Czym są dopalacze, jak się je bada i co jest w nich szkodliwego - wyjaśnia chemik, który na co dzień bada je w laboratorium.
Rozmowa z chemikiem, który bada dopalacze w laboratorium. Nasz rozmówca zastrzegł sobie anonimowość.
Co to są dopalacze?
- To substancje, które są psychoaktywne, czyli mają wpływ na układ nerwowy. Pod względem działania nie różnią się od narkotyków, różnią się od nich jedynie kwalifikacją prawną, czyli tym, że nie są zakazane. Dzięki niewielkim zmianom w budowie cząsteczki chemicznej nie są już to substancje wyszczególnione w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii.
Co jest w nich szkodliwego?
- Substancje te i ich działanie są stosunkowo nowe, więc nie są dobrze poznane. Nieznany jest też wpływ na organizm człowieka. Nikt nie wie, jak działają na organizm przy dłuższym przyjmowaniu, czyli jaki jest ich efekt długofalowy. Co gorsza, nieznane są także metody terapii: i przy zatruciach takimi nowymi substancjami, i w przypadku uzależnień.
Jak się bada dopalacze?
- Badania wykonuje się za pomocą instrumentalnych metod chemicznych, czyli np. spektroskopii w podczerwieni, chromatografii gazowej w połączeniu ze spektroskopią mas. Próbka trafia do aparatu, a ta "wypluwa" wynik, który następnie trzeba poddać analizie przez chemika. Dopiero on jest w stanie określić, co było w próbce. W przypadku znanych substancji identyfikacja jest prawie natychmiastowa, biblioteki danych pozwalają porównać "chemiczny odcisk palca" danej substancji z "odciskami" w bazie danych.
Ale jeśli jest to nowy związek chemiczny, trzeba wykonywać analizy ręcznie, co jest czasochłonne. Jednak związki, które w tej chwili są na rynku, są doskonale znane chemikom.
Jest ich więcej niż kiedyś?
- Znacznie więcej. I coraz więcej z roku na rok. A Polska jest największym konsumentem dopalaczy w Europie.
Ustawa o dopalaczach nic nie zmieniła?
- Nie, nic nie zmieniła. I nie zmieni. W produkcję dopalaczy grupy przestępcze zainwestowały za dużo, żeby się z tego wycofać. Będą dalej dopalacze produkować i rozprowadzać.
To jest jakiś sposób na te dopalacze?
- Są dwa sposoby.
Pierwszy to powrót do poprzedniej wersji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (która wówczas nosiła nazwę ustawy o zapobieganiu narkomanii). Pozwalała ona na niekaranie końcowych odbiorców substancji psychoaktywnych i posiadaniu ich na własny użytek. Teraz policja musi, a często chce ścigać za posiadanie nawet grama marihuany. Gdyby można było ją palić lub zażywać legalnie, nikt z młodych ludzi nie bawiłby się w żadne dopalacze. Na całym świecie kara się dilerów, nie konsumentów. Ludzie przyjmują substancje psychoaktywne od tysięcy lat i prawdopodobnie żadna ustawa tego nie zmieni. Nawet ówcześni autorzy obecnie obowiązującej ustawy (Kwaśniewski i Labuda) po latach stwierdzili, że wprowadzenie jej w takiej formie, jak obecnie, było błędem.
Drugi sposób to znowelizowanie obecnej ustawy tak, żeby umieścić w niej zapis o izomerach i homologach substancji psychoaktywnych. W ten sposób wszystkie dopalacze staną się zakazane, niezależnie od zmiany cząsteczki. Teraz niewielka zmiana cząsteczki sprawia, że związek "wypada" z listy substancji zakazanych. Jednocześnie zmiana ta sprawia, że powstaje całkiem nowy związek, o którego działaniu niewiele wiemy.
Co dla chemika jest największym problemem związanym z dopalaczami?
- Badanie próbek substancji, jeśli zostały zabezpieczone, nie jest trudne. Znacznie trudniej jest stwierdzić, co brała osoba zatrzymana za prowadzenie pod wpływem substancji odurzających. To, co przyjęła, można stwierdzić tylko na podstawie badania krwi, a jest ono znacznie trudniejsze niż zbadanie próbki substancji. No bo tak naprawdę którego z tych tysięcy związków szukać?
A co można powiedzieć o ostatniej serii zatruć?
- Dziwne jest to, że "mocarz", zawierający w swoim składzie AM-2201 [organiczny związek chemiczny z grupy syntetycznych kannabinoidów], jest na rynku od dawna, i dziwne jest to, że nagle z dnia na dzień tyle osób się tym zatruło. Ja go znajdowałem zarówno w mieszankach ziołowych do palenia, jak i w "fake hashu", czyli syntetycznym haszyszu, tzw. plastelince. Wydaje mi się, że wynikało to z tego, że dealerzy przed wejściem w życie tej ostatniej nowelizacji zrobili promocje i wyprzedawali towar za grosze, byle się jego pozbyć, stąd ta fala zatruć.