Czesi i "maryśka", czyli co wiemy o sąsiadach

Dla złośliwych czeski liberalizm zaczyna się od Żwirka śpiącego w jednym łóżku z Muchomorkiem i przez utwór "Zatwardzenie" zespołu Plastic People of the Universe dochodzi do współczesności, gdzie legalnie można uprawiać mak, kupić w aptece środki na bazie pochodnych amfetaminy, wywieźć duże ilości taniego alkoholu, a obecnie - swobodnie uprawiać i bezstresowo palić "zielone".

Tagi

Źródło

Dagmara Stanosz (gazetacodzienna.pl)
Gazeta Wyborcza

Odsłony

3821

Dla złośliwych czeski liberalizm zaczyna się od Żwirka śpiącego w jednym łóżku z Muchomorkiem i przez utwór "Zatwardzenie" zespołu Plastic People of the Universe dochodzi do współczesności, gdzie legalnie można uprawiać mak, kupić w aptece środki na bazie pochodnych amfetaminy, wywieźć duże ilości taniego alkoholu, a obecnie - swobodnie uprawiać i bezstresowo palić "zielone".

Okazuje się , że Czechy są dla Polaków krajem równie bliskim, co niepojętym. Od najmłodszych lat przedstawia się ów naród jako zabawnych Pepików, pociesznych i poczciwych niczym wojak Szwejk albo Rumburak i Arabella. "Szmaticzku na paticzku", netoperek, "obustronny dupochlast", czyli "parasol", Batman i frak to kultowe już żarciki, na których kolejne dzieci uczą się przewrotności językowych znaczeń. Żartom towarzyszy jednak szacunek wobec historii i dorobku kulturowego sąsiadów - pamięć o wydarzeniach Praskiej Wiosny, Vaclavie Havlu - włącznie z nagrywaną w jego stodole płytą kontrowersyjnych "Plastików", uznanie wobec tłumaczonej na język polski czeskiej literatury, filmów, muzyki, by sięgnąć tylko po niesłabnącą popularność Bohumila Hrabala, Milana Kundery, Petra Zelenki czy Jaromira Nohavicy. Polscy twórcy podejmują również czeskie tematy - w 2007 roku "Gottland" Mariusza Szczygła znalazł się na liście finalistów "Nike", w 2009 roku opublikowano "Zaginioną Czechosłowację" Małgorzaty Sikorskiej Miszczuk itp. Czeskie motywy na dobre zadomawiają się też w popkulturze i "polskich duperelnikach" jako breloczki, pluszaki, naszywki na koszulki z postacią Krecika machającego rączką w geście "Ahoj" lub "puć puć". I nagle - ci nieco śmieszni, poczciwi, sąsiedzi legalizują coś, co w Polsce rodzi sensację, dyskusję, wreszcie konkluzję, że Polska to kraj krzyży, podczas gdy Czechy to kraj pustych kościołów, a tam gdzie bogobojny katolicyzm ściera się z bezbożnym liberalizmem, rodzi się strach przed zgorszeniem.

Zalegalizowano. I teraz co? Będą się narkotyzować! Kultura czeska traci w oczach. Przeciętny Kowalski, który nigdy nie zetknął się z narkotykami, a tym bardziej tematem nie interesował, nie odróżnia narkotyków miękkich od twardych, a widok słaniającego się na nogach heroinisty jest dla niego równoznaczny z palaczem marihuany. Ćpun to ćpun. W imię tej idei z polskich muzeów powinno się usunąć obrazy Witkacego, z zapisami wzorów chemicznych zażywanych substancji, a dla bezpieczeństwa przyszłych pokoleń "Narkotyki i niemyte dusze" wprowadzić na indeks ksiąg zakazanych. Nasuwa się tutaj pytanie o wolność, możliwość wyboru, decyzji, osobistej odpowiedzialności. Sąsiedzi znad Wełtawy zdają się być tego świadomi, ale co do tego, czy rozmiłowani w biesiadowaniu przeciwnicy marihuany znad Wisły również, można mieć wątpliwości.

Faktu, iż alkohol jest zaliczany do substancji twardych i uzależniających, a marihuana do miękkich, w ogóle nie bierze się pod uwagę, a próbę podjęcia tematu torpeduje argumentami, że tradycja picia jest zakorzeniona, palenia marihuany - nie. Trudno zaprzeczyć, ale i warto przypomnieć, iż dopiero w XIX wieku zniesiono nakaz propinacji, bo w tym kontekście nie tylko alkohol, ale i alkoholizm ma swoją głęboką, choć mało chlubną tradycję.

W polskim społeczeństwie istnieje niepisany NAKAZ picia przy każdej okazji, a abstynenci, jeśli nie mają solidnego alibi - są "dziwni", bo się wyłamują. Względem marihuany tej presji nie ma. Więc może dla eksperymentu, godząc tych, co za i tych co przeciw, na kilka lat zalegalizować "maryśkę" w zamian za wprowadzenie prohibicji? Efekt mógłby wyglądać dwojako: bunt bimbrowników i rewolucja albo ocalenie dla tych, którzy mieliby szansę nie odziedziczyć po ojcach "polskiej-alkoholicznej" tradycji.

Oceń treść:

Average: 6.7 (3 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

bardzo dobry artykul, jak mniemam z bielskiego wydania wyborczej? Niestety mysle ze sens tego artykulu rozumieja tlyko ludzie rozwinieci ktorzy sa otwarci an nowe idee, niestety w anszym kraju wiekszosc to banda koscielnych spoleczniakow ktorzxy zaslepieni wizja religijnego pasntwa neguja wsyztsko co inne. Zreszta alkohol to bardziej hardkorowy anrkotyk niz Mj pomimo to na akzdej mszy w ksociele ksiadz pije wino....

Anonim (niezweryfikowany)
Ty ćpunie.
Anonim (niezweryfikowany)

Ty ćpunie.

Anonim (niezweryfikowany)

Znajomy z indii mówił, że obok domu jest jej mnóstwo, nikt jej nie zbiera. Indie teoretycznie "walczą" z marihuaną (ogólnie narkomanii) ale większe zagrożeniee to amfetamina i pochodne. Mieszkaniec indii woli kupić tamtejszą whiskey niż palić jointy.

W holandii grono znajomych którzy tam mieszkają. Po zachłyśnięciu się jointami odstawili je i przenieśli się na twardsze substancje czyli alkochol. Jointy? Dla turystów!

Wg mnie postawa jest w polsce taka: państwo kontra obywatele, a producenci leków stoją i się smieją.

Anonim (niezweryfikowany)

Chyba wreszcie jakieś nowe spojrzenie na nasz zapijaczony kraj.

Zresztą co do Witkacego niewiedza rażąca, bo jakie wzory chemiczne? "Narkotyki i niemyte dusze" do indeksu ksiąg zakazanych?! Chyba w tym przypadku lektura obowiązkowa. Autorka sugerowała się chyba tyko tytułem, a w życiu nawet tej książki w rękach nie trzymała i wypisuje jakieś brednie. Co za ignorancja...

Anonim (niezweryfikowany)

"Zresztą co do Witkacego niewiedza rażąca, bo jakie wzory chemiczne? "Narkotyki i niemyte dusze" do indeksu ksiąg zakazanych?!" nie kumasz ironii.

Anonim (niezweryfikowany)

Jeśli rzeczywiście było to z ironią, to częściowo zarzut wycofuję. ;)

Anonim (niezweryfikowany)

Witkiewiczowi zdarzało się na brzegach obrazów zaznaczyć, pod wpływem czego je tworzył.

A książka Nartkowyki i Niemyte dusze, to śliczny zbiór TRów i przemyśleń.

Anonim (niezweryfikowany)

No tak, ale to były symbole(skróty, litery), jakich używał do określenia substancji, pod której wpływem tworzył, ale, albo jestem ślepy, albo rzeczywiście nie ma tam wzorów.

I fakt, to cudowna książka, zresztą jak najbardziej trafna pod niektórymi względami odnosząc się do nas i naszego społeczeństwa.

Anonim (niezweryfikowany)

chyba jednak witkacy pisał na niektórych obrazach C2H5OH na przyklad

ö

Anonim (niezweryfikowany)

Wierzyć możesz lub nie, ale przejrzałem wszystkie jego obrazy jakie tylko się dało i tylko na jednym portrecie był właśnie napis "C2H5OH" na reszcie jego symbole. Dokładniej portret był to Tadeusza Boy'a-Żeleńskiego.

Anonim (niezweryfikowany)

nie wierzę... w gazetach trafiają się logiczne artykuły!

Anonim (niezweryfikowany)

Polska nadal jest ciemnogrodem i jeszcze długo potrwa zanim się ucywilizujemy, niestety. Z Czechów od dawna możemy brać przykład i zauważyłem to parę lat temu podczas pobytu w tym kraju.

Anonim (niezweryfikowany)

Się chłopak zbulersował, ale ja także jestem za zalegalizowaniem marihuany ze względu na to że wiem jak to sie potoczy, najpierw radocha ze legal później się wszystkim znudzi, bo jak wiemy zakazany owoc smakuje najlepiej ; )

Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne
  • Przeżycie mistyczne

piękne naturalne otoczenie z raczej takim sobie nastawieniem.

Przychodzi taki dzień w życiu, kiedy trzymasz w swojej dłoni mniej więcej garść grzybów i jest Ci wszystko jedno, gdzie ślepy los zawieje twoje życie. Takiż dzień spotkałem na swojej drodze. Nagły impuls skierował mnie do lasu. Udaję się daleko od bezpiecznego miejsca, zastanawiając się nad sensem bezsensu moich decyzji. Mój pociąg odjechał, a ja rozgościłem się w nim jak czeska prostytutka w stodole. Trzymam fason i idę dalej.

  • Grzyby halucynogenne
  • Tripraport

Ostatnie grzybienie w tym sezonie, mieszkanie kolegów, 2 osoby "trzeźwe" (względnie:] ) 7 grzybiarzy z różnym doświadczeniem.

Będę mówił o doświadczeniu które spotkało mnie i mojego towarzysza i jego dziewczynę, powiedzmy Kojota i Bekszę i jedzącego po raz 2 łysice Rombajrła ( myślę że będzie z niego dobry psychonauta do swojego kuzyna Ś potrafi czerpać z tripa). Reszta psychonautów chyba nie doświadczyła tego co my, nie zintegrowali się zbytnio z nami (tak przynajmniej mi się wydaje) ciężko jest mi zachować chronologię zdarzeń ale postaram się jak mogę.

18:30 T+00 popijam wodą około 50 większych suszonych łysiczek wcześniej pociętych na wiórki.

T+10 min dołącza do mnie K, zjada 105 sztuk

  • Dekstrometorfan
  • Marihuana
  • Retrospekcja
  • Tytoń

Czekałem z niecierpliwością na ten dzień, byłem szczęśliwy. Byłem wśród kolegów.

Trzydziesty pierwszy grudnia, nie jedna osoba czekała na ten dzień, który z pewnością wiąże się z imprezami różnego rodzaju. O godzinie szesnastej przyjechał do mnie kolega, razem z nim pojechaliśmy w stronę zaplanowanego miejsca, w którym spędzimy czas. Na miejscu już byli nasi koledzy, czekali gdzieś w okolicy. Po godzinie przyjechaliśmy, już w większą ekipie musieliśmy pojechać coś kupić, oczywiście alkohol i inne bajery.

O dwudziestej w końcu byliśmy jako tako na miejscu.

  • Dekstrometorfan
  • Przeżycie mistyczne

Dzień wolny, chata wolna, ogólnie spokój i zero problemów

Normalnie nie opisywałbym tripa na dxm, bo takich tutaj multum, ale ten był czymś, co zmieniło mój światopogląd i ogólnie nastawiło mnie bardziej pozytywnie do życia. Więc zacznę od początku. Miałem roczną przerwę od dxm, bo nawet duże dawki nie klepały, a tylko dawały kilkunastogodzinny nieciekawy zjazd pełen dysforii i ogólnego udręczenia mojego biednego ciała. Potem znów wróciłem do dexa i zacząłem tripować mniej więcej co dwa-trzy dni na drugim plateau.

randomness