Co jest brane nr 1

Monarowskie czasopismo dla osób "zainteresowanych problematyką narkomanii".

Tagi

Źródło

Co jest brane nr 1

Odsłony

5745

Wstęp

Witamy Was serdecznie i oddajemy w Wasze ręce nowe pismo stworzone z myślą o osobach zainteresowanych problematyką narkomanii. Niepokoimy się faktem, że coraz młodsi ludzie sięgają po różnego rodzaju środki psychoaktywne. Nie pojmują oni, że narkotyk wpędzi ich w pułapkę uzależnienia zanim zrozumieją, iż nie rozwiąże on żadnych problemów.

Na co dzień pomagamy osobom, które dopiero wchodzą w świat narkotyków, jak i tym, które biorą je od lat. Pracujemy także z ich bliskimi: rodzicami, rodzeństwem i przyjaciółmi. Pomyśleliśmy, że ?Co jest brane" może służyć wymianie poglądów i doświadczeń tych wszystkich ludzi. Chcemy, by na jego łamach wypowiadali się ci, którzy mają z takimi problemami styczność: eksperymentujący, uzależnieni i ich bliscy, oraz osoby, które poradziły sobie z własnym nałogiem. Temat narkomanii angażuje również lekarzy, policjantów, psychologów i urzędników. Oni także mają własne doświadczenia w tej dziedzinie i warto je tu zaprezentować.

W pierwszym numerze pisma chcemy przedstawić siebie oraz osoby zaangażowane w profilaktykę narkomanii. Publikujemy więc wypowiedzi: pani Jadwigi Góralewicz, psychologa, głównego specjalisty ds. uzależnień Wydziału Zdrowia Urzędu Miejskiego we Wrocławiu oraz Marka Kotańskiego, prezesa Stowarzyszenia MONAR.

Stałymi rubrykami pisma będą: "Kronika" - z krótkimi informacjami na temat narkotyków, narkomanii, jej zapobiegania in. oraz "Szybki wywiad z" gdzie na nasze pytania będą odpowiadały osoby, które bezpośrednio doświadczyły tego problemu i są na różnych etapach jego zaawansowania lub radzenia sobie z nim. Przewidujemy również miejsce na publikację listów od czytelników.

Chcemy rozpocząć niezbyt ostro, a więc pod hasłem "co jest brane?" omawiamy marihuanę. Nie rozpisujemy się o niej w sposób encyklopedyczny. Nie mamy zamiaru cytować innych autorów, którzy zgłębiają temat marihuany pod kątem systematyki roślin, wpływu "trawki" na ośrodkowy układ nerwowy i narządy organizmu, czy też instruują, jakie warunki są najlepsze do jej uprawy. Piszemy to, cn jest wynikiem naszych doświadczeń, spostrzeżeń, czasami domysłów.

Liczymy na to, że odnajdziecie tu treści ważne dla siebie. Mamy także nadzieję, że - za naszym pośrednictwem - będziecie chcieli dzielić się z innymi swoimi opiniami i przeżyciami.

Dziękujemy, że na nasz pomysł przychylnym okiem spojrzał lekarz miejski, dr Władysław Sidorowicz, dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Miejskiego we Wrocławiu. Świetną osobą jest Jadwiga Góralewicz, doświadczony psycholog i mądry człowiek - jej opinii zawsze słuchamy z wielką uwagą.

Zapraszamy do lektury "Co jest brane".

Redakcja


Informacje o poradni Monar

Poradnia Uzależnień MONAR podjęła nową działalność w czerwcu 1998 r. Wcześniej, w lipcu 1997 r została zniszczona przez powódź. Obecnie poradnię prowadzą: Ilona Antoniewicz-Tomczak, psycholog z jedenastoletnim stażem pracy z osobami uzależnionymi od narkotyków, oraz Zbyszek Tomczak, instruktor terapii uzależnień, od wielu lat zajmujący się narkomanami (m.in. na oddziale detoksykacji, w ośrodku resocjalizacji narkomanów, teraz w poradni).

Poradnia całkowicie zmieniła swój image. Od czasu powodzi była jednym z wielu punktów konsultacyjnych w ramach Stowarzyszenia MONAR. Teraz realizuje autorski program pomocy osobom uwikłanym w branie narkotyków oraz ich bliskim. Zajmuje niewielki lokal przy ul. Trzebnickiej 17.

Adres poradni: 50-245 Wrocław, ul. Trzebnicka 17 tel./fax (071) 321 05 52 nr konta: PKO BP IV O/Wrocław 10205255-434124-270-1


Działania władz miasta

Problemy związane z używaniem narkotyków monitorowane są we Wrocławiu od kilku lat. Nie wiemy dokładnie, ile osób jest uzależnionych. To można stwierdzić wtedy, gdy jest szansa postawienia diagnozy, a przecież nie wszystkie osoby zgłaszają się do placówek leczniczych. Wiadomo natomiast, ile osób eksperymentuje z narkotykami. W szkołach ponadpodstawowych jest to 40% młodzieży.

Problem narkomanii przestaje kojarzyć się z wyizolowanymi grupami, z marginesem społecznym - mówi psycholog pani JADWIGA GORALEWICZ, główny specjalista ds. uzależnień Wydziału Zdrowia Urzędu Miejskiego we Wrocławiu. - Problem ten dosięga także dzieci z rodzin, które uważają się za szczęśliwe, z dobrym wzajemnym kontaktem. To bardzo ważna informacja dla rodziców, ponieważ pierwsza myśl, jaka się u nich pojawia w odpowiedzi na hasło "narkotyki", często jest typowa: "nas ten problem nie dotyczy", bo... np. dziecko dobrze się uczy, a w rodzinie nie ma większych konfliktów. Niestety, jak pokazują badania, blisko połowa młodych ludzi miała bezpośrednią styczność z narkotykami. Zdajmy sobie sprawę, jak dużo zależy od odpowiedzialności dorosłych. Rodzice i nauczyciele powinni zapoznać się z literaturą na ten temat, a jest ona teraz powszechnie dostępna. Trzeba tylko chęci, by się tym problemem zainteresować. Pod patronatem Urzędu Miejskiego w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych Wrocławia prowadzone są programy edukacyjne dla grona pedagogicznego i rodziców. Podstawówki już od trzech lat realizują program szkół promujących zdrowie. Dzięki temu dzieci mają więcej informacji na temat działania środków odurzających oraz konsekwencji osobistych i społecznych, jakie powstają w wyniku ich przyjmowania. Obserwujemy również, że wiek inicjacji nie obniża się: we Wrocławiu zatrzymał się na granicy 12,5 lat. Natomiast o dzieciach z innych dużych miast, gdzie nie podjęto działań zapobiegawczych, nie możemy tego powiedzieć. To dla nas bardzo istotna wskazówka, ponieważ trudno stwierdzić, jakie są efekty profilaktyki. Fakt, że ktoś nie zachorował, nie musi, ale może być rezultatem podjętych działań prewencyjnych.

Z uwagi na to, że młodzi ludzie teraz bardzo wcześnie zaczynają eksperymentować z przyjmowaniem narkotyków, ważna jest szybka interwencja. Do lamusa trzeba odłożyć pogląd, że narkoman musi osiągnąć swoje dno, żeby mieć motywację do leczenia. Wczesne interwencje są konieczne i nie można z reakcją czekać do czasu, kiedy dziecko mocno się uzależni. Intensywne objęcie opieką osoby, u której zaczynają się tego typu problemy, jest skuteczne - nie słyszymy n tym jednak, ponieważ sami zainteresowani nie chcą nagłaśniać tego faktu. Ogromną wagę przykładamy do szkolenia nauczycieli, pedagogów szkolnych, rodziców, straży miejskiej - zaznacza pani Góralewicz. - Nie chcemy, by dorośli obcujący z młodzieżą i dziećmi pozostawali na ich problemy obojętni - czy to z niewiedzy, czy z braku zaangażowania.

Ważnym ogniwem w prewencji narkomanii są działania pracowników ulicznych, tzw. streetworkerów, którzy m.in. prowadząc wymianę igieł i strzykawek do iniekcji, zabezpieczają nas wszystkich przed skutkami brania narkotyków przez grupę nieliczną.


Ocalenie jest możliwe

Dojrzewanie to okres podejmowania istotnych życiowych decyzji (np. wybór szkoły), to określanie własnej tożsamości poprzez odwoływanie się do już istniejących, gotowych wzorców, to czas raczej naśladownictwa niż kreowania siebie. Dla nastolatków bodaj najwyższym autorytetem w ich sprawach jest grupa rówieśników, czyli ci, którzy z racji wieku, podobnych społecznych obowiązków i przywilejów stanowią akceptowany przez nich układ odniesienia. Grupa wyznacza, jak się ubierać, jak tańczyć i jakich używać powiedzonek. Ponieważ młodzi ludzie ciągle i długo jeszcze z wieloma zjawiskami stykają się po raz pierwszy, trudno im patrzeć na nie krytycznie. Ciekawość, niefrasobliwość, brak doświadczeń zmniejszają do minimum bezpieczny dystans i sprzyjają różnym, często ryzykownym praktykom. Zastanówmy się, jakie zagrożenia związane są z używaniem środków odurzających.

Ilona: - Porozmawiajmy o tych młodych ludziach, którzy nie tylko wielokrotnie stosowali narkotyki, ale są już uzależnieni, choć może jeszcze nie zdają sobie z sprawy.

Zbyszek: - Początkowo młody człowiek w ogóle nie bierze pod uwagę faktu, że po pierwszych doświadczeniach z narkotykami jego los może być przesądzony. Dużą rolę odgrywają tu zwyczaje i przekonania dotyczące sposobu przyjmowania różnych środków, np.: ci, którzy biorą narkotyki drogą inną niż poprzez iniekcję, nie uważają się za narkomanów. A więc ktoś, kto sprawdza dalej, czy rzeczywiście "taki diabeł straszny, jak go malują" i upaja się efektem działania narkotyków, staje się, niestety, narkomanem, choć temu z uporem zaprzecza. Z czasem narkotyki coraz bardziej organizują jego życie, są sprawą, której jest autentycznie oddany. Ma wrażenie, że dotychczasowe problemy nie istnieją lub tracą swoją wagę. Pojawia się duży dystans do rzeczywistości i złudne poczucie kontroli. Człowiek wchodzi powoli w chorobę, która może doprowadzić do śmierci.

Ilona: - Najbliżsi próbują wywierać nacisk, a że dowiadują się o fakcie przeważnie ostatni i nie znają problemu - popełniają wiele błędów.

Zbyszek: - Osoby uzależnione natomiast łudzą się, że w każdej chwili mogą z tym skończyć, a leczenie w ośrodku albo korzystanie z pomocy poradni jest zbyteczne, bo można z tego wyjść samemu. Narastające konflikty [w rodzinie, w szkole lub w pracy) powodują, że osoba uzależniona czuje się coraz bardziej nie rozumiana, nie akceptowana. Wyizolowuje się pogrążając się w nałogu. Kolejną konsekwencją początkowo niewinnej przygody z narkotykami może być konflikt z prawem.

Ilona: - Świadomość narkomana staje się chora, degeneruje się do tego stopnia, że możliwość zakażenia się wirusem HIV i śmierci nie stanowi żadnego hamulca. Osoba uzależniona wie o tym, ale nałóg jest tak silny że decyduje za nią.

Zbyszek: - Tak, dochodzi w końcu do tego, że organizm przestaje reagować na dotychczasowe dawki. Taki postęp nałogu dla jednych jest sygnałem ostrzegawczym, dzięki któremu podejmują decyzję o leczeniu. Inni szukają dodatkowych doznań, stosując tzw. koktajle - pomagają one znowu "odczuwać". Niestety, mieszanie narkotyków gwałtownie podnosi ryzyko śmierci lub ciężkich, często nieodwracalnych powikłań zdrowotnych.

Ilona: - W zaawansowanym etapie choroby zapotrzebowanie organizmu na narkotyki zaczyna przerastać możliwości ich zorganizowania. Prowadzi to do wyprzedawania rzeczy z domu, kradzieży, prostytucji. Dla działki narkotyku narkoman jest gotów zrobić wszystko. Oprócz chęci nieustannego zaspokojenia narkotycznego głodu nie ma NIC.

Zbyszek: - Nakręca się spirala samozniszczenia. Zanim organizm zdąży odpowiedzieć odmownie na dawkę trucizny, narkoman dodaje następną. Rozpoczyna się koszmar, w którym jedni odchodzą na zawsze, inni podejmują wreszcie leczenie.

Ilona: - Narkomania prowadzi do przedwczesnej śmierci. Dzieje się tak wtedy gdy osoby uzależnione poddają się nałogowi. Można jednak ocalić swoje życie podejmując trudną i wieloletnią pracę nad sobą i stać się w pełni wartościowym człowiekiem.

Zbyszek: - Fundamentem, na którym buduje się trzeźwe życie, jest ukończenie leczenia w specjalizującym się w terapii odwykowej ośrodku, np. w ?Monarze", gdzie wiele osób - wydawałoby się w beznadziejnej sytuacji - otrzymało pomoc i właściwie z niej skorzystało.

W tym i w kolejnych numerach pisma przedstawimy Wam osoby, które opowiedzą, w jaki sposób zmagały się ze swoim uzależnieniem od narkotyków. Możecie kontaktować się z tymi osobami, kierując do nich listy na adres poradni MONAR we Wrocławiu. Przypominamy adres: Poradnia MONAR, ul. Trzebnicka 17, 50-245 Wrocław.


Victoria Kotana

Dnia 9 kwietnia br. we Wrocławiu Marek Kotański z rąk prezesa Klubu Ludzi Życzliwych odebrał nagrodę "Victoria 99" przyznawaną za działalność humanitarną. Wśród osób do tej pory wyróżnionych za swe serce dla innych znajdują się m.in. Jolanta Kwaśniewska? Hannelore Kohl, Janina Ochojska. Szef ?Monaru" spotkał się w naszym mieście ze swoimi przyjaciółmi i licznymi sympatykami. Odbierając 'Wiktorię" powiedział: "Od 25 lat konsekwentnie realizujemy program pomocy bliźniemu, który owocuje tym, że wielu ludzi wychodzi z nałogu i zaczyna cieszyć się życiem. Na terenie całego kraju tworzymy centra dla chorych, opuszczonych i bezdomnych (ok. 50) - w każdym z nich znajduje się po kilkaset osób. W sieci ośrodków pomocą stacjonarną objętych jest 10.000 osób, pomocą doraźną -200.000. Trzeba tworzyć coraz to nowe rzeczy bo w Polsce nie dzieje się najlepiej. Jest coraz więcej biedy za gubienia, coraz więcej młodych ludzi schodzi na złą drogę". Przy okazji tego miłego spotkania zadaliśmy Markowi kilka pytań:

Ilona: - Jakie są Twoje najnowsze pomysły?

Marek: - Od kilku lat bardzo intensywnie zajmuję się sprawami ludzi bezdomnych i chorych. Tworzę zespoły samopomocowe, w których ludzie chorzy pomagają jeszcze bardziej chorym, hospicja, gdzie wolontariuszami są bezdomni. W powołanych uniwersytetach życia zadania terapeutyczne realizuje młodzież przestępcza. Ci trudni młodzi ludzie potrafią wspaniale funkcjonować, gdy wyciągnie się do nich rękę i pokaże cel.

Ilona: - Jak to się sprawdza? Czy nie ma w tym jakiegoś ryzyka?

Marek: - To się już sprawdziło. Uważam, że są to znakomite terapeutyczne poczynania. Ludzie odrzuceni przez innych mogą być sobie wzajemnie potrzebni. W ten sposób budują więzi mogą czuć swoją własną wartość.

Ilona: - Kto potrzebuje teraz najwięcej pomocy?

Marek: - W tej chwili wiele osób potrzebuje pomocy. Coraz więcej ludzi jest zagubionych w sensie dosłownym i ideologicznie. Coraz mniej jest wartości moralnych i drogowskazów. Bardzo się martwię. Ale przed paroma dniami zyskałem nową możliwość: podpisałem umowę z jedną z prywatnych telewizji na tworzenie własnego programu dla młodzieży.

Ilona: - W jaki sposób młodzież zaistnieje w tym programie?

Marek: - Rola młodych ludzi będzie wiodąca. Będą nie tylko adresatami tego programu, ale i jego twórcami. Chciałbym, by asystowali mi we wszystkim i pokazywali, co można robić. Przewiduję trzy podstawowe obszary tematyczne: normę, patologię i ideały. Taki program może być pomocny dla rodziców i nauczycieli - da okazję zobaczenia, jak można się z młodzieżą komunikować. Zamierzenia mam ogromne...

Ilona: - ... I, jak życie pokazuje, realizujesz swoje plany skutecznie. Ale gdybyś miał pokusić się o diagnozę, to jaka jest sytuacja polskiej młodzieży?

Marek: - Niestety, nie najlepsza. Wyraźnie to widzę - choć daleki jestem od zgorzknienia - ze coraz większa rzesza młodych ludzi idzie w złym kierunku. Trzeba wyjść do nich z otwartą propozycja partnerstwa. Być z nimi. Mało ludzi dorosłych chce być z młodzieżą tak naprawdę. Zamykają się we własnym świecie. Ja chcę, żeby ten świat był wspólny.


Co jest brane: marihuana

Obecnie największym zainteresowaniem spośród wszystkich środków uznanych za narkotyki cieszy się marihuana. Mimo iż w literaturze tematu, w różnych publikacjach i artykułach, wymienia się ją jako jeden z narkotyków, obok heroiny, amfetaminy, kokainy, LSD, ecstasy i in., wiele osób nie chce przyjąć tego faktu do wiadomości. Marihuana jest narkotykiem, ponieważ uzależnia psychicznie, zmienia nastrój i świadomość, wpływa na odbiór wrażeń i modyfikuje sposób reagowania. Jest środkiem świadomie przyjmowanym w celu przeżycia zmienionej rzeczywistości. Nie usprawiedliwia tego fakt, iż osoby korzystające z marihuany czują się świetnie, są rozluźnione, zadowolone i radosne. Bywa, że marihuana dostarcza przeżyć o nowej, zupełnie do tej pory nie spotykanej jakości. Należy jednak pamiętać o tym, że taki sposób regulowania swoich nastrojów i odczuć niesie ze sobą niebezpieczeństwo. Życie nie przewiduje specjalnych reguł ani taryfy ulgowej dla osób, które chcą funkcjonować w psychicznie odmiennym świecie.

Marihuana traktowana jest jako środek rozluźniający, euforyzujący, "miękki". Bezpośrednie efekty działania marihuany sprawiają, że uważa się ją za narkotyk niegroźny, łagodny i nieszkodliwy. Jednakże jednym z najważniejszych skutków palenia marihuany jest tzw. zespół amotywacyjny, czyli efekt w postaci zniechęcenia do działania, zaniku zainteresowań, pustki wewnętrznej, której doświadczamy, gdy nie jesteśmy pod wpływem marihuany.

Najmocniej dotyka to bardzo młodych ludzi, którzy całe życie mają dopiero przed sobą. Nie dostrzeganym na początku obliczem marihuany jest to, że często otwiera drogę do próbowania innych narkotyków.

Nasz sprzeciw budzi pochwała marihuany jako środka pozytywnie zmieniającego świadomość; środka, który - gdyby go podać ludziom - sprawi, że świat wyda się piękny i bezproblemowy. Takie opinie padają z ust osób publicznych, ustawionych życiowo i zawodowo, bez kłopotów finansowych - osoby te pozwalają sobie na różne fanaberie. Głosząc takie poglądy nie zdają sobie sprawy, jak trudne konsekwencje może mieć palenie marihuany dla niedoświadczonego życiowo młodego człowieka.

Kilkanaście lat doświadczamy obecności ludzi, którzy przyjmują narkotyki. Pala cze marihuany mają problemy z uczeniem się, z koncentracją, z doprowadzaniem spraw do końca, z solidnością i odpowiedzialnością, z wypełnianiem swoich życiowych zadań. Doskonale jednak potrafią "filozofować" na temat dobrego wpływu marihuany na swoje życie. Twierdzą, że: "wyrosła z ziemi, w Holandii jest zalegalizowana, ludzie, którzy ją palą, nie są agresywni, mniej szkodzi od papierosów i alkoholu". Palacze marihuany, wcześniej czy później, ośmieszają się w oczach innych i wydają się żałośni. Ale nie społeczny odbiór jest tu najistotniejszy. Najsmutniejszą konsekwencją palenia marihuany jest to, że jej zwolennicy - żyjąc w złudnym przekonaniu o własnej wyjątkowości - nie rozwijają tak naprawdę swojego osobistego potencjału i działają poniżej swych życiowych możliwości.

Nie będziemy polemizować, czy narkotyki można podzielić na twarde i miękkie, ponieważ z całą odpowiedzialnością możemy stwierdzić, że narkotyki raczej dzielą się na te, które niszczą szybko, i te, które niszczą wolniej i podstępnie dają złudzenie wolnego wyboru i sprawowania nad nimi kontroli.

Ilona Antoniewicz-Tomczak

Zbyszek Tomczak


Szybki wywiad z Jarkiem

Jarek ma 38 lat, mieszka we Wrocławiu, 11 lat temu przestał brać narkotyki, a uzależniony od nich był przez 1 3 lat. W tym czasie kilkanaście razy przechodził detoksykację. Opowie nam o swoim uzależnieniu i o tym, w jaki sposób sobie z nim radził.

Jarek: - Mój okres brania trwałby krócej, gdyby nie to, że za moich czasów (lata siedemdziesiąte) nie było aż tylu miejsc, które służyły pomocą ludziom uzależnionym. Były może trzy szpitale psychiatryczne, przyjmujące narkomanów, i jeden ośrodek w Garwolinie, który dopiero zaczynał działać - i to wszystko, co jako pomoc oferowano narkomanowi. Nikt nie miał wówczas pojęcia o jakiejkolwiek terapii długoterminowej dla osób uzależnionych. Podchodzono do problemu standardowo: jak narkoman to przekreślony.

Ilona: - Były to czasy ostrej cenzury Nie ujawniano, że polska młodzież może mieć problemy z braniem narkotyków.

Jarek: - Myślę, że w świadomości społecznej zostaliśmy skazani na odrzucenie jako ci, którzy odstają od zdrowych norm reszty społeczeństwa. I tak sobie braliśmy, czując że nie mamy nic w zamian.

Ilona: - Dobrze, ale gdy już się dowiedziałeś, że istnieje coś takiego jak odtrucie i ośrodek dla narkomanów to czy zrobiłeś wszystko, żeby się tam dostać?

Jarek: - Na początku nie miałem żadnych planów jeśli chodzi o leczenie. Po prostu zdecydowałem się na branie i brałem. Do momentu, kiedy zaczęły powstawać ośrodki monarowskie i moi koledzy skorzystali z ich pomocy - to mi zaimponowało. Pomyślałem, że skoro oni mogą, to ja. Na to złożyły się i inne rzeczy: sprawy karne za produkcję i handel narkotykami, i za fałszowanie recept, również więzienie. No i lata brania.

Ilona: - Opowiedz o tym, jak to się u ciebie zaczęło.

Jarek: - Mój kolega miał babcię, która chorowała na raka. Gdy zmarła, zostało po niej dużo leków przeciwbólowych, m.in. morfina. Kolega wcześniej to wypróbował, więc nie miałem oporów, żeby od razu podać sobie dożylnie.

Ilona: - Jaki to był okres w twoim życiu, że chciałeś brać narkotyki?

Jarek: - Obracałem się w towarzystwie ludzi starszych, którzy mi imponowali - to był czas hippisów. Docierały do nas wieści o Woodstock. Podobały mi się te wszystkie koraliki, długie włosy, nieskrępowanie rygorami ustroju czy kultury masowej. Powoli też byłem wprowadzany w temat środków odurzających. Zyłem w okresie buntu, nie chciałem być harcerzem, nie wstąpiłem do żadnej organizacji młodzieżowej...

Ilona: - Trudno mi wyobrazić sobie czternastolatka, który jest ideowcem i deklaruje, że wybiera filozofię dziecikwiatów Co takiego działo się w twoim osobistym życiu, że zostałeś narkomanem?

Jarek: - To już był dalszy etap. Na początku wiedziałem, że oto dołączam do grupy ludzi w jakimś stopniu niezależnych. To my wtedy czuliśmy się lepsi od tych, którzy idą wyznaczonymi szlakami. Braliśmy narkotyki i podobało nam się to. Ilona: - Kiedy pierwszy raz poczułeś odrzucenie ze strony innych ludzi z tego powodu, że bierzesz narkotyki?

Jarek: - Dość szybko zostałem odrzucony. Kiedy w mojej szkole dowiedziano się, w jakim środowisku się obracam, od razu mnie z niej usunięto. Mimo iż miałem swoją grupę, z którą się utożsamiałem, to jednak każdy z nas jeszcze mieszkał z rodzicami, obawiał się czegoś. Byliśmy zależni od kogoś. Nikt z nas jeszcze nie pracował.

Ilona: - A jakie informacje miałeś o narkotykach? Co wiedziałeś na temat skutków ich przyjmowania?

Jarek: - To była wiedza przekazywana pocztą pantoflową, raczej na zasadzie: "jak weźmiesz to, to poczujesz się właśnie tak..."

Ilona: - Czy ktoś mówił ci o zagrożeniach, jakie niosą ze sobą narkotyki? Czy ktoś cię przestrzegał, żebyś uważał?

Jarek: - Tak, starsi, bardziej doświadczeni koledzy mówili: "nie przedawkuj", ale nikt mi tak naprawdę nie tłumaczył, co to znaczy. Teraz już wiem, bo nie raz przedawkowałem.

Ilona: - Nie był to dla ciebie sygnał ostrzegawczy? Przedawkować narkotyk można w różnym stopniu - czasami jest to otarcie się o śmierć, czasami jest to śmierć.

Jarek: - Nie widziałem dla siebie żadnej alternatywy, nie miałem nie biorących kolegów. A gdy wylądowałem w szpitalu, na reanimacji albo na oddziale ostrych zatruć, nikt mi niczego nie proponował. Mogłem jedynie usłyszeć: "tylko więcej nie bierz", ale jak ja mogłem to zrobić - nie brać? Wracałem do swojego środowiska, bo innego nie miałem, i wszystko wracało do swojego poprzedniego stanu.

Ilona: - Teraz sam pomagasz narkomanom. Gdy słyszysz, jak mówią, że mogliby się wyleczyć, gdyby detoks był inny albo ośrodek inaczej zorganizowany itd., to nie budzi to twojego sprzeciwu? Przecież w tym momencie oni najwyraźniej obarczają odpowiedzialnością za swoje uzależnienie cały świat tylko nie siebie.

Jarek: - Zgadza się: to od nich zależy, czy podejmą leczenie - ale musi być ktoś, kto wskaże im drogę. Teraz są duże możliwości pomocy. Kiedy ja podejmowałem swoje próby wyjścia z nałogu, oddział dla narkomanów stanowił po prostu przechowalnię bez żadnego programu terapeutycznego. Mieliśmy dużo wolnego czasu i to w cudowny sposób miało spowodować nasze uzdrowienie. Wiadomo, że było to z góry skazane na niepowodzenie. Nie przerażała mnie nawet śmierć kolegów. O siebie też bałem się tylko na początku. Potem, gdy uzależnienie się rozwinęło, wiele rzeczy mi zobojętniało. Dopiero kiedy zaczęły powstawać ośrodki monarowskie i moi koledzy, z którymi razem brałem narkotyki, skorzystali z pomocy, nabrałem nadziei, że i ja mogę żyć normalnie.

Ilona: - Co jest potrzebne, żeby się wyleczyć?

Jarek: - Warunkiem koniecznym jest wiara w to, że zerwanie z narkotykami jest możliwe. Trzeba aktywnie poszukiwać pomocy i przyjmować ją. Oprócz "Monaru" działa wiele innych organizacji i placówek specjalizujących się w leczeniu narkomanów. Nawet, gdy przychodzi kryzys i ktoś czuje, że w trudnym budowaniu swojego życia od nowa, może się załamać - jeśli zechce, zawsze znajdzie pomoc. Teraz widzę, że ona jest właściwie wszędzie. Trzeba tylko do niej dotrzeć i skorzystać.

Ilona: - Trudności do pokonania i problemów do rozwiązania jest całe mnóstwo. Osoba podejmująca leczenie, nie tylko zmaga się z własnym uzależnieniem, ale i stoi przed wielkim zadaniem, jakim jest wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoje życie. Warunki społeczne i ekonomiczne w Polsce nie sprzyjają temu. Dochodzi jeszcze kwestia stanu zdrowia (np. zakażenie wirusami HIV HBV).

Jarek: - Tak, ale leczenie to jedynie słuszna droga. Nie ma nic lepszego dla narkomana, jak podjęcie leczenia. Na lepsze życie nigdy nie jest za późno. Wielu ludzi, wydawałoby się przekreślonych, pokończyło szkoły, kursy zawodowe, założyło rodziny. Teraz często pomagają innym i są dla szukających pomocy narkomanów najlepszym przykładem. Są też osoby wspaniale funkcjonujące w społeczeństwie, które nie ujawniają się z tym, jakie kiedyś miały problemy. Trzeba chcieć żyć.


Kronika

Z badań amerykańskich wynika, że od 1992 r. podwoiła się liczba osób palących marihuanę. Odnotowuje się również niższy niż kiedykolwiek wiek dzieci, które mają już za sobą eksperymenty z narkotykami.

Od 1 990 r. liczba przestępstw związanych z narkotykami wzrosła ponad siedmiokrotnie - w 1997 r. zgłoszono ich 7915.

Jedną z form przemytu narkotyków jest umieszczenie ich w przewodzie pokarmowym. Uszkodzenie opakowania powoduje śmierć.

Mimo iż wysoki współczynnik pH polskiej heroiny, czyli kompotu, nie jest sprzyjającym środowiskiem dla wirusa HIV, wielokrotnie stwierdzano przypadki zanieczyszczenia kompotu tym wirusem. Dodatkowo wykryto obecność wirusów zapalenia wątroby, florę bakteryjną i grzybową.

MON rozpoczął kursy dla dowódców jednostek poświęcone profilaktyce narkomanii wśród żołnierzy. Skala zjawiska jest na razie trudna do określenia, ale wiadomo, że narkotyki wnoszą do koszar żołnierze wracający z przepustek.

Największe zainteresowanie amfetaminą używaną w celach niemedycznych przypadało na lata 50., 60. i 70. Stosowali ją kierowcy ciężarówek pokonując długie trasy, studenci przygotowując się do zdawania egzaminów; sportowcy przyjmowali amfetaminę jako niedozwolony doping, a osoby z nadwagą - pragnąc się odchudzić. W Polsce amfetamina została wycofana z lekospisu i nie można jej dostać w aptekach.

Jednym z najgroźniejszych następstw powodowanym przez MDMA (główny składnik ecstasy) jest tzw. ?uderzenie ciepła", którego mechanizm polega na odczuciu ogromnej siły i energii, pozwalającym na wielogodzinny wysiłek, z reguły taniec, w dusznym i gorącym otoczeniu. Temperatura ciała wzrasta do krytycznych wartości, co w połączeniu z szybkim odwodnieniem, odpowiada za śmierć w 90% przypadków śmierci wywołanej przez ecstasy.

Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii definiuje narkomanię jako stałe lub okresowe używanie w celach niemedycznych środków odurzających lub substancji psychotropowych, albo środków zastępczych, w wyniku czego może powstać lub powstało uzależnienie od nich.


Cytaty

Agnieszka Chylińska: Jestem przeciwniczkę tego, co zrobiono w Holandii, gdzie w dużych miastach od ćpunów aż się roi. Jeśli zalegalizujemy hasz w Polsce, do armii alkoholików dodamy jeszcze armię ćpunów Po co? (Playboy- lipiec 1997)

Barbara Labuda: W warszawskich ośrodkach z uzależnienia leczy się dzieci mieszkające na jednym piętrze w bloku. W najbliższym otoczeniu - na podwórku, w szkole, dyskotece - ryzyko zetknięcia się z narkotykiem jest bowiem największe. (Wprost- 05.07.1998)

Jagoda Władań: Co to jest, na przykład, nieznaczna ilość narkotyku? Boimy się, że taki zapis (w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii - przyp. red.] będzie można dowolnie interpretować. I handlarze z tej dowolności skorzystają. Tak samo, jak z braku zapisu o tym, że dawkę osobistą mogą posiadać tylko osoby uzależnione. (Polityka - 08.05.1997)

Marek Kotański: Narkomania - słowo, które kojarzyło nam się przez dziesiątki lat z najgorszymi sprawami gatunku ludzkiego, przyrównywane do zbrodni, zboczeń i moralnego dna - jest naprawdę określeniem okrutnego w swej wymowie stanu duszy i ciała człowieka, który nie potrafi żyć we współczesnym świecie, wymagającym bezwzględnego przystosowana się do napięć, konfliktów, szczurzego wyścigu, którego upragnionym końcem ma być za wszelką cenę sukces. (M. Kotański: "Ty zaraziłeś ich narkomanią")

Zbigniew Tomczak: Brown sugar to najbardziej zdradliwy narkotyk, jaki znam. Czynność palenia wydaje się być niewinna w porównaniu z zastrzykiem, więc i narkotyk wydaje się mało groźny (Polityka - 20.03.1999)

Jerzy Mellibruda: Jeszcze pół wieku temu autorytety medyczne kwestionowały nie tylko szkodliwość palenia tytoniu, ale i jego właściwości uzależniające, a nawet zdarzało się, że paleniu przypisywano efekty lecznicze. (Charaktery- luty 1997)

OIaf Mejer-Zahorawski: Narkotyk stał się substytutem alkoholu ze względu na coraz większą przystępność ceny i łatwość dostępu. (Arka - maj 1998)

wybrała Ilona Tomczak

(c) Copyright by Stowarzyszenie WYSPA - Wrocław 2000. Wszystkie wydania "Co jest brane" są dopuszczone do kopiowania i rozpowszechniania z zaznaczeniem pochodzenia artykułow oraz informacją o autorze.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

AfgaN (niezweryfikowany)

No coment.....................

PS.Rzygać mi sie chce za takie texty/nawet nie czytalem do konca/marihuana obok kokainy,Lsd,amfetaminy...........

sssss (niezweryfikowany)

nie3talem do konca bo to jest beznadziejne. tylko beznadziejne istoty pisza takie beznadziejne texty. przylaczam sie do wspolnego rzygania...

xil (niezweryfikowany)

szkoda slow, zwlaszcza na temat tego co napisali o trawie, zero konretow, ani slowa o jakis badanich, puste gadanie pustej osoby ktora nie ma pojecia o czym pisze...

em (niezweryfikowany)

"Palacze marihuany, wcześniej czy później, ośmieszają się w oczach innych i wydają się żałośni" PFFFFF.....

stefan batory (niezweryfikowany)

boring kuźwa mać!

.chudy. (niezweryfikowany)

boring kuźwa mać!

WID (niezweryfikowany)

A Ja mam to głęboko w dupie!!! Niech se pierdolą te smuty, jebie mnie to!!! Z głośników leci zajebisty bit a ja rozpalam własnie jonta ze sztuki!!! I to jest życie!!!! A nie jakieś pierdolenie o farmazonach!!!!

ziomal-sromal (niezweryfikowany)

coście tacy nerwowi,chłopcy i dziewczynki?toż to tylko bezsensowny ciąg liter,nie?nie rozumiem,żeby aż tak emocjonalnie reagować na takie bzdury.

Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • LSD-25

Holandia, Boże Narodzenie. 1 Dzień świąt, wigilia do późna w robocie, wszystko co mogło sie zawalic, sie zawaliło. Kobieta i przyjaciel na święta w podobnie paskudnych realiach na pograniczu nędzy. Cpanie kwasa dla poprawienia nastroju i seta ?

 

„Może Narodzenie”

 Na wstępie napomknę, iż nie bylem w stanie od pewnego momentu określać czasu.

Opowieść zacznę od decyzji o wyskoczeniu do centrum Rotterdamu autobusem aby w międzyczasie naładował się kwas , popodziwiać  piękne widoki , wejść do kofa,  skoro już wszystko uległo zrypaniu to niech chociaż  coś przyjemnego, pomyślałem.

  • Grzyby halucynogenne
  • Pierwszy raz

Pełna euforia, komunikacja niemalże telepatyczna, dostrzeganie piękna w naturze i utożsamianie się z nią.

Psylocybina.... Piękno które dane było mi posmakować... Opowiem swoje pierwsze dwa razy, ponieważ nie chcę tworzyć dwóch TR :)

  • Etanol (alkohol)
  • LSD-25
  • Miks

Nastawienie na ciekawą wycieczkę, bez wygórowanych oczekiwań, radość, że udało się dostać substancję po 1,5 roku poszukiwań. W towarzystwie dwóch kumpli - W., z którym kwasiłem już wcześniej i D. Wyprawa do lasów w pobliżu domu D., listopadowe popołudnie, które szybko zmieniło się w wieczór a potem także noc.

Minęło już półtorej roku od mojej pierwszej i zarazem ostatniej próby z LSD, więc kiedy udało się zdobyć papierki bardzo się ucieszyłem. Planowaliśmy razem z kilkoma kumplami zrobić większą wycieczkę. Generalnie chętnych było dość dużo, bo chyba z 7 czy 8 osób, ale nie mogliśmy znaleźć wspólnego terminu, który by wszystkim pasował. Zadecydowaliśmy więc razem z W i D, że zrobimy jedną mniejszą wyprawę zanim zbierzemy się na tę dużą, właściwą.

  • LSD-25
  • Pierwszy raz

ja i m. wieczór, nasze mieszkanie. za oknem zima. czas tripu 21:00. ciekawość

Siedzimy z M.  (moją ukochaną) w piątkowy wieczór w naszym domu. Z radia ospale sączy się muzyka. My na łóżku rozmawiamy o życiu, o przeszłości o ideałach i upadku moralności. W pewnym momencie proponuję, żebyśmy wzięli LSD które od dłuższego czasu zalega w lodówce. Rozpuszczamy po 2 krople w drinku. Zapalamy świece i w oczekiwaniu na efekt włączamy film. Nastrój mamy dobry a holiwoodzkiego obrazu filmu tylko poprawia ten stan. Po 40 minutach M. pyta czy dobrze się czuję. Odpowiadam lekko zawiedziony, że tak i że chyba nic z tego. M.

randomness