Poziom doświadczenia: spore (feta, MDMA, cała masa dziwactw z apteki)
substancje: Lorafen, Tantum Rosa, feta, i jeszcze jakieś psychotropki
"Po zapaleniu tracili kontakt z rzeczywistością. Niszczyli sobie życie. Sprzedawałem, bo ludzie wiedzieli, co kupują. Było mi to obojętne. Ci, co zażywali, mieli niesamowitą bombę" – zeznawał wcześniej jeden z oskarżonych. Tych wyjaśnień w sądzie nie podtrzymał. Dość obszerna i ciekawa relacja.
Prokuratorzy oskarżyli 19 osób o wytwarzanie dopalaczy i handel nimi, czym narażali życie i zdrowie wielu osób. Mieli działać w zorganizowanej grupie przestępczej, która handlowała szkodliwymi substancjami głównie w lokalu przy ul. Oleśnickiej. Sąd skazał szóstkę oskarżonych. W czwartek ruszył proces przeciw pozostałym członkom grupy.
Rozpoczął się proces przeciwko 13 osobom oskarżonym o handel dopalaczami w kilku punktach we Wrocławiu, przede wszystkim w lokalu przy ul. Oleśnickiej 8 na Ołbinie. Prokurator oskarża zatrzymane w czerwcu osoby o branie udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, wytwarzającej i sprzedającej szkodliwe dla zdrowia substancje, takie jak N-etylonorheksedron, stwarzając przy tym zagrożenie życia i zdrowia wielu osób.
W sprawę zamieszanych jest w sumie 19 osób, ale 6 z nich dobrowolnie poddało się karze w poprzednim tygodniu. Najsurowsze wyroki to dwa lata więzienia bez zawieszenia. Wśród skazanych jest Rafał H., który był jednym z szefów biznesu. Dostał karę w zawieszeniu, w nagrodę za współpracę z policją i prokuraturą.
W czwartek zarzuty usłyszeli pozostali. Żadna z obecnych na sali rozpraw osób nie przyznała się do winy. Co więcej, większość z nich odmówiła składania wyjaśnień i odpowiadania na pytania prokuratorów i adwokatów. Niektórzy twierdzą, że oskarżenia są absurdalne, a w momencie aresztowania znajdowali się w lokalu przy Oleśnickiej, żeby pomóc w jego remoncie.
Prokuratura oskarża poszczególne osoby także o prowadzenie lokali z dopalaczami, czyniąc z tego główne źródło dochodu, o zatrudnianie do nich pracowników czy o przyjmowanie korzyści majątkowych. Grupa miała działać we Wrocławiu przez trzy lata – od lata 2014 roku do czerwca 2017, kiedy policjanci zrobili nalot na lokal przy ul. Oleśnickiej.
Z odczytanych zeznań, które oskarżeni składali wcześniej na policji i w prokuraturze, wynika, że lokal przy ul. Oleśnickiej działał 24 godziny na dobę. Handlowcy pracowali na dwie zmiany. Towar przyjeżdżał już w porcjach handlowych. Dwa, trzy razy dziennie. Klienci mówili, co chcą i odbierali dopalacze przez dziurę w ścianie. Pracownicy sprzedawali nawet 100 porcji jednego dnia, głównie stałym klientom. Później zabierali utarg do domu. Czasami uzbierały się kwoty rzędu kilku tysięcy złotych. Później ktoś przyjeżdżał odebrać pieniądze.
Grupa handlowała dopalaczami do palenia i wdychania. Sprzedawali je pod pozorem środków pochłaniających wilgoć z komputera, bez podawania faktycznego składu chemicznego, sposobu użycia i rzeczywistego działania. Oskarżony 24-letni Michał O. twierdzi, że sam nie brał, ale widział, jak biorą inni.
– Po zapaleniu tracili kontakt z rzeczywistością. Niszczyli sobie życie. Sprzedawałem, bo ludzie wiedzieli, co kupują. Było mi to obojętne. Ci, co zażywali, mieli niesamowitą bombę – zeznawał wcześniej oskarżony. Tych wyjaśnień w sądzie nie podtrzymał.
Zdaniem prokuratorów na sprzedaży dopalaczy grupa miała zarobić grubo ponad 6 mln zł. Duża saszetka kosztowała ponoć 35 złotych, mała – 20. Na etykiecie opakowania znajdować się miała nazwa Turbo lub Mini Pochłaniacz Wilgoci. Pracownicy lokalu od szefów dowiadywali się, co robić z dopalaczami w razie nalotu policji.
– Mieliśmy je spuszczać w toalecie – takie zeznanie z przeszłości odczytał sędzia.
Oskarżeni są doskonale znani polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. To w większości recydywiści, którzy w przeszłości siedzieli w więzieniu za pobicia, kradzieże, włamania i posiadanie narkotyków. Grupa składa się w większości z mężczyzn przed 30. rokiem życia, z podstawowym, niepełnym lub pełnym średnim wykształceniem. Przed aresztowaniem większość z nich pracowała dorywczo, na budowie, w sklepie, w magazynie. Niektórzy mają dzieci na utrzymaniu.
Do części zarzutów przyznał się jedynie Alan R., 28-letni dyrektor ds. logistyki i produkcji w jednej z firm z Długołęki. W momencie zatrzymania policja znalazła przy nim narkotyki. Przyznał się do posiadania. Do innych zarzutów nie, ale jako jedyny złożył wyjaśnienia i odpowiedział na pytania.
– Jeden z oskarżonych kilka razy pożyczał ode mnie pieniądze, raz nawet 20 tys. złotych. W zastaw dał mi złoty łańcuszek – wyjaśniał Alan R.
Kolejną rozprawę w sprawie zaplanowano na 2 marca.
Poziom doświadczenia: spore (feta, MDMA, cała masa dziwactw z apteki)
substancje: Lorafen, Tantum Rosa, feta, i jeszcze jakieś psychotropki
czesc, trip-report moze będzie dlugi ale stanu po grzybach krotko opisac sie nie da i kto jadł to wie o co chodzi =P, więc:
1 Nazwa substancji:
-grzybki psylocybki :P
nie wiem dokladnie jaki gatunek ale takie co to w srodkowej polsce rosną :D brązowe, nozka bardzo cienka (5-8cm) kapelusz ok (2-3cm)
2. Poziom Doswiadczenia
-ziele - duuuuzo :P
psychodeliki - wtedy to byl pierwszy raz ;)
nic pozatym... :)
Chęć przejażdżki po Polsce na stopa przy okazji infekując swój mózg różnorakimi ustrojstwami (m.in. "dopalaczy"), poznając przy okazji różnych ludzi. Podróż miała być przygodą i przerwą od uczelni (w trakcie trwania semestru).
Komentarz: Tekst został spisany jakoś miesiąc po wydarzeniach mających miejsce w nim opisanych. Był to specyficzny okres w moim życiu, po dość kiepskich przejściach, którego zwieńczeniem miała być podróż na stopa po Polsce. Niedługo po powrocie z "rajdu po Polsce" postanowiłem porzucić Beta-Ketony, z racji tego iż mają na mnie zbyt duży potencjał uzależniający - a w owym okresie byłem w ciągu od kilku miesięcy. Wiem, że tekst zawiera ok. 6,7-6,8K słów, nie mniej jednak wydaje mi się że to dobre miejsce do jego opublikwania. Tekst, jak i sama przygoda ma już ponad półtora roku.
Toaleta w przychodni rehabilitacyjnej.
Jeśli chodzi o opioidy, jest to mój ulubiony typ środków odurzających. Doświadczenie moje bogate jest w kodeinę, tramadol, oksykodon oraz heroinę. Ową substancje zdobyłem w iście wyrafinowany sposób. Zamówiłem. Gdy odbierałem paczkę, pół grama brązowych oczek patrzyły na mnie z woreczka strunowego. Zleciały się gołębie. Omen? Co zwiastował? Heroinę zażyłem donosowo w ilości około 150mg. Wziąłem z domu dwie karteczki. Jedna zwinąłem w rulon drugą zgiąłem w pół. Grudkę i trochę proszku wysypałem na miejsce zgięcia drugiej karteczki.