Przedstawiciele naszego województwa po raz pierwszy znaleźli się w gronie osób wyróżnionych przez Monar. Spośród 300 kandydatów do nagrody - firm i osób prywatnych - kapituła wybrała 27 laureatów. - Bardzo się z cieszymy. Nasz oddział należy do najmłodszych w kraju. Ma zaledwie 2,5 roku - mówi Marek Sochacki, przewodniczący Świętokrzyskiego Oddziału Terenowego Monar. Szklane statuetki, w kształcie splecionych liter M zrobili sami podopieczni stowarzyszenia. Nagrody wręczono w sobotę na terenie dawnej noclegowni - obecnie kompleksu pomocy dla osób z kłopotami alkoholowymi i leczących się z uzależnień od narkotyków.
Podzielmy się nawet złotówką
Joanna Gergont: To pierwsza nagroda Suponu za pomoc dla innych?
Stanisław Rupniewski, prezes zarządu PHU Supon w Kielcach: Nie. Od wielu lat pomagamy organizacjom, stowarzyszeniom charytatywnym. Jednak ta nagroda Monaru ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Wręczana była nie w bogatych, luksusowych salach jakiegoś hotelu, ale w miejscu, które stworzyli sami bezdomni, uzależnieni od narkotyków, alkoholu. Ludzi, którzy chcieli zmienić swoje życie.
Jak wygląda wsparcie Suponu?
- W miejscowości Luta koło Stąporkowa powstaje ośrodek dla uzależnionych dzieci i młodzieży. Pomagamy w jego wyposażeniu, świadczymy usługi, m.in. robimy instalacje. Wspieramy też monarowski ośrodek dla bezdomnych w samym Stąporkowie.
Czy udziałowcy firmy chętnie godzą się na to, że część ich zysków przeznacza się na pomoc dla stowarzyszenia?
- Jesteśmy przedstawicielami małego i średniego biznesu w Kielcach, nie najbogatszego przecież. Ale naszym zdaniem rzetelność i uczciwość w biznesie polega na tym, że trzeba się ze słabszymi podzielić, nawet tą skromną złotówką. I taką zasadę wyznają nasi udziałowcy.
Zachęcić do odpowiedzialności
Joanna Gergont: Stąporków to miejsce wyjątkowe w regionie z racji przychylności władz i mieszkańców dla inicjatyw Monaru. Skąd taka otwartość?
Edmund Wojna, burmistrz Stąporkowa: Z rzetelnej informacji. Nasi mieszkańcy od początku uczestniczyli w spotkaniach z przedstawicielami stowarzyszenia, wiedzieli, jaka to placówka miałaby powstać, kto w niej będzie przebywał. Od początku miałem świadomość, że - aby inicjatywa powołania ośrodka dla bezdomnych i dla dzieci uzależnionych doszła do skutku - muszę zaangażować w to wszystkich mieszkańców. Dlatego pod umową z Monarem podpisany jestem nie tylko ja, ale również przedstawiciele samorządów mieszkańców. To sprawia, że wszyscy czują się odpowiedzialni.
Na czym polega wsparcie gminy dla działań stowarzyszenia?
- Użyczyliśmy im za darmo dwa budynki. Pomagamy w pozyskaniu materiałów budowlanych, nasze ekipy pracują przy remoncie byłej szkoły w Lutej. Wspomagamy w opracowaniu wniosku o fundusze unijne. Ale i z działalności Monaru korzystają nasi mieszkańcy, np.: nasze ubogie rodziny często otrzymują zapasy żywności z ośrodka Monaru, który takie dary pozyskuje m.in. z dużych sieci handlowych. Dobra wola jest po obu stronach i to chyba gwarantuje sukces.