tabletek i alkoholu wspólnie przechodzą detoksykację. Alkoholicy mają kryzys już dawno za sobą, kiedy lekomani przechodzą najgorsze katusze. Holzbach jest w swojej dziedzinie alfą i omegą.

– Zależność lekowa to problem lekceważony przez medycynę zajmującą się leczeniem uzależnień, nie traktuje się jej z należytą powagą – mówi.

Przyczyny to istota nałogu, jego nierzucające się w oczy ofiary oraz ci, którzy rozprowadzają narkotyk w społeczeństwie. Czyli lekarze, koledzy Holzbacha. Istnieje konkretne zalecenie dotyczące przepisywania środków uspokajających z grupy benzodiazepin. Tabletki takie jak tafil, tavor czy valium, wywołujące lekkie uzależnienie, wolno podawać najwyżej przez osiem tygodni. Holzbach przeanalizował recepty kas chorych, żeby sprawdzić, czy lekarze przestrzegają zalecenia. W dwóch trzecich przypadków zupełnie je ignorowali.

– Mój lekarz przepisywał mi leki przeciwbólowe in blanco, choć w klinice obiecałem, że odstawię je po sześciu tygodniach – mówi Manfred Weidemann.

Przez całe lata zaopatrywał się w recepty u lekarza pierwszego kontaktu, u neurologa i na ostrym dyżurze. Nikt nie zwrócił mu uwagi na skutki uboczne. Podobnie miały się sprawy w przypadku Christopha Liedhegenera, byłego uzależnionego, który zwalczał bezsenność za pomocą chemii, a pod koniec łykał do dwudziestu tabletek dziennie.

– Raz na kwartał odwiedzałem po piętnastu lekarzy, także w innych miastach – opowiada.

Nie jest specjalnie trudno oszukać system opieki zdrowotnej, bo jeden lekarz nie wie, co przepisuje drugi. Ale Liedhegener nie usłyszał słowa ostrzeżenia także od farmaceutów. Wręcz przeciwnie. Odkrył aptekę, gdzie dostawał potrzebne mu leki nawet bez recepty.

– Przychodziłem z listą, a wychodziłem z siatką wypchaną tabletkami.

Leki na wyciągnięcie ręki

Sabine Bätzing, pełnomocnik niemieckiego rządu ds. uzależnień przez całe lata starała się wciągnąć do współpracy farmaceutów i lekarzy. W tej chwili stowarzyszenia aptekarskie opracowują przynajmniej broszurę na temat uzależnienia od leków. W zeszłym roku Federalna Izba Lekarska wydała podobną publikację. Pisze się w niej o braku przejrzystości na rynku leków, o ponad 10 tysiącach preparatów na receptę, o braku czasu w gabinetach lekarskich i o „łatwym wyciąganiu ręki po recepty”. Na razie informator wysłano tylko specjalistom w leczeniu uzależnień, a pominięto lekarzy pierwszego kontaktu.

– Tego rodzaju publikacje będą skuteczne tylko wtedy, gdy zaczną być rozprowadzane we wszystkich gabinetach lekarskich oraz aptekach – mówi Bätzing.

– Każdy lekarz powinien przez kilka dni przyjrzeć się pracy na oddziale odwykowym – uważa Manfred Weidemann.

Ma za sobą trzy trudne tygodnie odtruwania i teraz czuje się już lepiej. Ma jeszcze tylko problem z żoną.

– Mam nadzieję, że kiedyś znów będzie mogła mi zaufać.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

ja tez tak chcem!
Anonim (niezweryfikowany)

przepraszam juz nie wiem gdzie mam to pisac tylko tutaj sie da jak ja mam pisac posty na tym forum no juz nie moge chyba od dwoch lat na to wchodze zalogowalem sie nie dawno i nie da sie napisac nic no !!!!!!
Anonim (niezweryfikowany)

Musisz poczekać na e-mail weryfikacyjny, wtedy gdy go odbierzesz aktywujesz konto i możesz pisać.Tylko z tego co wiem były małe problemy i przez jakiś czas e-maile weryfikacyjne nie dochodziły. Nie wiem jak jest teraz.. Pzdr.
Anonim (niezweryfikowany)

tylko ze ja juz ten email dostalem dwa miesiace temu i potwierdzilem i chyba jestem jakis tepy bo sie nie da
Anonim (niezweryfikowany)

Już nigdy nie będziesz mógł pisać na forum! Zostało zablokowane specjalnie dla Ciebie! Niektórzy ludzie są co najmniej niemądrzy.. Wielu nie powinno nawet czytać.
ras (niezweryfikowany)

"doktor joint wyleczy cię bez słów"
Anonim (niezweryfikowany)

Ja łykam kilka sztuk Persenu przed snem, czasami mam po tym fajne jazdy i ciekawe sny ale to przecież nie jest nałóg.
divide (niezweryfikowany)

taaaaaaa....
Anonim (niezweryfikowany)

timmy
Zajawki z NeuroGroove
  • 4-ACO-DMT
  • Pierwszy raz

Mieszanka ekscytacji i stresu, falami pojawiająca się niecierpliwość i chęć do eksperymentu, oraz strach o różnym natężeniu. Obsesyjne myśli o konieczności "oczyszczenia się" i "zrzucenia ciężaru" moich ostatnich osobistych problemów zanim zacznę eksperyment. Trochę jak oczekiwanie na jakiś wyrok. Praktycznie sama przez większość czasu, w moim pokoju, posprzątanym celowo z myślą o moich ewentualnych niekontrolowanych reakcjach.

Trudno nazwać to jednoznacznie eksperymentem planowanym. O legalnych psychodelikach dowiedziałam się właściwie kilka dni wcześniej. Do tej pory odmienne stany świadomości usiłowałam, ze skutkami różnymi, raczej marnymi, uzyskiwać przez próby treningu umysłu. A jak wiadomo, depresja, rozdrażnienie i długotrwałe złe samopoczucie podobnym próbom nie sprzyjają... Postanowiłam więc sobie przy okazji Nowego Roku, okrzykniętego ogólnie czasem zmian, poszukać krótkotrwałego sposobu jednocześnie na uwolnienie się od zatruwających myśli jak i wspomagany wzrost skuteczności.

  • 4-HO-MIPT
  • Tripraport

Piękny sobotni poranek na obrzeżach Krakowa. Jednoosobowy, niezaplanowany trip. Świeży umysł po dobrze przespanej nocy.

Jako że na NG nie ma zbyt wielu opisów działenia tej substancji, pokusiłem się o napisanie TR'u, enjoy.

  • Grzyby Psylocybinowe
  • Przeżycie mistyczne

Byłem przez około 4 miesiące w stanach depresyjnych spowodowanych brakiem celu i prokrastynacją po rozwiązaniu wcześniejszych pewnych problemów z życia prywatnego, do tego dochodziło uzależnienie od marihuany, które z perspektywy czasu bardzo mocno wzmacniało prokrastynacje. Moi rodzice wyjechali na wakacje i zostawili mi wolne mieszkanie na tydzień, już wcześniej miałem ogarnięte grzyby, które tylko czekały na swój moment. Bardzo się stresowałem (jak przed każdym tripem, z tym że dochodził tu aspekt, że nigdy nie brałem tak dużej dawki). Moje oczekiwania były bardzo jasne, lecz jednak starałem się ich nie przekłuwać w wymagania, dlatego że zawsze gdy miałem zbyt duże oczekiwania to nie mogłem doznać prawdziwego oświecenia. Chciałem przemyśleć swoje uzależnienie od marihuany, to co chce w przyszłości robić w życiu, prokrastynacje i kilka prywatnych spraw.

Był wieczór około godziny 18, pogryzłem gorzki pokarm bogów i po około godzinie się zaczęło. Wszystko zaczęło się powoli kręcić, lampy na suficie były bardzo wyraźnie roztrojone, jednak byłem finalnie zdziwiony, że wizualizacje były słabsze niż na moim najmocniejszym tripie (2.8g), później okazało się, że odbiło się to na myślach, bo w mojej głowie był taki meksyk jakbym zjadł co najmniej 8g.

  • Heroina

Spisano dn. 15/06/2004


Doświadczenie: Duze ;) (mj, speed, koks, MDxA, GHB, DXM, LSD, Psilocybe, 2C-I, i inne)





randomness