nazwa substancji: 5Meo-DMT
poziom doświadczenia: pierwszy raz
dawka, metoda zażycia: około 2 mg, palenie w fajcie
set & setting: pozytywnie nastawienie, 3 osoby w przyjemnie oświetlonym pokoju

Marihuana jest znana od 5000 lat. Jednak badania naukowe nad jej leczniczymi właściwościami podjęto dopiero niedawno. Od pięciu lat w Polsce posiadanie przy sobie nawet niewielkiej ilości "trawki" jest zagrożone karą więzienia.
Jest to więc jedno z nielicznych przestępstw, w których ofiara i przestępca to jedna i ta sama osoba.
Chociaż dzisiejszej młodzieży może trudno będzie w to uwierzyć, pamiętam czasy, gdy można było spokojnie palić jointy w parku na ławce. Co więcej, nawet przechodzący policjant (wówczas nazywający się milicjantem) nie zwracał uwagi na dziwny zapach. Palenie sprawiało frajdę i było pozbawione odium przestępstwa. Było co najwyżej wykroczeniem. Bo też nie czuliśmy się przestępcami. Wielu moich ówczesnych kolegów porobiło kariery, niektórzy zostali prawnikami, inni dyrektorami, reżyserami, aktorami, są nawet tacy, którzy trafili do policji.
O ile mi wiadomo, dziś z narkotykami ma problem tyko jeden z tej licznej niegdyś grupy. Reszta radzi sobie w życiu lepiej lub gorzej, ale na pewno można ich zaliczyć do grupy tzw. porządnych obywateli. Dziś prawdopodobnie figurowalibyśmy w kartotekach policyjnych.
Marihuana jest znana od 5000 lat. Jednak badania naukowe nad jej leczniczymi właściwościami podjęto dopiero niedawno. Od pięciu lat w Polsce posiadanie przy sobie nawet niewielkiej ilości "trawki" jest zagrożone karą więzienia.
Dwa miliony przestępców?
Jak wynika z szacunków WHO, na całym świecie jest około 150 mln ludzi, którzy palą marihuanę. Oczywiście najwięcej na Jamajce, w USA i krajach Europy Zachodniej, ale powoli i my tutaj, nad Wisłą, doganiamy kraje zachodnie. Według danych agencji UE ds. narkotyków, wciąż jeszcze możemy się uważać za naród nieskażony trawowym szaleństwem.
W porównaniu z przodującymi pod względem używania Duńczykami (co trzeci dorosły Duńczyk miał kontakt z marihuaną), nasze niecałe 8 proc. dorosłych, którzy palili w życiu konopie, nie robi wrażenia. Jeżeli jednak pokusić się o określenie liczby bezwględnej, to okaże się, że te 8 proc. to aż 2 miliony Polaków. To naprawdę spora liczba.
Gramy w zielone
W tych 2 mln ludzi są nie tylko zakapturzone i pryszczate małolaty, umawiające się na "bakanie" pod blokiem. Są też ludzie sztuki, lekarze, adwokaci, prawdopodobnie także politycy... Emblematy z liściem marihuany można znaleźć na legalnie sprzedawanych koszulkach, breloczkach i innych gadżetach, muzycy ze sceny wprost zachwalają gandzię, jointy pojawiają się w filmach i to wcale nie tylko tych offowych, w kioskach można swobodnie kupić szklane lufki służące do palenia.
Marihuany jest wokół nas coraz więcej. No bo w końcu, komu to szkodzi? Co złego jest w wypaleniu skręta w dobrym towarzystwie? Czym to się różni od lampki (lub dwóch, no. .. góra trzech!) wina przy kolacji? Taka jest argumentacja zwolenników marihuany i jej legalizacji.
Ale czy na pewno ta roślina jest taka bezpieczna i w związku z tym powinna być powszechnie dostępna? Niestety, sprawa jest trochę bardziej skomplikowana.
Akceptacja trwa latami
Wyobraź sobie, że lądujesz na jakiejś wysepce na Pacyfiku, której mieszkańcy nie znają alkoholu. A ty ni stąd ni zowąd otwierasz tam sklep monopolowy. Tubylcy nie mieliby bladego pojęcia, jak bardzo różną moc ma butelka wódki i butelka piwa, nie mówiąc już o tym, że byliby kompletnie nieświadomi krótko- i długofalowych skutków picia alkoholu.
Spróbuj to sobie wyobrazić. Zresztą nie musisz się nawet specjalnie wysilać. Właśnie tak północnoamerykańscy Indianie poznawali alkohol. W rezultacie siedzą dziś w rezerwatach i dalej piją. W nieco podobnej sytuacji jesteśmy w Europie z marihuaną: niewiele o niej wiemy, ale - o czym świadczą dane statystyczne - na pewno ją polubiliśmy. Teraz kłopot polega na tym, żeby nie przesadzić i przed podjęciem decyzji o wpuszczeniu jej na salony nieco lepiej ją poznać.
Karać czy nie?
Od początku tego stulecia w Polsce obowiązuje restrykcyjna ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii. Przewiduje ona surowe kary nie tylko za handel i posiadanie, ale również za ułatwianie dostępu, a nawet namawianie do zażycia środka odurzającego. O ile karanie za handel heroiną większości ludzi wydaje się zgodne z elementarnym poczuciem sprawiedliwości, o tyle już karanie za posiadanie "działki"- nie każdemu. Zwłaszcza zaś za posiadanie działki marihuany, która jest uważana za narkotyk lekki i na pewno mniej niebezpieczny niż heroina. Argumenty przemawiające za penalizacją są z grubsza trzy: po pierwsze - ma to być bicz na handlarzy; po drugie - groźba kary ma odstraszać od eksperymentowania młodych ludzi; po trzecie - istnienie zakazu ma uwyraźniać barierę, co jest dozwolone, a co nie.
Zwolennicy legalizacji (czy chociaż depenalizacji, czyli niekaralności za posiadanie) argumentują, że tak restrykcyjne podejście do narkotyków po pierwsze - nie sprawdziło się nigdzie na świecie (spożycie nielegalnych substancji psychoaktywnych systematycznie rośnie), po drugie - jest przejawem hipokryzji rządzących tak długo, jak znacznie bardziej społecznie szkodliwe palenie papierosów i picie alkoholu jest dozwolone; i wreszcie po trzecie - jest to dziwny rodzaj przestępstwa, w którym przestępca i ofiara to jedna i ta sama osoba. Palacz marihuany, paląc, nie wyrządza bowiem krzywdy nikomu oprócz samego siebie.
Nie wdając się w szczegóły sporu, spróbujmy przyjrzeć się temu ostatniemu argumentowi - czy rzeczywiście palenie pochodnych konopi jest takie bezpieczne, jak to przedstawiają zwolennicy legalizacji?
Ki diabeł te konopie?
Marihuana to nazwa narkotyku wytwarzanego z kwiatów i liści konopi indyjskich. Może być zażywana w kilku postaciach (haszysz, jointy, olej, w ciasteczkach), jednak substancja odpowiedzialna za jej psychoaktywne działanie jest jedna - to tetrahydrokannabinol, w skrócie THC. Pod wpływem wysokiej temperatury THC uwalnia się z części roślin i przedostając się do organizmu człowieka, zmienia jego świadomość: po wypaleniu porcji konopi człowiek staje się weselszy, poprawia mu się nastrój, pojawia się uczucie błogości, któremu niekiedy towarzyszą zaburzenia percepcji, a także (choć bardzo rzadko) halucynacje.
Te właściwości sprawiają, że konopie są lubiane i stosowane przez ludzi od bardzo dawna. Przynajmniej winnych kręgach kulturowych. W tak zwanej cywilizacji Zachodu rozpowszechniły się dopiero w połowie XX wieku, wraz z rewolucją obyczajową, zapoczątkowaną na zachodnim wybrzeżu USA.
O dziwo, mimo ciągnącej się od tysiącleci za konopiami reputacji "bożego ziela", czyli lekarstwa na wszystkie choroby, rzetelne badania naukowe nad wpływem marihuany na organizm człowieka podjęto dopiero całkiem niedawno. Wyniki są jak zwykle niejednoznaczne. Z jednej strony, poznawszy nieco bliżej mechanizm działania THC, lekarze odnaleźli kilka niepokojących zależności, z drugiej zaś pojawiły się pierwsze próby wykorzystania mocy "bożego doktora"w leczeniu niektórych schorzeń i dolegliwości.
Najpierw złe wieści
Jednym z najlepiej zbadanych efektów regularnego palenia maryśki jest zwiększone ryzyko schizofrenii. John Witton i jego współpracownicy z brytyjskiego Narodowego Ośrodka Uzależnień przy londyńskim szpitalu Maudsley, przygotowując materiały dla rządu Jej Królewskiej Mości, postanowili zbadać dostępne źródła na temat związków między paleniem marihuany i schizofrenią a trwałą psychozą. Dotarli do wyników pięciu badań z różnych stron świata, z których wynikało, że istnieje korelacja między zażywaniem marihuany a zwiększonym ryzykiem zapadnięcia na schizofrenię. Np. konkluzja pracy holenderskich lekarzy była następująca: palenie pochodnych konopi w umiarkowanym stopniu zwiększa ryzyko objawów psychotycznych u młodych ludzi, natomiast zdecydowanie zwiększa ryzyko schizofrenii u tych, którzy już wcześniej przejawiali skłonności do zaburzeń psychicznych.
Jako że mechanizm schizofrenii - choroby psychicznej, której towarzyszą halucynacje i rozdwojenie jaźni - wciąż jest jeszcze słabo znany, trudno dokładniej określić charakter zależności między używaniem konopi a epizodami schizofrenii. Ustalono, że THC zmniejsza wydzielanie dopaminy (tzw. hormonu szczęścia) w mózgu, a skądinąd wiadomo, że poziom dopaminy może mieć wpływ na ataki schizofrenii.
Lekarze podejrzewają więc, ale to tylko hipoteza, że mechanizm może być właśnie taki. Być może zaś po prostu halucynacje wywołane marihuaną w jakiś sposób prowokują mózg do dalszego fantazjowania na jawie. Chociaż mechanizm jest nieznany, zależności statystyczne są niepokojące. Z badań wynika, że zażywanie THC dwukrotnie zwiększa ryzyko schizofrenii. Jak szacują badacze z Maudsley Hospital, mniej więcej 8 proc. wszystkich schizofreników w Wielkiej Brytanii może "zawdzięczać" rozwój swojej choroby właśnie eksperymentom z marihuaną.
Smażone raki
Palenie jointów, podobnie jak zwykłych papierosów z tytoniu, może spowodować raka układu oddechowego. Tym bardziej że, jak wyliczyli uczeni, substancje smoliste dymu z konopi zawierają o połowę więcej związków rakotwórczych niż te wdychane z papierosa. Szacuje się, że wypalenie trzech jointów dziennie powoduje w płucach takie samo spustoszenie, jak wypalenie paczki papierosów.
Paliłeś? Nie jedź!
Potencjalne rakotwórcze właściwości raczej nie zniechęcą okazjonalnych palaczy. Każdy z nich zawsze może sobie pomyśleć, że skoro pali raz na tydzień czy na miesiąc, rak mu nie grozi. Zdecydowanie bardziej niebezpieczny jest wpływ marihuany na sprawność psychomotoryczną kierowców. Wykazały to liczne eksperymenty. Pod wpływem konopi kierowcy reagowali wolniej, mieli kłopoty z prawidłową oceną sytuacji. Takie upośledzające działanie utrzymywało się około godziny po zażyciu dawki stosowanej w eksperymencie. Już jednak u lotników niekorzystne skutki marihuany utrzymywały się nawet 24 godziny po wypaleniu jointa. Wielokrotnie próbowano też zbadać, jak wyglądają statystyki wypadków po konopiach, trudno było jednak dojść do wiążących wniosków, ponieważ uczestnicy wypadków, u których wykrywano we krwi ślady marihuany, zazwyczaj mieli też w niej sporo alkoholu.
Ale mimo to, liczby robią wrażenie. Jedno z badań wykazało obecność THC we krwi u co 10. uczestnika wypadku drogowego, a w Kalifornii nawet u 37 proc. ofiar. Dlatego nigdy nie siadaj za kółkiem, jeśli coś wypalisz. Choćby ci się wydawało, że jesteś już w pełni sprawny - jedź taksówką lub idź pieszo.
A jednak leczy?
Środek znany od wieków jako silne zioło leżał odłogiem przez wiele lat. Dopiero w latach 90. coś drgnęło i zaczęto się poważniej przyglądać możliwościom leczniczym THC. Mówi prof. Leslie Iversen, farmakolog z Oxford University, autor książki "Science of Marihuana": "Mniej więcej 10 lat temu zaczęliśmy szukać wpływu THC na funkcjonowanie mózgu. W tym czasie udało się odkryć wiele interesujących medycznych zastosowań THC". Oczywiście niekoniecznie w postaci kręconych domowym sposobem jointów, w których nie sposób określić dawkowania.
Między innymi prowadzi się próby wykorzystania konopi w leczeniu bólu przy zaawansowanej chorobie nowotworowej i przy stwardnieniu rozsianym. Szczególne nadzieje budzi działanie THC w skojarzeniu z opioidami, czyli np. z morfiną, której działanie przeciwbólowe potęguje. Znane są też obiecujące próby zastosowania THC jako samodzielnego środka znieczulającego. Nie jest wprawdzie tak silny jak morfina, ale ma tę zaletę, że nie powoduje nudności, nie upośledza układu oddechowego i nie wywołuje nietolerancji.
Przeciwwymiotne działanie THC można też wykorzystać w łagodzeniu skutków ubocznych chemioterapii - badania kliniczne dowiodły, że konopie pomagają tym pacjentom, u których inne środki przeciwwymiotne nie skutkowały. Kolejnym polem zastosowania konopi może być w przyszłości okulistyka. Marihuana obniża ciśnienie w gałce ocznej, a zbyt wysoki jego poziom bardzo często powoduje jaskrę, która nierzadko prowadzi do ślepoty.
Środki na bazie THC próbuje się także wykorzystywać w leczeniu chorych na AIDS. THC pobudza bowiem apetyt, który u osób wyniszczonych towarzyszącymi AIDS chorobami oportunistycznymi jest bardzo mizerny. Dzięki więc marihuanie odżywiają się lepiej, przy okazji poprawia im się nastrój, a zatem i komfort życia. Wielkie nadzieje budzą też możliwości związane z układem endokannabinowym. Nasz organizm potrafi bowiem wytwarzać substancje podobne do THC. Ostatnio udało się odkryć, że te naturalne kannabinole i ich receptory regulują wiele procesów, między innymi wpływ alkoholu na mózg. Być może więc dzięki nim uda się stworzyć lekarstwo, które pomoże leczyć ludzi uzależnionych. Pojawiają się też nadzieje, że dokładniejsze poznanie układu endokannabinowego pozwoli w przyszłości opracować środki wspomagające. .. leczenie otyłości.
Palić czy nie?
Nie daj się jednak zwieść powyższym pozytywnym informacjom. To, że trwają próby wykorzystania konopi w lecznictwie, nie oznacza wcale, że palenie jest zdrowe. To jak z olejem rycynowym. Jako lek pomaga, ale przyjmowany codziennie lub okazjonalnie, raczej szkodzi niż pomaga. Wracając do zasadniczego pytania postawionego parę wierszy wyżej - oczywiście, póki jest to zabronione prawem, nie palić. Nie można namawiać do palenia. Za namawianie grozi kilka lat odsiadki.
Ale jak to napisał jeden z brytyjskich dzienników: ". .. legalizacja marihuany nie jest kwestią odpowiedzi na pytanie CZY, tylko KIEDY". Gdy już to się stanie i będziesz mógł sobie zapalić bez lęku przed policją, wtedy przypomnij sobie wszystkie za i przeciw, i wybierz sam.
Naga prawda
Wokół marihuany narosło wiele mitów. Pora je obalić i oprzeć się na samych faktach. Poznaj prawdę i zdecyduj sam, co o tym sądzić.
Konopie są złe, bo:
Konopie są dobre, bo:
Jak to działa?
Co takiego powoduje, że po wypaleniu skręta z kawałkiem ususzonego chwasta świat staje się śmieszny dla ciebie, a ty dla świata?
THC w aptece
W Kanadzie w aptekach można kupić spray zawierający substancję czynną marihuany.
Trawa dragiem młodych
Odsetek palących obywateli w wieku 15-34 lata.
Dania - 45 proc.
W. Brytania - 43 proc.
Hiszpania - 35 proc.
Niemcy - 36 proc.
Francja - 36 proc.
Włochy - 30 proc.
Czechy - 38 proc.
Holandia - 31 proc.
Cypr - 24 proc.
Irlandia - 24 proc.
Norwegia - 21 proc.
Słowacja - 27 proc.
Szwecja - 21 proc.
Luksemburg - 16 proc.
Finlandia - 22 proc.
Belgia - 19 proc.
Litwa - 20 proc.
Węgry - 17 proc.
Grecja - 11 proc.
POLSKA - 15 proc.
Portugalia - 12 proc.
Estonia - 9 proc.
nazwa substancji: 5Meo-DMT
poziom doświadczenia: pierwszy raz
dawka, metoda zażycia: około 2 mg, palenie w fajcie
set & setting: pozytywnie nastawienie, 3 osoby w przyjemnie oświetlonym pokoju
prawie 3 tyg. po niemal bad tripie po fatalnym przedawkowaniu doc; własny pokój, łóżko, noc, różnorodna muzyka, tlące się kadzidło, półmisek ze świeżymi owocami, nastawienie na samotną podróż, autoeksploracja
+30min Pierwsze delikatne efekty, a po kolejnych 5min byłam już całkiem po drugiej stronie. Ho-met jest dość delikatny dla umysłu, dlatego też przez całą podróż bardziej świadomie musiałam ukierunkowywać się na psychodeliczne doświadczenie.
13.11.2008
[chyba już kultowy raport, przynajmniej w dziale DXM, a założę się, że wiele osób i tak jeszcze go nie miało okazji przeczytać, więc poznajcie jeden z niewielu polskich opisów plateau sigma]
To co wam opiszę wydarzyło się naprawdę i nic nie będę ściemniał. Miałem już więcej nie zaglądać, ale to trzeba wam napisać. Tylko proszę by zostało to tu na forum.
Komentarze
"... od kiedy upowszechniły się nowoczesne formy hodowli hydroponicznej, hodowcom udało się wyprodukować marihuanę o przeciętnej zawartości THC (w całej roślinie) około 20 proc. Wśród użytkowników taka odmiana nosi nazwę superskuna i prawdopodobnie zwiększa ryzyko wystąpienia schizofrenii " jest totalna bzdura wiadomo przeciez ze istnieje duzo odmian ganji takze takich ktore maja wiecej thc niz 20% (wiekszosc odmian bialych) a pisanie ze mocne palenie wsrod palaczy jest nazywane superskunem jest wyssane z palca i idiotyzmem jest tez to ze im mocniejsza ganja tym wieksze prawdopodobienstwo zachorowania na shizofrenie (np. palisz 4 lufy slabego stuffu i masz banie to masz mniejsze prawdopodobienstwo zachorowania niz jak bys wypalil/a 1 lufe czegos mocnego i mial/a banie).
ja tam bym wolal 4 lufy lepszego zielska a najlepiej worek po ziemniakach :D
kurwa pozdro dla wszystkich jaraczy ! ;]
HWDP
elo
ja tam bym wolal 4 lufy lepszego zielska a najlepiej worek po ziemniakach :D
kurwa pozdro dla wszystkich jaraczy ! ;]
HWDP
elo
ja tam bym wolal 4 lufy lepszego zielska a najlepiej worek po ziemniakach :D
kurwa pozdro dla wszystkich jaraczy ! ;]
HWDP
elo
"Palacze marihuany są leniwi i rozmemłani. Nieprawda! Badania przeprowadzone przez amerykański National Institute of Drug Abuse na grupie 100 osób regularnie i od dawna palących konopie wykazały, że jedynie trzy z nich zgłaszały braki motywacji w ciągu 3 do 8 lat palenia. "
Akurat wsrod osob ktore znam, i z ktorymi rozmawialem na ten temat lenistwo jets pierwsza forma przeginania z marja, jaka te osoby zauwazaja u siebie. Wystepuje to zarowno w towcu sklepowym, jak i w ziolku z wlasnej hodowli.
Przeczytajcie sobie książkę Martin a Booth a CANNABIS A HISTORY. Tu jest wszystko o zielsku :)
a ja tam bardzo lubie jaranko!!!
jarasz nie ma agresji, ale jak jestes wjebany, to po kilku dniach wszystko zazcyna wqrwiac, Wiem to - mam tak ja i moii kolesie a jaramy juz od blisko 10 lat i podejmowalismy próby przestania...i wtedy rosła agresja, rozdrażnienie albo nachodziła totalna deprecha i człek pękał i przypalił a potem stsndart, czyli jazda bez szansy na przerwania. Krótk:jarasz- luz, przestajesz - agresja. Chyba że jarasz sporadycznie ...