O tym, jak austriaccy wieśniacy szukali kopa w arszeniku

Aż do lat 50. XX wieku mieszkańcy wiejskiego regionu w Austrii konsumowali toksyczne związki wydobywanego lokalnie arsenu jako lek i zarazem swoisty stymulant.

Tagi

Źródło

Vice AU
Angela Skujins

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Komentarz [H]yperreala

Uwaga tłumacza: w tekście używamy słowa "arsen", gdy chodzi o kopalinę oraz "arszenik" gdy z kontekstu wynika, że mowa o gotowym produkcie prażenia, tritlenku diarsenu.

Odsłony

1809

Arsen jest pierwiastkiem metaloidowym wydobywanym na całym świecie i używanym w bateriach, częściach elektronicznych i pestycydach. Jego toksyczność powoduje, że jest stosowany jako trucizna i środek konserwujący drewno, a ludzie od setek lat zdają sobie sprawę, że nawet niskie jego dawki mogą być śmiertelne.

Mimo tego, od XIII wieku aż do lat 50. XX wieku mieszkańcy Styrii – kraju związkowego na południu Austrii - dobrowolnie konsumowali związki arsenu w celach leczniczych. Z czasem ta osobliwa moda całkowicie zanikła i trudno dziś znaleźć wśród mieszkańców regionu kogoś, kto chciałby w ogóle o tym rozmawiać. Wychowany w Styrii fotograf i historyk-amator, Simon Brugner, postanowił zbadać i zarchiwizować tę tradycję.

Rezultatem jego pracy jest mająca się wkrótce ukazać książka fotograficzna pt. "Zjadacze Arszeniku" , która dokumentuje dziwną fiksację mieszkańców Styrii na punkcie podtruwania się.

VICE: Cześć Simon, czy możemy zacząć od tego, kto właściwie to jadł i dlaczego?

Simon Brugner: To był wiejski ludek. Sto lat temu Styria była regionem dość odizolowanym i samowystarczalnym. Niewiele można było tam dostać. Ludzie mieli jednak dostęp do tej potężnej kopaliny. Mówili, że czyni ich silniejszymi. Mówili, że sprawia, że w mniejszym stopniu odczuwają zmęczenie i głód. Mogli pracować ciężej, podnosić całe drzewa i nie chorowali. Uważali, że jest to magiczne lekarstwo na wszystko.

Jedzenie powszechnie znanej trucizny wydaje się jednak szaleństwem. Ile mamy dowodów na to, że jedzenie związków arsenu faktycznie miało miejsce?

Istnieje wiele artykułów medycznych z XIX wieku, głównie pisanych przez ludzi traktujących nim konie i opisujących wyniki. Najwyraźniej miały dzięki temu błyszczącą sierść, i tak dalej. Byli także angielscy i szkoccy specjaliści, którzy przyjeżdżali do tego regionu, byli świadkami tego, jak ludzie to [arszenik] biorą, a następnie zbierali mocz do analizy. Na domiar wszystkiego w spisanej tradycji widnieje tyle wzmianek na ten temat, że trudno żywić wątpliwości.

W jaki sposób konsumowali arsen?

Wydobywani go w górach, ale to nie był jeszcze gotowy produkt. Surowy minerał był najpierw prażony, a następnie z kominów zbierano pozostałości z dymu. W tym momencie był to już biały proszek, który niektórzy mieszali ze sznapsami. Inni sypali go na chleb z masłem lub szynką. Najczęstszym sposobem użycia było zmieszanie go z jakimś jedzeniem. Zwykle z czymś tłustym, na przykład masłem lub bekonem.

Czy podczas pracy nad tym projektem zastanawiałeś się kiedykolwiek nad spróbowaniem takiego produktu?

Gdybym to zrobił, potrzebowałbym lekarza. Dawka śmiertelna wynosi od 0,1 do 0,3 grama, a myślę, że po zaledwie jednorazowym użyciu nie uzyskujesz pełnego efektu. Nie ma natychmiastowego doświadczenia od pierwszego razu. Musisz wziąć to kilka razy, aby w Twoim organizmie zgromadziła się wystarczająca ilość. Więc nie, nie myślałem o tym.

Czy istnieje wiele dowodów na to, że ludzie umierali od jedzenia arszeniku?

Tak, jest mnóstwo opowieści o ludziach, którzy brali zbyt dużo. Młode dziewczyny, które chciały mieć różowe policzki, chude młode dziewczyny, które chciały być ładniejsze. Brały jednak za dużo i umarły.

Czy rząd kiedykolwiek interweniował? To przecież brzmi bardzo groźnie.

Tak, było dużo interwencji. Było to nielegalne od bardzo dawna. Nie znajdziesz żadnych historii spisanych przez ludzi, którzy faktycznie sami jedli arszenik, ale raczej dokumenty z sądów i inne biurokratyczne informacje o tym, w jaki sposób i kiedy nim handlowano. Istnieje wiele informacji na temat tego, jak było to z arszenikiem uregulowane i że można było sprzedawać go specjalnych sklepach i aptekach. Trudno było jednak, o wiele trudniej niż teraz, kontrolować takie rzeczy i usuwać je z obszarów wiejskich. Potrzeba naprawdę niewielkich ilości, trudno więc to kontrolować. Do zastosowania w wytwarzaniu [zielonego] szkła produkowano w tym regionie tony arszeniku, od samego początku starając się jednak ograniczać jego spożycie. Co więcej, było to także potępione religijnie, ponieważ kojarzyło się z czarami.

Co sprawiło, że będąc fotografem, zainteresowałeś się austriacką historią jedzenia arszeniku?

Nigdy nie słyszałem o jedzeniu arszeniku, dopóki nie skończyłem 30 lat. Potem dowiedziałem się, że wszyscy starzy ludzie o tym wiedzieli i brzmiało to dla mnie jak jakaś surrealistyczna historia, jak coś z wszechświata równoległego, a jednak działo się dokładnie tam, gdzie dorastałem. I to właśnie jest dla mnie interesujące. Jak coś tak popularnego można tak szybko wyprzeć ze zbiorowej pamięci? Gdy zaczniesz robić badania i przyglądać się materiałom, znajdziesz wszystko.A jednak austriacka kultura najwyraźniej próbuje to wymazać.

Co chciałeś artystycznie osiągnąć w swojej książce "Zjadacze arszeniku?"

Chciałem dowiedzieć się, jak wygląda rzeczywistość w miejscu, w którym jedzenie arszeniku wydawał się ludziom sensowne. Czytałem dużo literatury, próbując uzyskać obraz rzeczywistości, w której żyli. Potem sfotografowałem rzeczy związane z ich światem, aby pokazać fizyczny krajobraz, w którym żyli. Próbowałem wymieszać źródła, aby stworzyć jeden obraz, połączenie między teraźniejszość z przeszłością.

Na jakim etapie jest obecnie projekt?

Zacząłem cztery lata temu, zbierając materiały i badając źródła, próbując połączyć wszystkie kawałki. Mam wydawcę z Holandii. Częściowo finansuję to sam, pozyskałem też trochę środków publicznych, reszta to finansowanie społecznościowe. Crowfunding jest potrzebny, by domknąć całość.

Oceń treść:

Average: 9.4 (9 votes)

Komentarze

Metro (niezweryfikowany)

Najwyraźniej "austriacka kultura" wymaga zamazywania niewygodnych faktów, z których jedzenie arszeniku przez wieśniaków ze Styrii jest najmniejszym problemem. Gorliwa współpraca z niemieckimi nazistami jest tego ważniejszym przykładem.

Zajawki z NeuroGroove
  • GBL (gamma-Butyrolakton)
  • Retrospekcja

Zmienny.

Wstęp.

GBL to dziwna substancja. Jedni zachwycają się jej działaniem, na innych nie robi ona wrażenia.
W UK osoby cierpiące na fobię społeczną próbowały się leczyć GBL'em i to całkiem skutecznie.
Bo narkotyk ten rzeczywiście poprawia jakość interakcji społecznych. Pomysł ten okazał się na tyle zgubny, że środek ten uzależnia fizycznie i to bardzo silnie.

  • Dekstrometorfan
  • Pozytywne przeżycie

Bardzo dobry humor, przyjaźni ludzie.

Około godz. 11:00 łyknęliśmy z moim chłopakiem (K) po 30 tabletek acodinu. Mieliśmy zamiar zrelaksować się, leżąc, słuchając muzyki i rozmawiając. Jednak po jakichś 40 minutach, akurat wtedy, gdy DXM zaczynało działać, wpadł do nas kumpel (M) – totalnie zakręcony człowiek, etatowy osiedlowy leń, z którym można jednak konie kraść ;). Traf chciał, że akurat dzień wcześniej spróbował on pierwszy raz DXM – 450mg i spodobało mu się. Słyszał opowieści o efektach większych dawek i był ciekaw, ale bał się trochę eksperymentować sam.

  • 2C-E
  • Marihuana
  • Miks
  • Powoje

wielka chęć na doświadczenie psychodeliczne, pozytywny nastrój, początek lata, upał i żar lejący się z nieba, namiot a w namiocie coś około 35 stopni C.

Był piękny i gorący czerwcowy dzień, a ja od samego rana czułem, że będzie on niezwykły jako że zamierzałem zapodać niezwykłego miksa. Tak pięknej pogody szkoda było marnować na tripowanie w domu, a dzień wcześniej postanowiłem, że jeśli pogoda dopisze, to wybiore się pod namiot na  polanę pod lasem( oddaloną ok 2 km od miasta, w którym mieszkam), więc jak zaplanowałem tak też uczyniłem.

  • Dimenhydrynat

Zaczynam pisać ten artykuł w godzinę po zarzuceniu 20 tablet Avio.........jak na razie bez rezultatu. :{

Czwartek, godz. 23.41. Zastanawiam się czy nie lepiej wyjść na miast i zobaczyć czy ten "lek" naprawdę działa , ale boję

się troszkę, że będąc na jeździe ktoś mi z tulipana w potylice nie przyłoży........zaczekam 15 minut i spadam. Machnę krótki

spacerek i zobaczymy czy świat jeszcze istnieje.Objawy? Lekka senność i znużenie. NIc , czego nie możnaby było się

dowiedzieć z ulotek w opakowaniach.



randomness