Witam. Opowiem wam o mojej randce. O spotkaniu, które zmieniło mój światopogląd. O randce z cudowną Changą. Zaczynamy.
Paliłeś "trawkę"? To zgłoś się do Monaru - radzi Monar
(INF. WŁ.) Dopiero teraz do Monaru zaczynają zgłaszać się rodzice szukający pomocy dla swoich dzieci, które w czasie wakacji miały pierwszy kontakt z narkotykami. Trafiają właśnie tam, bo w Polsce brakuje dla takich osób wyspecjalizowanych placówek.
To jednak matki Andrzeja nie obchodzi. Dopiero w miesiąc po powrocie syna z sierpniowego obozu w Hiszpanii stwierdziła, że jest z nim coś nie tak. Zauważyła, że jest dziwnie ospały, a zapach papierosów palonych przez 17-latka jest jakiś dziwny.
- Potem przyznał się, że palili tam marihuanę, ale zarzekał się, że to już historia - mówi kobieta. - Ten smród skrętów nie dawał mi jednak spokoju - zadzwoniłam do poradni psychologicznej. Kiedy powiedziałam, że mam problemy z dzieckiem, odesłano mnie najpierw do pedagoga szkolnego, a gdy wspominałam o narkotykach, skierowano do Monaru.
Okazało się, że chłopak jest już uzależniony; trafił pod opiekę psychoterapeuty zajmującego się narkomanami.
Do krakowskiego Monaru, w kilka tygodni po wakacjach, zgłaszanych jest każdego dnia kilka podobnych przypadków. - Rodzice telefonują i przychodzą, bo wielu wydaje się, iż jednorazowe wypalenie "trawki" skutkuje uzależnieniem - mówi Rafał Wieczorek, terapeuta zajmujący się poradnictwem dla narkomanów. - Niestety, wielokrotnie obawy opiekunów się potwierdzają. Każdy przypadek jest oczywiście inny, ale wniosek jeden: od problemu narkotyków instytucje szkolne i pozaszkolne uciekają.
Zadzwoniliśmy do kilku krakowskich poradni zajmujących się młodzieżą. Poinformowaliśmy, że mamy kłopoty z 16-letnią córką. Z reguły pytano, czy wie o tym nauczyciel lub pedagog, a następnie zapraszano na rozmowę. Gdy na koniec rozmowy wspominaliśmy, że podejrzewamy nasze dziecko także o kontakt z narkotykami - pojawiały się problemy. Twierdzono, że problemem uzależnień poradnie się nie zajmują i kierowano nas do Ośrodka Interwencji Kryzysowej lub do Monaru.
- Nie ma kompleksowej pomocy dla takich rodzin - Kraków i Małopolska nie są wyjątkami - uważa Aleksandra Adamek, psycholog, dyrektor Samorządowego Ośrodka Pedagogiczno-Psychologicznego w Krakowie. - Mamy częste akcje ostrzegające przed braniem narkotyków, sprawdzoną bazę leczniczą dla narkomanów, ale brakuje instytucji wspierających w takich sytuacjach zdezorientowanych rodziców i ich dzieciaki. I efektem tego jest, że ojcowie i matki zaczynają kontrolować dziecko, robiąc mu w domu regularnie testy na obecność narkotyków albo upracie i długo zaprzeczają, że ich dziecko jest chore.
Potwierdza to Bogusława Bukowska, zastępca dyrektora Krajowego Biura ds. Narkomanii. - Według szkoły amerykańskiej, człowieka zaraz po inicjacji narkotykowej należy odseparować od znajomych oraz rodziny - mówi dyrektor Bukowska.
- Inni specjaliści twierdzą, że jak długo się da, należy go leczyć w jego środowisku, np. w ramach psychoterapii. Najważniejsze jednak to reagować!
Krakowski Monar - mimo że ma natłok przypadków beznadziejnych (tylko w Krakowie jest ponad 3 tys. zdeklarowanych narkomanów, a 20 tys. tzw. konsumentów środków psychoaktywnych) - zdecydował się pomóc rodzicom i ich dzieciom, które miały już pierwszy kontakt z narkotykami. Od tego tygodnia w każdy czwartek w godz. 17 - 20 będą prowadzone konsultacje dla rodziców z terenu całej Małopolski. - Zapraszamy ich na ul. św. Katarzyny 3, tel. 430-61-35 - mówi Rafał Wieczorek.
Samotnie na gralni. Spontaniczna decyzja. Samopoczucie bardzo dobre, zluzowany piwkiem i buszkami z przepału po Gandzi.
Witam. Opowiem wam o mojej randce. O spotkaniu, które zmieniło mój światopogląd. O randce z cudowną Changą. Zaczynamy.
początkowo puste mieszkanie, ja z kumplem w dobrych nastrojach
Początek gdzieś ok godziny 10. W moim umyśle lekka ekscytacja z racji braku świadomości tego co się będzie działo dalej. Dreszcz emocji, który jest dobrze znany w momencie, gdy robimy po raz pierwszy coś potencjalnie obarczonego ryzykiem. Jeszcze przed zażyciem pomyślałem o intencji, która będzie mi towarzyszyć w trackie. Czułem ogromny szacunek do tej substancji, bo wiedziałem, że jest ona w stanie mnie z łatwością pokonać. Chciałem, żeby ten trip był dla mnie najbardziej wartościowym wydarzeniem z punktu widzenia mojej podróży duchowej. Czy tak się stało? Czytajcie dalej.
Pamiętam mojego pierwszego kwasa - czarny kryształ, na którego namówił mnie J. Bardziej się bałam, niż chciałam rzeczywiście spróbować. Pamiętałam niektóre bad tripy grzybowe, poza tym mam paranoiczno-histeryczną osobowość i bardzo często sama sobie coś wkręcam ;-)
Pojechałam do J. Zjadłam ową magiczną czarną kropeczkę [J.też wziął] i czekam. Niebieskie światełko, muzyczka, dom, `strażnik`J. obok [na wypadek Panicznej Paranoi] - niby komfort, ale czułam się spięta. Nie znałam J. zbyt dobrze, byłam trochę zasznurowana.
(13.03.2014)
Komentarze