|
Po roku 1989 chyba nie ma w Polsce osoby która nie zetknęłaby się,
przynajmniej pośrednio, z czymś, czego wizerunek jest trwale i
jednoznacznie ukształtowany w naszej wspólnej, społecznej świadomości.
Narkotyki - jeśli masz dzieci, to prawdopodobnie słowo to wywołuje
u
ciebie co najmniej lekkie zaniepokojenie. Jeśli sam jesteś (no,
wyrośniętym..;) dzieckiem - odczuwasz dziwny dreszczyk, mieszaninę
ciekawości, podniecenia, może i strachu.
Co właściwie o nich wiemy? Że są złe, zabójcze, podstępne, bla, bla,
bla.. Tyle można usłyszeć w TV, albo przeczytać w prasie codziennej.
Ostatnie 40 lat uczy jednak, że nie wszystko prawda, co piszą w gazetach.
Ten tekst, stanowiący kompilację wielu źródeł - czasopism medycznych,
farmakologicznych, literatury fachowej oraz głosów ludzi widzących
absurd
wojny narkotykowej - stara się wyjaśnić co jest prawdziwym sednem
problemu, nazywanego czasem narkomanią, jaka jest geneza powszechnej
nagonki na używki takie jak marihuana czy LSD,oraz jak tragiczne skutki
niesie to za sobą. |
|
Wielu światłych ludzi zadaje sobie to pytanie. Przypomnę może jak
doszło do wprowadzenia prawnego pojęcia "nielegalnych substancji",
bo
narkotyki nie były bynajmniej nielegalne od zawsze. Wszystko zaczęło
się
prohibicję alkoholową w Stanach na początku tego wieku, przeforsowaną
przez purytańskie stronnictwa w parlamencie. Nieco później zakazem
objęto
kolejno opium, kokainę i konopie, choć w tym przypadku przyczyny były
inne
- bo wśród białych były one używkami dopiero zdobywającymi popularność
- a
mianowicie chęć ograniczenia wpływów oraz zniechęcenia do imigracji
obcokrajowców, do których kultur niejako w/w używki przynależały, czyli
odpowiednio Chińczyków, Murzynów i Meksykanów. Eskalacja absurdu
nastąpiła w latach 30, kiedy to dokonano w Ameryce następujących okryć:
# konopie są doskonałym, tanim w uprawie i przeróbce źródłem tłuszczu,
celulozy i białek, z którego można wytwarzać całą gamę produktów
poczynając od włókna przez papier, oleje, paliwa aż na żywności
skończywszy; do tego konopia rośnie rok i daje 4x tyle masy
papierowej co drewno w przeliczeniu na ha; stało się to zagrożeniem
dla interesów wielkich koncernów (pierwsze skrzypce grał DuPont);
lobby przemysłowe bojąc się konkurencji forsowało co sił zakaz
uprawy konopi
# politycy, w tym kilku kolejno kandydujących prezydentów, zauważyli
społeczne zainteresowanie sprawami narkotyków, i wykorzystali to
natychmiast, karmiąc ludzia bredniami, a następnie zapewniając
o swoim zaangażowaniu w walkę ze "śmiertelną epidemią";
świadczą o tym paniczne postawy i nieprawdopodobna wręcz
manipulacja informacją.. przykład sloganu z ulotki "informacyjnej"
dla rodziców:
"marihuna zmieni twojego dzielnego chłopca w homoseksualnego
niedojdę z obwisłym biustem"
pozostawię to bez komentarza..
# w roku 1937 podpisano tzw. Marijuana Tax Act, który był pierwszym
aktem prawnym w kierunku delegalizacji marihuany; szczególne zasługi
na tym polu położył niejaki Harry Aslinger, kuzyn Anrewa Mellona,
dyrektora finansów DuPonta; kiedy Mellon został Sekretarzem Skarbu
USA, mianował swojego krewnego na szefa nowopowstałego Federalnego
Biura ds. Narkotyków; ten doprowadził wytrwałą pracą i znajomościami
do włączenia marihuany do grupy substancji z definicji narkotycznych;
do tego chyląca się ku upadkowi prohibicja alkoholowa stworzyła
potrzebę znalezienia nowych miejsc pracy dla setek agetów federalnych
zagrożonych w tej sytuacji bezrobociem;
dość zabawnym przykładem "rządowej informacji" było powszewchnie
głoszone przez Aslingera twierdzenie, że marihuana jest narkotykiem
wywołującym nieopanowaną agresję; po kompromitujących porażkach
amerykańskiej polityki wojen w Korei i Wietnamie Aslinger obarczył
odpowiedzialnością również marihuanę, twierdząc dla odmiany że
"zmienia młodzież w pacyfistów"...
Ostatni z motywów stał się stałym elementem amerykańskiej wojny
narkotykowej. W obecnej chwili amerykańska instytucja walki z narkotykami
(Drug Enforcement Administration) jest olbrzymim molochem, z tysiącami
wydziałów, komisji, gałęzi i sekcji. Ogromne potrzeby finansowe zapewniane
są przez dotacje rządowe oraz prywatnych związków, mających na ogół
w
nazwie słowo "Parents". Warto zauważyć że w istnienie tych ostatnich
zamieszane są często znowóż duże koncerny, jak w latach 70 firmy
farmaceutyczne, zaniepokojone powszechnym używaniem konopii jako domowego
remedium, albo Philip Morris Company, pierwszy i największy sponsor
organizacji Partnerhip for Drug-Free America, nota bene właściciel
kilku
marek światowej sławy papierosów i kilku browarów... Zdumiewająca
zbieżność interesów...?
Oszukiwane są również media, powielające w kółko kłamstwa i "wyniki
nowych badań naukowych" dowodzące niezwykłej szkodliwości substancji
takich jak marihuana czy LSD i inne halucynogeny (1).
W rzeczywistości
drzemiące w nich potencjalne niebezpieczeństwo jest małe, nie większe
niż
groźba uzależnienia przy umiarkowanym używaniu alkoholu, i na pewno
mniejsze niż dla nikotyny (!). Należy też zauważyć, że to właśnie
prohibicja na lekkie narkotyki wprowadziła takie zjawiska jak dodawanie
PCP czy cracku do marihuany albo sprzedaż narkotyków na terenie szkół.
Nikt nie wprowadził dotąd na masową skalę zakazu używania samochodów,
ze względu na jak najbardziej realne niebezpieczeństwo dla życia ludzi
jakie w nich drzemie. Było by to absurdem, mimo że wypadki drogowe
wciąż
się zdarzają, i pochłaniają znaczące liczby ofiar. Zamiast tego przykłada
się uwagę do uświadomienia ludzi co do pożytków i niebezpieczeństw
związanych z motoryzacją. Jeśli zastosujemy podobną analogię do
narkotyków, to zobaczymy jasno, że w tej sprawie nie czyni się nic
w
celu zapewnienia rzetelnej i prawdziwej informacji na temat ich minusów,
ale także i plusów. Jeśli rozpoczynasz dyskusję z jakimś zaciętym
wyznawcą "śmiercionośnej trawki", to spytaj go najpierw, skąd czerpie
informacje.. na ogół, choć się do tego nie przyzna, będą to gazety
codzienne, albo dowiesz się że "no, to powszechnie wiadomo"; następnie
spytaj, czy zna jakiekolwiek różnice pomiędzy marihuaną, a heroiną...
Nasuwa się pytanie: po co w ogóle ludzie chcą palić trawkę? po co się
tak upierają? Pytanie to jest tak samo pozbawione prostego i racjonalnego
wytłumaczenia jak pytanie o potrzebę picia alkoholu, używania tytoniu
(2),
czy chociażby chodzenia do kina.. I choć można to zjawisko analizować
z
punktu widzenia psychologii, to jest ono tak naturalnym składnikiem
ludzkiej natury że wykorzenienie go całkowicie jest rzeczą niemożliwą.
Dowodzi tego już ponad 70 letnia walka bezmyślnych, ukształtowanych
przez
pieniądze paragrafów (3),
z ludzką chęcią chwilowego oderwania się od
rzeczywistości. Oraz wolą prawdy. |