
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy!
Fiodor Dostojewski zwykł mawiać, że nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości. Ci, którzy po latach badali szczegóły tajnej operacji CIA zwanej MK-Ultra, musieli mieć w pamięci te słowa rosyjskiego pisarza. Projekt amerykańskich służb miał bowiem badać… możliwości kontroli ludzkiego umysłu.
Każdy, kto chce zagłębiać historię CIA, powinien zdawać sobie sprawę, że jest to bardzo grząski i zdradliwy temat. Agencje wywiadowcze w swoim DNA mają wszakże zakodowany element tajemnicy i nie są chętne do ujawniania sekretów dotyczących swojej działalności. Tym samym nawet oficjalne informacje i formułowane na ich podstawie tezy należy traktować z pewną dozą krytycyzmu.
Niemniej faktem jest, że projekt MK-Ultra wydarzył się naprawdę. Był on przedmiotem badań komisji senackich i rzetelnych śledztw dziennikarskich. Informacje, które ujrzały dzięki nim światło dzienne, do dziś mrożą krew w żyłach.
MK-Ultra był tajnym programem realizowanym przez CIA w latach 1953–1964, którego celem było znalezienie sposobu wpływania na ludzki umysł. MK-Ultra był tzw. parasolem, pod którego auspicjami realizowane były setki mniejszych projektów. Akta, które przetrwały zacieranie śladów, sugerują, że było ich co najmniej 149.
CIA miała całkowitą swobodę w testowaniu różnych środków chemicznych na niczego nieświadomych amerykańskich obywatelach, więźniach, pacjentach szpitali psychiatrycznych czy jeńcach wojennych. Najpopularniejszą substancją było LSD, lecz sprawdzano praktycznie każdy możliwy narkotyk, który mógł działać na ludzki mózg (haszysz, kokainę, meskalinę, nikotynę i wiele, wiele innych). Jednak projekt MK-Ultra nie ograniczał się wyłącznie do testowania substancji psychoaktywnych. Jeżeli istniała choćby najmniejsza szansa, że coś jest w stanie wpłynąć na ludzki mózg, agencja była skłonna uczynić to obiektem badań. Koszty nie grały roli. Mowa tu zarówno o tych finansowych, jak i tych związanych z życiem i zdrowiem osób, na których prowadzono testy. Z czego wynikała ta desperacja Amerykanów? Co sprawiło, że zapragnęli przejąć kontrolę nad ludzkim umysłem?
Korzenie programu MK-Ultra sięgają końca II wojny i prowadzonej zaraz po jej zakończeniu tajnej operacji amerykańskiego wywiadu zwanej Paperclip. Jej celem było pozyskanie i przetransferowanie do USA wybitnych niemieckich naukowców, aby zgromadzona przez nich wiedza nie dostała się w ręce Sowietów. Współpracę z Amerykanami podjęli m.in. Kurt Blome i Walter Schreiber. Obaj w czasie wojny prowadzili zatrważające medyczne eksperymenty na więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych. Inną upiorną postacią, która trafiła pod amerykańskie skrzydła, był niesławny dyrektor japońskiej Jednostki 731 – Shirō Ishii.
Informacje uzyskane od zbrodniarzy wojennych dały Amerykanom dużo do myślenia. Zdali sobie oni sprawę, że ich wrogowie testowali na jeńcach wojennych różne środki chemiczne, by wydobyć od nich sekrety. Nie zastanawiali się długo i postanowili zainicjować podobne badania na własnym podwórku.
Ich realizacją zajęła się nowo utworzona amerykańska służba wywiadowcza zwana Central Intelligence Agency – CIA. Projektami tymi był następujące kolejno operacje: MK-NAOMI, Bluebird i Artichoke. Eksperymenty prowadzono zarówno na ochotnikach, jak i więźniach politycznych czy schwytanych komunistycznych szpiegach.
Początkowo nie było zgody na prowadzenie najbardziej brutalnych testów na amerykańskiej ziemi, więc CIA stworzyła szereg tzw. "bezpiecznych domów" (głównie w Europie i Japonii), gdzie już bez żadnych przeszkód mogła realizować "inwazyjne" badania. Jedną z pierwszych takich placówek była tzw. Villa Schuster w amerykańskim obozie wojskowym Camp King w Niemczech koło Frankfurtu. Po fakcie ludzkie króliki doświadczalne były likwidowane i "utylizowane".
Oczywiście operacje MK-NAOMI, Bluebird i Artichoke zakończyły się fiaskiem. Wszelkie testowane środki chemiczne okazywały się nieskuteczne i żaden nie dawał nadziei na efektywne zastosowanie w celach wywiadowczych. Początek lat 50. był jednak okresem, kiedy zimnowojenne napięcie stale rosło. Nie było więc mowy o zarzuceniu projektu.
Co więcej, CIA była pewna, że komuniści wyprzedzają Amerykanów na tym polu. Niezrażona niepowodzeniami była więc gotowa wnieść badania nad kontrolą umysłu na wyższy poziom. To właśnie wtedy, w 1953 roku, narodził się projekt MK-Ultra. Miał on dwóch ojców. Pierwszym był Allen Dulles, szef CIA w latach 1953–1961, drugim – Sidney Gottlieb, amerykański chemik, który stał za naukową stroną projektu.
Obaj panowie zdecydowali, że nowa operacja CIA musi objąć każdą możliwą formę kontrolowania ludzkiego mózgu. Na ludziach zaczęto więc testować wpływ wysokiego i niskiego ciśnienia, fal radiowych o różnej częstotliwości, deprawacji sensorycznej, bakterii i grzybów, elektrowstrząsów i lobotomii, promieniowania ultrafioletowego i podczerwonego, długotrwałego odosobnienia, wprowadzania w stan paniki i zagrożenia, ekspozycji na fobie, ekstremalne zimno i ciepło oraz hipnozy. Wszystko to łączono z podawaniem silnych środków psychotropowych i narkotyków. Wśród tych ostatnich królowało LSD.
Wbrew pozorom Dietyloamid kwasu D-lizergowego to nie żaden językowy łamaniec, lecz chemiczna nazwa LSD. To z nim naukowy szef projektu, Sidney Gottlieb, wiązał największe nadzieje. Co ciekawe, niewiele brakowało, by właśnie testy z LSD doprowadziły do błyskawicznego zamknięcia programu.
Wszystko to za sprawą głośnej śmierci jednego z członków zespołu badawczego – Franka Olsona. 23 listopada 1953 r. wyskoczył on (lub został wypchnięty) z okna swojego pokoju w nowojorskim hotelu Statter. Do dziś nieznane są szczegóły jego śmierci i nie wiadomo, czy został on zamordowany, czy też popełnił samobójstwo. Pewne jest natomiast, że przed śmiercią bez jego wiedzy podane zostało mu LSD.
CIA musiało szybko tuszować całą aferę i zgodzić się na wypłacenie 750 tys. dolarów wdowie po Olsonie. Szefowie projektu obawiali się, że sprawa ta może mieć daleko idące konsekwencje dla programu MK-Ultra. Wszelkie kontrowersje udało się jednak wówczas wyciszyć. Wiele lat później, w 1994 r., podczas ekshumacji ciała Olsona przeprowadzono nowe badanie świadczące o tym, że do jego śmierci mogły się przyczynić osoby trzecie.
W 1956 roku Gottlieb nawiązał współpracę z wieloma instytucjami naukowymi. Co więcej, w projekt zaangażowany został jeden z najbardziej cenionych wówczas psychiatrów amerykańskich – Ewen Cameron. Powodem zainteresowania CIA jego osobą była praktykowana przez Camerona specyficzna technika leczenia zaburzeń psychicznych zwana "mentalnym napędzaniem".
Według psychiatry, aby pacjent wyzdrowiał, wpierw należało złamać go psychicznie. Dopiero potem następować miało powolne odbudowywanie jego psychiki i pełne wyzdrowienie. Chorzy całymi dniami zmuszani byli do wsłuchiwania się w nagrane wcześniej podczas sesji terapeutycznych najbardziej bolesne fragmenty swoich wspomnień. Dodatkowo poddawani byli setkom elektrowstrząsów.
Narkotyzowani i ogłupiani silnymi lekami, spędzali w letargu całe tygodnie. Wielu z nich poddawano również zabiegowi lobotomii. Ta wyjęta wprost z horroru technika leczenia zaciekawiła CIA tak mocno, że Cameron został wieloletnim beneficjentem programu MK-Ultra. W swoim instytucie Society for Investigention of Human Ecology na Uniwersytecie McGilla w Montrealu dzięki pieniądzom od Amerykanów przez wiele lat mógł prowadzić swoje eksperymenty bez żadnych skrupułów.
W dalszych latach trwania operacji realizowane przez CIA projekty stawały się coraz dziwniejsze. Jeden ze znanych nowojorskich magików, John Mullholand, został zatrudniony do uczenia agentów technik prestidigitatorskich, pomagających oszukać ludzką percepcję.
W San Francisco realizowano z kolei projekt Midnight Climax, który badał połączenie seksu z zażywaniem LSD. W jednym z bezpiecznych domów CIA w tym mieście specjalnie wyszkolone prostytutki aplikowały narkotyk niczego niespodziewającym się klientom. Narkotyczne orgie były nagrywane z ukrycia przez pracowników tajnych służb.
Operacja Often ocierała się już o śmieszność. Miała testować możliwość kontroli umysłu za pomocą… sił nadprzyrodzonych. CIA kontaktowała się nawet z egzorcystami, gdyż zaczęła interesować się demonologią. Nie wszędzie jednak było tak zabawnie. Podczas wojny w Wietnamie ekipy badawcze programu MK-Ultra korzystały z nieograniczonych zasobów królików doświadczalnych (w postaci wietnamskich jeńców wojennych). W usytuowanym w Sajgonie więzieniu Biên Hoà urządziły osadzonym prawdziwe miejsce kaźni. Faszerowały ich narkotykami, smażyły niezliczonymi sesjami elektrowstrząsów, a do mózgów wszczepiały urządzenia mające kontrolować ich zachowanie.
W 1964 roku projekt MK-Ultra został przekształcony w MK-Search. Cele pozostały w zasadzie te same, lecz zmieniły się stosowane przez CIA metody. Powoli zaczęto rezygnować z najbrutalniejszych eksperymentów i przyjmować bardziej naukowe podejście.
W międzyczasie zmieniło się również kierownictwo CIA. Allen Dulles został zwolniony w 1961 roku, a jego miejsce zajął Richard Helms. Pod nowym kierownictwem agencja dalej szukała sposobów na kontrolowanie ludzkiego umysłu, jednak już na początku lat 70. klimat polityczny w USA przestał jej sprzyjać.
W 1972 roku wybuchła afera Watergate, a media i rząd coraz mocniej zaczęły interesować się prowadzonymi przez wywiad podejrzanymi projektami. Helms i Gottlieb zostali odwołani z urzędów, lecz tuż przed odejściem zniszczyli wszystkie akta dotyczące MK-Ultra i MK-Search. Mimo to kolejni szefowie CIA, James Schlesinger i Wiliam Colby, zdecydowali się rozwiać narastające wątpliwości.
Równolegle Seymour Hersh opublikował na łamach "New York Times" artykuł, który łączył śmierć Franka Olsona z pewnym tajnym projektem CIA. Opinia publiczna i politycy domagali się wyjaśnień. W ciągu następnych lat rząd amerykański powołał kilka komisji rządowych (m.in. komisję Rockefellera i komisję Churcha), które miały zbadać podejrzaną działalność tajnych służb. Brak oparcia w dokumentach i silne polityczne naciski spowodowały jednak, że obie komisje nie poznały całej prawdy, a ich raporty dość powierzchownie opisywały całą sprawę.
W rezultacie nikt ze ścisłego kierownictwa CIA nie został pociągnięty do odpowiedzialności prawnej. Sprawa programu MK-Ultra powoli przycichła. Dopiero z biegiem czasu na światło dzienne wypłynęły różne ocalałe dokumenty i zapiski. Było już jednak za późno na rozliczenia. Większość z zaangażowanych w operację agentów albo nie żyła, albo zasłaniała się zawodną pamięcią staruszków. Kolejna amerykańska zbrodnia pozostała nieosądzona.
Autor: Paweł Filipiak - absolwent historii i bezpieczeństwa narodowego. Fan dobrej książki oraz ambitnych filmów i seriali. Szczególnie zainteresowany historią XX wieku.
Nastawienie psychiczne: czwarty dzień przerwy od substancji, ogromny głód narkotykowy. Miejsce: lasek koło domu i jego okolice.
Dzień rozpoczął się nad wyraz pozytywnie, wstałem wcześnie rano do roboty, wyspany i w dobrym humorze. Był to czwart dzień przerwy po weekendowym maratonie podawania stymulantów dożylnie i donosowo. Mój stan psychiczny znacznie się poprawił i praca fizyczna mijała mi nadspodziewanie dobrze. Zmieniło się to na chwilę przed końcem pracy, kiedy dowiedziałem się, że znajomy z którym ostatnio poleciałem, dostał całkiem sporą sumę pieniędzy.
wcześniej zrobiłem trening siłowym, uczyłem się, spotkałem się znajomymi – miałem dobry humor, i ogólnie dzień określiłem jako produktywny.
Nim przejdę do opisania samego tripu ważne jest to byście chociaż trochę poznali mój światopogląd, gdyż ma to wielkie znaczenie. Jestem osobą zdrowo-rozsądkową, nigdy nie cierpiałem na żadne choroby (czy to psychiczne, czy fizyczne). Jestem bardzo pozytywnie usposobiony do życia; optymista, z dystansem do życia oraz swojej własnej osoby. Dużo się uśmiecham, mam szeroko rozumiane poczucie humoru. Mam przyjaciół, kochającą rodzinę, spełniam się w aktywnościach fizycznych: uprawiam sporty, w zimę morsuje; dbam o swoje zdrowie.
Dobry humor, wypoczęty , wszystko w jak najlepszym porządeczku, ładny park, świetna pogoda.
Oczekiwana przesyłka z RC przyszła... Pozostało tylko zaplanować dzień i dawkę...
Padło na sobotnie popołudnie . Pogoda dopisała , w pt. podzieliliśmy hometa po 35 mg i każdy zabrał swoją część. Z uwagi na dopołudniowe zajęcia, postanowiliśmy zjeść osobno w podobnych odstępach czasu.
(T=0)
Moje 35mg rozeszło się pod językiem ok pół godziny wcześniej niż kumpla.Zostało solidnie zapite sokiem porzeczkowym. Po kilku chwilach poczułem narastające napięcie i lekkie podenerwowanie.