Uzależniony znaczy zależny?

W psychoterapii uzależnień, w jej głównym nurcie, mało jest miejsca na szersze spojrzenie na pacjenta. Często terapia ogranicza się do tak zwanej pracy odwykowej, gubiąc wiele ważnych problemów doświadczanych przez uzależnionego, które mogą mieć wpływ na efekt terapii.

Tagi

Źródło

Szymon Jabłoński / 7freuds

Odsłony

3185

W psychoterapii uzależnień, w jej głównym nurcie, mało jest miejsca na szersze spojrzenie na pacjenta. Często terapia ogranicza się do tak zwanej pracy odwykowej, gubiąc wiele ważnych problemów doświadczanych przez uzależnionego, które mogą mieć wpływ na efekt terapii. Szczególnie na to, czy pacjent skończy leczenie i odejdzie w normalne życie, funkcjonując dalej w zdrowy sposób, czy będzie raz za razem powracał do leczenia. Z doświadczenia zawodowego wiem, że są osoby, które powtarzają pełny cykl leczenia, czyli około dwóch lat, wielokrotnie. Jaka jest przyczyna ciągłych powrotów do terapii i braku umiejętności odcięcia pępowiny wiążącej pacjenta z poradnią czy terapeutą? Samo słowo uzależnienie daje nam pewien pogląd na to, jak funkcjonuje pacjent uzależniony. Jest zależny nie tylko od substancji psychoaktywnej czy jakiegoś modelu funkcjonowania, ale także od terapeuty, relacji terapeutycznej czy własnego wizerunku.

Pacjent zależny nie ma poczucia sprawczości w życiu, w dużej mierze kieruje się oczekiwaniami i opiniami innych. W relacji terapeutycznej osoba taka będzie starała się zadowolić terapeutę, będzie tak zwanym „dobrym pacjentem”, który tylko z pozoru pracuje nad sobą i czyni postępy w terapii. Z czego wynika taka postawa osoby leczącej się? Pewnie w dużej mierze z lęku przed odrzuceniem, oceną i sprawieniem zawodu terapeucie, którego może postrzegać jako omnipotentnego. Za profesor Nancy McWilliams możemy powiedzieć, że pacjent używa mechanizmu idealizacji i dewaluacji. Wierzy, ze terapeuta ma boską moc i kontrolę nad tym co dzieje się w jego świecie. Dodatkowo wiarę tę potęguje chaos i lęk jakiego doświadcza osoba uzależniona, która nie radzi sobie z problemami codziennego funkcjonowania i szuka oparcia w istocie wyższej. Istotą tą ma być terapeuta - ten, który wie jak wprowadzić porządek w życiu.

Czasami prowadząc psychoterapię ulegamy tej wizji pacjenta - wierzymy, że jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkie jego problemy i zachowujemy się jak dobry rodzic, do którego zwraca się o pomoc dziecko. Taka rola jest kusząca i wejście w nią może doprowadzić do uwikłania pacjenta w wieloletnią terapię, która służy jedynie naszemu ego terapeuty i nie jest procesem leczącym. Z ich doświadczeń z pacjentami wynika, że osoby uzależnione, które są w terapii ponad dwa lata, pod koniec procesu zaczynają wnosić do terapii wątki, które wymagają dalszej długotrwałej pracy lub łamią abstynencję - po to, żeby dalej być w terapii. Kiedyś, pracując z osobą uzależnioną, złapałem się na tym, że pacjent w ostatnim okresie psychoterapii, przychodząc na sesję, wnosił jakiś konkretny problem, a ja podsuwałem mu rozwiązanie. Właściwie pełniłem rolę doradcy i starszego brata, mimo różnicy wieku między mną a nim. Kiedy sobie to uświadomiłem, omówiliśmy to z pacjentem i wspólnie ustaliliśmy, że nasza współpraca zbliża się ku końcowi i to on musi nauczyć się funkcjonować poza murami poradni w sposób dojrzały i odpowiedzialny. Pacjent ten dokonał idealizacji i miałem wrażenie, że wyobraża sobie, iż potrafię rozwiązywać jego problemy - a ponieważ problemy pojawiają się zawsze, miał poczucie, że będę mu towarzyszył bez końca. Pamiętam, że jego oczekiwania budziły we mnie silne doznania złości i irytacji, ale na szczęście byliśmy w stanie otwarcie o tym porozmawiać.

Jednak jak pisze Nancy McWilliams, za każdą idealizacją kroczy dewaluacja. Kiedy pacjent uświadomi sobie, że terapeuta jest zwykłą osobą i że leczenie nie polega na prowadzeniu za rękę, a raczej w towarzyszeniu mu w procesie zmiany i zdrowienia, często porzuca psychoterapeutę lub zmienia go. Nie jest problemem w terapii uzależnień, kiedy pacjent zmieni terapeutę - możliwe nawet, że taka zmiana jest potrzebna i dzięki niej leczenie może zostać ukończone. Często jednak pacjenci przerywają proces terapeutyczny i odchodzą z poradni. Zdarza się, że powtarzają ten cykl kilkukrotnie, spędzając wiele lat w leczeniu. Każdy powrót jest dla nich początkiem i nadzieją, że tym razem się uda. Niestety ten mechanizm przyciągania i odpychania często jest tak silny, że nie pozwala im spojrzeć realnie na siebie i na rolę terapeuty.

Na koniec chciałbym dodać, że często psychoterapeuci nie traktują pacjentów uzależnionych jak osoby dorosłe, które w procesie leczenia powinny odzyskać pełną odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Wydaje się, że jasna relacja terapeutyczna powinna zapobiec tej mało etycznej postawie. Ważne jest, żebyśmy jako psychoterapeuci obserwowali własne reakcje na pacjenta i potrafili rozpoznać, kiedy zaczyna się uwikłanie zamiast powolnego procesu odklejania się pacjenta od poradni i stawania na własnych nogach. Może w tym pomóc superwizja. Jako terapeuci powinniśmy zrozumieć, że leczenie tak naprawdę zaczyna się po opuszczeniu poradni i dopiero na zewnątrz pacjent może zweryfikować i wdrożyć w życie wszystko to, co zdobył w procesie psychoterapii.

Oceń treść:

Average: 9.7 (3 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

jak terapia ma byc skuteczna a uzależnienie jest w zaawansowanej fazie to tylko oddziały całodobowe

Zajawki z NeuroGroove
  • Amfetamina
  • Dekstrometorfan
  • Miks

polana obok którejś z wiosek, 4-6 osób zależnie od momentu, atmosfera dobra, tj. wszyscy nafurani, nikt przesadnie napity

Jako że miało to miejsce w tamtym roku i nie jestem w stanie opisać wydarzeń chronologicznie, skupię się na samym doświadczeniu, gdyż było unikalne, i pomimo dwóch prób odtworzenia wygląda na to, że raczej nie daje się powtórzyć eksperymentalnie. Było to w listopadzie 2012, miałem jechać w pewne miejsce, w które ostatecznie nie pojechałem, sfrustrowany i z nadmiarem gotówki w portfelu zaproponowałem kumplowi wspólne ćpanie. Nie miałem ochoty na alko (jak zawsze), ani palenie(jak nigdy), po chwili negocjacji postanowiliśmy udać się do apteki celem zakupu Acodinu. Był tylko jeden.

  • Dekstrometorfan
  • Marihuana

Doświadczenie: DXM, THC, Amfetamina

Set & Setting: Pozytywne nastawienie. Lekko zmęczony alkoholem wypitym dnia poprzedniego.

Substancja: DXM(30 tabletek acodinu) i THC (1,5 grama MJ)

Wiek: 18 lat

Waga: 69 kg

  • Dekstrometorfan
  • Inhalanty
  • Miks

Pozytywne,mój pokój,rodzice w pokoju za ścianą.

Witam wiem, że jest aż od groma tripów z dxm. Lecz nie ma chyba żadnego z mieszanki dxm i butanu, która jest warta uwagi!

 

Trip raport jest rzecz jasna pisany następnego dnia.

T+00:00(22:30)

Laduję 50 tabletek w około pół godziny po kolejnych 20 min kolejne 10.

 

T+01:00 

Dopiero teraz odczuwam działanie dxm na około 50-60 % peaku. Po zamknięciu oczu lekki efekt wirowania lecz jeszcze żadnych CEV-ów.

T+02:00 (peak)

  • Grzyby Psylocybinowe

miejsce: łąka, staw, las, późne po południe, po deszczu, wszędzie mokro, celem było doświadczyć przejścia dnia w noc. Mój stan: średni, zmęczenie, ból głowy, za to nastrój pozytywny

Raport ten chciałbym zacząć od kwestii iż mimo mojego sporego doświadczenia, a zażywałem dawki typu 6g grzybków czy 100mg homipta, niezbyt wielka dawka grzybów może przynieść jeden z najgrubszych tripów, ale do rzeczy.

randomness