Uzależniony znaczy zależny?

W psychoterapii uzależnień, w jej głównym nurcie, mało jest miejsca na szersze spojrzenie na pacjenta. Często terapia ogranicza się do tak zwanej pracy odwykowej, gubiąc wiele ważnych problemów doświadczanych przez uzależnionego, które mogą mieć wpływ na efekt terapii.

Tagi

Źródło

Szymon Jabłoński / 7freuds

Odsłony

3187

W psychoterapii uzależnień, w jej głównym nurcie, mało jest miejsca na szersze spojrzenie na pacjenta. Często terapia ogranicza się do tak zwanej pracy odwykowej, gubiąc wiele ważnych problemów doświadczanych przez uzależnionego, które mogą mieć wpływ na efekt terapii. Szczególnie na to, czy pacjent skończy leczenie i odejdzie w normalne życie, funkcjonując dalej w zdrowy sposób, czy będzie raz za razem powracał do leczenia. Z doświadczenia zawodowego wiem, że są osoby, które powtarzają pełny cykl leczenia, czyli około dwóch lat, wielokrotnie. Jaka jest przyczyna ciągłych powrotów do terapii i braku umiejętności odcięcia pępowiny wiążącej pacjenta z poradnią czy terapeutą? Samo słowo uzależnienie daje nam pewien pogląd na to, jak funkcjonuje pacjent uzależniony. Jest zależny nie tylko od substancji psychoaktywnej czy jakiegoś modelu funkcjonowania, ale także od terapeuty, relacji terapeutycznej czy własnego wizerunku.

Pacjent zależny nie ma poczucia sprawczości w życiu, w dużej mierze kieruje się oczekiwaniami i opiniami innych. W relacji terapeutycznej osoba taka będzie starała się zadowolić terapeutę, będzie tak zwanym „dobrym pacjentem”, który tylko z pozoru pracuje nad sobą i czyni postępy w terapii. Z czego wynika taka postawa osoby leczącej się? Pewnie w dużej mierze z lęku przed odrzuceniem, oceną i sprawieniem zawodu terapeucie, którego może postrzegać jako omnipotentnego. Za profesor Nancy McWilliams możemy powiedzieć, że pacjent używa mechanizmu idealizacji i dewaluacji. Wierzy, ze terapeuta ma boską moc i kontrolę nad tym co dzieje się w jego świecie. Dodatkowo wiarę tę potęguje chaos i lęk jakiego doświadcza osoba uzależniona, która nie radzi sobie z problemami codziennego funkcjonowania i szuka oparcia w istocie wyższej. Istotą tą ma być terapeuta - ten, który wie jak wprowadzić porządek w życiu.

Czasami prowadząc psychoterapię ulegamy tej wizji pacjenta - wierzymy, że jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkie jego problemy i zachowujemy się jak dobry rodzic, do którego zwraca się o pomoc dziecko. Taka rola jest kusząca i wejście w nią może doprowadzić do uwikłania pacjenta w wieloletnią terapię, która służy jedynie naszemu ego terapeuty i nie jest procesem leczącym. Z ich doświadczeń z pacjentami wynika, że osoby uzależnione, które są w terapii ponad dwa lata, pod koniec procesu zaczynają wnosić do terapii wątki, które wymagają dalszej długotrwałej pracy lub łamią abstynencję - po to, żeby dalej być w terapii. Kiedyś, pracując z osobą uzależnioną, złapałem się na tym, że pacjent w ostatnim okresie psychoterapii, przychodząc na sesję, wnosił jakiś konkretny problem, a ja podsuwałem mu rozwiązanie. Właściwie pełniłem rolę doradcy i starszego brata, mimo różnicy wieku między mną a nim. Kiedy sobie to uświadomiłem, omówiliśmy to z pacjentem i wspólnie ustaliliśmy, że nasza współpraca zbliża się ku końcowi i to on musi nauczyć się funkcjonować poza murami poradni w sposób dojrzały i odpowiedzialny. Pacjent ten dokonał idealizacji i miałem wrażenie, że wyobraża sobie, iż potrafię rozwiązywać jego problemy - a ponieważ problemy pojawiają się zawsze, miał poczucie, że będę mu towarzyszył bez końca. Pamiętam, że jego oczekiwania budziły we mnie silne doznania złości i irytacji, ale na szczęście byliśmy w stanie otwarcie o tym porozmawiać.

Jednak jak pisze Nancy McWilliams, za każdą idealizacją kroczy dewaluacja. Kiedy pacjent uświadomi sobie, że terapeuta jest zwykłą osobą i że leczenie nie polega na prowadzeniu za rękę, a raczej w towarzyszeniu mu w procesie zmiany i zdrowienia, często porzuca psychoterapeutę lub zmienia go. Nie jest problemem w terapii uzależnień, kiedy pacjent zmieni terapeutę - możliwe nawet, że taka zmiana jest potrzebna i dzięki niej leczenie może zostać ukończone. Często jednak pacjenci przerywają proces terapeutyczny i odchodzą z poradni. Zdarza się, że powtarzają ten cykl kilkukrotnie, spędzając wiele lat w leczeniu. Każdy powrót jest dla nich początkiem i nadzieją, że tym razem się uda. Niestety ten mechanizm przyciągania i odpychania często jest tak silny, że nie pozwala im spojrzeć realnie na siebie i na rolę terapeuty.

Na koniec chciałbym dodać, że często psychoterapeuci nie traktują pacjentów uzależnionych jak osoby dorosłe, które w procesie leczenia powinny odzyskać pełną odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Wydaje się, że jasna relacja terapeutyczna powinna zapobiec tej mało etycznej postawie. Ważne jest, żebyśmy jako psychoterapeuci obserwowali własne reakcje na pacjenta i potrafili rozpoznać, kiedy zaczyna się uwikłanie zamiast powolnego procesu odklejania się pacjenta od poradni i stawania na własnych nogach. Może w tym pomóc superwizja. Jako terapeuci powinniśmy zrozumieć, że leczenie tak naprawdę zaczyna się po opuszczeniu poradni i dopiero na zewnątrz pacjent może zweryfikować i wdrożyć w życie wszystko to, co zdobył w procesie psychoterapii.

Oceń treść:

Average: 9.7 (3 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

jak terapia ma byc skuteczna a uzależnienie jest w zaawansowanej fazie to tylko oddziały całodobowe

Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne
  • Przeżycie mistyczne

piękne naturalne otoczenie z raczej takim sobie nastawieniem.

Przychodzi taki dzień w życiu, kiedy trzymasz w swojej dłoni mniej więcej garść grzybów i jest Ci wszystko jedno, gdzie ślepy los zawieje twoje życie. Takiż dzień spotkałem na swojej drodze. Nagły impuls skierował mnie do lasu. Udaję się daleko od bezpiecznego miejsca, zastanawiając się nad sensem bezsensu moich decyzji. Mój pociąg odjechał, a ja rozgościłem się w nim jak czeska prostytutka w stodole. Trzymam fason i idę dalej.

  • 2C-B
  • Tripraport

Psycha good, siedzę jedynie z ziomkiem u niego, podnieceni nowymi tabsami. Oczekujemy od nich dość mocnych visuali i generalnie działania - jak to ludzie ujmują - coś pomiędzy MDMA a LSD.

T+0

Ziomek walnął dwie ultra linie z tabsa (szara Zelda Moonface 24mg) i mówi, że nak*rwia. Pobiegł do zlewu. No to chyba pora na mnie. Walę pierwszą - od razu spływ. Też biegnę do zlewu. Przez 2-3 minuty walczę ze spływem - ile bedę się męczyć, idę zrobić drugą krechę. Gotowe. Szybciej do zlewu nie biegłem chyba nigdy. Odruchy wymiotne x1000 + plucie szarą pixą. Ziomek mówi że już coś czuje, ja tylko lekką stymulację.

T+15

  • 2C-I


Mimo ze ostatnio czuje ogromna niechec do TRow, w przypadku research

chemicals postanowilem zrobic wyjatek. Przyjdzie jeszcze czas na

opisanie 5-meo-dmt, tymczasem 2ci:


Dawka: 35-40mg

  • Mefedron

Ustawiam kategorię na Mefedron bo ponoć Shot (ze SmartXShopu) na 100% się z niego składa. Jeśli coś pomyliłem - proszę moderację o poprawkę.

Substancja: Shot 300mg [prawdopodobnie mefedron] - jako rozbudowa wątku bo zajebiście mało ludzi o tym pisze na forum..

Set&setting: po pracy, godzina 16:00, chwila na relaks - lekko glodny ale mam dobry dobry humor

Dawkowanie: 3 razy po ~100mg w roznych odstepach + jeszcze raz 3x100mg :)

Personalia: 20 lat, okolo 70kg wagi

randomness