W badaniu Studenci 2000 polski Instytut Psychologii
Zdrowia potwierdził to, co pokazują nasze imprezy -
do najpowszechniej stosowanych przez studentów
środków psychoaktywnych należy marihuana, haszysz i
skun. Mniej więcej co dziesiąty badany sięga po nie
regularnie, zdając sobie przy tym sprawę ze
szkodliwości narkotyku. Psychologowie alarmują:
wzrasta ilość młodych ludzi uzależnionych.
- Przypalam sporadycznie, nie ma w tym nic złego -
przekonuje Paweł, tegoroczny absolwent. - Wkrótce
zostanę nauczycielem w gimnazjum, ale nie widzę
powodu, dla którego miałbym przestać palić. Przecież
przy dzieciakach tego robić nie będę - a jeżeli
wyjdzie rozmowa na temat marihuany, to na pewno nie
będę nikogo do niczego zachęcał. Każdy decyduje się
używać gandzi na własną odpowiedzialność. Ja np.
przed obroną pracy magisterskiej przestałem palić.
Nie żeby coś się działo, ale na wszelki wypadek -
dodaje.
Przywoływanie naukowych ustaleń nie jest wprawdzie
trendy, ale warto wspomnieć wyniki badań
opublikowanych równo rok temu przez psychiatrów
amerykańskich, które stwierdzają, że zażywanie
słabszych narkotyków - właśnie jak marihuana -
związane jest z ryzykiem wystąpienia chorób
psychicznych po 20. roku życia. Aż 85 proc. osób,
które we wczesnej młodości nadużywały marihuany,
miało po 20. roku życia objawy depresji klinicznej.
Już nie jest śmiesznie
- Po dwóch latach zabawy z marihuaną przestało być
śmiesznie - wspomina Sylwia. - Nic mi się nie
chciało, wszystko wydawało się bez sensu, nużyło
mnie nawet powtarzanie czynności przypalania lufki.
Czułam, że tak nie można i przestraszyłam się, że
wpadnę w deprechę i matka wyśle mnie do
psychiatryka. Do Monaru wstydziłam się pójść,
zresztą do dziś nie uważam się za narkomankę.
Faktycznie, miałam mały kryzys, ale chyba wszystko
wraca do normy. Tzn. dalej mi się nie chce różnych
rzeczy, ale teraz się zmuszam, żeby je robić.
Chociaż czasem znów mam wrażenie, że nie wytrzymam
tej presji, która pochodzi w sumie nie wiadomo skąd
- opowiada.
- Cannabis osłabia możliwości poznawcze człowieka -
mówi "Kornel", wolontariusz pracujący z tzw.
trudnymi dziećmi. - Widzę to po moich podopiecznych.
Ci, którzy popalają, mają zupełnie inne
zainteresowania niż ci, którzy spędzają czas
bardziej twórczo. Zamiast wiedzą nadrabiają w
towarzystwie szpanowaniem i tym, że "są
wtajemniczeni". To żałosne, ale podobnie zachowują
się moi dorośli koledzy na studiach - dziwi się.
Szczęście w trawce?
Nie każdy, kto zapali raz, uzależni się. Poza
okolicznościami, w jakich to zrobi, ważny jest też
jego własny czynnik osobowościowy - to, czy ma on
skłonności do uzależnień, ile wie o skutkach
używania narkotyków, czy pali papierosy (palenie
marihuany to przecież rytuał prawie identyczny z
paleniem nikotyny) i jaki ma stosunek do samego
siebie. Ktoś, kto siebie w pełni akceptuje i ma
unormowane kontakty ze światem (w tym ze sferą
metafizyczną), nie będzie szukał szczęścia w trawce.
- To nie jest tak, że marihuana oznacza śmierć -
mówi Przemek, zwolennik zalegalizowania w Polsce
tzw. miękkich narkotyków. - Palenie skrętów jest po
prostu na tyle przyjemne, że z czasem staje się
zasadniczym składnikiem spotkania ze znajomymi, bo
łączy ludzi w jakiś sposób! Przenosi człowieka w
zupełnie inny świat, pozwala złapać oddech od całego
tego bagna, zmienia słuchanie muzyki, poszerza
odczuwanie smaków, wzbogaca percepcję! - wylicza. -
Po sobie nie widzę negatywnych skutków palenia, ale
mojego kolegę wciągnęło to na tyle mocno, że jest
dzisiaj w bardzo złym stanie. Bierze jakieś
świństwa, coś miksuje, prawie nigdy nie jest
trzeźwy. I ciągle mówi, że kiedy będzie chciał, to
przestanie...
Komentarze